politycy do obozów precz z usa
  Д. трансґресія схізматизм ребелія .М
 

Nȉhȉƛgêvaƛtyzm
cfań, voʎa, kůamota, śâʎïj

Ve moê transgresyvnō matcyzńê (â)Mazovï – Voλna Mata, гасан-баша czyλy Ârmak Êůropa 2.0, a tam jus groƺïsce Brȣdno, mazofskê kozoky ve karaȣλï ů Ůobzozï Ïronï Doλy. Ve matcyzńê mnâst λynearneho casȣ - ůkůad chaotycny, mnâst reλyhï - Ïronï Doλy, mnâst naůky – schïzmatyzm, neůrorȣznoszcz,  ů nasz – Nïhïλgêvaλtyzm.  Âz – ze naƺakem, pejcem, graaλem acetyλohoλyny i tatrem ze śfântej krovy; ů Ůobzozï – fabryka Wȣnderwaffe-spyrytȣůaλȣf-bźôdehradacyô trȣcheů,
ψâny Bȣg ï stȣrmova Bloor-Блудниця robzât karȣzeλe chaosȣ, tamȣj ï bohy ï demony, dyktatory, revoλȣcjonïsty, ïdeoλohy, poλytykï, chamerykany  -  na ψymȣsovej katorƺe,
ï ψântokratory, λandrynkï, szλachćȣry, chamerykanske kozȣny, bźȣrokraty, szmaλcovnïky-seksoty, dyktatory mody-estetyzmȣ -fïzônomïky-ůnïformïzmȣ-wâry ve mnïůość –vsechmńïůoścï, fȣnkcônarȣse Najjaśńêjsej, NWO, Chamerykï, Vatykanȣ, neokonfȣcânïzmȣ, makdonaλdyzacyï-dysnejyzacyï , neokataryny II - na ksyzēch

 

 Dziś obalić któryś rząd, flaszkie czy twierdzenie?

akt rebȝêλy:


Kwiecień 2024

Stanowczo protestuję przeciwko pomysłowi odbudowy tzw. Pomnika Wdzięczności Ameryce na tzw. Skwerze Hoovera w stolycy! Naprawdę nie macie na co wydawać pienięzy????!!!! Mieszkańcy nie mają pilniejszych potrzeb?!
To łaszenie się do kolejnych mocarstw wszelakich frakcji politycznych jest obrzydliwe! Polscy politycy nie potrafią rozmawiać z zagranicą inaczej niż z pozycji kolan. Miasto ma służyć użyteczności, a nie polityce historycznej!

**
A tymczasem jedyną prawdziwą torturą na świecie jest deestetyzacja, a najgorszym ludobójstwem - deamerykanizacja stylu życia. Dla selfie godnego miana „wow” (osobiście brzydzę się tym językowym amerykanizmem) co poniektórzy zapakują się sami do komory gazowej, a dla fejmu i klikalnego czelendżu  - sami się wywiozą na Sybir

Powiadam wam, gdyby Hitler z Pol Potem ponownie zstąpili na ziemię i nadrukowali sobie plakatów na których głaszczą psy (wybrane w drodze castingu), bawią się z kotami (pożyczonemi z reklamy), przytulają dzieci (te uznawane w tutejszej kulturze za "słodkie") - to wygraliby każde wybory i przepchnęli każdy pomysł. Czasem wystarczy głód nazwać dietą, a represje – terapią albo rehabilitacją. Złem było odbieranie ostatniego kłosa radzieckim chłopom? A gdyby dziś to samo zrobić, ale nazwać rekompensatą za cierpienie innych gatunków albo spłatą długu klimatycznego? Złem było posyłanie azjatyckich „wykształciuchów” na przymusową „reedukację” do pracy na wsi? A gdyby to dziś nazwać wychowaniem patriotycznym albo kształtowaniem cnót niewieścich? Wieś zastąpić żłobkiem (opcja dla „dżenderystek”) albo rekolekcjami (dla „postępaków z dużych miast”)? A może schronisko albo przymusowe randki czy zajęcia z przytulania-  celem wyleczenia z braku empatii i mniemanej psychopatii? A na nerwice - lekcje właściwego ubioru i makijażu. A jak nie pomoże wszechogarniająca infantylizacja wespół z szantażem emocjonalnym, to zawsze pozostanie jakieś LSD czy grzybki...



14-18.02.24

Jestem za transparentnością i możliwością wyboru. Nie może być tak, że albo jest do wyboru agroholding nastawiony na zysk albo szemrana firma, której zależy tylko na ładowaniu pestycydów. Nie każdy w stolycy może sobie pozwolić na snobistyczne „delykatesy”, tak samo jak nie każdy ma rodzinę na wsi, która posiada swojskie produkty na własny użytek. Nie może tyż być tak, że jedyny wybór, jaki będzie uznany za „prawilny” to wybór między weganizmem a produktem nafaszerowanym chemią czy inszym fastfoodem. Nabywca produktów rolnych mam prawo do rzetelnej informacji (wykazanej na podstawie badań czy kontroli) nt. składu oraz kraju pochodzenia produktu. Nt. zastosowanych metod produkcji (czy w użyciu były pestycydy – których ja osobiście jestem wrogiem, GMO, możliwe dodatki, konserwanty. Nie może być tyż tak, że z przyczyn poprawności politycznej jedne produkty są faworyzowane bez jakiegokolwiek sprawdzania, a insze restrykcyjnie kontrolowane. Warto wiedzieć, że produkty, które są transportowane z odleglejszych kierunków, choćby z krajów dbających o normy ekologiczne – i tak muszą być jakoś „wzmocnione”, żeby przetrwać dalszą podróż. A z drugie strony, również to, co „nasze”, jeśli opiera się na masówce, to będzie nastawione na ilość // zysk, a nie na jakość. „Świeżonki” nie sprzedaje się hipermarketach...
Jestem za wyborem sposobu życia - w tym odżywiania – oraz także korzystania z używek czy zachowań tzw. ryzykownych – ale tu istotne powinno być prawo // żądanie wiedzy nt. tego, z czego korzystamy. Możliwość wyboru. A także taki rodzaj gospodarzenia, który nie wpływa destrukcyjnie na sąsiedztwo (np. zatruwanie wód, powietrza, opryski, które przenikają poza obszar działania „agrobyznesmena”). Tak samo jak jestem za tym, aby samodzielnie decydować o długości i intensywności własnego życia. Ratowanie samobójców powinno być dozwolone jedynie wyjątkowo – jeśli osoba ratująca weźmie na się pełną odpowiedzialność za rozwiązanie problemów i komfort życia niedoszłego samobójcy.
Następna kwestia to uzależnienie materialne + tzw. kompleksy prowincjonalne wielu mniejszych // słabszych państw. Uzależnienie np. od ruskich i arabskich surowców, jankeskiej zbrojeniówki, chińskich technologii – cały żywot na kroplówce z powodu nieumiejętności lawirowania i dywersyfikacji, jak również brak szacunku dla edukacji. Politykom nie potrzeba ludzi  myślących, bo mogliby drążyć czy zadawać pytania zamiast potakiwać i głosować. Tymczasem to wyedukowani i lub//zdolni tworzą  technologie, czołgi, kody, idee. Zamiast stać po zapomogie – powinni prowadzić badania naukowe. A kończy się tak, że uciekają pod skrzydła reżimów, które przynajmniej udają, że ich szanują, bo potrzebują ich umiejętności dla swoich celów politycznych. To kto tu jest frajerem?

**
Pomimo popularności „baniek informacyjnych”, wciąż wszelakie mentoring, influensy czy kołczingi się trzymają. Z jednej strony jeszcze jest to kolektywistyczne myślenie, że musi być cuś publicznego, co m.in. kształtuje opinie i gusta (de facto wedle upodobań szefa medium) i nawet media tzw. prywatne poczuwają się do „misji”. A z drugiej rządzą algorytmy ze swoimi modami i rankingami odtworzeń. A tzw. gwiazdy z sieci chałturzą równocześnie w reklamach i lokują produkty.  

**
Nadal trzyma się archetyp o starożytnej prowieniencji (teatr, eposy) dot. dobroci wypływającej rzekomo bezpośrednio z „miłości” i „piękna”. Bo to nie pasuje do sielanki oraz triad filozoficznych odzwierciedlonych choćby w konstytucji RP. Że niby jak ktoś wyznaje przywiązanie do „bliskiej osoby” albo//i „kocha zwierzęta // przyrodę” – to będzie automatycznie promieniował „dobrocią” na cały kosmos. A jeszcze jeśli podziwia sztukę albo zachwyca się wiosną... Dzierżyński pisał bardzo romantyczne listy, a Hitler malował, był wege i dbał o psa. Kaci z koncentraków wracali po robocie (lanie szpicrutą) do zadbanych domków pełnych obrazów – pobawić się z dzieckiem, podlać kwiaty, nakarmić gołębie. Co ciekawe, również moskalscy dawni imperialiści, co to ongiś głosili kult walki ideowej, starcia cywilizacji - teraz nagle bardzo intensywnie kaznodziejsko powołują się na świat „oparty na miłości i pięknie”, który ma rychło nastąpić w tzw. Eurazji...
Gust czy wiara w uczucia nie jest wyznacznikiem niczego, to arystokratyczny mit. Z resztą tzw. bodypozytywizm to tyż strategia marketingowa, wszak trza zarobić na otyłości w USA i okolycnych koloniach.
I wbrew temu, co ględzili ruscy pisarze oraz anglosascy mentorzy – piękno, love&peace czy „bycie sobą” wedle wyznaczników  konsumpcyjnych - nie ocalą świata. Zamiast wstawiać farmazony, niechby się każden jeden określił, kto mu sojusznik a kto wróg – jako i ja czynię od lat.
 

26-27.01.24

UE kreuje się na wielkiego regulatora w sprawach żywności, ekologii, sterylności itepe. Nie przeszkadza im to jednak w przyjmowaniu produkcji ukraińskich agrobyznesmenów, która to produkcja zdaje się nie spełniać żadnych norm bezpieczeństwa sanitarnego. Ta sama UE która zapewne, gdy już przyjmie Ukrainę w swe szeregi, to w pierwszej kolejności zdelegalizuje//zkanceluje takie tradycyjne ale nie politpoprawne produkty jak choćby сало. Takie działania nie pomagają zwykłym ludziom ani w Polsce, ani w Ukrainie. Robią dobrze geszefciarzom-latyfundystom. Ponadto sprzyjają szerzeniu się żywności z GMO, pestycydami, zanieczyszczeniami. Ale nie ma w tym nic nowego. Wszak to tym, ile szaraczkom wolno będzie zjeść mięsa tyż debatują panowie z prywatnymi samolotami czy jinszymi lukstorpedami. A ongiś posty zarządzali dobrze odżywieni „książęta kościoła” dla niedożywionego plebsu. Niedługo to i folklor, rękodzieło itepe – tyż będzie musiało mnieć glejt organu państwowego, bo inaczej nie będzie uznawane za autentyczne, prawdziwie lokalne, legalne. Choćby autochtoni byli innego zdania. Hipokryzja to jedyny przedwieczny schemat zarządzania.
**
Amazon we Francji został ukarany za szpiegowanie pracowników aktonto tego, ile czasu marnują np. siedząc na kiblu zamiast zap.... Takich patologii ze strony wielkich firm, tworzących swe filie poza matecznikiem jest wiele, i to grubszego kalibru. Bo zazwyczaj nie spotyka ich żadna kara. Bo mogą. Bo prawo jest dla lokalnych „januszy”, a nie „kreatywnych wizjonerów”. Bo pracownik się godzi. Jak tak dalej pójdzie, to potencjalni pracownicy sami zaczną się zgłaszać na ochotnika do pracy w obozach koncentracyjnych albo gułagu. A korporacje z chęcią im to umożliwią.


paźdz//lyst. 2023

Nasz akt rewolucyjny – badania naukowe, i demitologizacja wraz z deestetyzacją – jako akt zdrady narodowej, aktem terroryzmu – zakupy w mięsnym, a nekrofilią – przygotowanie i spożycie tabuizowanego posiłku – zemsta za mych głodnych dziadów, i za kartki na mięso – nie będziem cierpieć za wasz pastelowy sterylny świat, który „ratuje każde życie” – nie pyta, czy chcesz się rodzić, i jak zdecydujesz umierać, „dawaj ostatnią kromkę chleba, chamie – bo my o twoją wolność, naszą i waszą” – zapytasz potem, czemu z wami nie poszliśmy, za wami chłopo//kozako-filami, narodnikami, oświeconymi, rokoszanami – my chamy, hołota, wieśniaki, wariaci...
 bezczelny brak empatii wobec płaczących pod palmą i gehenny „bycia osobą publiczną”, eutanazja na Bambi, Puchatkach i Teddy Bears – nie uwierzymy w wizję świata jak z popularnych filmów familijnych, ani jak z religijnych broszurek o „lwie i owieczce społem” – nasze czołgi przejadą po waszem polu golfowym – i obrazą uczuć – wygląd niezgodny z dress codem // brak silenia się na „ekscentryczność” (zależnie od środowiska) - bluźnierstwem – niewiara w miłość, egoistyczną cywilizacją śmierci, wieczne bachory // zgorzchniałe dziady – brak poświęcenia dla „ptaszków i owocków” // brak regularnego rozpłodu i prestiżu (dom-ogród-praca-ładna zastawa-uprany dywan-zdjęcia w „soszjalach”) – wstrętny symetryzm – krytyka imperialistów ze Wschodu i Zachodu, poczucie dyshonoru wobec wyboru – między własnym panem a carskim biurokratą, między bikiniarzem a partyjniakiem, między Mickey Mouse a Мишкой - brak afirmacji życia, „dobra, prawdy i piękna” i sceptycyzm wobec aktu wyborczego




sierpień//wrzesień 2023

Społeczna infantylizacja się pogłębia. W zasadzie zatarła się granica pomiędzy debatą polityczną a reklamą pampersów i sumplementów okołoklozetowych. Doprawdy, po cóż wam te przemówienia, pikniki, propagandowe filmiki? Głoście swe mądrości na pastelowym kiblu na żywca, a programy wyborcze wydawajcie (za publiczne flotę) w formie rolki papieru toaletowego o głebokiej nazwie „złote myśli Sedesa z Bakelitu”. Obietnice mogą składać niemowlęce zadki, a nośnikiem radykalnych haseł niech będzie TFUrczość typu rzeźba różowego szczającego psa (tak, stolyca takową posiada, ponoć ma ona posiadać walor edukacyjny). Wszelki przekaz publiczny, czy to reklama, czy wiadomości, „niusy” z sieci, peroro polityków i samozwańczych ekspertów – wszystko to słowem upupia i gwałci umysłowo słuchacza. Jeśli do tego dorzucimy ideologizację nauki i terror sondażami, mający wzbudzić poczucie bezsilności i braku sprawczości. Nie, to nie jest jakaś „kwestia smaku” czy „uczucia estetyczne” – których przecież nie posiadam. To jest urabianie targetu//elektoratu, centralne ogłupianie poprzez taki pastelowo-kłoaczny przekaz.
Takiej Rzeczypospolitej potrzeba władcom folwarku – skupionej jedynie na czynnościach konsumpcyjno-wydalniczych, rzeźbiącego w gównie po kres swego żywota. Oczywiście z modlitwą na ustach (lista intencji będzie aktualizowana na bieżąco przez centralny organ). Rzeźb, nie marudź - pójdziesz wnet do nieba. A jak cię powieszą albo zagazują – to nawet będziesz miał bliżej.
To nie jest nawet państwo opiekuńcze. To jedna wielka szkoła specjalna – ale taka w stereotypowym znaczeniu, gdzie każdy jest nieporadnym „chłopczykiem-głuptaskiem”. Szkoła wyuczonej bezradności, zaszczepionych kompulsywnych zachowań. Hodowla oswojonej trzódki. I jakaż to różnica: wschodni satrapa ze złotym kiblem w eksponowanym miejscu, amerykańska miara humoru mierzona ilością odchodów na ekranie, Łukaszenka z jego rekordami traktorowymi i Czarnek – książę rozdętej pychy? A jeszcze do tego dorzućmy tych wszystkich „geniuszy z misją”, którzy uważają, że mają jakąś misję, i przeto mogą decydować o losach świata, wszystkich pouczać i inwigilować (Musk, Zuckerberg, Bezos itepe).
Zaprawdę, wybory tzw. rządu mogłyby być zastąpione przez wybory miss albo przez zawody w jedzeniu burgerów na czas.



09.08-15.08.23

Klientelistyczny System // my dla was – nie na odwrót // „nie ma i nie będzie”, „nie dowieźli” „więc poluj na okazję” // tresura konsumeryzmu // czekaj, psie Pawłowa na znak // globalny sklep stymuluje twe emocje, a manipulacje i olewactwo // są wzorem stosunków wewnętrznych // od urzędów po dyskonty // od snobizujacych się sprzedawców internetowych po lombardy // po wekslarzy // zamów sobie usługę „Utopia” (oczekiwana dostawa) // aktualny brak towaru z gazetki pt. „Manna z nieba” (pomimo prognozy na podstawie amerykańskiego satelity – nie spadła) // skargi prosimy składać na Olimp // Danie dnia, dwie opcje: polit.poprawna (dla lewch) i purytańska (dla prawych) – jesteś zaopiekowany // i nie wybrzydzaj // - nie odejdziesz od stołu, dopóki nie zjesz // twoi przodkowie za wojny głodowali, zatem bądź wdzięczny // W międzyczasie Czarnek i reszta cię pouczą // kto jest prawdziwym naukowcem (jak w Marcu) // kto prawdziwy powstaniec warszawski (tak, ta szmata w ręku działacza partyjnego to nie agitka – to opaska patriotyczna, to sztandar) // w sprawie wszystkich twych tożsamości // masz tu ekspertów // masz tu apkę, // która to wszystko sprofiluje (z twych podatków) // i unieważni wszelkich przebierańców // tych lumpenbohaterów // Bo to jest bitwa na dyskursy // i na scenariusz, // który wcisną w ofercie
 [część inspirowana obserwacjami jednej z częstszych aktywności obywateli – zakupowej – stosunki sprzedawca-klient jako odzwierciedlenia całego systemu stosunków społecznych, opartych na wzajemnym „waleniu się po rogach”, pustych obietnicach i zgodzie na wszeobecne partactwo oraz bierna nań reakcja. Bo czymże się różni spekulacja cenowa w dyskoncie czy na stacji benzynowej od sztucznej symulacji - emocjonalnej manipulacji sondażami i od przedwyborczego kręcenia kiełbasy wyborczej?]  // Wasza Polska na krzyżu // moskal bierze ją od tyłu // a jankes dosiada dominująco // azjata „streama” robi // a arab „szeruje” // płoną raje z plastiku i żelbetu // od Hawaii po Krym // polskie pany służą sługom ludu „chamskiego” // nastała sprawiedliwość dziejowa // kolejna Ironia Losu // a syty świat tonie w szambie // po ich własnych nadmiarowych odpadach // a moje „ol ekskluziw” – to tatar i śnieżyca // (...) a wasz botoks przerodzi się w broń biologiczną // jeszcze chamy zjedzą wasze baranki boże // a wasza wirtualna rzeczywistość // zostanie zhakowana – przeflancowana na „Koncentrak 3.0”  



Czerwiec//lipiec 2023 o zabobonach i „grze w klasy” itepe

Mitologie upadły, ateizm już nie jest dziwactwem, świątynie pustoszeją, metafizyka stała się usługą komercyjną, reinkarnacja przeflancowała się na kreację wizerunku i rebranding, aromantyzm zaczyna być wyodrębniany w ramach orientacji seksualnych, a jednak jeden ostatni mit jeszcze nie upadł. Eros. Nie w sensie erotyki, a w sensie właśnie stricte mitologicznym – jako siła (czy bóstwo) porządkująca chaos (zatem antyanarchiczna i nietransgresywna) i wiodąca ludzkość oraz bogów ku miłości. Bo tym właśnie jest ów koncept kulturowy zwany miłością. Wiara w miłość jest ostatnim z zabobonów.
Także ma się nieźle w naszej części geograficznej sentyment do stosunków opartych na oddaniu. Bo przecie ongiś to „dobre pany opiekowali się chłopem” (w ramach pańszczyzny, rzecz jasna), a teraz przyjmują do swych willi „prostaczków” ukraińskich, tu komuś na bułkę dadzą [Uwaga: nie jestem przeciwna pomaganiu, natomiast paternalizmu nie trawię, tak jak i wszechobecnego klientelizmu. Te ostanie niniejszym krytykuję], a jeszcze „pies kocha begranicznie, jest oddany bez względu na wszystko”, „dziecko powinno być wdzięczne”, „ofiara powinna być spolegliwa i pokorna”. Taki typ myślenia. O tym jest też spór wokół uchodźców, o tym jest spór o praworządność, spór o podatki i rozdawnictwo. Bo to nie są debaty przedwyborcze o gospodarce, lecz o emocjach. Chodnik osiedlowy w Polsce ma klauzulę sumienia, a autostrada uczucia religijne. Szpitale i bazary robią za relikwiarze, a siedziby władzy – za domy rozkoszy i folwarki.
Ofiara natomiast musi być bezbronna, a postęp i rewolucję niech robią „progresywni panowie”. Aktywiści z dobrych domów, których stać (ich samych albo rodziców z adekwatnym zawodem) na kaucje, opłaty procesowe. Wielkie firmy, które „stają po stronie mniejszości i pokrzywdzonych”. Oczywiście wszystko musi być skrojone na miarę, np. każdy LGBT+ musi być weganem, Cola może być trująca, a Amazon może uprawiać niewolnictwo – byleby coś wsparli, zainicjowali jakąś kampanię. Pierwsze pokolenie, które ma szansę zjeść pełnowartościowe mięso (chłopi byli na to za biedni, potem była reglamentacja przez gospodarkę sterowaną) zostanie w tym aspekcie pouczone przez ludzi, którzy przez lata zanieczyszczali planetę swoimi samolotami, autami wyścigowymi, którzy rozkradli i spustoszyli ziemie ludów rdzennych. Którzy ukradli wodę, żeby ją sprzedawać.
Może to jest właśnie ten powód, dla którego dawniej chłopstwo wydawało osoby deklarujące, że walczą dla nich o wolność?
Choć jest tu kolejny przewrotny przykład ironii losu, że dawniej panów się batem goniło, a teraz sami się wyrywają „spłacać dług uprzywilejowania”. Spłacajcie, wyliczyć rachunek?
No i są jeszcze wszak budynki „zbyt piękne, by je skłotować”, a wszystko powinno być „kwestią smaku”. System uzależni od wsparcia finansowego, a jeśli dla odmiany jesteście za wolnym rynkiem i anonimowością, to „janusze” – mesjasze z korporacji wyprodukują wam kryptowaluty - żeby sami mogli bezkarnie kraść i wyzyskiwać. Bo „drugi obieg”, „państwa równoległe” – to też dzisiaj przywilej. Ucieczka na pustelnię, do lasu? Wycięli lasy i puszcze. Własna energia, autarkia? Owszem, proszę złożyć podanie, odprowadzić podatek, zdobyć patent, zarejestrować, wpuścić kontrolę. Albo założyć konto, ściągnąć apkę. Rewolucja? Proszę zarejestrować zgromadzenie, wylegitymować się, wymyśleć ostre nośne radykalne hasła, a potem wrócić do domu (rodziny, pracy, kieratu) z lepszym humorem. Jeszcze fotka na pamiątkę.
A potem będzie „sprawiedliwość dziejowa” każdej „gry w klasy”, czyli Janosik stanie się Panem Zastępów. Wczorajszy antykapitalista dostanie ciepłe posadkie w banku, a antyfiskalista - w ZUSie. Wszak największym osiągnięciem światowej rewolucji jest fakt, że Kim Dzon Un może oglądać jankeskie kreskówki na koszt swych poddanych.

Precz z taką rzeczywistością!



maj//czerwiec 2023

Politycy do gnojowicy! Z koryta powstałeś, w obornik się obrócisz!
I, panowie tacy jak Kolonko czy Lis – nie jesteście z mojej bajki, ale dziękuję za „lokowanie produktu”, tzn. idei przymusowych robót dla politycznych świń. Kto okrada i gwałci kraj, ten niech odpracuje. I bynajmniej nie w imieniu masy wyborczej, która pozwala na nadużycia bądź je ignoruje.
A cyrk wyborczy właśnie trwa na dobre, jego celem jest ponowne wpojenie przekonanie, że poza kilkoma partyjkami nie ma świata. Że sprawczość nie istnieje, jest tylko „łaska pańska” – obiecanki, uzależnienie od państwowej kroplówki, określoone ramy narracji, reguły gry rozpisane przez kilka dominujących partii, a w skali świata – przez kilka wybranych mocarstw i korporacji. Czym jest praca w czasach postfeudalnych? Wszak dobra naturalne zostały zawłaszczone. Ograniczono możliwości samodzielnego zdobywania pokarmu czy tzw. „dóbr”, bo wszystko jest w łapach kilku firm czy konsorcjów. Ale człowiek uczciwie pracujący, który domaga się godnej pensji jest uznawany za roszczeniowego. Tymczasem owa pensja powinna pełnić raczej rolę odszkodowania za ukradzione dobra. Owszem, nie na każdą pracę jest zapotrzebowanie, a rozpuszczony konsument woli robić za sponsora internetowych gwiazdorów i gadżetorobów. Najbardziej opłacalnym zawodem jest publiczne robienie za powierzchnię reklamową. Ci, którym to nie odpowiada, mają niewielką alternatywę, bo - jak powyżej było wspomniane – dostęp do dóbr został zawłaszczony. Można zatem kraść, czekać na „łaskę pańską” albo pracować w zgodzie ze sobą, co może się wiązać z niedożywieniem, brakiem lokum czy brakiem możliwości leczenia. Taka kara finansowa (sic!)  za samodzielne wybory niezgodne z polityką historyczno-moralno-utylitarną.
Nikt nas nie pyta czy w ogóle, i gdzie się chcemy urodzić. Bo mamy robić z marszu za woły robocze, masę wyborczo-konsumencką, żywy (sic!) wkład do kiełbasy wyborczej. Układ społeczny jawi się niczym lustro weneckie przed którym stoją zastępy lanserów, a po jego drugiej stronie wciąż obserwuje ich ichni pan.
A co do układu geopolitycznego – dla małych biednych narodów najbardziej patriotycznym aktem byłby samoetnocyd na znak buntu i w akcie samoobrony. Przeciwko globalizacji, komercjalizacji, zawłaszczaniu, kolonizacji, eksterminacji. Pozostawić po sobie tylko wypalone pola i unikalne idee. Być może tak właśnie zrobiły pewne grupy pierwszych Mazowszan i Kozaków-starowierów wobec „Najjaśniejszej” i „Trzeciego Rzymu”.
Można też klin-klinem – vide: hasło otwierające ten wpis. Broń meteorologiczna manipulująca klimatem czy amerykańskie bądź chińskie prace nad kontrolą umysłów za pomocą fali – też wymagają samoobrony. Transgresja, trening biopola, prace z falami radiowymi i magnetycznymi, zdobywanie i wykorzystywanie wiedzy na ich temat. Bronią przyszłości nie jest bomba lecz fala radiowa.

Nїhїλgȇvaλtyzm -> prec Erosa! - cyλy naůodsȇbkȇ peace&love, harmonїї, ψȃnknoźȣ, pantokracji, „pax deorum”, „pax americana”, „русскому миру”, neokonfucjanizmowi, neosarmatyzmowi



10.05.23

Znów (bo i ja o tym pisałam przed wojną w Ukrainie) pojawiają się doniesienia o karygodnych zachowaniach żołdaków jankeskich na terenie Polski, szczególnie z okolic Bolesławca. Zachowują się oni jak skrzyżowanie szlachciurów na prywatnej zagrodzie i przysłowiowych dzikusów spuszczonych z łańcucha. Zamiast trzymać „wschodnią flankę”, robić to wszystko, o czym propagandowo ględzi pisowska propaganda – oddają się oni pijaństwu, dzikim awanturom. Lokalni mieszkańcy przestali wychodzić wieczorem z domu. Tak wygląda „rozszerzona obecność” sojuszników. Tak jak zazwyczaj wyglądały różne postoje obcych wojsk. Uchodzi to płazem ze względu na panujący stan wojenny, który prowadzi do politycznej poprawności. Wszelkie „wyciąganie brudów”, ujawnianie ciemnych stron obecności jankeskiej jest postrzegane jako sprzeczne z polską racją stanu, a wręcz jako promoskalskie. To taki wygodny wytrych to ukrócenia wszelkiej dyskusji: antyamerykanizm = putinizm, krytyka opozycji = kaczyzm (albo odwrotnie) itepe.
Jestem przeciwna obecności obcych wojsk, choć bywają sytuacje trudne międzynarodowo i geopolitycznie, gdy czasem trzeba zawierać pewne sojusze. Ale w takim przypadku obce kontyngenty mają przestrzegać miejscowego prawa i to prawo MA BYĆ EGZEKWOWANE. Nie przyjechaliście tu na Erasmusa! A jak jesteście tacy jurni, to dawaj do Bachmutu na randewu z wagnerowcami i kadyrowcami!
Należy dopilnować, aby te wojska wykonywały jedynie i sumiennie swe zadania. Od tego tu są. Czy po to Ukraińcy przelewają krew w starciu z ordą moskalską aby Europa była folwarkiem pijanych kowboi?!
Żadnych łańcuchów, żadnego imperializmu!



01.05.23 witaj majowa jutrzenko...

Wybór między sanah a Czarnkiem w MEiN to jak wybór między dżumą a cholerą. I w tym wpisie wcale nie chodzi o tanie grillowanie osobiście nielubianej acz sławetnej wykonawczyni, lecz o analizę pewnego zjawiska. Czy sanah spełnia rolę swoistej „V kolumny” pisiorów i moherów? No bo z czym do młodych o ambicjach „nieprowincjonalnych”? Przeca nie z pisiorskimi „sławomirami – zenkami” i Czarnkiem w operze (swoją drogą jakiż wyrazisty symbol buty i stosunku tegoż do tzw. „kultury wysokiej”. Niby sarmata, taki butny, dumny i rozmodlony, ale i „swój chłop”, co to na majteczkach ceni kropeczki...). Może i były hasła o aborcji, LGBT, ale żal widocznie ściska młodym za balami i romansami. Odtrutką na HiT-y i Jarka dowcipy stały się najwyraźniej nie nowe fale transgresji i herezji, a „poezyje”; pensjonarskie wzdychania, sentymentalizm 2.0 doprawiony swoistą przasnością „dla beki” (a pewno, artystka w gumofilcach i chustce to bardziej „hot” temat, aniżeli GMO czy ukraińskie „zboże techniczne” albo przymiarki do biowładzy [kontrola nad stanem zdrowia, szantaż żywnościowy i finansowy, wymuszanie do płatności elektronicznych, np. poprzez dodatkowe „karne” płatności za konta bankowe w zw. ze zbyt rzadkim korzystaniem z płatności online czy mobilnych. A same konta też już są przymusowe] zarówno po stronie „klasy rządzącej”, jaki opozycji ale też korporacji zagranicznych.). A cały ten klasistowski romantyzm doprawiony oczywiście szpanem na „kawki i szampany” – żeby „wieśniackie” harmonijnie połączyło się z wielkomiejskim. I brawo biją zarówno ci, którzy pierwsi byli do wyzywania w szkole od „wieśniar”, jak i „mieszczuchy od pokoleń” naśmiewający się z tych, dla których esencją życia po przekroczeniu rogatek stało się „widać, słychać i czuć”: najbardziej błyszczące gadżetyl najgłośniej pierdzące auto itepe. Oraz ci (te? one?), co to ongiś negowały „tradycją rodzinę” i inne „uświęcone dzieła”, „okowy tradycji”. Jak rozumiem, następny „czarny marsz” czy „parada równości” ruszy pod te same melodyjkie, co pielgrzymka młodzieży. i nie będą to „Majteczki....” ani nawet „Wszyscy Polacy...”, zato z Mickiewiczem na gębie. Ponoć, jak twierdzi badacz Rauszer, chłop jak dąb jeszcze w latach 30-ch nie był w stanie postawić się wydelikaconej dziedziczce, która go  lżyła niczem gówno. Miał przewagę fizyczną. I bojaźń bożą... i strach przed głodem, silniejszy od strachu przed upokorzeniem. A w bardziej odległych czasach „wybór”: głodować czy pozwolić panu gwałcić i opluwać siebie, swą żonę, dzieci. „Homo sovieticus miał być bierny, leniwy, zdany tylko na łaskę państwa opiekuńczego” – takiego, jak u romantyków - co to już nie bije, a wyzwala. A wieś to wszak „kraina sielska i spokojna”, takie tło do pensjonarskich wzdychań. Ta mentalność jest dalej żywa. Mieć. „przytulny dom”. Dzieci i//lub psa. Telewizor i auto. Lifeworkbalance rozumiany jako pogoń między zapierdolem a „doznaniami” (na insta). Fasada. Wioski potiomkinowskie dla „znajomych” i dla własnego „wellness”. Mieć „dobrego pana” na ziemi, a może i w niebiesiech (w internetach bądź świętych księgach, legendach), który wskaże drogę ku swobodzie i dobremu zyciu. I zareklamuje burgera.
Mogłabym się jeszcze pastwić. Mogłabym założyć sobie konto na modnych portalach i zrobić „czellendż”: ja – „wieśniara” (tak mnie przezywano w szkole, bo negowałam – i nadal to robię – kult mody i urody, choć pochodzę z Syreniego Grodu) wyzywam ją – niech zrobi na żywcu, powiedzmy, krwawe kiszkie recytując jakiś ckliwy wierszyk. Albo podpuścić jakieś wrogie mi środowiska na siebie, np. rzucić w jenternety hasło „pani s. zawłasza kulturę agrarną”, „pani s. obraża uczucie religijne oprawą graficzną swych «uczt»”, „pani s. propaguje mięsny konsumpcjonizm” - i patrzeć, jak wybija kolejna tzw. „gównoburza” od lewa do prawa. Tylko czym to się będzie różnić od kolejnej przedwyborczej walki w kisielu świń wokół koryta?



01-02.04.23


Trwa kolejny cyrk. Z jednej strony festiwal papizmu, czołobitny i bezrefleksyjny. Bo w dobrym tonie jest od lewa do prawa deklarować katolicyzm albo przynajmniej „poszanowania wartości”. Ci, którzy zawsze mieli usta pełne deklarowanych wartości (nie tylko religijnych, to także o was, solidaruchy i stare lewaki) – przyklęknęli przed symbolem. Złoty cielec wygrał. Wartości są niematerialne, zatem można z nich robić gumę do gaci. Symbole natomiast są do obalenia za pomocą faktów. Tylko niewiele z tego wynika. Bo „ksiądz dobrodziej” zawsze jest wyżej od „Pana Naszego” (ależ feudalne oba te określenia; język sakralny jest istnym nośnikiem feudalnego obrazu świata), a „wódz rewolucji” i jego kult – istotniejsze od samych aktów rewolucyjnych. Itepe, itede. Nadal jeszcze „wypada” mieć komunię i chrzcić dziecko, choć trochę się to zmienia wśród młodszych. Jednak kościół długo był po prostu czymś takim jak i inne „normy społeczne” – wypadało bywać albo chociaż deklarować, tak samo jak wypadało „być schludnym i grzecznym”. Oczywiście przed sąsiadami. Owszem, teraz już pewne sprawy wypłynęły, mamy memy z JPII czy protesty w kościołach. Zatem co z tego może wyniknąć? Dyskusja, śledztwa, przewartościowanie dotychczasowego życia? A może jedynie wysyp „heheszków” kontra nowa inkwizycja? A może komercjalizacja tematu, tak jak to się stało z zawłaszczaniem „skrzywdzonych”, „wyklętych”, „mniejszości” przez koncerny? Po wybiegach chodzą osoby dawniej wyzywane od brzydali, a w kinematografii mamy bohaterów różnorodnych. Ale nie dzieje się tak dlatego, że nagle korporacje stały się wrażliwe, empatyczne czy rewolucyjne i postępowe. To pewna grupa nie-białych, nietradycyjnych, nieneuro itd. zaczęła mieć więcej siły nabywczej (pieniędzy i wpływów) – zatem jest klient i jest towar. Jest popyt – jest podaż. I nie trzeba się zajmować realnymi problemami tych osób. Przecież zrobiliśmy wam ładną bajkę! Przecież macie linię dedykowanych produktów, jesteście przeto obecni w przestrzeni publicznej! Wszak to najwyższy honor stać się jeno powierzchnią reklamową.
W telewizji publicznej będzie rzyganie Disneyem na Wielkanoc i Kevinami na Gwiazdkę. Taka to „wojna karnawału z postem”. Najpierw kościółek, potem seriale i shopping. Jak dla mnie wszystkie opcje do kitu.
Tymczasem jakieś 95 % tzw. rządzących dąży do odgórnego zadekretowania słuszności i niepodwarzalności dogmatów ich wiary czy nieomylności bohaterów ich bajki. A obecna kampania wyborcza to przepychanki w ramach jednej obowiązującej narracji, wzajemne licytacje na obiecanki i końskie zaloty pomiędzy frakcjami. Komunikaty kierowane tak naprawdę nie do wyborców, lecz do siebie (polityków) nawzajem. Natomiast jeśli się rozchodzi o tzw. masę wyborczą, to zawsze celem jest klientelizm. Uwikłanie w narzucone dyskursy i łańcuchy relacji, aby przywiązać takiego obywatela do siebie. To nawet nie jest pomoc, państwo opiekuńcze – to jest zakład specjalnej troski. Wyborca = udomowione zwierzątko. Raz smaczek, raz kolczatka. A jak to wszystko gospodarczo się rozleci, to banda rządząca ucieknie jak szczury z tonącego okrętu do ciepłego azylu.
Zatem w temacie demokracji przypomnienie-ostrzeżenie ze starej warszawskiej ballady miejskiej: „Dwudziestu go obierało, a tysiące krzyżowało!”
I jeszcze kwestja ONZ i Rosji. Tak się kończy pizdowata dyplomacja, neutralno-pacyfistyczne wybiefi, kult nieurażania nikogo i terroru życzliwości. I polit.poprawności. Mówiłam, że nikt nie będzie miał odwagi tego dyktatora ukarać. To wam wejdzie na głowę i nasra, a wy się na to uśmiechniecie, bo „dobro zawsze zwycięża”, albo jak to napisał Dostojewski „piękno zbawi świat”. Dzieciaki nauczone „ustępować głupszym”, „ignorować, to im się znudzi” – kończą z głową w kiblu albo na patofilmikach w internecie. Właśnie na taką nauczkę zasługują ci dyplomatołkowie. To ich biura powinni zbombardować – może by się czegoś nauczyli. Chyba jedyna dotychczasowa nauka z tej wojny, to taka, że parę osób się dowiedziało, iż to, co miało być kulturą rosyjską – było np. kulturą ukraińską. Choć Moskwa zawłaszczyła sobie też kulturę kozacką czy wiele elementów kultur azjatyckich – i sprzedawała światu jako swoją.

Moje słowo na niedzielę: Genotyp nieskażony ruską wódką, a głowa wolna od cHameryki!




18-21.02.23

Póki co parę źródeł do śledztwa o Czarnku
tropy:
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/1960924,1,przemyslaw-czarnek--kozak-prezesa.read
 https://czarnek.pl/2020/08/29/100-rocznica-zwyciestwa-armii-polskiej-nad-bolszewikami-pod-komarowem/
https://zkulturamiswiata.wixsite.com/spotkania/blank-fw6m4
https://nasze-slowo.pl/toj-hto-nikogo-ne-pereproshuye/
https://www.ronik.org.pl/rodacy/archiwum/132/
https://rugrad.online/columns/Kazaki/v-polshe/

Robert Grunholz – członek zaprzyjaźnionego z Czarnkiem „Stowarzyszenia Kozaków” i jego twórczość:
https://gloria.tv/post/y48utBBjGKte6ittLCfqtAhvG
https://www.gloria.tv/post/1fvewQ4gh3kzCU8jqd7C29nbk
https://marucha.wordpress.com/2015/11/26/podmieniony-putin-i-wszechpotega-nwo/
https://marucha.wordpress.com/2013/03/27/apel-roberta-grunholz/
https://marucha.wordpress.com/2012/05/29/proroctwa-archimandryty-serafina/ (komentarze nr. 67, 71)

c.d.n...


19.02.23

Niemiecka sieć marketów Lidl ma ograniczać asortyment mięsny w swej ofercie. Ja i tak robię zakupy głównie na bazarze, ale wkurza mnie fakt, iż niemal wszyscy roszczą sobie prawo do pouczania ludzi. Politycy, celebryci, sklepy, firmy, banki, kasożercy wszelacy – każdy z nich uważa się za Mojżesza, którego OBOWIĄZKIEM jest wypas ciemnych owiec na właściwym polu. Owszem, każdy ma prawo do swojej polityki firmowej i światopoglądu. Ale markety mają większe zasięgi i mozliwości, aniżeli bazarek czy rodzimy sklepik. Polskie rolnictwo nieumasowione jest niszczone. Wolny rynek? A jaki mamy wybór? Czy wszyscy mogą wybierać pomiędzy różnorodnością asortymentu na swojskich targowiskach a takimże w marketach czy hipserskich „halach”? Tak samo - czy zawsze jest wybór pomiędzy lekarzem „z klauzulą” a tym bez? Jaki ma wybór wieloosobowa rodzina ze wsi do której nie dojeżdża PKS - z jednym samochodem do dyspozycji? Jaki wpływ ma rodzic na jadłospis stołówki szkolnej? (w Unii – zdarza się zakaz mięsa, w USA dla odmiany – fastfoody wygrywają przetargi, w Polsce swego czasu miała być kontrola wszystkiego – nawet prywatnego żarcia uczniów, wnoszonego do szkoły). Jaki wpływ mamy na programy szkolne, na strony, które chcemy czytać w internecie, na decyzje rządu? Taki, jak ludy rdzenne w rezerwatach na polityków w odległej stolicy kraju, którego rzekomo też są obywatelami. Który butelkuje ich wodę, aby mogli ją sobie odkupić w eleganckim opakowaniu. Taki wpływ, jak na ichnich polityków wychwalających wolny rynek i jednocześnie oddających dobra naturalne rdzennych ludów w łapy koncernów. Ale łaskawy pan da pół dolara „dzikusowi”, który pomoże przy pracach nad elementami technologii, których ten „dzikus” nigdy na oczy nie ujrzy. Ale za to partycypuje w światowym postępie! A potem ta sama firma pouczy cały świat, że ma żyć ascetycznie a technologie są złe, ale macie je kupować. Drożej, abyśmy my bogacze się rzekomo wysoko samoopodatkowali za karę. I się kręci. U nich – koncerny, u nas – przewalacze ze spółek skarbu państwa i kościelne molochy kasożercze.
Rząd i banki mają szeroki wgląd do naszych transakcji, konta bankowe są praktycznie obowiązkowe. I co, może jutro zablokują mi kartę, bo płaciłam nią w mięsnym? Zablokują mi konto, bo zrobiłam datek nieprawomyślnej organizacji? A może scyfryzują nam mieszkania na tak „inteligentne”, że to one zdecydują za nas, jak spędzamy czas, co nam wolno oglądać, co nam zamówić do żarcia, wyznaczą limity, opracują plan na życie. I jeszcze raport sporządzą i reklamy dorzucą w gratisie. A cały świat od cHameryki po Papuę przemieni się w wegański McDonald’s. Tym jest globalizm i komercjalizacja. A świadomy konsument to w ich języku oksymoron lub synonim wywrotowca i heretyka.



11-12.02.23

Czarnek jeszcze jako wojewoda był znanym ukrainożercą. Popychało go to do powiązań z innymi „miłośnikami tradycyjnych wartości” – współbraci w wierze (sic!) z kręgu Putina. Między innymi gościł w Lublinie przedstawicieli organizacji kozackich, którzy poparli działania zbrojne w DNR. Było to... 11 listopada (!) 2016... Dostał tyż w 2019 medal od abp. Sawy (https://www.lublin.uw.gov.pl/aktualnosci/wojewoda-z-orderem-%C5%9Bwi%C4%99tej-r%C3%B3wnej-aposto%C5%82om-marii-magdaleny).
Będę jeszcze zgłębiać tę sprawę.



02-04.02.23

Wobec trwającej sytuacji geopolitycznej moje antyamerykańskie stanowisko nie uległo zmianie. A mój antyimperializm jest krytyczny wobec wszelkich zbrodniczych akcji Rosji, USA, Izraela, Chin, potęg arabskich itepe. Jednakowoż wobec sytuacji za wschodnią granicą mój obecny stosunek do NATO czy jankeskiej soldateski jest niczem stosunek AK do Armii Czerwonej: chwilowe wybawienie witane z odrazą. Bo moskalska okupacja będzie mieć oblicze nawet nie dewota-imperialisty Putina, lecz fanatyka Kadyrowa. A ten jest w zaszczytnym gronie poczetu mych ulubionych wrogów. Obok takich chwastów jak G.óW.no Bush, P. „Dzbanek” Czarnek, S. Tsapenko, zagrobowo caryca-kurwica Katarzyna II oraz M.W. i N.Z. (to prywatne sampieże, emanacje radykalnej dyktatury mody i urody). Plus grono pomniejszych z okolyc Wiejskiej, z różnych złodziejskich biznesów zwanych zarówno państwami, firmami jak i kościołami, też z mojego otoczenia. Nikogo nie ominie mój gniew, ale każdy dostanie w swoim czasie.


Styczeń 2023

Politycy do gnojowicy! Poλїtycy do gnoȏvїcy!

Kolejny rok, i kandydatów na przymusowe roboty w obozie coraz więcej. Czym jest polska polityka? Mieleniem ozorem, rozgrywaniem emocji masy wyborczej za pomocą nadreprezentacji wszelakich debat i sondaży poparcia,  skrzyżowaniem show-pokazuchy z „gimbaziarską” pyskówką. W zasadzie zamiast spotkań w studiach telewizyjnych i salach sejmowych można by organizować walki posłów i kandydatów w kisielu. Wartość merytoryczna identyczna, a wizualnie jeszcze ciekawiej. Natomiast zamiast kręcić klipy wyborcze i drukować plakaty (lepiej przeznaczyć surowiec na papier toaletowy – większa wartość narodowa) wystarczyło by zarzucić młodszych wyborców wizerunkami kotków, piesków, pand itepe lukier-srukier-landryna, a starszym wręczać wizerunki świętych patronów i epatować jakimiś rozczulającymi obrazkami rodzinnymi niczym z chamerykańskiej reklamy płatków. A propos płatków, ich pierwszy twórca i popularyzator był aktywistą wegetariańskim. Brzmi znajomo? Bo z moich obserwacji wynika, że obecna „walka o talerz” to w rzeczywistości rywalizacja molochów (mięsnych, sojowych, kukurydzianych, GMO, CRISPR, ekościemniaczy) o wpływy.
Ale do konkluzji. Społeczeństwo infantylnieje, jest sentymentalne, rozckliwione. Albo wręcz przeciwnie – szuka autorytetów, którzy dadzą mu „pozytyw” i pomogą „być liderem”. To znajduje swe odzwierciedlenie w marketingu, ale też w polityce. Polityka gra emocjami. Nie liczy się skuteczność, lecz PiaR, szum. Liczne sondaże mają zniechęcać i przytępiać, bo „i tak gówno możemy”. Liczne afery spowszedniały, widocznie taka natura władzy, że się kradnie i kłamie. Choć jakaś socjalna kroplówka jest – po to, aby jednak to społeczeństwo uzależnić od okruchów z pańskiego stołu. Jak w „narodowej epopei” - „Panu Tadeuszu”: chłop dostanie swobodę dopiero z woli dobrego pana. Dlatego coraz więcej protestów i demonstracji przypomina pochody dziadów proszczalnych, a nie akty niezgody, buntu. Społeczeństwo ma wierzyć, że jego pokarm, praca, wola, decyzje – są skorelowane ściśle z Systemem. „Na nic nie masz wpływu”. Kedyś w ryzach trzymała religia, często też dom rodzinny. Dziś jest to samo, ale w ryzach trzyma dyskurs, który wpaja sposób postrzegania świata. Jesteś tym, czym cię nazwą, a świat jest tym, czym został opisany. Ludzi można rozmiękczyć torturami, a można głodem albo perswazją. Mamy wojnę kognitywną. A do tego doszło nam umiejętne posługiwanie się technologiami, które mogą służyć m.in. inwigilacji (rząd znów ma coś kupić od Izraela, zwiększa uprawnienia służb w kwestii zbierania i przechowywania danych) czy po prostu być nowym łańcuchem przykuwającym do Systemu. Bo dziś już bez banków czy aplikacji coraz mniej da się załatwić.
Polityka polityką, ale u koryta są też korporacje, lobby, domy mody. I tak jak umiejętni politycy usiłują grać różnymi grupami, rzekomo reprezentując ich interesy, tak mamy różnego rodzaju „ściemy” w byznesach. Kiedyś w modzie był konserwatyzm czy anoreksja, dziś – geje, wege, modelki odbiegające od wcześniejszych kanonów. Ale dla mnie to żadna rewolucja, a zawłaszczenie. Bo to się odbywa w ramach Systemu. To jest granie w ich komercyjną grę. Ja w szkole nie po to się buntowałam przeciwko uniformizmowi i estetycznemu dyktatowi, żeby mieć możliwość łażenia po wybiegach czy zagrania w reklamie. Nie sprzedaję siebie i nie handluję moim światopoglądem. Mój sztandar to nie majtki. Rozchodzi się o to, czy ktoś robi coś dla siebie, czy dla publiczności. I kto ostatecznie na tym korzysta.
Władza też kiedyś miała być ludowa, narodowa, solidarnościowa i co? Nie jestem przeciwko różnorodności, ale jestem przeciwko totalitarnym zapędom oraz praniu mózgu. Bo co teraz mamy? Mamy na ten przykład otóż autystów, z zero-jedynkowym postrzeganiem świata. Z jednej strony Spurek czy Thunberg, a z drugiej taki Musk. Wszyscy z silnym poczuciem własnego posłannictwa. Niczym minister Czarnek chcą świat przymusowo zbawiać i na kolbach zanieść do raju czy innego kosmicznego Edenu. Zaraz ktoś oskarży mnie o to, że jestem za odebraniem praw osobom nieneurotypowym, gdy tymczasem jestem przeciwko zapędom totalitarnym. Osób neuro- i nie. Bo kto mi zagwarantuje, że pewnego dnia nie zamkną mięsnego na moim osiedlu tylko dlatego, żeby nie urazić uczuć, nie narażać na stres takiej osoby? A może jutro wyjdzie ukaz np. o ochronie uczuć estetycznych? Albo jakiś nowy odgórny przymusowy wykaz obywatelskich obowiązków, np. czy kobieta ma być jedynie krową rozpłodową a chłop rozpłodnikiem (Musk, PiS) czy też człowiek w ogóle powinien zajmować się już tylko samoumartwianiem, aby odpokutować wszelkie przywileje, długi wobec przyrody i innych ludzi? Katolików obraża istnienie ateistów, feministki uraża działalność transów, moja niewiara w miłość – jak się niedawno okazało – zagraża wolności niektórych osób aromantycznych – bo ja uważam że miłość jest jedynie mitem kulturowym (jak dla ateusza – koncepcja boga), a nie orientacją seksualną... przykłady „zamachów” można mnożyć. Zatem co? Kary i nagrody w formie dostępu do internetu, talonów na atrakcje i bonów żywnościowych? Wszak internetami, źródłami energii, pożywieniem itepe - zarządają grupki koncernów i mogą uzależnić dostęp do nich odpowiednią postawą obywatelską. Dostęp za dostęp – do życia prywatnego. Kontrakty na wojnę, pokój, na reformy, certyfikowanie ustrojów politycznych i miru domowego...
Czas na kolejny rok walki i rebelii.



Październik 2022

Jeszcze jakiś czas temu teksty typu „politycy to złodzieje i kłamcy” były uważane za radykalne, niegrzeczne, generalizujące itp. Dziś to już nic nie znaczy. Dziś politycy nie dość, że się nie kryją, ale wręcz pysznią swoim zakłamaniem i rabunkowym rozmachem. A hasła, które uchodziły za ostre, prostackie, nieoporawne czy kontrowersyjne(pod adresem rządu//opozycji, albo ich wszystkich)  – rozbrzmiewają w ustach wczorajszych praworządnisiów, zmanieryzowanych ciotek, wielkomiejskich i drobnomieszczańskich „dobrych obywateli”. Rozbrzmiewają kompulsywnie, w sąsiedztwie innych opinii – o nowej stylówce, kosmetyku, produkcie, knajpie czy aucie//rowerze. Takie wploty w sztampowe gadki o pogodzie i świeże ploty. Niczym taki punkowiec występujący w reklamie. I nic z tego nie wyniknie, to jest taka wzajemna gra wstępna w ramach Systemu. Bo przecież każdy ma swoje małe skurwienia i elastyki kręgosłupa, czyż nie?
Tak się właśnie kończy, gdy zamiast rebelii mamy sponsorowane ustawki, a zamiast perspektywy karnych przymusowych robót w obozie pracy – ciągły festyn bezczelności, warcholstwa  i zarozumialstwa – za publiczne pieniądze.


24-27.09.22

Pierwszym i kluczowym aktem kontr- i//lub rewolucyjnym w czasach jednoczesnej pańszczyzny 2.0. i rozpasanego konsumpcjonizmu – stanowi bunt przeciwko skurwieniu. Oznacza to taką codzienną działalność, która nie sprzyja kolaboracji z Pantokracją, która nie prowadzi do naginania własnego śwaitopoglądu. Nie pracować w instytucjach wroga – chyba że w celach dywersyjnych, sabotażowych. Nie przykładać ręki do działalności, która jest niezgodna z przekonaniami. Nie sprzyjać pomnażaniu wrażego majątku albo dążyć chociaż do minimalizacji. Działaj zgodnie ze swoim zamierzeniem. Odwracając leninizm: masz kupić sznurek, to możesz to zrobić u tego, którego potem na tym sznurku powiesisz. Czasem trzeba dokonać strategicznego wyboru. Potrzebujesz jeść – bo planujesz aktywny opór a nie np. strajk głodowy czy akt samobójczy – to jednak trzeba zdobyć żarcie. Jak i jakiego rodzaju pokarm – można zdecydować.
Nie sprzyjać dominacji wrażego dyskursu i narracji. Starać się mieć refleksje, obserwować, porównywać, analizować  zjawiska i opinie. Lepiej być wariatem, niż ofiarą manipulacji.
Mieć plany – nawet jeśly nie wszystko zrealizujesz, to i tak więcej zrobisz po swojemu, aniżeli według woli narzuconej z zewnątrz. Nie postępować tak, żeby potem było, że cyt. „Powtarzamy to co robią ludzie, którymi gardziliśmy”. Nie musisz się nikomu tłumaczyć, bo nie każdy zna twe zamierzenia i strategie. Utrata honoru to natomiast wstyd przed samym sobą. To nie kwestia piarowska, problem z cyklu „co ludzie powiedzą”.  Bywa, że w walce o wolność ktoś się po drodze zaprzeda, skurwi  - bo uważa, że taka jest cena osiągnięcia tzw. wyższego celu. Którego potem i tak nie osiąga, a straty już się nie uda naprawić. Czy nie lepiej już teraz – w skali własnego żywota realizować praktycznie hasła, które ma się na transparentach? Lepiej stracić życie, które było swobodne, aniżeli ocalić je, aby potem było kontynuowane na łańcuchu.

Tylko tak postępując można obalać i reorganizować Systemy. W przeciwnym razie będzie to tylko zmiana przy korycie, walka pod buntownymi hasłami - o dostęp do gadżetów i bibelotów, czy pod hasłami wyzwoleńczemi – o własne haremy i plantacje. Co to za niepodległa ojczyzna, która kopiuje wzorce imperium, którego była własnością? Co to za swobodny człowiek, który papuguje swego pana?



04.09.22

Czarnka bynajmniej nie martwią wakaty w szkołach. Bo to niepowtarzalna okazja do wymiany kadr. Oczywiście na ludzi swojego pokroju, np. z jego macierzystej uczelni, z jednostki Rydzyka czy z „Collegium Tumanum”. A żeby było bardziej „z duchem czasu” - to WDŻ gościnnie poprowadzi Doda – bywalczyni kilku pisowskich imprez, znany wzór „cnót niewieścich”.

Tajne Nauczanie potrzebne od zaraz!


03.09.22
Dygresje o konsumentokracji i hipokryzji

Nie twierdzę, że nie ma ludzi ideowych, wiernych sobie. Natomiast ten wpis jest krytyką pewnych postaw, które też obserwuję.

Gdzie są dziś dawni antysystemowcy? Siedzą na posadach w bankach, radach nadzorczych, a może w znoju budują bogactwa wielkich korporacji? Ilu dawnych niepokornych wystąpiło na zjazdach partyjnych?

Gdy trwa odwieczna rywalizacja konsumpcjonizmu i religijnego skrajnego puryzmu – idee stają się towarem. Są tacy, którzy w imię wolności szarpią się pomiędzy skrajnym minimalizmem – radykalnym samoograniczeniem  a swoistym rozpasaniem. Bo „nie chcę uczestniczyć w rynku, konsumować”, ale „nikt mi odgórnie nie będzie nakazywał, ile i co mogę”. Bo wokół jak nie „rewolucyjna dyscyplina”, ciałopozytywizm, „aktywizm zamiast chleba”, „klimat, a nie człowiek”- to kult ciała, „każdemu według potrzeb – czy się stoi, czy się leży...”, zaburzenia odżywiania, zachowania kompulsywne. To trochę lawirowanie, a trochę wchodzenie w klincz. Poddanie się losowi, prawom natury, jakiemuś zakładanemu prawu boskiemu, normom społecznym albo samodyscyplinie – wszystko może prowadzić na łańcuch.
 
Wszelacy „ludzie sukcesu”, współczesne elity itp. twierdzą, że są obiektem nienawiści, ponieważ inni im zazdroszczą. Nawet gdy podpalają im auta i napadają na ich majątki – aby rozdać pokrzywdzonym, aby zemścić się za wyzysk – argument o materializmie, „głodzie ziemi”, roszczeniowości zawsze zdominuje przekaz.
Celebrycka i politykierska arystokracja za publiczne pieniądze urządza sobie pyskówki z samozwańczymi „arystokratami ducha”.  A konsumenci treści medialnej szarpią się emocjonalnie podczas śledzenia debat politycznych z których nic nie wynika poza obietnicami i wzajemnymi oskarżeniami, pustymi frazesami. Przejmują się zmanipulowanymi sondażami poparcia publikowanymi z niezdrową częstotliwoscią. Raz wierzą wodzowi i domagają się manny z nieba (pańskiego stołu), a kiedy indziej wykrzykują do ekranu hasła gniewu. Z ich słów wynika gotowość walki, ale gdy ktoś w końcu wysadzi cały sejm w powietrze – to przyłączą się do ogólnonarodowej żałoby i budowy nowego panteonu bohaterów-męczenników.
Ludzie, którzy zniszczyli choćby koralowce swoim marnotrawstwem a tradycyjne kultury – komercjalizacją – jako pierwsi będą pouczać tzw. „zwykłego człowieka” aby żarł mniej i postnie, a ze swej odciętej wykluczonej komunikacyjnie wioski przestał jeździć autem do odległego, często jedynego możliwego miejsca pracy. Delegalizacji mięsa czy wspierania „lokalności” będą domagać się zjadacze awokado i produktów sojowych tworzonych równie przemysłowo, a wręcz z użyciem modyfikacji genetycznych. Dominacji hulajnogi i roweru będą się domagać inwestorzy w misje kosmiczne latający odrzutowcami na konferencje. A ile antyzachodnich frazesów słyszymy z ust „antyglobalistów” i „antymundialistów” – absolwentów prestiżowych amerykańskich lub brytyjskich uczelni, posiadaczy apartamentów w Ameryce, ZEA, bogatszych krajach Unii.
Swoją drogą, to ciekawe, że ci wszyscy nieustraszeni tropciele klasizmu nie znaleźli go w radykalnych postulatach ekologizmu. Wszak to chłopstwo nie miało dostępu do „pańskiego żarcia” (głównie mięsiw), to gł. dla „chamów” obowiązywały posty. Także w II RP zawartość talerza był symbolem statusu. A obecnie to potomkowie tych przegłodzonych mają ponosić odpowiedzialność zbiorową za rozpasanie tych, którym de facto sponsorowali uczty i polowania.  Ponadto czemu zatem nikt nie wysunie tak kontrowersyjnego postulatu jak kary pieniężne dla osób indywidualnie marnujących żywność? Również tyczy się to tych, którzy przy obecnej inflacji dokarmiają ptactwo nieadekwatnym dlań pokarmem (pieczywo).

A na koniec wiadomość specjalna do tchórzliwego frajera, który ukradkiem maluje na przystankach na Bródnie putinowskie „Z” i „V” (był na tyle bezczelny, że zrobił to nawet na wizerunku... weteranki Powstania Warszawskiego!!!).  Jak cię dorwę, to ci chirurgicznie jelita będą wkładać na miejsce pludraku i zaśpiewasz baranim głosem piosenkę Zembatego „Nic tak nie śmierdzi jak moje onuce” ty pietuchu promoskalski wyciorem krasnoarmiejskim dłubany. W ramach resocjalizacji powinni cię wysłać w paczce do czeczeńskiego więzienia dla „prowadzących niemoralny tryb życia”, bo pewnie nocami śnisz i błagasz o azyl w „Matuszce Rosiji”.



10-14.08.22
Dygresje

Że niby rząd nie przygotował nas na ciężką zimę, brak surowca do ogrzania hawiry czy niedobory papieru toaletowego? To niby po co tyle egzemplarzy „podręcznika” do HiT-u podrukował?

Miłym jest widok moskalskich turystów dając dyla w popłychu z krymskich kurortów. A jeszcze milszym byłby widok noworuskich lamentujących w płomieniach ich ChAMERYKAŃSKICH czy ew. jinszych londyńskich willi...



02-06.08.22

USA ogłosiły gotowość do obrony demokracji w Tajwanie. Przy okazji wykopały z ziemi po wielu latach jakiegoś domniemanego Binladenowego sztamaka i go zlikwidowali. Przy okazji przestrzegając przed możliwym odwetem talibów. Czyli mamy rozumieć, że powolutko kończy się wsparcie dla Ukrainy, bo otwarto nowy plac zabaw. Czyż nie taki był prawdziwy temat rozmów Biden-Ławrow? Ktoś powie, że przecież Chiny, jako jedne z nielicznych handlują z Rosją, a skoro zajmą się Tajwanem, to Rosji wspierać nie będą. To nie do końca tak. Chiny kierują się logiką interesu i Rosja jest jednym z wielu, ale nie kluczowym partnerem handlowym. Ponadto, o czym w Moskwie nie mówi się wprost – Moskale boją się chińskiej kolonizacji na Syberii. Także Chiny i Rosja rywalizują o wpływy w Afryce. A na Ukrainie jeszcze przed wojną firmy chińskie (tak jak i jankeskie czy moskalskie) chciały skupować grunty, korzystając z kolejnych liberalizacji praw o nabywaniu ziem przez podmioty zagraniczne. Chiny stały się też partnerem handlowym dla Kazachstanu, który coraz bardziej próbuje poluzować swe zależności ekonomiczno-militarne z Rosją. To właśnie na Pekin, a nie jak dotychczas na Moskwę – postawiono w przetargach dot. obronności.
Geopolityka to nie bajka o złej czarownicy i dobrej pięknej królewnie. Imperia są jak kartele, które walczą o strefy wpływów, a w razie potrzeby strategicznie się dogadują.



26-27.07.22

Dopóki społeczeństwo jest łatwo podatne na panikę, dopóty spekualanci będą mieli używanie, a rządy – poparcie. Ludzie - zamiast protestować – będą czekać na ratunek. Przed drożyzną, wojną, klęską głodu i żywiołu, przed zarazą. Na mannę z nieba pod postacią zapomóg, interwencji. Tym sposobem nie skończy się uzależnienie ani od pańskiej kroplówki ani od wszelkich zewnętrznych dostaw surowców. Forsa się będzie drukować, wszystko będzie sterowane ręcznie, biurokratycznie, spekulatywnie albo za pomocą działań zbrojnych. Gaz, zboże, cukier, mięso, leki i szczepionki, kredyty i kursy walut. Zlikwidować, sprywatyzować, wykupić. Ile firm zlikwidowano? Ile wykupiono w podejrzanych okolicznościach? Ile zarządów obsadzono po znajomości, z politycznego klucza? Ile razy zmieniano stanowiska w sprawie źródeł energii i jej pozyskiwania? Kto wykupił cukrownie? Kto kontraktował mosklaski gaz, a teraz się wypiera?  Ile ziemi rolniczej w Polsce i na Ukrainie nabyli wcześniej koledzy polityków, księży, firmy amerykańskie, rosyjskie, chińskie? Czy nie dlatego zboże „utknęło”?  Szantaż ekonomiczny to podstawa stosunków międzynarodowych i społecznych.
Strach zamiast gniewu – to poddaństwo.


22.07.22

nïhïʎgȇvaʎtystycna (â)Mazovâ – nie będzie amerykańską kolonią, ani русскім міром, ani koroniarskiem szlacheckim folwarkiem, ani watykańską filią salki parafialnej, ani chińską fabryką podzespołów, ani haremem arabskim, ani burdlem politycznym, ani składzikiem na złom i odpadki światowych korporacji, ani wiadrem na rzygi konsumpcjonistów, ani ładnym arkadyjskim ogródkiem jaśnie dam, ani maskotką karierowiczów i kołczów, ani pieszczochem władz
Matcyzna – może się obejść bez ziemi i państwowości, ale nie bez fantazji, idei, woli, buntu. Jest alternatywną rzeczywistością, którą samemu modelujesz – bez wsparcia wszelkich techno-totalitarystów ze swoimi goglami i „inteligentnym internetem rzeczy”. Nie jesteśmy cyborgami z systemowymi czipami – lecz hologramem-emanacją konkretnej idei, nasze życie codzienne to przerywniki w śmiertelnym boju, naszym honorem wewnętrzny brak kapitulacji. Naszym wunderwaffe – rebelia.  


07-08.07.22

Wolność, Ojczyzna – rzeczy publyczne – niczym dziewka publiczna wleczona po targach, któż ją posiędzie? Kto ją zdobędzie – gwałtem z wielkiemi słowami na ustach? Obywatelu, co masz do oclenia? Jaka stawka VAT za hasło wzniosłe? Wolność, Honor, Ziemia Ojczysta, wiara i idee – kawałki mięsa dzielone na części przez tych, co zeń uczynili codzienny wyrzut sumienia. Materiał na sztandar starannie odmierzony, kwestionariusz osobowy kandydata na obywatela, ciągi tabelek, algorytmy ideowości i zaangażowania – sporządzane w gabinetach spółek skarbu państwa. Jak bardzo zacisnąłeś dziś pasa – spyta urzędnik przyspawany do stołka, czy zasłużyłeś na pokutę czy na talon do krainy czarów? Twoje ideały, twoja walka – wystarczy stempel „opieczętowano”. Opodatkowano, uwłaszczono, sprywazytowano, zrewitalizowano, zrebrendingowano, upiększono i wygładzono. Sformatowano, zmanierowano, ułożono, podniesiono klikalność. Teraz każdy może wytrzeć buty w twój transparent przerobiony na szykowny dywanik w pałacu prezydenckim. Na torebkę z dietą influencerki. Na odzież patriotyczną z dofinansowania. Wyrób krajopodobny. Błyszcząca etykietka zastępcza. Bilet wstępu do cyrku jedynie za cenę twej krwi...


06.07.22

Uczniaki, oto nowy konkurs narodowo-edukacyjny!
Zbierajcie do 1 września Gang Dewociaków: Burak Czarnek, Cebulak Rzymkowski, Czosnek (antywampiryczny) Roszkowski, Pokrzywa Nowak, Grzyb Pawlak oraz sztab Leśnych Dziadów czekają na ciebie! Za każdego Dewociaka pokuta do wyboru! Dla zwycięzcy gratis wyjątkowy Album Rocznicowy Wydawnictwa Sejmowego pt. Poczet Dziwek i Kolaborantów i Szmalcowników Politycznych ze specjalną dedykacją!


01-02.07.22

O cHameryce, jej „dorobku cywilizacyjnym” itp. już wielokrotnie wyraziłam swe radykalnie negatywne zdanie. Nic w tej sprawie się nie zmieniło i nie zmieni. To tera czas na Mośkowię.  Czy tzw. zachodni intelektualiści mają obecnie dysonans w zw. z szeroko pojętą rosyjską kulturą? A Ukraińcy, którym taż towarzyszyła przez znaczną część życia? Rosja z jej zapleczem duchowo-kulturalnym jest niczym matrioszka, którą się „rozbiera” z coraz większym zafrapowaniem aż do ostatniej warstwy- która po początkowej fascynacji niesie śmiertelną niespodziankę. Jak pułapka na myszy, z której już nie ma ucieczki. Takie gówno w kolorowym opakowaniu. Moskal to takie stworzenie, które dziś pije z tobą wódę, a jutro wbije nóż w plecy – bo taki dostał rozkaz. W przypadku jankesa w powyższym zdaniu rozkaz należy zamienić na zysk, a picie wódy na jakiś modny w danym momencie sposób spędzania czasu.

Programy informacyjne, wszelkie media ponownie epatują tematami hiperinflacji czy ocieplenia. Ale nie na zasadzie samego stwierdzania faktów lecz w taki sposób, aby wywołać w „suwerenie” poczucie winy i współodpowiedzialności. Niechaj tzw. prosty człek płaci za nieudolność polityków, konsumpcjonizm celebrytów i rozpasanie kasożerców. Niech zaciska pasa, oszczędza wodę, prąd i gaz, a rząd w tem czasie cuś tam dodrukuje. Niech ten człek rezygnuje z swojskiej kaszanki czy bazarowego salcefiksu i czeka na mannę z nieba od Gatesa albo łaskę pańską z rządu – tylko dlatego, że koncerny przez te wszystkie lata zanieczyściły ziemię, natomiast imperia traktują pola uprawne i ich plony niczym zabawkę w piaskownicy, którą można sobie co chwilę wyrywać na oczach głodnych. Niech taki człek ograniczy racje żywnościowe, bo inni przez lata nadmiernie żarli. Niech zapomni o jedynych w swem zyciu wakacjach, bo hordy tzw. cywilizacji Zachodu niczym szarańcza zniszczyły wszelkie zakątki ziemi swoją patoturystyką, jachtami i prywatnymi helikopterami. Niech się jeno modli i masowo bezrefleksyjnie rodzi (przekaz prawacki) albo żre trawę, medytuje zamiast chlać piwsko z promocji i chodzi per pedes boso 100 kilometrów do pracy (przekaz lewacki). Takie są właśnie zalecenia oderwanych od zwykłej brutalnej rzeczywistości polityków i „ekspertów opinii” powielane przez przekaziory. „Rząd” tradycyjnie „się wyżywi” a wyrzeczenia są dla „masy wyborczej”. Z resztą te kulty rozrodu, stachanowskiej pracy bez jakichś „deprawujących” dni wolnych//świątecznych, abstynencji i „naszej” moralności oraz wszelakich normatyw regulujących różne sfery życia - były już „grane” w czasach stalinowskich. Bo kto to widział być takim egoistą bez empatii czy poczucia obowiązku patriotycznego? Kto to widział, żeby samemu sobie czas organizować, skoro ongiś były ku temu zalecenia religijne, potem odgórne zajęcia kulturalne i odczyty, a obecnie – mody, influencerzy i medialna papka? Obywatel ma jedynie czuć się winny, mieć poczucie obowiązku (pozostałość feudalna) i liczyć na łaskę pańską. Sprawczość niewskazana, a tem bardziej bunt. Ma być tylko poczucie zniechęcenia,  znudzenia, bezradności i przekonanie o negatywnej społecznie roli wszelkich „brzydkich uczuć” jak złość, wkurw,protest, niezgoda. A jeśli nawet takowe się ujawnią – to zawsze znajdzie się sposób, żeby je odpowiednio skanalizować. Po myśli rozgrywających.
Precz z tym!!!!
Wojna wasza, rebelia nasza!



29.06.22 Epos-persyflaż

Przyszły we dwóch, dwóch śledczych. Jeden gringo, drugi moskal. Przyszli, gdy robiłam radyjko-  radyjko, którym miałam hakować rakiety. Wszczepiajcie sobie czipy, totalitaryści, ja wolę mieć w ciele czerwony guzik z dostępem do bomby. Przyszli we dwóch. Pytali o mój dawny bolszewizm, o buntowną tożsamość z wyboru. O cóż pytasz tę, co dla „koleżanek” z gimbazy była „ruskim brudasem”, a dla poważnych koroniarzy i moskiewskich tradycjonalistów – „ukrofaszystką”? Czy pytasz o tych, co jeszcze do niedawna wszystko na wschód postrzegali jako wieśniackie? Czy pytasz o czasy, gdy wschód był synonimem wojującego bezbożnictwa i antyszlacheckiego hajdamactwa? A dziś, przecież ty wiesz i ja to wiem – jest spichlerzem Europy i jest samozwańczym Trzecim Rzymem. On da wam żywność, byście z łaski pańskiej dzielili. On da wam na „elgiebety” bat. Pytali o mój antyamerykanizm, szantażowali gadką o walce. Zarzucali cynizm, zarzucali merkantylizm – gdy w łapy swe zagarnęli dobra żyznych ziem, a obce im idee rozdeptali albo przeflancowali – aby dobrze się sprzedały. Gringo zarzuca mi brak patriotyzmu i umiłowania wolności. Czy to nie wy wraz z rzekomymi wrogami – Chińczykami - skorzystaliście z przedwojennej ustawy o prawie wykupu ziem przez obcokrajowców? Czy Monsanto przedtem zainwestowało? Jaki mamy obecnie dług w Banku Światowym za waszą pomoc? Śledź śledzia śledzi w przebraniu wolonatariusza i najemnika... Moskal zarzuca mi, że wszak jestem jak oni: nie lubię jankesów, biję, piję i tańczę na pełnej... Czy to nie u was cerkiew zabraniała świeckiej pieśni i instrumentów? Czyż to nie wy staliście w kolejce do „Maka”? czy to nie wasi „marginałowie” mają zagraniczne „dacze”, a zakupy robią w NY, LA  itepe? A którzy z was kody kulturowe przepisali na estetyczny i modowy softpower? Czy Буча jest w nas? A gdyby tak kadyrowiec pastwił się nad tą, której tak nienawidziłam? Cóż, poczekałabym, aż zrobi swoje, a potem ja pastwiła bym się nad nim. Nie dla niej i nie dla was bym go odjebała i na pal nabiła. Zabrali mi radyjko, bo nie pracuję dla nikogo, bo żadna ze mnie pacyfistka – lecz zawsze dążę do wojny na moich zasadach.
„Jestem rewolucjonistą albo kontrrewolucjonistą – zależnie o d sytuacji” (Mussolini). „Світ ловив мене, та не спіймав” (Сковорода).
Klatka i łańcuch jest najsampierw w makówce. W małych rzeczach z początku. W córkach ateisty przystępujących do komunii. W garniaku i szyku wczorajszych nonkonformistów. W rosyjskim paszporcie i zielonej karcie. W psychice przekupionej albo złamanej gwałtem. W ciągłym reklamowym „must have” i we wstydzie z powodu własnego języka czy gwary. W „co ludzie powiedzą?” i „to nie wypada”. W polityce historycznej i edukacyjnej. W biowładzy – kontroli nad ciałem i psychiką oraz kontroli nad zasobami i ich dystrybucją.
To nie jest walka dobra ze złem, skończcie te propagandowe bajeczki. To są pierepałki kasożerców, latyfundystów.



22-24.05.22

Wielokrotnie pisałam – i nadal tak twierdzę – że nie ma czegoś takiego jak „naród amerykański”. W obecnej sytuacji wartałoby się zatem tyż wypowiedzieć, czy istnieje jakiś „naród rosyjski”. Sądzę, że istnieje grupa etniczna Moskali, ale sam „naród rosyjski” to tylko konstrukt ideologiczny na potrzeby utrzymania wieloetnicznego imperium i realizacji jego celów. Moskale nie są tyż tożsami Kozakom zamieszkujacym Rosję - ci ostatni jeszcze w XIX w. podkreślali wyraźny podział – nie stanowy, a również etniczny (patrz w pracach:  М. Харузин, Сведения о казацких общинах на Дону. Материалы для обычного права, собранные Михаилом Харузиным. Выпуск первый, Москва 1885, s. XXVIII-XXIX, А. И. Ригельман, История или повествование о Донских казаках, Москва 1846). Nawet niektóre ówczesne rosyjskie opracowania geograficzno-hist. piszą o odrębności etnicznej Kozaków (np. „Новейшая география Российской империи” z 1807 r.). Owszem, same wojska kozackie zostały z czasem podporządkowane władzy carskiej, wielu zaczęło się jej wysługiwać. Z buntowników stali się tłumicielami powstań. Choć spore grupy też żyły w ukryciu albo opuściło Imperium na znak protestu. Także kultura kozacka została zawłaszczona. Paradoksalnie – dziś tzw. rosyjscy Kozacy są kojarzeni tylko z przydupasami cara, podporami Imperium albo – współcześnie – z przebierańcami i konserwatywnymi pajacami. A kultura rosyjska... z tym, czym w istocie była dawna kultura kozacka (nie tylko rosyjskich, ale też ukraińskich Kozaków czy azjatyckich „ord kozaczych”): tzw. szeroka dusza i fantazja, dzika swoboda, romantyka rozboju i bandyterki, szalone hulanki. I o taką podmiankę chodziło. Tymczasem jeszcze do XVIII w. to Kozacy hulali, a Moskwici bili czołem i restrykcyjnie przestrzegali zasad „Domostroju”. Imperia mają to do siebie, że  często są wielonarodowe a przynajmniej mają jakieś podbite ziemie. Zatem potrzebują jakiegoś konstruktu ideowego, któryby spajał te masy w jedno. Nadawał tożsamość. I potrzebują tyż mnieć jakiegoś „dzikiego”, którego mogliby spacyfikować. Wynarodowić albo/i zawłaszczyć, a następnie skomercjalizować jego kulturę. Uczynić zeń niegroźny „skansen”, zamknąć w rezerwacie. Piosenki i gwarę można „wygładzić” i włączyć do repertuaru „zespołów pieśni i tańca” albo do kinematografii. Sprzedawać jako własne dziedzictwo lub jako egzotykę. Bądź zdelegalizować. Kozacy kubańscy byli kiedyś Kozakami zaporoskimi. Po upadku Siczy część z nich miała swoisty status: brali udział w większości kampanii wojennych Imperium, ale zachowali język i kulturę, mieli własną twórczość, utrzymywali żywe kontakty z ukraińskimi działaczami. Jeszcze do końca XIX w. żaden Moskal nie był tolerowany w miejscowej administracji lokalnej i cerkiewnej. Dziś są „skansenem” i klubem wzajemnej adoracji (jak większość legalnych ugrupowań tzw. kozackich - z resztą w Ukrainie niedawno było podobnie).  Zatem warto się głębiej zastanowić, zanim zacznie się rozprawiać o „fenomenie duszy rosyjskiej”.



8-9.05.22 pochody zwycięstwa


Trzeba sobie wbić do głowy, że : „Сколь верёвочка ни вейся — Всё равно совьёшься в плеть!”. To o zamordyzmie. I o tym, jak trzeba czasem kluczyć, by żyć swobodnie – gdy jesteś wręcz „z natury” skazany na ów zamordyzm.
 I że wszelkie okupacje i kolonizacje zaczynają się od głowy. Od popkultury, od tzw. soft-power, od religii państwowej, od polityki historycznej i edukacyjnej (zamiast rzetelnego zgłębiania faktów, zjawisk, przemyśleń), od języków urzędowych, od narracji. Od skutecznej propagandy. Od „kwestii smaku”. Tak było w przypadku Indian, ludów rdzennych Syberii czy azjatyckich plemion koczowniczych. Tak było w zamorskich koloniach, pod carami i gensekami. Sknerus McKwacz, Wilk z Zającem, Marvel i Masza z Niedźwiedziem. Po upadku tzw. realnego socjalizmu ludzie rzucili się na to, co dotąd było stygmatyzowane. Brali jak leci. Za paręnaście lat, jeśli moskale zostaną pobici, ale będą dalej funkcjonować jako państwo – będą czekać. Na moment, gdy w ludziach obudzi się sentymentalizm albo ciekawość w stosunku do „dawnego”. Gdy ludzie będą już przebodźcowani tzw. zachodnią kulturą (ta wjedzie na pełnej od razu po wygranej batalii), a może i hurrapatriotyczną narracją. Zmęczeni spłacaniem weksli, kredytów za wsparcie militarne i pomoc w odbudowie. Gdy będą słabi pod kroplówką. Wtedy tamci znów wejdą ze swoją ofertą kulturalną. A póki co wywożą w głąb Rosji. Cenne są szczególnie młode osobniki – bo one wchłoną jak gąbka, nie będą pamiętać mowy, zapachu євшан-зілля.
Słowo i obraz tworzą początkowe nici każdej pętli, która kiedyś się zaciągnie. A był czas, gdy w warunkach feudalizmu - aby obalić cara – wystarczyło znaleźć charyzmatycznego watażkę z ludu, który podał się za „cudem ocalonego carewicza”. Kto włada mitami – ten włada masami. Cytat z początku tego wpisu pochodzi z utworu inspirowanego rozbójniczymi szajkami kozackimi. Początkowo taki właśnie był historyczny charakter Kozaczyzny. Władze carskie z czasem przeflancowały wielu z nich na swoich przydupasów i siepaczy, pisząc dla nich nowy mit. Choć jeszcze w XIX w., a także potem (w emigracji), a nawet obecnie (!) istniały środowiska propagujące koncept Kozaczyzny jako oddzielnego wolnego narodu...
Бажаю адже багато газу. У концтаборі... Й багато насилля. Насильства правильного у кічі з лохматими. А ще кровавих стейків на вибір. Та гіперінфляції й краху.
Одного переможемо, за інших візьмемось.
Sfobodno (â)Mazovâ, вільна Україна ї Қазақия!
Pantokratorzy, przeciwnicy bycia sobą, wrogowie buntu - won! Do obozów!


Marzec-kwiecień 2022


Ogłoszenie techniczne gwoly ścisłości. Wpis z 20.05.09 pt. lista płac (czyly kandydaci do obozów itp.) wciąż domaga się aktualyzacji. Należy uwzględnić także obecnych kolabów i złodziei od lewa do prawa, zaszczytne mniejsce przypada też bandzie z MEIN. No i W. W. Putin oraz jego szowinistyczni propagandyści, a przede wszystkiem Kadyrow ze swoją szajką.



25-26.04.22 Modlitwa do złotego kibla


Od razu zaznaczam: ten wpis nie ma na celu obrony jakichkolwiek zbrodniarzy wojennych. Osobniki tchórzlywe, nie walczące honorowo – należy traktować jako toksyczny odpad przeznaczony do utylizacji.
Ale dla jankesko-koroniarskich koncernów medialnych jest ważniejszy temat aniżeli gwałty i tortury. Mianowicie sranie do wanny przez ruskich sołdatów. Co tam spalone miasta i zgwałcone kobiety (pani Godek, może podrzucić kilku na wychowanie? Dorosną – „odwdzięczą się” na dobrej polskiej pani...) wobec bestialstwa na szafkach kuchennych i eleganckich toaletach. I rozchodzi się mnie o to, jak prowadzona jest narracja na dany temat. A prowadzona jest tak, jakby sam fakt życia w skrajnej biedzie czy niesprawiedliwym ustroju społ. (ergo rosyjski neofeudalizm) predescynował do bycia krwiożerczą bestią. Wszak westerny są obecnie niepoprawne politycznie, zatem szukamy nowego „dzikiego” i „brzydkiego”. Jakie to proste. Czyli wystarczyłoby posłać wszystkich sołdatów do „Projektu Lady” albo na szkolenie jedzenia widelcem , dobrej prezencji i prawidłowego korzystania z WC (ktoś z Sejmu na ochotnika do roli „kołcza”?), a na Syberię oddelegować Kulczykową do budowy  spłuczek toaletowych – i całe zło tego świata zniknie, a wojny odejdą do lamusa. Tak samo jak bunty społ. „Красота спасет мир” – czyż nie tak pisywał wielkoruski pisarz Dostojewski? A inne zagrożenia? Wszak tyle krajów świata żyje bez kanalizacji, nawet w stolycy Korony Polskiej – czyż te wszystkie zakazane gęby to nie materiał społecznie i genetycznie naznaczony bestialstwem? A co z tymi „zboczeńcami”, którzy z własnej woli chcą żyć bliżej natury? Wszak już to kiedyś słyszeliśmy – że rewolucje wywołują niewdzięczni i zawistni chłopkowie, bo zazdroszczą panom złota i tronu, a każden z nich to materiał na porewolucyjnego satrapę,co to pierwszym dekretem zbuduje sobie... złoty kibel.
Tak jak zaznaczyłam – chodzi mi tu o krytykę odwiecznej narracji wszelkich pięknoduchów i zarozumiałych neosarmatów. Tych samych, dla których do niedawna wszystko co na Wschód od Wisły – to była „dzicz” i „brudasy” (a więc nie tylko Moskal, ale tyż Ukraińcy, Podlasiaki, Mazowszany itp.), a z perspektywy jankesów – takim było generalnie wszystko poza ich krajem. A co do Moskwy – wiadomo, oni wcale nie są lepsi. Tyż od wieków postrzegali wszystkich swych dalszych i bliższych sąsiadów jako żyzną glebę do kolonizacji i potencjalne woły pociągowe w ich wielkoruskich latyfundiach. Stąd właśnie się bierze ich strategia „walki z biedą”: wcielanie do armii osobników, którzy nigdy w życiu nie opuszczali własnej ubogiej i tradycyjnie żyjącej osady, uzależnianie autochtonów od substancji psychoaktywnych (są nań bardziej podatni niż Słowianie), proponowanie im jako jedynego źródła stałej pracy i dochodu – kontraktu w armii. Z gwarancją łupów wojennych.
Natomiast takie właśnie „dyskursy” często dają efekt odwrotny do zamierzonego. Z zachodniej pyszałkowatości wzięła się ufność Moskali w propagandowe treści o amerykańskich i „banderowskich” spiskach. Z moskalskiej imperialnej dumy wzięła się obecna jedność i bojowa dyscyplina Ukraińców.  




18.04.22 [lany poniedziałek]


Ми – покоління мордобоя
Ми – від Вісли до Аляскі
Вічні психи,
Народи вічних камікадзе
Ми метафізичні хулігани.
Це тобі не голлівудський блокбастер
Це навіть не русский мир vs. american dream
козак қазаку kozȣnom
Це наш grunge, це наш rave
Це місцеве sex & violence
а по нашому насилля
Це наше укр. діско.
Baʎ na Gnojnej, чернуха, ïrońâ doly
Ми – з синдромом Єрмака:
від вільного козака до гордого совка
Ми коханці автомата
Фордансери смертонькі
Від роду vyseʎcȣky
О, лагідні пацифістичні
Люди заходу
Ваше „підьорське” просеко
Не смакує як смузі Бандери
Отже не питайте
Про що ця війна



6.04.22

Nie wierzę w tzw. sprawiedliwość i praworządność tzw. Zachodu. Ten ostatni będzie się jeszcze długo wykręcał zarówno swoim „humanitaryzmem” i „demokratycznością”, jak i wymogami formalnymi (czytaj: biurokracją), aby przedłużać w nieskończoność procedury osądzenia zbrodni wojennych Putany i jego przydupasów. A nawet jeśli w końcu osądzą, to co dalej? Skończą jak Breivik w miniapartamencie robiącym za areszt domowy? Z możliwością starania o uniewinnienie? Macie już skutki swojej wieloletniej pacyfistycznej pierdołowatości połączonej z merkantylizmem. Ale dla krajów tzw. Zachodu wygodnym jest, aby Ukraina i Rosja się wykrwawiły, bo w tym czasie można uprawiać żonglerkę gospodarczą. Z jednej strony sankcje, z innej – potajemne interesy ze zbrodniarzem. Wojna może sobie trwać jak najdłużej, byle interes się kręcił. cHameryka wyeliminuje swojego dawnego konkurenta, a że takim kosztem? Przecież prawie żaden gringos nie zginął... A potem jeszcze powiedzą, że już wystarczająco Moskwę upokorzyli, zatem niech ma jakieś prawo sprzeciwu wobec własnego osądzenia na forach międzynarodowych... Taka to będzie hipokryzja.
 A po wojnie Ukraina będzie musiała odbudować gospodarkę. Proponuję zacząć od zesłania na przymusowe roboty wszystkich „kadyrowców” – do fabryki „sała” czyly słynnej ukraińskiej słoniny. Na dożywotni etat. Całą resztę kacapskich żołdaków tyż się gdzieś ześle – zależnie od indywidualnych „upodobań”. Może do jakiegoś ....laboratorium?


5.04

gwałcić ich mieczem (â)Mazofskïch Âmazonek,
rżnąć soczyście kozacką szablą
czas dintojry nastał
nadszedł czas chaotycznego buntownego świniobicia
po lewicy bij moskala na burgera
po prawicy goń cHamerykana na samogon,
pychę sadyzmem zwyciężaj!
NWO, Pantokracja,
Neokonfucjanizm, Русский мир,
Dyktatura mody, piękna i wszechmiłości
- wrzuć to wszystko w maszynkę do mięsa
Czas zrościć ziemię, czas oczyścić pola,
napȣj mńȇ Matcyzno jȣxoźȣ,
kści mńȇ majxerkȇm,
rozmnożym voлe, aby gvaůtȣ
хватило „по-демократичному”
на
всіх ворогів
Źïtajta na пиръ!
Запрошуємо do obozów!



Квітень 2022

Імперіялізм – це така генетична хвороба, що ії не викоринити вбиваючи одного або декількох проводирів. Тут треба по списку, згідно алгоритму – зібрати усіх – тай в крематорій. Це більш екологічно аніж ядерка тай більш економично як погром.


26-29.03.22

Nowa wojna spowodowała pewną panikę w społeczeństwie konsumpcyjnem. Bo tu jakiś bojkot, tu „rezygnacja z produktu mego bajkowego dzieciństwa”, tam jakieś sankcje. I w tym momencie osoby takie jak ja znów są do przodu na froncie ideologicznym. Nie stanowiłam wiernego klienta ani dla korporacji, które zostały u moskala, ani tych, które się nań obraziły. Kierowanie się światopoglądem było moją dawną strategią konsumencką jeszcze zanim na dobre rozkwitły mody na wszelkie bojkoty. Po prostu bliskie kontakty ze świątyniami komerchy zawsze grożą kolaboracją. A praca w takich zakładach jak domy mody, firmach typu Amazon, McDonalds, Газпром, w spółkach skarbu państwach itp. – to zawsze praca na System, robota na folwarku. W zasadzie w obecnej zglobalizowanej, konsumpcyjnej epoce propagandy,  dezinformacji, dyktatury mody i urody, w realiach „polityk oświatowych”, „cancel culture”, „korekt dziejów” – takie zajmowanie się swobodną sztuką i takąż pracą naukową (czyly nie na polit. zamówienie) stanowi akt rewolucyjny i sabotażowy. Wojna po raz kolejny uświadomiła, czym jest szantaż ekonomiczny: podatki, kary finansowe, ale przede wszystkim władza nad zasobami i kontrola nad ich podziałem. Ale jeśli zamieszki wywołuje się z powodu przysłowiowej coli i dżinsów, a nie chleba (głód spowodowany przez władzę) czy braku wolności politycznej – to nie ma się co dziwić, że z czasem wszystko bierze w łeb. Że reżimy wracają do punktu wyjścia, a jedynie dekoracja się zmienia. Że wczorajsi dysydenci brylują na salonach i na lukratywnych stanowiskach. Dlatego społeczeństwo konsumpcyjne i System nie dostaną nic ode mnie. Nie produkuję dlań tzw. „dóbr”, a moje idee i działalność to rodzaj wunderwaffe. Wolałabym bezczynność od skurwienia się. I sabotaż od hipokryzji.
Obecna wojna toczy się znów o przysłowiowe koryto (strefa wpływów polit. i zasoby). Ostatnio dyskutowano teorię tzw. spiskową, iżby Kaczyński chciał rozbioru Ukrainy wespół z Orbanem, a flirtując w tym celu zarówno z NATO, jak i z Moskwą. Wcale by mnie to nie dziwiło. A czy cHameryka lub inne mocarstwo byłoby niby bardziej etyczne? Wolne żarty. Pisałam w poprzednim wpisie, że zaraz się zacznie pronatowski zajob w społeczeństwie, bo dojdzie do idealizacji wroga naszego wroga. Mimo, iż to wszystko jest tylko grą polityczną, a mocarstwa i tak dogadają się tak, jak im będzie wygodnie. Polska, Ukraina – to dla nich tylko kolejny folwark i karta przetargowa. Owszem, jedni bombardują, inni „kreatywnie” wykorzystują siłę roboczą, urabiają całe grupy, aby tańczyły, jak im zagrają. Obecnie z jednej strony mamy Usrael, z drugiej kacapię, a za plecami azjatyckie tygrysy. Chciałoby się złoślywie zapytać, czy to cyrk czy zoo. Kryzys wiary? Nic z tego. Wczoraj sprawiedliwy „Pan”, dziś „karma wraca”. Kiedyś Wernyhora, „Anders na białym koniu”, a dziś dobry prezydent i prezes wespół z łaskawym „wujkiem z Ameryki”. Nie da się ukryć, że sytuacja jest patowa, również lokalnie. Ale nie trza być frajerem. Wschodni sąsiedzi już mieli kiedyś wojnę domową. Pomiędzy „czerwonymi” a „białymi”, „lewymi” a „prawymi” tworzyły się partyzantki, kwitła tzw. атаманщина. I jeśly wojna rozbuja się w stolycy, to właśnie takie rozwiązanie będzie prawilne. „Po-demokratycznemu” zadawać gwałt moskalni, gringos i rodzimym jaśniepaństwu świeckiemu i duchownemu.


13-15.03.22

Хто ще не знав, той зрозумів, хто такий Путін. Тут зайве будь-що добавляти. Для когось ситуація стане ідеологічним випробуванням, когось формуватиме, стане таким досвідом цілого покоління. Когось примусить переоцінити дещо. Я була проти Саакшвілі й проти Косово, й вважаю це правільним. А зараз я рішуче проти москаля, але ніяк ніколи нестану я нато-ентузіястом. Нам не слід забувати, що те все, що відбувається, є ефектом новітніх перегонів озброєнь. І навіть якщо одна імперія налає на нашого ворога – це не для нас вона то робить. Їм усім чхати на наши волі та демократичні цінності. У кожного свої інтереси, ось й все. НАТО було першим втручатися (Югославія, Афган, Ірак), а зараз, коли йде геноцид – треба про будь-що у них проситися (санкції, допомога, закриття неба). Я знаю – зараз піде ідеалізація Заходу, як за совка. А тут стратегічно треба думати, не емоційно, не компульсивно. Не було, немає й не буде ніколи ніяких гарантів незалежності, волі. Ми самі гаранти, й якщо ти слабкий, наївний, смиренний – тобі стати кебабом. В газ. Не сьогодні, так завтра. Хіба став фейсбук голосом свободи лише завдяки меншому контролю політ. коректності? такі панство ласкаві, ненавидити дозволили ... А цікаво, чи не стане зараз москалям свобода асоціюватися з Макдональдсом - замість напр. зі свободою думки? Що не кажи, а чи у демократурі, чи у ліберастів чи ісламістів – споживацький менталітет один...
Але є позитиви. Люди хоч на мить занялись корисним. Видно, можна прожити без шопінгів та святів Валентина. Путана мріяв денацифікацію, а добився того, що всі одним голосом, на Заході і Сході – переконано співають славу Україні. Ті, хто снив сни російською й вірив у фашистів зі Львова – почав розмовляти мовою. Україна стала об’єднаною. Невдаха-Путана убив одного америкоса ; ) А у Matcyznї почуваємось як у Неньці.  Varsiava є зараз матір’ю не лише Mazȣrom.  Й спостерігаю історичні аналогії. Боротьба та хуліганський гумор варшавіяків. Віра, що відбудуємо рідні міста, віра у подвиг. Іронічна посмішка ворогу.



26.02.22

Ну дожили... був час як це я була „українською фашисткою”,  а тепер це поляки хизуються переди мною навипередки, хто з них більш бандерівський
Що Путана з людей робить )



24.02.22

Масове гвалтування триває... Вона так москалям, як й янкам чи іншим бісурманам – лиш дешева курва... і ії треба захистити перед всесвітніми ордами, а то прийдеться прокинутися на ринку невільників...


13-15.02

Tylko sabotaż, swobodna dywersja, akty rebelii i transgresji
mogą dać odpór
psom Pantokracji
amerykańsko-watykańskiej okupacji
wielkoruskiemu imperializmowi i wschodniemu neokonfucjanizmowi
koroniarskim neosarmatom i kolabom
lokalnym koniunkturalystom i oportunistom, dla których bunt to okazja do zrobienia selfie, szukania okazji nachapania się i uwłaszczenia na wywalczonej wolniźnie



Styczeń-luty 22

Pegasus i podobne szpiegujące ustrojstwa, smartfony zastępujące głowę – a w Szwecji już w formie wszczepionych czipów, amerykańskie technologie udoskonalające reklamę, np. do możliwości wyświetlania jej we śnie pasażera samolotu, aplikacje tworzące ze społeczeństwa dzieci specjalnej troski... Dojdzie do tego, że będą hakować umysły (najpierw) słabych, podatnych jednostek. Będę stymulować bezpośrednio synapsy celem  zaszczepienia (sic!) jednostkom określonych pragnień, emocji, postaw konsumpcyjnych i światopoglądowych. Podobno jest pomysł, żeby w terapiach małżeńskich stosować ecstasy, bo uaktywnia ono „ciepłe uczucia”. Czyly najpierw ofiara małżeńskiego terroru nauczy się przytulać do piersi sadystę, a potem może przymusowe leczenie osób, które nie wierzą w miłość, aromantycznych, aseksualnych i każdego, kto odgórnie zostanie uznany za nieprzystającego do moralności publicznej? A może „dla dobra wspólnego” farmakologiczne blokowanie jakichkolwiek „brzydkich” emocji? Agresji, złości, nawet zbyt ambicjonalnego postrzegania czy... abnegackiego stylu bycia? Władza i algorytm wiedzą lepiej, co ci potrzeba. Zwizualizują ci to w twojej własnej głowie. Włamią ci się do systemu nerwowego.  A tymczasem jeszcze jeden odwieczny mechanizm, czyly rozpraszanie uwagi społecznej poprzez tworzenie dychotomii. Jesteś przeciwko obecności USA? To jesteś za Putinem. Nie bronisz TVN? Jesteś przeciwko jakiejkolwiek wolności ekspresji. Bo wolność ongiś przynosili panowie (obłożona daniną) albo władcy łaskawym ukazem. A teraz gwarantem godności jest albo partia panująca albo „lajfstajlowe” gadżety i autorytety. Wszystko inne jest prowokacją, brakiem smaku i poprawności politycznej. Wariactwem albo tchórzliwym, „nieobywatelskim” symetryzmem. Osąd opinii publicznej porządkuje żywoty. Wielu czuje się w obowiązku tłumaczyć się i „zajmować stanowisko”. Oczywiście w zgodzie z paradygmatem własnej bańki. Poglądów się nie głosi – je się teraz popularyzuje, monetyzuje, optymalizuje, zbiera lajki i donejty. A władza i opozycja, komercha i korporacje – kanalizują spory, rozgrywają społeczne „imby”. Taki wentyl bezpieczeństwa. Niech ludzie więcej pracują albo więcej się gapią w ekran. Niech buntują się tylko według scenariusza.
Dlatego właśnie trzeba się buntować. Ale na swoich zasadach, w zgodzie z własną ideą. A wrogów można mieć wielu – w czym problem?


Koniec paźdz.-grudzień 21

Za kryzys wygenerowany przez korporacje i mocarstwa jak zwykle to inni mają płacić. Już kładą łopatami do głów, co nam wolno jeść, jak żyć. Biowładza czyli kontrola nad ciałem – stanem zdrowia obywateli. Zaprzęgną najętych dietetyków, farmaceutów, psychologów, celebrytów. Wymuszą wyrzuty sumienia: katujesz zwierzęta, zabijasz naród bo nie rodzisz, jesteś parszywym egoistą, bo ciągle mantykujesz, niszczysz swój organizm negatywnymi emocjami i nie przejawiasz wszechmiłości, zaburzasz nastrój swój i otoczenia nieestetycznym wyglądem. Dla świętojeblywych – strach przed grzechem. Dla postępaków – wiara w karmę i „fizykę kwantową” (bądź zawsze miły i potulny, bo cię zła energia kopnie rykoszetem).
Co z tego, że twoi dziadowie i rodzice sobie wszystkiego odmawiali (chłopska bieda, wojna, mięso na kartki) – żryj korzonki, bo fabryki zatruły świat. Noś namordnik, bo Chiny z cHameryką zabawiają się bronią biologiczną. Dzięki twojej odpowiedzialnej postawie elity urządzą sobie kolejny bal na tysiąc par (ty „zostań w domu”), a pareset kilometrów dalej będzie trwał w najlepsze nieopanowany konsumpcjonizm. W nagrodę dostaniesz wegeburgera z Maka. Koncerny wyprodukują dla ludu sztuczne żarcie, bo sami są na tyle bogaci, że mogą sobie wykupić wszystkie ziemie uprawne i farmy na wyłączność. W dawnych czasach kościoły ustanawiały posty, aby wraz z wybranemi „panami-braćmi” klechy mogli ucztować. Dziś koncerny uprawiają „greenwashing”, bo w momencie nawet największego kryzysu żywnościowego mają możliwość posiadania jedynie na własne potrzeby żywności ze świeżego uboju czy zbioru. Ponadto wykształcili w społeczeństwach wyuczoną bezradność konsumpcyjną: ludzie kupują kompulsyjnie, nie potrafią nic zaplanować – nie tylko zakupów, ale też innych czynności dotyczących bezpośrednio ich życia. I o to chodzi, bo teraz można nająć ekspertów, którzy będą ich uczyć „mądrych zakupów” i takichż „zachowań”,  a koncerny będą teraz nabijać sobie kiesy na kreowaniu wizerunku własnego „odpowiedzialnej firmy” i na handlu certyfikatami. A chłopek, co nie używa nawozów i sprzedaje prawdziwie swojskie produkty – dostanie karę, zniszczą go kontrolami.  
Biopolitycy zabronią samobójstw, szpecenia własnego ciała, dobrowolnych bójek, a nawet sportów walki. Zdelegalizują wszelkie formy naruszania dobrostanu własnego. A ja w warunkach owej Pantokracji spisałam swą wolę:  

[29.10-01.11.21] Ostatñô ВОЛЯ
W pełni świadomie celem dopełnienia rebelii, transgresji i zamierzeń ideowych przeznaczam swe ciało na broń [„wunderwaffe”]  przeciwko Pantokracji; jej pachołkom, politykom, USA, Watykanowi i innym zbrodniczym kapłanom, funkcjonariuszom, maszynie biurokratycznej, dyktatorom mody i estetyzmu-lookizmu-fizjonomiki, kolaborantom, neosarmatom i innym zaborcom dawnym i obecnym, przeciwko wszystkim z tzw. „listy płac” i ze szczególnym uwzględnieniem „świętej trójcy”: Busha młodszego, P. Czarnka i S. Tsapenko, jak również N. Zal. i M. Wiszn.


Paternalizm jest swoistym kolonialnym spadkiem – rości sobie prawa do występowania „w imieniu” – Innego, obcego, rdzennego, nienarodzonego, zwierzęcia, natury, kosmosu, siły nadprzyrodzonej itd. Od dłuższego czasu mam wrażenie, że funkcjonuję w jakimś cyrku dziejowym. Pańszczyźniacy z korpo próbują być „dzicy”, organizując sobie niby-indiańskie rytuały. Płacą za namiastkę kultury, którą ich przodkowie wytępili. Czym to się różni od dawnej szlachciurskiej „chłopomanii”, „kozakofilstwa”, inteligenciarskiej orientalizacji czy spirytualizmu znudzonej arystokracji? Kiedyś kończyło się to denuncjacją panicza-rewolucjonisty-przebierańca przez samych chłopów. Dziś – komercjalizacją, a zatem produktem szytym na miarę, czyly robieniem w konia słono płacącego, aby dostali swoje wyobrażenie na dany temat. Niech krawaciarzowi się zda, że jest berserkerem, a kreatywniak z excella ma orgazm z Absolutem. Plus jeszcze paru ometkowanych „prawdziwych kozaków” na osiedlu czy „zbuntowanych małolatów” z dobrych szkół, którzy wywalczyli wam anty-PiS w Maku. Ale o ile „dzikość” jest trendy, o tyle już nie „chamstwo” (oprócz sponsorowanej przez rząd „kultury ludowej” – kiedyś tzw. cepeliady, obecnie – gale disco polo, a także odwieczne zwyczaje folwarczne, głównie związane ze żniwami, podkreślające hierarchię feudalną. Potem przerodziły się w „gospodarskie wizyty” polityków na wsi. Swoją drogą czyż te dawne feudalne wspólne biesiady pana i chłopków nie przypominają współczesnych „integracji” w firmie?). A czyż nie lepiej wyrwać panu bat i sprać go tym batem, aniżeli włamać mu się do pałacu i stroić się w jego sukna? Nie widzę potrzeby zawłaszczania tradycyj naszych ciemiężców poza ironicznymi interpretacjami. Nie przystępuję do buntów, których jedynym celem jest obrabowanie sklepu narzucającego wszystkim określony styl życia.  Obecne protesty są pozbawione radykalizmu, raczej przypominają instastory niż wojnę ideologiczną czy szczerą rebelię. A okazuje się, że środowiska protestacyjne miały swoją małą „zbrojownię” – tylko co z tego, skoro nigdy jej nie użyły podczas strajków, za to podczas gównoburzy na skłotach – jak najbardziej. Sądzę, że to scenografia dziejowa się zmienia, natomiast nie zmienia się jedno – oportuniści.
Wysoką pozycję długością stryczka się honoruje...



17-20.10.21

Na tyle jesteś sobą, na ile nie dałeś się złamać.
Świat to komisja śledcza. Trzeba się zbuntować także przeciwko niej. Nie twoim obowiązkiem się tłumaczyć, dawać wykładniemediom, masom wyborczym, komórkom społecznym, machionom biurokratyczno-prewencyjno-resocjalizacyjnym. Im potrzebny jest kompulsywny konsument, oswojony zwierzak, który nie ucieka w las, nie kąsa pańskiej ręki karmiciela i ładnie wychodzi na zdjęciach w onlajnie, im potrzeba maskotki która nie rozmyśla; nie „filozuje”, nie neguje. Oto polityka szantażu bytowo-gospodarczego i „optymalizacji swobody”. Oto pozorny wybór pomiędzy „naturą a kulturą” – między kęsami pańskiego stołu i witryn marketów a pstrą łaską natury.
To nie zabawa w „bunt dla samego buntu” – „na złość mamie”.
Odbiorą ci wszystko – uwłaszczą rebelie i tradycje, kupią patent na idee – zatem trzeba być wciąż „w procesie”: walki ideologicznej, tworzenia swoich idei i stawania się ich ucieleśnieniem. To antymesjanizm, bo wszelka misyjność wymaga ustępstw, „łagodzenia wizerunku”. Jest to walka o wyzwolenie innych poprzez zaciskanie sobie pętli ze smyczy. Wyzwolenie tych, którzy po zwycięstwie uczynią cię pośmiewiskiem. Bo w świecie panów nawet najbardziej dziarski cham zawsze będzie określany mianem pajaca. Ale ani ich polityka, ani ich dyskurs czy wykładnia dziejów i kultury – nie muszą być dla nas obowiązujące. Ich bóg zawsze tylko ironicznie się uśmiecha na widok rebelizanta i insurekcjonisty. Nie będziem elementem jego gry komputerowej. Zatem niech nasza bohaterska legenda ma formę persyflażu, trawestacji – uczyńmy naszym atutem swoją niższość, ich mesjanizmowi przeciwstawmy naszą perfidię, ironię i transgresję. My, pijani ciemni mazowszańscy wieśniaccy bijacy, krwiożerczy krnąbrni chamscy kozaki. „Polska była – tera nima, fest stała – aż sie zesrała”...
Pole bitwy zaczyna się w głowie. Jakakolwiek czynność – jeśli nie towarzyszy jej własne ideowe podłoże, takaż motywacja – jest jeno wegetacją.



Wrzesień//październik 21

Pożoga II (ciąg dalszy cz. 2)

Czarnek (do przybywającej): Przyszłaś się wyspowiadać, dziewczynko? Czym obraziłaś pana naszego? Nieskromnością, zaniedbaniem cnót niewieścich? Histeryką, krzykliwością i językiem zbyt długim? A może dręczyłaś nauczycieli swych niepotrzebnymi pytaniami i dociekaniami? Czyżby pan nie pobłogosławił potomstwem, że tu nasz spokój zakłócasz jakimiś krzykliwymi demonstracjami? Widzę, że przybywasz z innego, jakiegoś odwróconego porządku... A może byłaś zbyt pazerna, jak każda potomkini Chama? Na pańskie się ważyłaś, co? Daniny nie uiściłaś zapewne, i na tacę nie dałaś...
Bush (ogląda przybywającą niczym konia na targu): Ale na Nierządnicę Babilońską to za bardzo wsiurowara... I know! Niedoruchana! Stąd ta psychiczna nistabilność, hyyymen!
Tsapenko (tyż doń): Przyznaj się, nie wspierałaś amerykańskiego stylu życia! Przez takie jak ty wolność i demokracja giną na całym globie! Kiedy ostatnio byłaś na shoppingu? A na burgerach? Czemu nie zrobiłaś sobie nosa? Ja z taką aparycją bym z łóżka nie wstał, a co dopiero iść między ludzi! Co kreatywnego ostatnio zrobiłaś? Czas to pieniądz, a tu takie hocki-klocki! Poszłabyś chociaż na wyższe kursy marketingu telefonicznego, zamiast się wymądzrzać!
Przybywająca (ironiznie cedzi): „Sam jeden wygniatałem je do kadzi, z narodów - ani jednego nie było ze Mną... Posoka ich obryzgała Mi szaty... Zdeptałem ludy w moim rozgniewaniu, starłem je w mojej zapalczywości, sprawiłem, że krew ich spłynęła na ziemię...”
Czarnek: A cóż to za abberacja?!
Przybywająca: To z Biblii, ośle klasowy...
Czarnek: Polityka edukacyjna – drogowskazem, a nie jakaś tam wiedza! To my was formujemy, ciemna maso wyborcza! Psiarczykowie bez honoru, hordy kozackie i hołota mazurska, co to i za sto lat swej tożsamości nie odnajdzie, chyba, że w chlewie (rechocze)
Bush: Siedzieliście na drzewie z białymi niedźwiedziami, gdy naród amerykański budował swą wielką legendę! To od nas ludzie na globie uczyli się, co to znaczy być prawdziwym narodem z wartościami!
Tsapenko (tyż doń): Z czym do ludzi?! Ty nie masz ani zasięgów, ani fanów, ani prezencji! Jak chcesz sprzedać swą ideę? Ale może wujcio Bush w ramach wspierania mniejszości i inkluzywności zamówi ci gadżety z twomi hasełkami, ok?
Przybywająca: Jestem hologramem mojej idei, a nie towarem. Nie zamierzam być publiczna. Lepsza strategiczna przegrana, niż skurwienie i zrzeknięcie się swobody na rzecz budowania wizerunku.
Czarnek (ryczy na cały głos): Wolne nie pozwalam! Nie wolno się samopas wieszać, wysadzać i samogwałcić! Na groch, na kolana!
Bush (doń, głosem teleewangelizatora): Mesjasza spieniężylismy z sukcesem. Nie kokietuj. Przecież wszyscy w dziejach robiliście te swoje rewolucje, inkwizycje, rebelie i terroryzmy, żeby samemu żyć wygodnie, wyrobić sobie markę.
Czarnek: Pchaliście się na miedzę, bo panom zazdrościliście! Gruszki nam kradliście! Rzeź Wołyńską urządzaliście, bo mieliśmy ładniejsze filiżanki!
Tsapenko (słodko): Come on..., przecież znamy wszyscy ten krzyk skrzywdzonego dziecka, wołającego o uwagę... wszyscy pragniemy tylko przytulnego domku z kwiatuszkami, mebelkami z salonu i pieskiem do noszenia... i rodziną jak z telewizora... Niedługo i tak skończą się te wszystkie „walki z dyskryminacją”, jak tylko udostępnimy wybiegi modowe „nienormatywnym”. Może chcesz być miss?
Czarnek: No, to już przesada, koledzy! Jednak obowiązują jakieś normy w cywilizowanym kraju! Miejsce szkaradności jest w cyrku! A nienormalność można leczyć modlitwą i bonami (uśmiech samozadowolenia).
Bush: To jakim hasłem zareklamujesz swój sweet home i jego misję?
Czarnek: „Zdejm czapkę, chamie”?
Przybywająca: to wy jesteście bandą złodziei i...
Cz., B. i T. (przerywają wspólnie): Jesteśmy misjonarzami! Cywilizujemy!
B. i T: Udostępniamy towary w ładnych opakowaniach...
Przybywająca: Które ukradliście rdzennym ludom, żeby je zapakować w brokat i im odsprzedać...
Czarnek: My w przeciwieństwie do poprzedniej bandy przynajmniej was dowartościujemy, dając coś...
Przybywająca: Co wcześniej zabraliście...
Czarnek: Widocznie nam się, kurwa, należało, a tłuszczy nic do tego. My ciężko harujemy w imię wyższych celów, których prosty umysł nie pojmie. Rząd Najjaśniejszej Rzeczypospolitej Korony Bożej to nie to samo, co jakieś pazerne budżetówki czy zlewaczałe wykształciuchy. Tylko łapę potraficie wyciągać i cudze grosze liczyć!
Tsapenko: Zazdroszą bożych łask, to i pyszczą na ulicach, zamiast harować, jak ustanowiono od stworzenia świata!
Bush: O tym, kim jesteś, i tak my zdecydujemy. Mamy social media i szczekaczki. Możemy cię wykancelować w każdym momencie albo domalować różową kokardkę. Już nawet radziecka psychuszka nie będzie potrzebna dla naszej wizji świata.
Przybywająca: A w mojej alternatywnej wizji świata wozicie obornik w obozie pracy (wyjmuje pejcz, a różowy dworek staje w płomieniach. Ze ściany spadają obrazy). Przybywająca odczytuje wyrok, a Cz., B. i T. jęczą i wołają do nieba: Panie, zabierz od nas te szkaradności! Holly shit, cóż za brzydota, bluźnierstwo i rebelianctwo!



Wrzesień 21
Pożoga II (ciąg dalszy)

Hałas cichnie.
Czarnek: Co za bydło tam harcuje? Czyżby hajdamachy łeb wszawy podniosły i czyhają na...
Bush i Tsapenko: chować karty kredytowe! Zakopać buty markowe i gacie modne, metkowane – do skrzyni! Nie po to żółtki nocami nam składali gadżety, żeby tera jakieś wsiurstwo se to brało! Zepsuje jeszcze!
Bush: Holly shit! To idzie ten taliban! Idą przerobić mnie na kebab i sprzedawać byle ruskiemu wieśniakowi! Już ja znam te tajne plany czerwonych gwiazd...
Czarnek: Panowie! Ależ może lepiej odziejmy szykowne włosienice! Mamy niepowtarzalną szanse na męczennictwo! Cały świat zobaczy, kogo katują za prawdę i wartości! A ja im wtedy: i kto miał rację?! (pokazuje język i figę)
Tsapenko: Dobrze wyglądam? Przecież nie mogą mnie katować nieuczesanego! (biegnie do lustra i ogląda się z każdej strony)
Bush: już my się odegramy na tych wszystkich rzekomo pokrzywdzonych mniejszościach! Dopiero zobaczą, kto naprawdę jest bohaterem i dziejową ofiarą! Panowie, czuję się jak baranek boży!
Czarnek: A zaliż ja będę dumnie cierpiał – jak na Sarmatę przystało, a wy będziecie ustalać stawki odszkodowań za parę wieków wstecz! Zesrać się, a nie dać się! Vivat martyrologija!
Przez chwilę obmyślają biznesplan pt. „krucjata 2.0”.
Bush: God bless America!
Tsapenko: Gott mit uns!
Czarnek: Słusznie prawicie, tylko że co poniektórym trzeba będzie pręgierzem przypomnieć, jakie są naturalne potrzeby normalnych ludzi. Wiara, miłość... Trzeba będzie powołać Departament Wspierania Cnoty i Walki z Bluźnierstwem przeciwko Systemowi. Bo już mi donoszą, że dziewczynki na wuefach w niemoralnych spodenkach ćwiczą jakieś sprośne wygibasy z piłką. Kto to widział?! Powinny szydełkować albo zbierać kwiaty polskie . Wiem! Każę z funduszy publicznych zakupić do szkół lalki-bobasy na zajęcia biologii! No i trzeba zatrudnić egzorcystę w gabinecie pedagogiczno-psychologicznym. Już ja znam się na kobiecej duszy, prawie tak, jak episkopat... A starsze pannice...
Tsapenko: Don’t be afraid! Każda jest taka niby zbuntowana i pyskata – do pierwszej ciąży, do pierwszej randki... Wyśle się jakiegoś przystojniaka, to je rozmiękczy...
Bush: albo lepiej – dać im wszystkim szlaban na salony piękności, na shopping, na operacje plastyczne – od razu im się odechce darcia japy na ulicy
Czarnek: jak to mawiali dawni Polacy: „złość piękności szkodzi”! Jeśli połączymy nacisk komercyjny z ewangelizacją, to nikt nam nie podskoczy! ... No, i nikt nie śmie już mówić, że jestem średniowiecznym leśnym dziadem, odkąd buduję elektrownię, napędzaną wodą święconą z toruńskiej geotermii i rozbłyskującą w kosmosie światłem mego umysłu. Teraz już ruski gaz nam nie straszny!
Bush i Tsapenko: a jakie to ekologiczne! Prawie jak nasza wszechświatowa sieć darmowych ubikacji „McDonald’s”, która dzięki temu oszczędza na surowcach spożywczych!
Czarnek: to prawda, wy, amerykanie, potraficie nawet z diamentów zrobić gówno, a potem sprzedać jeszcze drożej!
Bush: a propos, to mieliśmy, w ramach wsparcia procesów demokratycznych na świecie, przesłać prezydentom kilku republik bananowych koszulki z napisem „Superman”, żeby mieli się w czym plebsowi objawić. To dopiero będzie cool!
Czarnek: rzeczywiście, mój prezydent śnił ostatnio o czymś takim pod choinkę... Ale wrócmy do tych rozwydrzonych małolatów. Siedzą w tych internetach, gołe dupy oglądają, tracą kręgosłup i poczucie smaku, a ja potem przed strasznym siedzią niebieskim się będę za tych szczylów tłumaczył
Tsapenko: a tak kozaczyłeś przed chwilą... Co ty, życia nie znasz? Ci, co krytykują cenzurę i inwigilację w tzw. państwach totalitarnych, sami zawsze będą klaskać do rytmu w socialmedia. Stwórz im atrakcyjną bańkę, a oddadzą ci duszę... i dupę.
Czarnek: Ale postów to by mogli przestrzegać...
Bush: Stara amerykańska mądrość głosi, że wszystko można korzystnie sprzedać – wystarczy to ładnie opakować. Kiedyś coś było” trefne”, coś „postne” – a dziś może być „vege”. Opłatek i post mogą być istotnym elementem diety-cud albo jakiejś przyjaznej światu postępowej ideologii. Więcej creativu, a mniej paździerza, Pshemko – i będzie cymes!
Tsapenko: A zatem, panowie, mamy długoterminową strategię pantokratyczną! Przecież ci wszyscy ludzie tak naprawdę wcale nie chcą być brzydcy i źli! Oni tylko krzyczą o miłość i poklask! Przytulmy ich – a w razie potrzeby – dajmy klapsa! Żaden pies nie zamieni miski na śmietnik!
Wtem wchodzi jakaś osoba z zewnątrz: W imieniu Podziemnej (â)Mazovïï wyzywam was na obóz, estetocyd, detronizację i deamerykanizację!

c.d.n...



Sierpień 21
Pożoga II (lektura uzupełniająca na nowy rok szkolno-akademicki)

W różowym dworku, wśród kapliczek, na pierwszym planie nadobna dziewica, wytworna a skromna. W danej chwili przerażona, srom przykrywszy. Wtem wpada były prezydent Bush z lassem oraz US Cossack S. Tsapenko.
Obaj (na widok dziewicy): OMG!
Dziewica: Spoko, panowie sojusznicy, to tylko ja – minister Czarnek. Urząd taki w tej no, Najświętszej Rzeczypospolitej. Tej, co to wam buty liże od lat.
Obaj: All right! Ale po co to idiotyczne przebranie? Jest tyle ciekawych kostiumów, a to już przecież niemodne. Ani Disney, ani Pixar, ani żadna rodzina teleewangelistów jak się nie charakteryzuje. Chyba UNRRA wysłała do waszych lumpeksów coś bardziej cool?
Czarnek (krzywi się): lumpeks zadekretowano dla naszych mas wyborczych. Wstali z kolan po mszy, to niech się czują godnościowo. Ale o tym jeszcze podyskutujemy, bo mamy do pogadania na kanwie kulturalno-obyczajowo-konsumpcyjnej. Ale teraz przejdźmy do salonu, póki bolszewicy nie nasrali do ksiąg do nabożeństwa (urocza biblioteczka, co panowie? Bycie politrukiem oświaty zobowiązuje!) , i póki hołota jeszcze tu nie wparowała. (przechodzą) Otóż, olaboga, cywilizacja upada! Gwałcić mię chcą i męczennikiem uczynić za me czyny chwalebne a bogobojne! Stąd ukrywam się! Strój mój ma podwójne znaczenie: ukazuje me czyste serce, ale też ma za zadanie zmylenie tropów dżenderystom. Stąd ta nienaturalna dla mej płci charakteryzacja, wybacz mi, o Panie w niebieiech, grzech ów! Otóż, panowie, hołota łeb podnosi i łapę swą brudną na pana! Hajdamachy jakieś mszczą się za swe wrodzone bezguście i niższość kulturową i widłami chcą kłuć polskiego pana! Albo chamki, głodem ziemi pędzone – zachciało się pańskiego, zamiast harować na mądrzejszych od siebie! Już nie prosi taki o pański poczęstunek, a śmie żądać od pana, od państwa! Zamiast czekać na transfery socjalne, cieszyć się z marketów zagranicznych i chwalić pana... Byłoby to w międzywojniu, dostałby po dupie jeden z drugim, chomąt z rezunem!...Boję się panowie o me cnoty...
Bush i Tsapenko: Cnoty? Niewieście czy anielskie? A gdzie troska o kapitał, a obligacje?
Czarnek: Bagaż kulturowy, panowie! Cnotą jam jest, poprzez swą niezłomną postawę moją i rządu mego! Bo czymże jest polski pan? Te dworki, te filiżaneczki, salony! Kaplice! Ja stąd wyjdę na moment, a tu wpadnie jakiś postępak nasrać do zastawy albo zgwałcić cokół rzeźbiony...to zwierzęta... Dzieci swe na sabaty czarownic posyłają, niewdzięcznicy! A czyja to zasługa? U Mickiewicza stoi wyraźnie, że jakby pan z plebanem w swej dobroci nie zarządzili, toby ani chłopek, ani żaden Rusin czy Litwak wolności prawdziwej nie poznał.
Bush i Tsapenko: Prawda! My, naród z bożej łaski to samo naszym wszystkim indianom, murzynom i eskimosom uczynili! Nie znali, dzikuskowie biedni, jak słodki smak ma wolność, jak cola!
Tsapenko: ale zero!
Bush: fuck off! Tylko tradycyjna! (chwilę sie kłócą): Ty rednecku! Ty postępaku!
Obaj: oto, widzicie, przykład debaty na poziomie! Że też nikt tego nie transmituje – poznaliby na odległym wschodzie, jak wygląda proces demokratyczny, i czym jest wolność wyboru: butelką coli o wielu smakach! Ale ty, Czarnek, powiedz swemu naczelnikowi, żeby Maka nie opodatkował. Nie po to przez tyle wieków nieśliśmy kaganek cywilizacji, budując nasze fastfoody po całej ziemi, propagując nasze mody i gusta... z resztą, przecież lud wam nie daruje! Całemu światu uświadomiliśmy, czego pragnie! Otworzyliśmy im oczy i nauczyliśmy być sobą, a jeszcze na tym zarobiliśmy, gieszeft, aj-waj!
Czarnek: Ale tę waszą telewizję, i te wasze netflixy to...
Obaj: nie tykaj.
Czarnek: Nie tknę, ale pod warunkiem, że moja wyprawa krzyżowa się rozkręci. Plan jest taki: teraz konfiskujemy wam jedną szczekaczkę, ja biorę się za urabianie młodzieży, kasuję bezbożne lektury (cancel culture, przecież macie to u siebie, ale u nas akcent położymy na lokalne wartości tradycyjne), gruntuję cnoty i zastępuję lewackie bojówki na uniwerkach – różańcowymi szturmowcami. Studenty są takie otumanione, że i tak nie zauważą. Przecież lewacy nie nauczyli ich myśleć, więc teraz też będą tylko słuchać wykładów z katedry i potakiwać. Dziatwa dostanie szlaban na kompa i pozna urok czystości serca, zrozumie wreszcie, do czego ją stwórca - król Polski powołał. Minie parę lat, i trend się odwróci. Zamiast mody na jakieś dżendery i inne ciałopozytywności – opłacalnym stanie się teleewangelia. A wtedy wasze koncerny medialne, modowe i konsupmcyjne – gwoli zysku – same przemienią się na Trwam+TVP i przerzucą na produkcję uniformów dla młodych. Młodzi sami o to poproszą. A ja żywcem do nieba pójdę, bo odwiodłem tylu od grzechu ogniem i mieczem!
Bush i Tsapenko: Jest popyt – jest podaż! Genialny biznesplan!
Bush: A pamiętacie te gimbusiarskie wojenki pomiędzy modsami, lanserami – a wieśniakami? A teraz nagle każdy chce być gruby, czarny, owłosiony i brzydki, ha, ha!
Czarnek: Bo o to chodzi w pańskiej kulturze! Pokrzyczą o wolności mediów i swobodnej macicy, a potem pójdą na burgera i do spowiedzi. Resztę dobije się podatkami i przeszkodami biurokratycznymi – i zamiast obywateli zostanie masa upadłościowwa. A my będziemy robić swoje.
Bush (marząco): A jak będą fikać, to spuszczę na nich takie ładne różowe bombki w kształcie serduszek...
Tsapenko: Pacyfiści to kupią! A kto nie uwierzy w miłość bliźniego i polityczną poprawność, nie nauczy się, że brzydko jest obrażać czyjeś jedynie słuszne uczucia – to albo się go przekona, że ma problem psychiczny, albo poszczuje jego własnym środowiskiem, które oskarży od odstępstwa od linii ideowej...
Wszyscy: Niech żyje Pantokracja! Niech żyje obywatel modyfikowany ideologicznie!
Czarnek: Ty, Tsapenko, ale z Włodkiem P. to byś się pojednał... Do Soczi pojechał...
Tsapenko: Zaprosiłem go już do Waszyngtonu na odsłonięcie pomnika Katarzyny II, zagra Bono - pro bono, no bo zarobki oddał jakiemuś kacykowi Hutu... A od was delegacja będzie?
Czarnek: wyślę Marsz Wyklętych, niech się uczą wielkiej historii.
Wtem słychać hałas.
Wszyscy: idą po nas, po świętą trójcę... ci brzydcy, chamscy, bezsmakowi, amoralni wariaci... Będą gwałcić nasze uczucia estetyczne i obrażać nas samym swym istnieniem... módlmy się, bo nas nago ukrzyżują, a wcześniej... do pracy przymusowej poślą wraz ze wszystkimi pachołkami Systemu!!!!!!!
c.d.n...



31.07.21

Iście biblijny cud gospodarczy, a może naturalny obieg monety.

To, co było rozdane (a ongiś odebrane) w ramach wszelakich opodatkowanych „500”, „13” czy innych „plusów” – teraz powróci w zwiększonej ilości – m.in. pod postacią nieopodatkowanych diet i dodatków. A na jesieni ogłosi się kolejny „lockdown”...

Politycy do obozów!


26/27.06.21

Adresowane inkwizycji – strażnikom dobra, piękna i moralności publycznej

Tortur waszych się nie obawiawszy, a poczytawszy sobie za chwałę cóżem czyniła i czynić będę. Niepomna na dobry smak i moralność publyczną, a w pogardzie je mając, wielokrotniem złorzeczyła akonto królowania boskiego odgórnie zadekretowanego i przeciwko pokojowi światowemu międzynarodowemu, przeciwko konceptowi miłości, przeciwko instytucji rodziny i małżeństwa, choć w swej przewrotności i prostocie wzgardziwszy złotem babilońskim a lukrem jankeskim. Mową nienawiści się politycznie niepoprawnie wysługując opluwałam przyjaźń polsko-amerykańską i polsko-watykańską, polskim panom przy czaszy urągałam w językach ojczystych Bandery i Masława.

Ponadto czarami się zabawiając ofiarym składała z gołębia krwawe na zgubę ciała i duszy [rozumu??!!!] ministra w edukacji nam panującego – duchy we siebie wcielając lubieżnie do rebelizantów, watażków, kontrkulturowców a dyktatorów należące, poczytając siebie valkyrią na cmentarzysku idei.

Złorzecząc takoż i wątpiąc złoślywie w ichni pomienionego wyżej dorobek naukowy [nałkowy?] oraz tegoż autorytet moralny a intelektualny lekce sobie ważąc. A w perfidii swej sabotaż polskiej nauce czyniąc prowadziwszy na dzieła bezbożne.

Negując i jeszcze, że pomieniony jako jedyny wybraniec plan boży posiadł i wedle niego będzie urzędowo stanowił.  A po karczmach wyżej pomienionemu obiecawszy „kozacką jazdę po bandzie” uważywszy na sympatie onegoż do kremlowskich „ряженых” a na swoje także kozakoznawcze specjalyzacyje, oraz w pominie mając tego samego pułapu indywiduóww typie „American Cossacks” – niechaj wszystkie one sczezną.

Także od wieku szkolnego perwersyjne wizje snując o obozie robót przymusowych dla wszelakych wrogów mych – często trony i zaszczyty posiadających. A z lat szkolnech grzeszywszy nieestetycznym wyglądem niegodnym dziewczynki – relacje równieśnicze psuwać śmiałam i na dokuczlywe zaczepki sobie pracując, na które gwałtem odpowiadałam, za co skruchy nie znam. Tak było, jest i będzie. Winna rebelii i transgresji – żem buntowała miast robić do czegom rzekomo stworzona jak dupa do srania. Czekam zatem na wyrok o publycznym spaleniu tego bloga na lubelskiem rynku przez funkcjonariusza w przebraniu Ronalda McDonalda.


Kwiecień//maj
[szkice kolejnych wkurwów i protestu]

Precz z „z interesem narodowym (sic!!!) USA” czy innych bezczelnych mocarstw, któremu mają się podporządkowywać strategie innych krajów i decyzje ich mieszkańców!
Precz z „polityką naukową państwa”, która zawsze będzie odzwierciedleniem aktualnej linii partyjnej!
Kamieniołomy dla policyjnych karierowiczów-prymitywów, brandzlujących się faktem, że wykonują polityczne zlecenia, a nie mającycm odwagi do konfrontacji z równym sobie bądź silniejszym! Ten ustrój wychowuje tchórzlywych karierowiczów i bezmyślnych baranków bożych z ich niedorozwiniętym emocjonalnie prezydentem, snobującym się na gimbusa i ministrem edukacji, będącym obrazą dla rozumu, a tym samym pozbawionym poczucia jakiegokolwiek wstydu przy sztucznym pompowaniu sobie (i kumplom) rzekomego dorobku. Jego „edukatorzy”-inkwizytorzy uzurpują sobie  mesjanistyczną misję siłowego odciągania obywateli od „ogni piekielnych”, gdzieś mając  ponoć istotną dla ich religii koncepcję „wolnej woli”.  Gwałcić krzyżem stróżów moralności!
Ale nie samą teologią Najjaśniejsza stoi. Już minister robił podchody zmierzające ku temu, aby wykształcić pokolenia zawodowych telefoniczno-internetowych naciągaczy. A w przerwach między rozpłodem i modlitwą jedyną dozwoloną aktywnością (zawodową i rozrywkową) będzie zajmowanie się urodą oraz wizerunkiem. Czekamy jeszcze na kierunek studiów „trolling teoretyczno-praktyczny” oraz zawodowe kursy „przezywacza klasowego”. Można też uruchomić konkurs grantowy na „narodowy program metamorfoz” – takie narodowo-katolicki „projekt lady”, w którym jedni będą się uczyć wyłapywać na ulicy wszelkich uznawanych za  „brzydkich”, „źle ubranych”, „problemowych” i „niemoralnych”, a potem poprowadzą dla nich zajęcia reedukacyjne z estetyki, leczenia problemów psychicznych z pomocą miłości bliźniego, wykładni prawideł moralnych. Tym projektem można wręcz zastąpić cały program edukacji i wszelkie aktywności jakichś akademii nauk. Uczniaki za jednym rzutem nauczą się, czym jest grzech, kim mają być, jak wyglądać, jak trzymać łyżkę, co kupować i gdzie, czego nie czytać.
To wszystko do siebie pasuje, ale to też nic nowego.
Pantokracja to system naczyń połączonych, które bardzo mocno opierają się na stosunkach paternalistycznych, feudalnych, kolonialnych.
Rządy, zarówno miejscowe, jak i kolonialne, budowały szkoły, teatry, kina – aby uczyć tubylców swojej kultury i opowiadać im o nich samych (tubylcach) – słowami panów.  Pisali książki i kazania, w których uczyli historii i obyczajów, które miały być „naszymi”.  Porobili spisy powszechne, w których łatwiej jest zadeklarować „narodowość amerykańską” (sic!!!!!!) niż przynależność do narodu czy grupy etnicznej mazowieckiej, kurpiowskiej. Wiele grup dopiero teraz jakoś wywalczyło swą tożsamość, inne pewnie jeszcze poczekają. Spis wszak służy inwigilacji a nie jakiejś akademickiej dyskusji o tożsamościach i samoświadomości.
Zajęli nieswoje zasoby, aby potem je opakować, „opatentować” i sprzedać. Niedługo nielegalnym stanie się hodowanie grządek czy niewielkiej trzody na własne potrzeby.
Elity, wszelcy sławetni - niedawno sami reprezentowali konsumpcyjny styl życia, a teraz próbują przepchąć kary za „nadmierne spożywanie” mięsa czy cukru. Pod rzekomo proekologicznymi hasłami kryje się wojna lobby, np. farmy zwierzęce są zwalczane przez wielkich producentów soi (jeden z najbardziej genetycznie zmodyfikowanych produktów), którzy chcą im odebrać rynek. Zamiast popierać nieskażone lokalne rolnictwo, korzystniej jest dymać klienta wedle zasady „jak nie kijem go, to pałką”: w markecie, sprzedającym masówkę albo dzięki przewałom na handlu certyfikatami rzekomej „czystości ekologicznej”. Promować sieci fast-foodowe, ale pozorować „prozdrowotną politykę” za pomocą systemu fiskalnego, który uprzywilejowanych nie ruszy.
Następny dowód hipokryzji, tym razem z dziedziny dyktatury mody i urody oraz szołbizu. Najpierw propagowali szybką modę i konsumpcjonizm, a teraz narzucają innym oszczędność. Dyktowali trendy, selekcję, a gdy w imię dyktutury piękna i trendów wielu postradało zdrowie i rozum – „ocieplają wizerunek”, narzucając „różnorodność”, „ciałopozytywność”, „polityczną poprawność”. Jest to kolejny fałszywy zabieg, służący celom komercyjnym i autorytarnym (tłumienie krytyki poprzez różnego rodzaju zarzuty „ad Hitlerum”, radykalne posunięcia cancel culture).  Wszak ta branża zatrzymała się mentalnie w czasach kunst-kamery i pokazów „dziwolągów” w cyrkach czy na jarmarkach. Zależnie od koniunktury – przedwczoraj „Pastrana”, wczoraj „wieszak”, dziś „pasztety i wieśniaki”. Nie podoba się, toś cham, rasista itp. Tymczasem wszelkie grupy pokrzywdzone, mniejszościowe, w jakiś sposób upośledzone – stały się kartą przetargową. Taką maskotką łaskawej pani, którą dobry dwór jednym ukazikiem uwolni z jarzma albo uwzniośli i za rączkę poprowadzi na łąki niebieskie. Uklęknie nawet na kolanko przed kamerą i pozwoli wystąpić w swoim teatrzyku.
To jest właśnie ten paternalizm i klientelizm. Wzajemne uzależnianie się poprzez tworzenie „relacji”. Między państwem a obywatelem, między członkami rodziny, między klientem a dostarczycielem usług. Taki układ tworzy się zarówno w korporacji, jak i w wolontariacie. Wzajemne poczucia zobowiązania, długu, tresura społeczna. Ta ostatnia koronokracja uwypukliła, jak wielu  było i jest na łasce państwowej kroplówki (wyzysk fiskalny, oczekiwanie na zapomogi, ulgi), jak wielu uzależniało swój nastrój od „relacji”, od oceny innych, jak było uwikłanych w „kontakty”, jak bezradnymi stali się bez systemu „usług” (fryzjernie, kosmetyczki, żywienie zbiorowe, benefity, zabiegi, trenerzy, „kołcze”, psychologowie).

Nie zamierzam w tym wszystkim uczestniczyć. Jestem rebeliantką, buntuję się i pragnę obozów pracy dla pachołków Pantokracji. Ale nie zamierzam być kolejnym mesjaszem „cierpiącym za miliony” czy inszym „dobrym cysarzem”, rozdającym na lewo i prawo talony na wolność i godność. Wybieram walkę i transgresję, a nie medytację, ale nie chcę patrzeć na komercjalizację owoców mojej walki czy kurwienie moich idei. Moja walka jest o moje przyczółki swobody i honoru.



20.02-9.03.21

Detronïzacyô!
DeHamerykanïzacyô!
Devatykanïzacyô!
Estetocyd!
Transgresyfno kontrrevo!
(â)Mazovâ dƛa nȉhȉƛgêvaƛtystɤf

Jak zdychać – to z fantazją, jak walczyć – to z honorem // możecie zbombardować mój gród, skolonizować moje dzielnię i próbować skomercjalyzować me idee – lecz nie skurwicie mej woly, nie zdemolujecie mojego światopoglądu//  jebem boga, jebem dušu; najlepsza ojczyzna to taka, co klawo sztymuje na sosnowe jesionkie//  Jebem volu, za którą należny odkup, jebem svobodu wyproszoną na kredyt (państwowy, komercyjny, zagraniczny) // ukrzyżować, zatańczyć z wrogiem, napoić naszą wspólną ziemię oczyszczającym Ψïvem-mńôdȣsko// мочить u nas nie lanser-pyszałek, a gracz w укр. рулетку, u nasz „wieśniactwo” obozem zarządza// Wiecznie pijani krwią pantokratorów; panów // opodatkowalyście nam plony – odbierzem w kaszance z bożego baranka // wcarskiej gorzałce toast ku chwale ojczyzny i za króla kielych фюрерського яду // Naród wiecznych niekonfucjańskich antypantokratycznych kamikadze // w karczmach przegrywamy w karty swych panów // zastawimy trony i царське врата // Fuck peace & love! // Godek czy Spurek – to jeden fundamentalyzm! // naginamy chaos do swej voλy; сидить козак під дубом, п’є тай насміхається дивлячись як пихаті янкі тай зі надутими москалями луп’яться, полем поляниця літає, противника тай собі шукає, побачила цю ковбасню й лише іронічно кивнула // Nokaut sierpem, poprawka młotem // targujem swobodą na czarnym rynku [jaka dzielnia – takie narcos] // w czym gorsza nasza delyrka od waszej propagandy? // Po cóż wołacie o korony cierniowe – wystarczy was złamać podeptanym kwieciem i pobitą zastawą // po cóż piłą rżnąć hrabinię, skoro bardziej boli obraza uczuć estetycznych i smaku? // Niektórzy zapłaczą po rządach, niektórzy – po bogach czy czarnych panach i uczynią z łupieżców męczenników // lecz solidarnie ponad podziałami zawyją nad upadkiem dyktatury mody // klawiej zgilotynować Myszkie Mickey i zawirusować portal randkowy american-boyów, aniżeli połamać krzyż // Na pohybel jankesom z bożej wólki // my – ironiczni radykałowie i chandryczni kapowie // nie przychodźcie do nasz z reklamami komercyjnej terapii amoku na antenie celebryckiego show // czy broszurami refundowanej – bojowego szału – z udziałem autorytetów publicznej moralności i mentorek dobrego zachowania // не втихомирите rebeλyï lukrem // z niebiesiech – w bagno, z królewstwa – do kamieniołomu // ekonomem ůorać a Ψânom bronovać!



Styczeń-luty 21

Media wreszcie na własnej skórze odczuły, co to znaczy szantaż ekonomiczny i okradanie za pomocą podatków. Szkoda, że dopiero teraz. A czymże są wszelkie opłaty za usługi, których nie chcemy, choćby podatki czy abonament? Czym jest metoda kija i marchewki, czyli uzależnianie obywatela przez System za pomocą mandatów i zapomóg?

Tak, jestem przeciwko kolejnym zakusom rządowym, bo jestem przeciwko kolejnym podejściom do absolutyzacji władzy. Ale to te wszystkie oficjalne media w jakiś sposób „wyhodowały” sobie polityków,  pieszcząc  ich uwagą, -roztrząsając w pierwszej kolejności każde ich słowo, choćby najpustsze, i każdą małpią minę.

Historia to walka gatunków (stąd mięsożerność czy weganizm są wyborami politycznymi, a decyzje konsumenckie czy gospodarcze mogą być określoną strategią wobec Systemu), w której biorą udział ludzie, wszelkie zwierzęta, bakterie, wirusy, siły przyrody itp. itd. Ale też mamy wojnę semantyczną. Wojnę, opartą na słowach, definiowaniu rzeczywistości, „tłumaczeniu świata”, wojną na sensy i wizje.  Biorą w niej udział również oficjalne media oraz wszelkie „internety”. Skąd przeciętna „masa wyborcza” czy inna „owczarnia boża” czerpała i czerpie wiedzę o historii, o swoich domniemanych przodkach i bohaterach, o tym, czym jest „obiektywna rzeczywistość”, ale i świat metafizyczny? A w końcu skąd się dowiaduje o sobie samym? Ze świątyń, katedr, mównic, w końcu z ksiąg, ekranów i z gadżetów. Wasz bóg już dawno zastawił was w lombardzie... Wielka historia to wielki cyrk.

Dla „konsumenta treści” nie jest miarą ciebie twa myśl czy postawa ideowa i dokonane wybory, lecz ilość pryszczy na gębie. Zagląda się w odbyt, nie w odmęt. Bohaterem (kontr)rewolucji jest ten, kto „zaświeci się” w mediach i wykreuje sobie adekwatny wizerunek. System to wie, toteż wlepia mandaty i kary za bzdety, a za prawdziwy terroryzm czy bandytyzm – albo załatwią cię po cichu, albo zamiotą pod dywan (zależy, czy sprawca to „szycha” czy „wariat”). A potem nagłośni się to, co pomoże wykreować wizerunek „zadymiarza – ciapy”, „rewolucjonisty z przypadku”, „juleczek”, „histeryk-ów//-czek”.  Przy okazji swoistą ironią losu jest, że partia, sygnująca nazwą rzekomą praworządność, została uznana za „rebelianta”.  Tak samo jak Trumph został oficjalnie „podżegaczem do rebelii” (klawo by było, jakby mnie USrAńcy za to skazali, a mieliby podstawy!).

Co do tych różnych protestów, to wiadomo, że popieram walkę. Radykalną walkę, a nie ględzenie o dialogu. Oraz długotrwałą strategię oporu, konspiracyjną pracę u podstaw. Walka to nie czelendż i nie „trzecia pięciolatka”.
Pierwszy kaczyzm, potem tuskolandia, i teraz obecny kaczyzm -  miały swoje okresy, gdy „obciachem” było ich popierać.  Ja nie myślę tymi kategoriami, bo preferuję światopogląd, внемодность - a nie „dobry smak i gust”. Nie należę do tych, co to w czasach „dopisowskich” byli praworządnisiami, a teraz się nagle obudzili, że im napluli do filiżanki.  No to „na złość mamie odmrożę sobie uszy”.  

Swoje dorzuciła też swoista kultura pracy – postfeudalna, folwarczna. Te wielogodzinne czynności, w których pracownik nie widzi głębszego sensu, a które pożerają czas i zdrowie, rozregulowują życie, nie zostawiają chwili na przemyślenia, rozrywki (poza tymi sztucznymi tworami typu „imieniny w biurze”, „opłatek pracowniczy”, „integra”, „wspólna gimnastyka na teamsach” itp.), realizację zamierzeń niewpisujących się w „politykę firmy”. Ta niegdysiejsza „trudna młodzież”, co to starym i belfrom pyskowała, teraz trzęsie się przed szefem i oddaje swe plany w zastaw w zamian za kredyty i benefity. A potem rząd im wyłącza prąd, i można tylko liczyć na mannę z nieba, pod postacią kolejnej „tarczy”...


Pytanie zatem nie brzmi, co oni mi mogą (skoczyć po piwo, frajerzy!), lecz co i jak zrobić, aby było po mojemu.  Odwagą jest głośne wyrażanie swych szczerych poglądów i złości, ale prawdziwą, ciężką próbą jest długoterminowe wcielanie w życie, realizacja głoszonych haseł, życie po swojemu. Skuteczniejszymi tym samym są działania grup np. broniących pokrzywdzonych przez System, umożliwiających działania czy usługi, penalizowane przez ten System, organizującym wszelkie alternatywy wobec głównego nurtu „normalnego życia” i oficjalnej rzeczywistości. Postępować tak, aby się samemu nie skurwić oraz pilnować, żeby twoje zaangażowanie przypadkiem nie utorowało drogi nowemu kurewstwu.

Bo cóż to za bunt, skoro odbywa się on według zasad „ich” gry?  Z rządem nie ma dialogu, bo rząd jest na tyle zacietrzewiony, że jak nasrasz mu na łeb, to rzeknie, iż to łaska z niebies nań spłynęła.




Grudzień 20

W czasach najtwardszych rządów radzieckich były liczne kampanie na rzecz realizacji planów gospodarczych. Jednym z elementów tychże – było przekładanie, odkładanie na czas nieokreślony bądź po prostu odgórne odwoływanie wszelkich dni wolnych czy świątecznych – tego wszystkiego, co odrywało od pracy, a tem samem zawalało realizację planu. Ewentualne dni „wolne” również podlegały planowaniu, np. wypełniano je odczytami, pogadankami i inszemi „urabiaczami” ku chwale propagandy. Obecnie ludzkość także odkłada swe własne plany, marzenia czy po prostu „wolne” – gwoli kieratu korporacyjnego, z powodu kredytów itp. obciążeń, albo ze strachu przed utratą pracy. Jeśli uda się coś zarobić – to pójdzie raczej na próby ratowania zdrowia,  bo na rozrywki czy realizacje jakichś wizji - będzie za późno. Mamy szturmowość dwóch epok, tak samo jak poprzednia epoka miała swe „wyzywanie” (do jakiegoś szturmowego zadania), a obecna – ma swoje „czelendże”.  Kolejnym etapem zawieszania własnego życia na kołku są wszelakie wersje „lockdownów”. Tą razą trzeba realizować nie plan gospodarczy czy branżowy, lecz tzw. zdrowotny. Dziś masz pocierpieć – to jutro napijesz się szampana. Dziś pierwszy, drugi, dziesiąty trup. Odłóżmy wszystko na za rok, a za rok się okaże – że przyszła nowa fala zachorowań. Cierpliwości, byle za miesiąc-dwa – a za miesiąc trupem będziesz ty. Ludzie, którzy wiedzą, że życia zostało niewiele, że każdy dzień może być ostatnim – a jeszcze nieźle się czują – często pragną to wykorzystać, żeby ostatni raz „sobie użyć”. Dziś tej opcji już nie ma. Praca czy urlop bądź święta – można tylko siedzieć i czekać na zgon. Czasem cuś „poluzują”, aby masy wyborcze się rozhulały (korzystając z nielicznej okazji) i wtedy będzie można znów ich skarcić i dać szlaban „na wszystko”. Dziś na świecie to nawet nie są „narodowe kwarantanny”, lecz ogólnoświatowe hospicjum. Rolę „doktora clowna” pełnią przedstawiciele rządów. Panie ministrze, basen...

I w tem kontekście również ujawnia się wyuczona w owych masach wyborczych pokora. Wkodowana jeszcze w czasach pierwszych „proroków”, którzy boga kazali tytułować „panem” i „królem”, „pankratorem”, a wierni byli „owczarnią”, której zadaniem jest podążać za pasterzem. To rzutowało późniejszą wiarą w „boskość” władców, słuszność panującego ładu, potem – ufność w jakiegoś niedokreślonego „dobrego cara” albo „łaskawego pana”, który wyzwoli kmiotka, jeszcze później – w dobrych „wujów”  z odległych krain, którzy będą bronić dzielny nasz naród przed imperiami zła. To także współczesna wiara w „autorytety moralne” czy internetowych „ekspertów od wszystkiego”.
Ktoś tradycyjnie powie, że pokorny to był chłop, wieśniak  – nie to co „mości panowie szlachta” sarmaci - patriotyczni - rokoszanie. Którzy? Ci, co to sąsiada usiekli, bo kura przelazła na pole? Ci, którzy po 10 lat spędzali na procesach o gruszę, rosnącą na miedzy? Ojczyzna rymuje się z pańszczyzna i bierze swój początek od całkiem materialnej koncepcji ojcowizny.
Jedni walczą za jakąś sprawę, a inni -  „za łowiecki, za barany”. Dla kogoś ojczyzna może być konceptem ideowym o transgresywnym charakterze,  a dla kogoś innego – patriotyzm kończy się tam, gdzie miedza, a kształt nosa jest ważniejszy od indywidualnych zasług.
Zwolennicy „świętego prawa własności” podniosą głos, że bez własnej „twierdzy” (posesji, niepodległej ojczyzny) nie ma gwarancji swobody.  Że głód łamał największych bojowców i myślicieli – przekształcając ich w dziadów proszczalnych. A konsumpcjonizm i komercha? Ta ich skurwiła. Dzieje się tak w sytuacji, gdy zarówno nędza, niewola, ale też dobrobyt – są swoistym darem czy zrządzeniem losu. Nie efektem własnego postępowania, podejmowanych decyzji, własnej motywacji.  Jest różnica między więźniem Pileckim a więźniem – „muzułmanem” z łapanki.  Diogenes był bardziej swobodny w swej beczce, aniżeli sułtan w pałacu. Można mieć niepodległy, pluralistyczny kraj czy wolności obywatelskie. A tam - królestwo globalizmu , moda ponad wszystko, pozerstwo i cenzura pod płaszczykiem poprawności politycznej. cHameryka od wieków tworzy sobie imidż kraju róznorodnego, wszechmiernie swobodnego, gdzie „wszystko wolno”. I co z tego? To, że wszelka rzekoma oryginalność i swoboda ludności jest jedynie snobowaniem się, pozerstwem, modą. Czyli tym wszystkim, co można również zaobserwować w wielu miejscach na świecie pod fałszywą nazwą „młodzieńczego buntu”.

Natomiast co się tyczy Systemu – tu już raczej żadna (kontr)rewolucja nie pomoże. Rządzą mafie, i z takimi należy walczyć metodami bandyckimi. Tylko takie metody są skuteczne na dłuższą metę. Żadne gadanie o prawach i wolnościach nic nie pomoże. Po cóż żebrać o okruchy z pańskiego stołu, nawet jeśli te są gwarantowane na piśmie? To tylko umocni przekonanie władzy o własnej kontroli, o tym, że to oni „luzują”, „karzą”, „stanowią”. I dziś dadzą swobody, a jutro kopa w dupę. Zatem albo brać ich szantażem, albo samodzielnie rozwijać swą swobodę i dążyć do bycia nieuchwytnym dla ich topornych regulacji. Czyly rebelia i transgresja.
Dintojra Wiejskiej!



 Lystopad 20
Paternalizm, sentymentalizm, landrynizm

„Złość piękności szkodzi”, „Dzieci i ryby głosu nie mają”, „Pokorne ciele dwie matki ssie”, „To jest brzydkie słowo//uczynek”, „Nie wypada” oraz  „Co wolno wojewodzie – to nie tobie smrodzie!”, „Masz grzech”, „Bo sobie nigdy nie znajdzisz dobrego męża//żony”, „Z tego się wyrasta”, „Twój gniew wynika jedynie z traumy i braku przyjaciół oraz z depresyjnych barw w twym otoczeniu i ubiorze”, „Ładnie przeproś”, „Co powie fejsbunio?”... itd. Itp.
Kiedyś pochwalano nadstawianie drugiego policzka, ew. „skuteczną metodę” ignorowania osoby, kto próbuje wsadzić ci łeb do kibla albo zgwałcić itp., obecnie propaguje się bierność w imię wiary w „karmę” - w to, że „zło zawsze wraca”. Wszelka nienawiść to „brzydkie uczucie”, ale już bazgranie na murze o tym, kto kogo „love” – nie jest aktem wandalizmu. Walentynkowe gadżety na całym globie też wcale nie są aktem neokolonializmu przecież. Tak samo jak „demokratyzowanie” innych kultur za pomocą sieci fastfoodów i produkcji Disneya.
Do tego od małego wpajany kult „ciepełka” i ostrożności – żeby tylko się nie przewrócić i nie zmarznąć. Siedzieć na piecu i gapić się w ekran. Obecnie w kraju jest wiele protestów oraz aktów nieposłuszeństwa. I jak zazwyczaj – jedni są świadomymi buntownikami z własnymi przekonaniami, inni – „na złość mamie odmrożę sobie uszy” (i wrzucę to na insta). Jedni i drudzy są traktowani przez System jak banda nierozumnych dzieciaków, które „nie wiedzą, co czynią”, zatem należy im dać pasem, a potem obiecać batonik. Murzynki i prostaczkowie, którym bezczelnie nie chce się robić na pana, bo pewnie mu zazdroszczą nowego modnego garniaka i dlatego chcą barbarzyństwem zająć jego stołek.
Jest różnica między rebelią a rokoszem, między świadomym buntem - a rozkapryszeniem. Między asekuranctwem i „mojrem” -  a czynieniem twierdzy, swoistej „zony swobody”,  ze swego wewnętrznego świata. Także między ideologią konsumecką (świadome, zgodne ze światopoglądem wybory i inwestycje) a konsumpcjonizmem i służbie komersze.
Ale Pantokracja zawsze postawi akcent na tym drugim – bo dzięki takim zjawiskom łatwiej jest deprecjonować buntowników, a lanserów – przekupić. Propaganda zatrze granice, a wszelakie autorytety zaczną swe „tłumaczenie świata”.



28-29.10.20

Kurwa, czy każdy protest musi się kończyć polityczną przepychanką?  Jak zwykle - nie hasła walki, tylko kto z kim i za ile, i zawsze ktoś się musi wypromować jako męczennik//bojownik. Rozgrywa was System, i zamiast poszczególnej subiektywnej woli mamy grę w zakresie paradygmatu partyjniaków od lewa do prawa. Żyjemy w cyrku, w spektaklu. A trzeba mieć od początku twardą postawę ideową.
Trzeba walczyć o swoje, i jednocześnie trzeba gonić polityczne świnie i wszelkich „influenserów”, którzy będą się chcieli wypromować. Co innego sojusznik, a co innego lanser (tego można wykorzystać tylko w sposób wyrachowany i cyniczny dla swojej sprawy).
 Rebelia to nie moda - to postawa życiowa i konkretny świadomy wybór!
Światopogląd, a nie program partyjny czy statut towarzyski!
Wyprowadzić obce wojska,a  władza – tylko dla wasali! Kościoły – tylko dla wyznawców, - bez jakiegokolwiek wpływu na resztę!
Precz z watykańsko-amerykańską okupacją!
Obozy pracy dla Pantokracji!
Bojkot produktów i usług rządowych oraz tych, które w jakiś sposób przynależą do twojego przeciwnika ideologicznego.  Stop szantażowi ekonomicznemu, postfeudalizmowi i komercyjno-konsumpcjoistycznej zależności!
Svobodno (â)Mazovâ!
Nïhïλgêvaλtyzm



22-25.10.20

Domagam się zastosowania środka przymusu bezpośredniego wobec przedstawicieli całej Pantokracji – jako osobników stanowiących bezpośrednie zagrożenie życia i zdrowia – na podstawie „Dz.U.2020.1845 t.j. Art. 36.”, bądź//i też ich natychmiastowego wyabortowania ze zdrowego ciała narodu – jako stanowiących istotne zagrożednie dla życia i zdrowia obywatelek, jako element pasożytniczy.  Świniobicie, uśpienie, nihilgewaltystyczny ubój rytualny, utylizacja, przerobienie na gnojówkę. Przymusowe oddelegowanie do pracy przy ciężkich przypadkach wirusowych oraz przy ciężkich przypadkach niepełnosprawności, a także przy oczyszczaniu zakażonych ścieków.  Do flaków, odchodów, do segregacji truchła. Czas pobrudzić rączki, jaśniepanowie esteci; jankesi z Bożej Wólki.
To są jedyne słuszne wyroki.   


Październik

System stara się utrzymać społeczeństwo (masy wyborcze) w ryzach za pomocą szantażu ekonomicznego.  Dzieje się tak, gdyż: a) multum ludzi ma konsumpcjonistyczne podejście do życia, b) wielu ludzi ma niewiele środków, c) dobra są zawłaszczane, prywatyzowane, komercjalizowane i patentowane, aby grupka funkcjonariuszy Systemu mogła zarządzać ich obrotem, obiegiem.
Stąd zarówno rozbudowane „rozdawnictwo” (jaśniepan decyduje, jaki okruch i kiedy spadnie z pańskiego stołu), napędzana sztucznie konsumpcja, ale też, widoczny szczególnie ostatnio, mandatowy zajob. Cyngle organizują łapanki, aby robić wyniki w kartotece policyjnej. Dziką satysfakcję daje im każdy upolowany – bez maseczki, bez biletu, bez majtek itp. A mandaty często są wysokie. Z jednej strony ma się ochotę na bezwzględny desperacki opór, a z drugiej – na strajk włoski, który nie da podniety trepom i nie doprowadzi do kolejnego wzbogacenia się tzw. budżetu, który i tak pochodzi z kradzieży. Rządy powinny być sądzone w zw. z szantażem ekonomicznym. Polityka Systemu tym się tylko różni od rabunku czy oszustw finansowych, że jest ona usankcjonowana dokumentami oficjalnemi.

Kij i marchewka. Człowiek w skrajnej sytuacji, taki, który nie ma już nic do stracenia – prędzej podejmie działania skrajne. Człowiek bezpieczny, jakoś ustabilizowany – staje się wygodny.  Już kiedyś pisałam, że obecnie nie opłaca się budować gułagów. Wystarczy podłączyć do kroplówki. Czasem postraszyć „szlabanem na kompa i kieszonkowe”. I mamy rybki w akwarium zamiast buntowników.
Nawet spora część zamieszek w krajach Zachodu zaczyna się co prawda od postulatów, ale kończy na rabowaniu sklepów. Nie paleniu czy wysadzaniu w powietrze. Na zabieraniu sobie luksusowych dóbr, które wcześniej były obiektem krytyki jako symbole konsumpcyjnego stylu życia. Nie żal mi komercyjnych świń, ale nie po to się buntuję, aby zająć miejsce znienawidzonego pana. Moja rebelia wynika ze światopoglądu, a nie z zawiści. Nie jestem łakoma na dobra Systemu, a wręcz wkurza mnie narzucanie przezeń ich stylu życia.
Można również zawłaszczać różne ruchy obywatelskie i hasła. Kiedyś jedynie religia była tubą propagandową monarchów i feudałów. Obecnie mamy korporacje i fastfoody onanizujące się autopromocją swojej rzekomej ekologiczności, zero-waste, dobroczynności i „pozytywnej dyskryminacji”. Trujące fastfoody z ofertą dla wegan. Działacze partyjni na marszach patriotycznych. Gadżety „wyklęte”. Zbrodnicze korporacje sponsorujące Marsze Równości i studnie w Afryce. Celebrytki „kolekcjonujące” małych czarnoskórych („adopcja”). „Polscy producenci” w marketach. Handel certyfikatami. Dodawanie do produktów bezglutenowych dodatkowych „e”, natomiast do ekologicznych - rakotwórczego karagenu.

Postulaty, które można uznać za słuszne – nagle pojawiają się w reklamach wroga, a transparenty mają logo sponsorów. W ten sposób robi się wała zarówno z aktywistów, jak i z ich przeciwników („patrzcie, od kogo dostają pieniądze ci rzekomi wojownicy o...”).

Dyskusje o bieżących problemach przekierowywane są na wygodne tory, ma miejsce przesuwanie akcentów. Bo zawsze jest wygodniej uderzyć w tzw. prostaczka, „plebs”, aniżeli w dużych graczy. Ekologia, zmiana klymatu? Winny schaboszczak, ale nie modyfikowana soja. Marnotrawstwo? Zmieńmy trendy modowe zamiast mówienia o byciu praktycznym. Pandemia? Zamknąć targowiska, ale nie markety, choć wiele z nich nie spełnia np. norm BHP; wszędzie walają się kartony, a alejki są zatarasowane nierozpakowanymi wózkami dostawczymi.
A ja owszem – jem mięso, bo jestem nekrofilką i eretofonofilką. Uważam, że mam prawo.

O czym głównie ględzą politycy? Wcale nie o gospodarce czy sprawach międzynarodowych. Gospodarka służy wymianie stołków i dystrybucji dóbr wedle uznania współczesnych panów-szlachciurów. Opozycja po to jest opozycją sejmową, aby układać się z partią rządową w sprawie własnych zarobków i posad. I zawsze będzie podążać za dyskursem, wytyczanym przez linię partii rządzącej.
Politycy zatem oficjalnie zajmują się o tym, nad czym najbardziej chcą mieć kontrolę, czyli życiem prywatnym „podopiecznych” (masy wyborczej). Toczą „gorące spory” o to, czy należy się modlić czy seksować. Jak często i w jakiej pozycji. Do ręki czy do buzi. Emocjonalne ględzenie pozwala skanalizować ludzkie emocje i odwrócić wzrok od innych problemów. Gospodarka jest trudna i nudna, tak jak dyplomacja. I potem mamy sytuację, niczym ze szkoły, gdzie jest taka grupka „popularnych”, których niby wszyscy nie lubią, ale każdy im nadskakuje. Na rząd też wielu narzeka (niestety, często również wyłącznie na poziomie emocjonalnym), ale już nie każdy się postawi. Powyklinasz – ulży. Ale są jeszcze praca, dzieci, burgery, reakcja znajomych... A potem się okazuje, że jedyny wybór postawy, jaki rzekomo posiadasz, to między ukorzeniem się przed koroną Covida albo przed Chrystusem-Królem. Jeśli masz jakieś alternatywne poglądy wobec głównej osi sporu, to jesteś „symetrystą” czyli leniem, który tylko próbuje być ironiczny.  

Sam język sporu często przypomina osławioną „gimbazę”. Gdyby poddać wypowiedzi polityków analizie językoznawczej, to mamy do czynienia ze zwykłym bełkotem bez osi logicznej i poparcia faktologicznego. Przekaz nastawiony na to, aby weń wierzyć, przyjmować. Opiera się na tabuizacji wszelakiego „innego”. Jestem przekonana, że obecna nagonka na LGTB+ wynika nawet nie z niechęci do ich „bezbożnego” sposobu życia i upodobań, ale jak zwykle – do „kwestii smaku”. Prawdziwy, odwieczny hejt dotyczy zazwyczaj tego, co zostaje uznane za brzydkie, niemodne, obrażające uczucia estetyczne i gusta obyczajowe. Ci, którzy jeszcze niedawno -  w szkole – uskuteczniali „beki” z „wsiurów”, „pasztetów”, „luzerów” itd. – obecnie podłączyli się do politycznych sporów o „postępactwo” i „ciemnotę”. Dzięki takiej „bazie merytorycznej” gładko wejdzie się z programem partyjnym nie tylko do szkół, ale też do nauczania wyższego. Inna sprawa, że rodzimi postępowcy to może i różnymi „dżenderami” się zajmują, ale już takie np. teorie konstruktywistyczne i neodarwinowskie, rozpatrujące miłość jedynie jako mit, twór zachodniej kultury – nawet dla nich są zbyt radykalne. Bo, jak też ongiś pisałam, wielu w nauce szuka jakiegoś ersatza wiary religijnej, który łatwo wytłumaczy im świat za pomocą paru formułek i algorytmów „praw uniwersalnych”. Nauki mają tu być rodzajem opowiastki o porządku, pięknie, harmonii, a nawet moralności i etyce. Nawet kampanie przeciwko „śmieciowemu jedzeniu” i braku zdrowego ruchu opierają się na głównie na straszeniu nadwagą. Ludzie spierają się o kwestie „wizerunku” i body-positive, ale nie dlatego, żeby porozmawiać o dyskryminacji czy o wolności wypowiedzi//postrzegania, lecz aby temat ciała stał się nadrzędnym wobec spraw światopoglądowych.

Reasumując – sądzę, że ideową bazą Pantokracji są idee estetyzmu i dyktatura mody. Ponadto System buduje swą hegemonię za pomocą szantażu ekonomicznego, a dyskurs jest odpowiednio rozgrywany bądź zawłaszczany (patentowany).
Zatem zamiast ludobójstwa, helter skelter, rewo lub kontrrewo – winny nastąpić gwałty na estetyce, zbrodnie przeciwko modzie i smakowi (estetocyd) oraz amerykańskiemu stylowi życia,  przestępstwa o charakterze rebelii. Nihilgewaltyzm Nïhïλgêvaλtyzm.
Za to jestem gotowa na jankeską komorę gazową.



12-17.09.20

Precz ze sługusami Pantokracji, pachołkami Systemu!
Precz z politycznemi świniami, które wykorzystują wkurw społeczny do realizacji swoich geszeftów!
Ani z Koronokracją ani z Chrystusem-Królem!  Tu nie Wiejska, tu nie Piękna, tu nie cHameryka!

U sterów rządów zasiada banda tchórzy, zarozumialców i lanserów – i z racji tego honorowy pojedynek nie jest tu możliwy. Tu trzeba packi na muchy, deratyzacji, świniobicia i narodowego recyclingu.

To jest walka na style życia i o przyczółki swobody. Bo „nasrasz, a on powie, że deszcz pada”, „nieważne co, mówią, ważne, że mówią”, „lalki nie idą do gazu – one testują nowy trend w skali od „wow” do „żenua”... Dobrowolne getta – „luksusowe i bezpieczne, w idealnej lokalizacji” powstają na miejscach szamb wywłaszczonych „wsiurów”. Masa wyborcza jest nawozem i mięsem armatnim. Dosyć politycznych gierek, czas na wkurw!

Tem samem potrzebny jest  z jednej strony jest bat na nierobów rządowych, a z drugiej - podążanie zawsze swoją drogą – być nieuchwytnym dla Pantokracji, dla obcych światopoglądowo wpływów.
„Живите братцы пока Москва не узнала...»


29-30.08//07.09.20

Oto dom dla lalek. W takim domu warto #zostaćwdomu.
Oto dom dla lalek, który od razu jest umeblowany.
Dobry gospodarz domu układa twe gesty i obowiązuje jeden dresscode.
Czy słyszysz? Za ścianą jakby ktoś krzyczy. Czy słyszysz? To zapewne TV.
Czy słyszysz? Za oknem jakby szeryf kogoś tłukł. Czy słyszysz? To musi być gra.
Jak dobrze być zabawką w rękach miłosiernego Pana Naszego.
Lokowany towar – oto byt. Dialogi i czyny - ©®TM
Czy widzisz? Jest określony zakres estetyczny barw.
Jest sterylnie i panuje pokój, boski ład.
Czy to sen – ten odległy tupot robactwa?
Czy to prawda, że krew czasem nie bywa błękitna i różowa?
Niegrzecznym jest zadawanie takich pytań.
I nie wypada dostać szału podczas lunchu.
Rzeź? Gilotyna? Koniec miłości? Wojna Totalna? Rebeλâ?
Pod warunkiem, że zrobicie to ze smakiem, tak by wyglądało
cool beauty sweet & lovely
**
Moja walka i rebelia to nie produkcja Marvela czy innego Disneya, nie muszę sobie robić PiaRu, żeby wciąż udowadniać światu swą buntowniczość, transgresywność czy (kontr)rewolucyjność. Mam światopogląd a nie imidż.
Ogłaszam detronizację Chrystusa-króla dla nïhïλgêvaλtystycnej (â)Mazovïï i gwałt na estetyce. Żadnych przyjaźni czy paktów o nieagresji z obcemi mocarstwami (Najjaśniejszą, Watykanem, cHameryką, wschodnimi tyranami itp.)
Każdy przedstawiciel i sługus Pantokracji na moim terenie - zostanie zwalczony.


Sierpień. Szkic kilku absurdów.
**
Problemem nie jest nawet przeludnienie czy głód. Największym problemem jest kumulacja dóbr. Tak samo jak dawna arystokracja obżerała się bez miary, a chłopom zalecała post, tak i teraz propaguje się GMO i//lub weganizm, a celebryci udają minimalistów – zamiast mówić o tym, że zasoby są zawłaszczane i komercjalizowane. Produkuje się masowo i wszystko „na jedno kopyto” – ale dla małych grup, które tego „nie przeżrą” albo wyrzucą „bo już niemodne”, „bo banan zbyt krzywy”. Rabuje się ludy pierwotne, aby z ich zasobów przekarmiać białych snobów. Każe się płacić za rzecz tak naturalną, jak woda – tylko dlatego, że ktoś nalał ją do butelki. Na jakąkolwiek własną inicjatywę, uskutecznianą na swój użytek – trzeba mieć patent, glejt.
Natomiast w czasie „pandemii” wiele towarów na moim warszawskim osiedlu jest dostarczanych w zredukowanej ilości (np. pieczywo), z drugiej strony ludzie poddali się panice i kupują więcej niż zwykle, ale wszyscy zgodnie twierdzą, że generalnie „nic się nie opłaca” i trzeba prosić rząd o nową „tarczę”.
Niby przedmioty humanistyczne są uważane za domenę „pasożytów”, ale rola przedmiotów ścisłych ogranicza się do kultu excela i mechanicznego bezrefleksyjnego „rozwiązywania słupków”.  Bo absolutnie żadnych nauk logiki, teorii gier, a już pod żadnym pozorem obywatel nie powinien nabywać umiejętności obliczania procentu lichwy, rozpoznawania oszukańczych cen na produkty i usługi, że o mechanizmach gospodarczych i podatkowych nie wspomnę. Jeszcze by odkrył tajemnice ustawowej dopłaty chłopa do swojego jasyru.
A co do nauk humanistycznych, to te mają być postrzegane jako gdybanie na temat „co autor ma na myśli” oraz pisanie prawomyślnych rozprawek na temat słusznych lektur i bohaterów.
Na deser religia jako ulubiony kaganiec społeczny. Same koncepcje tradycyjnych religii odzwierciedlają relikty myślenia społeczeństwa feudalnego. Problemem jest nie sama wiara, czy założenie, że mogą istnieć istoty doskonalsze. Wszak w starożytności ludzie modlili się do Słońca, które przecież, wedle nauki istnieje. Czcili ziemię, która rzeczywiście dawała płody. Nawet niektórzy „ścisłowcy” są zafiksowani na poszukiwaniu jakichś „uniwersalnych zasad wszechświata”. Rzecz w tym, jak podchodzi się do tych kwestii. Racjonalistycznie, czy może w sposób poddańczy. Można robić swoje bez względu na fizykę i metafizykę. Nawet jeśli istnieje Bóg; zwierzęta też kiedyś dowiedziały się o istnieniu ludzi. Jedne się im poddały („udomowiły”), inne zostały zmuszone do niewoli, a jeszcze inne są dzikie do dziś.
**
Przewroty państwowe nadzwyczaj często przypominają przekładanie klocków w murze reżimu. Dlatego skuteczniejsze są pomniejsze, lokalne akcje, (społeczne bądź dywersyjne), niekiedy anonimowe - nakierowane na konkretny problem. Jak kop w jeden konkretny klocek w murze Systemu – im mocniejszy, tym bardziej naruszający całą konstrukcję. Cóż wynika ze zmiany pana? A samemu stać się panem, to przestać być rebeliantem. Nie po to się zdobywa tron, żeby potem nie zdelegalizować przewrotów. Pan musi przestrzegać etykiety. Wojna panów to co innego - bardziej tchórzliwego, nieszczerego i małostkowego, aniżeli honorowy pojedynek, walka ideologiczna czy bójka osiedlowa uskuteczniona za obopólną zgodą chuliganów. Ale władza lubi mieć monopol na wszystko. Jedna z chińskich dynastii XVII w. popełniła wraz z dworem zbiorowe samobójstwo – na znak honorowego buntu przeciwko innemu buntowi – poddanych, głównie chłopów. To zakończyło jedną z licznych wojen domowych. Założyciel dynastii sam z pochodzenia był zbuntowanym chłopem, który po zdobyciu tronu wprowadził ostry zamordyzm...
**
Fundamentem reżimów jest propagandowa papka. Na tę składa się przekaz, który musi spełniać pewne wymogi estetyczne. Jedynie kwestia smaku sprawia, że zarówno ja, jak i wielu wariatów, terrorystów, kontestatorów i dekonstruktorów nie „trafiło na afisz” ani w charakterze zdradzieckiej mordy totalnej opozycji ani bohatera ruchu oporu. To wymagałoby przynajmniej chwilowego nagłośnienia jakiejś nietypowej niepoprawnej politycznie mowy nienawiści – nie takiej, na które jest ciche przyzwolenie albo na którą się pozwala, żeby wywoływać ferment i szczuć. Żeby wzbudzać emocje zamiast dyskusji. Lecz takiej, której nie zniesie zarówno prorządowy pobożniś jak i pacyfistyczny delikatniś, który sam będzie całe życie robił uniki, aby „nikogo nie urazić”.  Dziś nie trzeba już tłumić protestów czy neutralizować sabotażystów – o ile nie są bardzo groźne//źni. Wystarczy nie pokazywać w telewizji, albo „przykryć” jakąś dętą prowokacją, która jest bardziej „skandaliczna”.  Nawet szczere akcje ideologiczne i takież demonstracje mają swój „rejting” - zależnie od czasu i okoliczności.
Wielką aferę się robi, że ktoś miał czelność utęczowić symbolikę dominującej doktryny religijnej, ale szyderczo wyśmiano by kogoś, kto głośno powiedziałby, że podpisanie kolejnego wiernopoddańczego aktu zhołdowania (czyly glejtu na obecność kolejnej porcji dziczy jankeskiej na terenie RP) w dniu 15 sierpnia jest obrazą patriotyzmu. Takiego delykwenta nazwano by publicznie idiotą albo „ruskim onucem” (sic!). Oczywiście władzunia nie znosi zarówno krytyki ich osoby, jak i jedynego słusznego światopoglądu oraz wiernopoddańczej strategii w polityce zagranicznej. Ale jedne sytuacje lepiej wykorzystać do demonizacji przeciwnika, a inne – do poniżania albo wręcz schowania „wieśniaka” przed jaśniepublicznością, aby nie gorszył delikatnych podniebień.
Ten sam proces tyczy się wydarzeń historycznych. Edelman, mówiąc o Powstaniu w getcie, sprzeciwiał się jego heroizacji, ukazywał je w sposób naturalistyczny, a przez to autentyczny. W podobny sposób mówiono kiedyś o Powstaniu Warszawskim, ale to odeszło na drugi plan, żeby nie psuć efektu „wychowawczego”, czyly żeby to wydarzenie, tak samo, jak wiele innych, zaprząc w przekaz propagandowy. Obecna młodzież skłonna jest myśleć, że lata 40-50-te – to była jakaś gra w Wolfensteina ładnie uczesanych dziewcząt i jasnych chłopców. Kanał nie śmierdział odchodami i flakami, a wszyscy byli fit przez 63 dni. I walczyła w zasadzie tylko jedna opcja polityczna. Teraz można zacząć sprzedawać gadżety, a weteranom da się na odwal zniżki na przejazd, choć często na stare lata głód i brak leków doskwiera. Dlatego deestetyzacja jest jedyną słuszną odpowiedzią na ową disneyzację i komercjalizację idei i zrywów.



Lipiec  [szkic]

Tak się złożyło, że wygrał akurat Człowiek-klęcznik zamiast Człowieka-kondoma. Bez względu na to – żaden z nich nie reprezentuje mnie - jako nihilgewaltystki. I żadna reprezentacja nie jest potrzebna. Nie uznaję ich żałosnej władzy i nie zamierzam jej podlegać. Nie sygnuję ich działań i nie utożsamiam się z nimi. A ich bogowie nie są moimi królami, „panami”, „pasterzami”. Ich „sojusznicy”, którym nieustannie hołdują – niech nie spodziewają się ukłonów. Niech sobie urządzają burdele gdzie indziej.
Wszelkie próby ingerencji w moje życie ze strony Pantokracji – będą nadal odpierane.

Nihilgewaltystyczne Mazowsze stanowi twór równoległy i nielegalny. Jak Państwo Podziemne – z własną armią, tajnym nauczaniem, sabotażem i dywersją. Jak Dzikie Pole – z rebelią, radykalną swobodą, równoległym życiem na granicy. Oraz z ironią i perfidią. Jak (â)mazofskê kozoctfo. Jak transgresja i przykład życia według własnych ustaleń – bez względu na „normy”. Jest swoistą projekcją obozu pracy dla Pantokracji – do którego dążymy, ale nawet jeśli nie wyjdzie – robimy swoje. Bo nie chodzi o ruch masowy, lecz o akt buntu. Bo każda masówka kończy się zgniłym kompromisem i prostytucją pod maską dyplomacji  – dlatego upadały wszelkie ustroje wiecowe i wiele dawnych demokracji.

Nie chodzi też o oryginalność na pokaz, o popisywanie się pozą buntownika – to jest dobre dla jankesów, których manierą, uniformizmem  - jest  imidż. Opakowanie.

Natomiast nakierowanie na możliwą autarkię. Reprezentujemy biedny obszar – zatem imperia średnio się nami interesują, ale też gospodarka leży. Jako drapieżnik nie wierzę w teorie wegańskiego lobby, ale faktem jest, że zasoby ziemskie nie są z gumy, a większa część zasobów jest w rękach małych grup, które dążą nawet nie do wzbogacenia, ale do kontroli nad zasobami, aby tym samym mieć na smyczy sporą część populacji, która będzie wyciągać rękę po kubeczek wody i kość do obgryzienia. Nie ma znaczenia, czy gospodarka jest znacjonalizowana czy sprywatyzowana – gdyż władza niemal nigdy nie pochodzi „od ludu”. Zawsze jest jakaś grupa interesów. Czasem utworzona z pomocą zmowy cenowej, a czasem dzięki sojuszowi „tronu” z lobbystami. Większość polityków i wielu samozwańczych działaczy jest powiązanych z biznesem. A szantaż ekonomiczny i podtrzymywanie wiary w „mannę z nieba” są skuteczne.

Nie ma raczej powrotu do polowań w Lasku Bródneńskim. Stąd warto zainteresować się zarówno hodowlą ekologiczną - ale nie tą  „masówką”, która załatwia sobie w Unii ceryfikaty, a potem dorzuca do „bezglutenów” i „eko” różne karageny, acefulamy i skrobie modyfikowane – lecz rezygnacją z trujących dodatków, toksycznych nawozów, oprysków. I nowymi technologiami, np. mięsem „in vitro”.  

Zwierzęta już zostały udomowione. „Dzikusy” w rezerwatach.  Reszcie populacji się wmówi, że są „nieprzystosowani”, i powinni „zmienić swoje życie”. Umalować się, zrobić coś „ładnie” (upupianie wiecznie żywe, m.in. poprzez reklamy i propagandę), zmienić kolory w swoim otoczeniu, przejść na „dietę-cud”, iść do psychoterapeuty//księdza, zaufać rządowi albo//i autorytetom, mentorom.  Ten sam mechanizm psychiczny towarzyszy zarówno wierze religijnej, jak i wierze w miłość, wierze w ustrój totalitarny (np. Korea Północna) czy misję „mojej” firmy (korpo). Ten mechanizm polega na projekcji idealnego obiektu uwielbienia (adoracji), który ma być swoistym placebo na wszelkie wątpliwości, rozterki życiowe. Ma też zastępować samodzielny osąd i podtrzymywać autokreację poprzez odnoszenie siebie do obiektu („czy mu się podobam”, „czy jestem wystarczająco prawowierny, przykładny, bogobojny, atrakcyjny, wzorowy” itp.).  Można też przesunąć akcenty, np. „obrona życia” jako akt patriotyczny. Ergo: nawet patriotyczna, przykładna kobieta będzie zmuszona do poszerzania puli genowej bandyty czy okupanta, poprzez zmuszanie do rodzenia – tylko po to, by dać odpór LGBT. Albo przykład  z drugiej strony - działanie wbrew własnym upodobaniom  i tożsamości , tylko po to, by udowadniać  własną „postępowość”.

Do tego dochodzi tresura społeczna. To nie ma nic wspólnego z wyrzutami sumienia czy etyką i moralnością – człowiek wytresowany nie żałuje samego czynu, lecz jego konsekwencji – takich jak osąd społeczny, pozbawienie wolności, ostracyzm, sroga kara.  Z czasem taka postawa rodzi pokorę. Ale potępienie pokory nie oznacza poparcia pyszałkowatości, zarozumialstwa. Walka ideologiczna to nie budowanie folwarków magnackich albo organizowanie sobie haremów jako nagrody dla „nadczłowieka”, to nie obrona przywilei i ulg. Rebelia to nie akt rozkapryszenia, lecz demonstracja światopoglądu.

Nïhïλgêvaλtystycnā (â)Mazovâ – zona bez Pantokracji, Koroniazy-Poλscan-ciarachȣf, Chameryki, feudalnych imperiów i Watykanu! Bez amerykanizacji, dyktatorów mody, branży „beauty”, zabobonu wiary w miłość, lookizmu-estetyzmu-uniformizmu, biurokracji, funkcjonariuszy, kolaboracji-szmalcownictwa.


Czerwiec,  04. lipiec

FUCK THE USA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Na pohybel wszystkim wazelyniarzom-szmalcownikom, którzy szukają umocowania swej „ważności” w JewSA! Zatrudnijcie się lepiej w „Maku”, zamiast organizować cyrki za pieniądze podatników. Tyczy się zarówno „kandydatów” w wyborach, jak i wszelkich „kolibrów”, bredzących o „wolnościowym narodzie amerykańskim”.
Niniejsza wypowiedź nie oznacza bynajmniej poparcia dla jakichś politycznie poprawnych aktów grzeczności „z lewa” dla  „braci” ze Wschodu, którzy hołdują różnym formom kolektywizmu, konfucjanizmu, kastowości.
Sfobodna (â)Mazovâ bez Pantokracji, Koroniazy-Poλscan-ciarachȣf, Chameryki, feudalnych imperiów i Watykanu! Bez amerykanizacji, dyktatorów mody, branży „beauty”, zabobonu wiary w miłość, biurokracji, funkcjonariuszy, kolaboracji-szmalcownictwa.
********
Od dłuższego czasu nie komentuję na bieżąco, gdyż aby opisać zbrodnie i idiotyzmy Systemu, należałoby całe dnie poświęcać na analizowanie materiałó źródłowych (dowodów) i pisanie całych elaboratów. Serwer nie wytrzymałby technicznie, gdyby miał pomieścić całe listy absurdów i debilizmów politycznych, przykładów kolaboracji, oportunizmu, szmalcownictwa, pantokratycznej pychy. I bez codziennych przykładów jasnym jest, że otaczają nas, a nawet próbują rządzić złodzieje, kłamcy, sprzedawczycy, pyszałkowie itd.  
A uwagi na ich temat są równie aktualne od zarania tej strony internetowej (dawniej bloga), choć dotyczą różnych lat i rzekomo innych partii, koalicji. Niektórzy odeszli z rządu. Niektórzy moi prywatni wrogowie (niebędący osobami publicznymi) zniknęli z pola zasięgu ciosu prostego. Ale typ charakterystyczny wroga pozostaje ten sam. Zmienia się obsada, ale nie film.
Przed wyborami ciągłe molestowanie sondażami. Aby utrzymać status-quo. Aby ci, którzy jeszcze chcą głosować, głosowali wbrew sobie, bo „mój kandydat i tak ma 0,2 proc.”, bo „mniejsze zło” itp. A potem i tak wygrywa ten, który dostał mniej,  aniżeli wynosi suma głosów oddanych na kontrkandydatów. A potem są lamenty o „wyborze między dżumą a cholerą”.
Media specjalizują się w onaniźmie emocjonalnym. Co z tego, że jakaś rządowa czy partyjna miernota nie potrafi wydusić z siebie nic mądrego albo szafuje lansem i obietnicami bez pokrycia. I tak wszystkie bogatsze media będą maglować każde słówko i minę, a okraszą to tonem emocjonalnym i nadadzą pozory sprawy przełomowej. Bo show nie wymaga refleksji. I tym sposobem to reakcje widza są rozgrywane, to wyborca skacze jak pajac na nitce polityków. Nie dziwi zatem większe poparcie dla wszelkich „paprotek” i „dłogopisów”, zamiast np. dla działaczy społ. Moi byli „koledzy i koleżanki z klasy” wybierają tych, którzy zapewnią im dalszy dostęp do gadżetów – obietnicami manny z nieba albo zapomogi. Bo w czasach naszego gimnazjum liczyły się gadżety i metki, aby nie być „luzerem”. A teraz „gimbaza” wespół z ekipą radiomaryjną decyduje. Wybiera tych, którzy reklamują się albo jako  inteligencja (zarówno PiS, jak i tzw. „lewica kawiorowa” – także obóz okołotuskowy, ale też byłe eselduchy) - bo imponuje ten sarmatyzm, ten kult „dobrego pana”-sponsora, ten wielkomiejski sznyt albo pozorowana chłopomania (macie dysko- macie wszystko). Albo „menedżment”, tych rzekomych wolnorynkowców, którzy wierzą jeszcze w amerykański sen, mieszają hasła o wolności z wyścigiem szczurów, korporacyjnym obozem zagłady. Im wszystkim wystarczy obiecać miliony burgerów.
Konstytucja?  Jest tylko dla tych, którzy wierzą w boga albo w piękno i dobro. Nie ma miejsca na relatywizm, brak uczuć estetycznych, negowanie uniwersalizmu. Manifestacje mogą być pacifistyczne albo sponsorowane. Albo mogą udawać procesje.
Język jest tradycyjnie zawłaszczany. Dobijanie swobody Mazowsza zaczęło się właśnie od ośmieszania języka „Mazurów”. Stąd dialekt mazowiecki dochował się w gorszym stanie, aniżeli mowa Kaszubów, Rusinów, Ślązaków . Bo mazowiecki nacjonalizm był transgresywny (nie grunt i krew, a idea, mentalność), miejscowy konserwatyzm był bardziej postępowy niż obecnie, bo zakładał, że kobieta może być albo matką, albo wojowniczką czy kapłanką. Te idee były inaczej ukierunkowane, aniżeli algorytm przewiduje. Tak samo jak kiedyś Diogenes w beczce czy jurodiwi wobec tych, którzy wahali się pomiędzy niemal samobójczymi zrywami a miękkim sabotażem czy „pracą u podstaw” albo subtelną kolaboracją – aby „jakoś robić swoje”.
Dlatego zawsze jestem za szukaniem swojej drogi – takiej, na której nikt obcy ideowo się nie dorobi, która nie grozi trwałym skurwieniem. Strategia, dywersja – owszem, ale trzeba mieć dobry plan. Bo Pantokracja zawsze ma więcej złota, komputerów i brokatu.


II poł. maja // początki czerwca

Gdybym kandydowała, plotłabym następująco a szczerze:
Ja jestem gorsza od nich [czyly co robili oni, a ja nie i nie zamierzam, czyly lista zabobonów i tabu]:
Bo wielu geniuszy zła, bogowie wojen, dyktatorzy i wywrotowcy – czynili, ale jednocześnie warowali u stóp osób, gdyż były one „piekne”, „ukochane”, „bliskie”. Wielu radykałów, rewo i kontrrewolucjonistów dało się rozmiękczyć romantyzmowi, instytucji rodziny, popędowi wbrew światopoglądowi (randka//seks z wrogiem ideologicznym - bez celów strategicznych, aż do uległości tej osobie), kultowi dzieci i zwierząt.
Bo wielu buntowników zostało złamanych albo wyrzekło się samych siebie  – ze względu na „bliskich”.
Bo wielu z tych, co to sprzeciwiali się autorytetom, odrzucili wiarę w istoty nadprzyrodzone, pyskowali  – uwierzyło w miłość i piękno albo dało się uwieść wodzowi partii, frakcji, pani z reklamy.  Albo influenserce, co to najlepiej doradzi, czy w tem sezonie nosić gacie na dupie czy na głowie. Bo wiele tęgich umysłów zgłębiało nauki tylko dla potwierdzenia swej wiary w prawa i/lub prawdy uniwersalne. Chaos i brzydota były dla nich zbyt nielogiczne...
Bo wielu dokonywało gwałtów, ale potem wykręcało się pacyfistycznymi bajeczkami. Wielu obalało boskie i arystokratyczne porządki, wierząc w jakieś triady „dobra, piękna i prawdy”.
Bo wielu zgrywało brutali,  wojowników, a miękli im kolana przed disneyowskim obrazem świata, zasadami savoir-vivre, etykiety i/lub politycznej poprawności.
Bo wielu wszczynało zamieszki tylko z powodu „szlacheckiej miedzy”, albo rzekomo się buntowało – bo matka nie kupiła smarkfona czy modnych butów. „Bali się samych siebie”, aż do momentu, gdy pozwolili się ustylizować. Prawie jak „dzikie ludy”, którym dano adidasy i telewizor z programami w american english.
Bo wielu pragnęło wyzwolenia – ale nie tylko dla siebie. I jak frajer-mesjasz – nadstawili kark, który stał się podnóżkiem dla karierowicza. Za wolność, lecz również „waszą” – tych, którzy twej wolności nie uszanują. Więc albo i tak się ich wsadza do kicia, albo w końcu oni cię wsadzą. Albo podeślą lipnych osobników, którzy będą udawać towarzyszy walki, aby potem spijać soki zwycięstwa.
Bo wielu miało radykalne poglądy, ale uległo pokusom fastfooda, marek, branży modowo-urodowej, amerykańskiego stylu życia, serialowym podnietom.
Bo za wieloma głośnymi - stoi marka i sponsor.
Bo wielu krzyczy przeciwko daninom na rząd i kościół i/lub jakieś lobby, a przepierdziela flote na Lotto.
Bo mi wystarczy samo zło, ale w towarzystwie poglądów, natomiast bez pychy i rządzy władzy. Współczuję ofiarom Systemu, ale w momencie próby pomocy widzę tworzenie się stosunku folwarcznego. Mogę być czy to wolontariuszką, wójtem, społeczniakiem albo partyjniakiem – i nie będę kompanem do kufla, lecz jeno „dobrą białą panią”, która będzie się musiała wytłumaczyć, gdy któregoś dnia zabraknie jej czasu – tłumaczyć z aktu egoizmu, jakim jest posiadanie swojego indywidualnego życia i zainteresowań.  
Precz z paternalizmem!
Bo wielu uważa za patriotyzm daniny na rzecz złodziei z Systemu, a za pełnię swobody  – teatrzyk, zwany wyborami i możliwość kupienia wielu produktów w jednym miejscu. Nabywanie i produkcja dóbr – to powinna być strategia, a nie egzystencjalne doznanie. Bo w tym drugim przypadku to nie my jesteśmy decyzyjni, ale ktoś zarządza naszymi emocjami (i pracą, urobkiem). Wybór koloru łańcucha – to wolna wola? Wolność raba to możlywość wyboru pomiędzy Jahwe, carem, Leninem. Pomiędzy jedną z trzech odpowiedzi w teledurnieju, w ramach zbioru zamkniętego.
Bo jestem nekrofilką, która upija się krwią świętych i zagryza tatarem ze świętej krowy. Czyli niebawem kolejnym „lobby”, które „domaga się praw” – do mięsa i świętokradztwa, do nihilizmu. Ale ja prosić o kartki na dobra nie chcę.  Nie chcę liczyć w wojnie na kaprysy sojuszników. Wolności nie zapewnia podpis patrona. Nie chcę być chłopem ułaskawionym przez pana, ani nie chcę ojczyzny, którą ktoś „raczył dać”. Nieważne, czy to było bóstwo, demony, cesarze czy politycy. Bez pańskiej łaski. Nie wezmę kredytu, aby zrealizować głoszoną tu ideę obozów. Choć można kupić od pana sznur, a nawet wystąpić w reklamie tegoż – aby potem nań powiesić owego pana.
A sabotaż, partyzantka, baza ideologiczna (dorobek ideowy, naukowy) i transgresja są skuteczniejsze, gdy wokół większość wrogów. Mazowsze Podziemne. Nielegalna ferajna, co to ma kosę i dintojrę zarówno z folwarkiem Wiejskiej, szmalcownikami Pantokracji, zamerykanizowanymi unifomistami, podnóżkami watykańskimi, biurokratyczną hydrą itp., jak i z „pgr getto” – lanserami i landrynkami, którem się wydaje, że „warszawskość” to korpo, gadżetomania i wożenie się z dupą wysoko. Co chcecie udowodnić?

Mnê fśânknȣńć ve mѧtcyzńâno zemê rebeλô ï nïhïλgêvaλtyzmem



Maj 2020

Bal maskowy  trwa w najlepsze. To jedyna dozwolona obecnie impreza, i z jakże wyższosferowymi tradycjami. Właśnie trwa Danse Macabre nad urnami. Niektórzy przebrali się za ojców narodu czy mesjaszy, inni za opozycję albo dobrych obywateli. Wkrótce będą skakać na wyścigi w workach pocztowych z prywatnością oraz prawami i przywilejami.
Tymczasem Duda wysłał środki ochronne i dezynfekujące do Watykanu. Teraz padre pedofilios będą się mogli parzyć w maseczkach, natomiast  w Polsce szpitale przerobi się na punkty ofiarne ʻōlāh.
Procesy historyczne przypominają kołowrotek dla chomika, w którym samozwańczy działacze, aktywiści i politycy włażą sobie na plecy z górnolotnymi hasłami – tak naprawdę kręcąc się w kółko. Co to za rewolta, skoro odbywa się ona w obrębie zamkniętego układu współrzędnych? Co to za chaos, który można spreparować w sterylnym laboratorium?
Dlatego bardziej cenię autentycznych, ale nieporadnych ideowców-wojowników, aniżeli pozerów, którym jest bez różnicy, czy świat zapamięta ich na tle płonących barykad czy w reklamie pastelowego nocnika albo tabletek na jakieś konsumpcjonistyczne przypadłości. Natomiast zadaniem Systemu jest budowanie mitów i kręcenie reklam. Mitów o bohaterach narodowych i „ideologicznych”, którzy nie uciakali z pola bitwy z powodu hemoroidów, a  byli nieskalani wizytami w kiblu i gospodzie. I bynajmniej nie mam na myśli mnichów, którzy zaschnęli na wieki podczas medytacji, by w imię totalnego wyrzeczenia oraz pogrążenia w pustce – stać się wiecznym symbolem. Mamy zatem rycerzy i mesjaszy. Dla przeciwwagi, aby „plebsowi” nie było cno, aby zrównowarzyć patetyczną bajkę o ludziach,którzy żyli tylko w tym jednym bohaterskim momencie (a reszta odgórnie unieważniona) – mamy bajki telewizyjne. Były igrzyska – będzie wino, czyli z jednej skrajności w drugą. Chodzi o przemysł marketingowy, czyly reklamy, które sprawią, że obywatel poczuje się „wyjatkowy” i „bohaterski” z każdą wizytą w kiblu i każdym kęsem burgera. Zatem już wyższych aspiracji nie będzie posiadał. Władztwo totalne najlepiej, najbardziej gładko wchodziło w życie tych z obywateli, którzy nauczyli się być swoistymi „dziećmi we mgle”.  Nauczonymi oddania, zdania się na los przez religie (konfucjanizm, islam, wiele nurtów buddyjskich, chrześcijańska dewocja, wiara w miłość itd.). Nauczonym „prawidłowego życia” przez dawne i współczesne poradniki i „kołczów” (rosyjski Domostroj, azjatyckie instrukcje od wszystkiego, np.  jak powinno korzystać z kibla, europejski savoir-vivre, korporacyjne szkolenia, psychoterapeuci w Chameryce itd.). Trzymanym w ryzach przez reglamentacje, dotyczące konsumpcji (kartki na „dobra”, akcje promocyjne). A sprawczość zaczyna się na prostych poziomach życia codziennego. Skoro ktoś jest niesamodzielny w sprawach banalnych, to jak może mysleć samodzielnie o sprawach bardziej abstrakcyjnych? Jak ktoś np. uzależniony od branży modowo-urodowej  może buntować się przeciwko Systemowi? Ktoś ma rozmaite „sprawunki”, ale woli wyręczać się służbą i domyślnym oprogramowaniem, „inteligentnym domem”, który „zna go najlepiej”, zapisuje hasła, sugeruje potrzeby. Ktoś leci do sklepu „tropić okazje”, a nie ze wzgledów pragmatycznych.  Kupi kolorowe opakowanie bez refleksji nad składem, procesem produkcyjnym czy zgodnościom tego produktu z przekonaniami. Ktoś na zawsze pozostanie uwikłany w potrzeby (zachcianki) „bliskich”, nigdy nie pytając, kim jest i czego chce. Ktoś zostanie w domu tylko po to, by patrzeć przez okno, na kogo by tu donieść.
Bycie sobą nie jest uzależnione od mody, pogody, poziomu hormonów, sytuacji politycznej, plamy na Słońcu, programu telewizyjnego albo partyjnego.
A życie nihilgewaltysty to w każdych okolicznościach trening mentalnego przygotowania na wojnę ideologiczną i ironię losu. I periodyczne umieranki. I nieustanna rebelia i transgresja.


Marzec//kwiecień 2020 Wnioski operacyjne akcji Zaraza

Handlarze i świątynie zapłakały jednym (baranim)  głosem, a grafiki korporacyjne i wykresy giełdowe poszły się...
Zarozumiali, kreatywni jankesi kwiczą o wsparcie, nawet u „komunistów” (kubańska służba zdrowia), Zmartwychwstania w tym roku nie będzie.
Czyżby kolejny przykład Ironii Losu? Królowie i robactwo w jednem śpią grobie?
Te dni są pełne zarazem mściwej satysfakcji, jak i wkurwu.
Bo z jednej strony mamy lepszą „higienę świata” aniżeli wojna w koncepcji futurystów, jakieś formy wręcz sprawiedliwości dziejowej czy rasowej. Walki gatunków przyrodniczych. Upadło wiele elementów Systemu, z którymi miałam kosę, szczególnie mam na myśli tzw. branże beauty, propagujące estetyzm, uniformizm, lookizm, dykataturę mody i urody. „Landrynki” wreszcie przekonały się, że ich ciała nie są już bezpieczne. Spełniały role lalek Barbie w rękach wszelakich „mentorek” i „infłuenserek”, a teraz te zamknięte w swych cukiernicach, bezradne, opatulone niczem islamskie damessy, marzą o wsparciu psychicznym, bo los zmusił je do samodzielnego spiłowania paznokcia. A ich mistrzynie wreszcie zrozumieją, co to znaczy się przebranżowić. Ani grama mojego grosza na ich geszefty próżności! Tak samo ani dukata na tacę. Nie zamierzam lamentować nad „represjami” wobec świątyń, czyly nad spadkiem przychodów z tacy i „kolędy”.
Również wszelkie ofiary konsumpcjonizmu musiały „poniżyć się” polowaniem na papier toaletowy zamiast szaleć po „galeriach”. Kto chce przeżyć, ten uczy się pragmatyzmu. Ale i tak multum ludzi nadal kupuje kompulsywnie, ogarnięte paniką, by potem wyrzucać nadmiar. Z drugiej strony to właśnie dyskonty wzięły społeczeństwo za mordę, utrzymując ich karnie w kolejkach, dozując towary, grając na emocjach promocjami.
Z jednej strony zarówno lewicowi anarchiści, jak i piewcy wolnego rynku zauważyli, że samopomoc i inicjatywa lepiej się obecnie sprawdzają, aniżeli jakieś państwowe inicjatywy.  Z drugiej zaś i tak wiadomo, że „każde grabie grabią do siebie”. Rząd szczodrzej wspomógł wszelakich banksterów, aniżeli medyków. Wszak lekarze tylko „pyskują”, „są roszczeniowi”, a ciepła posadka w banku czy firemce państwowej się przyda jako dupochron, gdy już rząd upadnie... Politycy polscy, tak jak i zagraniczni, szukają oczywiście okazji, aby jeszcze dłużej i bardziej rządzić oraz kontrolować.  Stąd hucpa z terminami wyborów, jak widać trwają targi między tzw. rządem a tzw. opozycją, i najprawdopodobniej już znaleźli jakiś „kompromis”, czyli mają plan, jak się podzielą przywilejami po zakończeniu wyborczej szopki. Takie hasełka jak „suweren”, „konstytucja”, „epidemia” dobrze służą jako pretekst do ugrania większej władzy i podziału stanowisk. Przy okazji jeszcze spróbują przepchnąć jakąś ustawę, np. o zakazie aborcji albo zakazie protestów bezterminowo, jakieś nowe daniny, ograniczenie praw pracowniczych, aby „ratować gospodarkę”. Chińska ruletka trwa.
No i jeszcze słowo-klucz „bezpieczeństwo”, które zamyka gębę skuteczniej, niż maseczka. Bo przecież w obliczu Czarnej Pani nie wypada krytykować „troskliwości”. Nie od dziś wiadomo, że zastraszonym społeczeństwem najłatwiej się steruje. Media dodatkowo podbijają atmosferę, pokazując wrzutki obywateli, którzy zachowują się jak „dzieci specjalnej troski”, które cieszą się, że tatuś poluzował im „szlaban”.  Tak jakby nagle wszyscy utracili umiejętność racjonalnego, samodzielnego myślenia i analizowania. Ilu byłoby gotowych dać się zaprowadzić do komory gazowej, gdyby minister powiedział im, że idą na odkadzanie złych duchów?
Politycy, oczywista, niezbyt się stosują do własnych obostrzeń. Zatem albo wiedzą coś więcej, albo po prostu są durniami, którzy sami wkrótce będą błagać o ratunek.
Nie traćmy czujności.



13/14.03

Zatem w domu wariatów szlaban na wszystko. Jak nie postem go – to epidemią. Ludzie z nadmiaru „wolnego” czasu zamiast iść na Belweder, pójdą rabować telewizory. I rząd(y) będzie mnieć kolejny pretekst do przykręcenia śruby.
Politycy do ścisłej izolatki!



14./15.02.20
Ustawa śmieciowa

Butelkie zwrtone należy przeznaczyć na koktajl Mołotowa.
Najpierw odpalić lont, a dopiero potem papierosa.
Zasilanie gazowe komór powoduje spaliny. W piecu należy palić ustawami rządowemi, pismami urzędowemi i konstytucją, a w przypadku mrozów – księgami, uznawami za święte.
Melasa, amoniak i sól spozywcza nadają się do przyrządzenia czegoś wystrzałowego. Ich koszt jest mniejszy niż opłata za śmieci w stolycy.
Odpady systemowe i społeczne (głównie pochodzenia rządowego, sejmowego, biurowego, korporacyjnego) są niebiodegradowalne, zanieczyszczają glebę i powodują kwaśne deszcze. Należy po uprzedniej neutralyzacji i dezynfekcji przepuścić przez maszynkie zasilaną Słońcem, celem produkcji tatara, który zredukuje niedobory żywności, a jednocześnie będzie zbyt zdrowym i swojskim (niestrawnym i trującym) daniem dla gatunku koprofagów chamerykańskich i ich naśladowców.
Dawniej przyroda sama regulowała. Aborcja w naturze była uzasadniona i funkcjonowała wśród zwierząt. Przedstawiciele gatunku ludzkiego – wedle swego usposobienia – rodzą się bądź to drapieżnikami, bądź łagodniakami. Ale obecnie trwają odgórne próby narzucenia wszystkim bądź weganizmu, bądź kompulsywnego konsumpcjonizmu. Czasem to może iść w parze, wszak gdzie się najlepiej sprzedają jankeskie symbole? Tam, gdzie niszczy się je na manifestacjach... Dlatego tyż powyższe rozwiązanie jest zdrowe i racjonalne bardziej, aniżeli redukcja mięsa i podatek cukrowy. Pożywniejsze i głębsze, niż Baranek Boży.

Żeby być w zgodzie ze swoimi zasadami, prawilnie z honorem – muszę prowadzić rebelię i transgresję w sposób ironiczny. Czy lepiej zrezygnować ze starcia, aby uniknąć zhańbienia i jarzma, czy tyż ryzykować w imię słodkiego smaku umierania w boju z wrogiem?
Sponsorom (kontr)rewolucji dziękuję, i won. Na pewno nie zapłacę wam za patent na nihilgewaltyzm, żeby moi byli wrogowie w imię nowej mody przerobili moje sztandary na gacie. Kult estetyki czyni nawet z defekacji akt sztuki, gdyż ludzie mają z założenia jedynie konsumować i podziwiać. Zamiast idei – estetyka, zabobony typu „miłość” – bo „musisz się podobać”, „must have” itp. Powstania, rewolucje, konkwisty – to marka, jak każda inna. Być może Jezus był zwykłym szemranym typkiem, którego świetnie wypromowano. Tak samo jak cały poczet bohaterów, autorytetów, świętych.
Dlatego chcę walczyć i buntować się, ale zawsze swobodnie. Może nie jestem „wyklętym ludem”, ale tyż nie „malowanymi dziećmi”. Walczyć, a nie rozważać, czy chujowo się wyjdzie na pomniku albo nieatrakcyjnie zaprezentuje na akademii.  Politycy i celebryci to tchórze – całym sobą płacą za poklask, a i tak całe życie muszą się chować za kordonem ochronnym, aby plebs nie zrobił im kuku, a kamera nie namierzyła, w jakiej pozycji kucają w kiblu. Z władzy i prestiżu korzystają zawsze pod ostrzałem i nadzorem. Stresujmy ich do oporu, niczym przytępiona gilotyna - niech zdychają psychicznie na raty.



22.09//5.10

Zwierzęta zostały oswojone, poskromione za pomocą. Odtąd ich żywot wyznaczały pory karmienia i humory „pana”. Udomowiono chłopów we folwarkach i rdzenną ludność w koloniach. Dano im okruchy pańskiego jedzenia, kolorowe paciorki, modę, szczepionki, pańską białą edukację (dyskurs) i sztukę, Pana-Boga-Pantokratora. Potem przyszły nowe formy ustrojowe. Wariatów zagazowano, „dziwaków”, „innych” – neutralizowano. Nauczono ich pacyfizmu-wszechmiłości, sztuki makijażu. Bądź miły i ładny, to cię polubią. To wtedy dostaniesz kredyt i rabat. Założysz rodzinę. Albo w ostateczności można sobie wyrobić papiery o inności, mniejszości. Wtedy jakiś koncern – celem ocieplenia wizerunku – będzie deklarował wsparcie twych praw. Dostanie dofinansowanie do „różnorodności” i „wyrównywania szans”. Z łaski pana powstanie folwark dla niepełnosprawnych czy „dżenderowych”. Bo ze strategicznego punktu widzenia lepiej niepostrzeżenie zaprząc do swej machiny tych, którymi skrycie gardzimy.
Idą kolejne wybory. Kolejna miska z karmą dla „ciemnych mas”. Aby ktoś przyssał się do koryta – ktoś inny musi być przyssany do cyca jaśniepana.  Naród musi być poskromiony i udomowiony. W kraju – kiełbasa wyborcza i medialna papka. W skali światowej – oswajanie „dzikiego” obietnicami ruchu bezwizowego, nowoczesnymi gadżetami, które oprócz technologii niosą inwigilację.  
Jestem za odrzuceniem dwóch uzależnień. Od bogactw, luksusu, posiadania – tego, co daje złudzenie decyzyjności, mnogości możliwości. Konsumpcja powinna być motywowana ideologicznie i stanowić jedynie racjonalny element życia.  Ale też przeciwko  „dzikości”. Wtedy rzeczywiście człowiek jest zaradniejszy, nie obejdzie go awaria technologiczna. Ale jednocześnie jest podporządkowany kaprysom natury.
Bez boga-słońca i boga-mamona! Bez Babilonu i bez Nirvany!
Jestem przeciwko wegaństwu, ale też przeciwko masowej industrialyzacji produkcji pożywienia. Natomiast za indywidualnym  drapieżnictwem i lokalnym gospodarzeniem. Problem jest we współczesnym podejściu: dawniej mięsożercą albo weganem było się świadomie, bo każdy doświadczał zdobywania i przygotowania pożywienia. Dziś jest masówka, moda na wege i przekonanie, że burgery rosną na drzewach a kiełbasa jest z drukarki 3D. Mannarzekomo sama spada z nieba pod postacią „500+” i promocji w markecie.
Dlatego jestem za świadomym, motywowanym światopoglądowo podejmowaniem decyzji. Moda i estetyka nie uratuje zagłodzonego. Ale pieczony indyk was nie wyzwoli.




12-14.09 Leksykalna okupacja, semantyczna wojna

Dyskurs „elyt” i „opozycji” jest równie „zróżnicowany” jak  język mediów państwowych i prywatnych. Te drugie siły – bo koniecznie muszą być „lajfstajlowe” i kreować trendy, czyly prowadzać za rączkie. Dawać zagłodzonemu wysmakowaną paterę z plastikowymi owocami. A państwowe? Jak i partia – łaskawy jaśniepan, co to pokaże „gest”, zapraszając czasem czeladź do jednego stołu. Stosunek zawsze musi być folwarczny. Trochę „chłopomanii”, trochę „bałagulstwa”; celebryta złapie za grabie, polityk pójdzie na koncert disco-polo... A na poziomie językowym hamburgeryzacja króluje niepodzielnie. Przykład z ostatniego tygodnia to wręcz orgastyczno-maniakalne powtarzanie na wizji warszawskiej lokalnej reżimówki jankeskiego okrzyku, oznaczającego zachwyt. Przed kim prowadzący próbowali się popisać? Co chcieli osiągnąć, napinając się niczym dziadunio, próbujący na siłę udowodnić, jaki to on „młodzieżowy”? Ponoć u zarania III RP ostentacyjne makaronizmy były dowodem na kompleksy wobec tzw. Zachodu. Dziś to pewnie owo „wstawanie z kolan”. Jeśli okaże się, że za PRL też się ktoś tak wyrażał, to „uczeni” z IPNu uznają to za przykład ówczesnej strategii językowego oporu. Wszak nie od dziś wiadomo, że takie „komuny” czy insze „rzesze” upadały, bo lud pragnął makdonaldsa, tęsknił za leżeniem plackiem przed ołtarzem, a tak poza tem „kwestia smaku”- bo dawni propagandyści nie umieli robić takiej galantnej oprawy dla swych bajerów. Wszak gdyby u Hitlera czy Stalina pracowali dzisiejsi celebryci i „influencerzy” to światowa rewolucja byłaby faktem... Media poprzez język starają sie oddziaływać na odbiorcę, to znany truizm. Ponoć mają jakąś misję, która polega zapewne na zapraszaniu do studia przedstawicieli oficjalnego kościoła, rządu i tzw. osoby sławne, którzy wymądrzają się na wszelkie możlywe tematy. Ponadto media podgrzewają każde jakiekolwiek burknięcie przedstawicieli świata politycznego, tworząc sztuczne wrażenie, iż wszystko, co wydobywa się z ust polityka ma wagę ogólnoświatową. Rolę edukatorów pełnią rzeczeni celebryci. Zapewne do misji zalicza się też propagowanie leksykalnego analfabetyzmu. Jeśli coś rzekomo tak indywidualnego jak emocje jest ubrane w kalki językowe, z którymi w parze idą kalki mowy ciała, a zatem – odgrywanie, maski – to pachnie to kolejną „urawniłowką”. Jednym z ludzi, który najcelniej krytykował „równościówkę gustów i potrzeb” był...Stalin. Jego referaty mogłyby dziś służyć jako odpowiedź wszystkim „kolibrom”, zarzucającym socjalizmowi przymus odgórnej równości. A Katarzyna II wspaniale mówiła o wolności i oświęconych rządach, dusząc Polaków, Kozaków i wielu innych „poddanych”.
Dwie konfrontacje wieszczę na moją epokę: technologiczne starcia i wojny semantyczne. Słowa kreują sensy, żerują na skojarzeniach. Sensy kreują rzeczywistość. Nie należy wybierać pomiędzy fantazją a myśleniem. Można być wariatem albo myślicielem. Byle nie być czyimś oprogramowaniem. Czyly kimś, dla kogo inni piszą język, algorytm.

Cech Ideologicznego Obrazu Świata „Mѧtêƶъ”!

 

 

28.06.//07.07.19 Aberracja albo kac berserkera
Na stole kielich rytualny, dyktafon i lampka po oczach. Rozpoczyna się wypytywanie. Gra w rachunek sumienia czy w Wielkiego Brata?
- To co z tym obozem?
- To jest nadal najprzedniejsza idea. A do takich należy zabierać się z pomyślunkiem. Myślę, że bardziej miałabym „moralniak” (choć do moralności mi daleko), gdybym koncertowo spieprzyła taką sprawę, jak ta, aniżeli gdybym wogóle jej nie zaczęła, albo zaczęła tylko teoretycznie.
- Jak rozumiesz pojęcie „walka klas”?
- Zilustruję to w ten sposób. Mam znajome, które dużo zarabiają. Nasze stosunki są dobre, one nie naśmieją się ze mnie, a ja im nie zazdroszczę, Ale niech mi taka zaproponuje wyjście na drinka do drogiej knajpy, a ja akurat w pobliżu zauważę babusię grzebiącą w śmieciach. W najlepszym razie nabiję bogatej koleżance mordę. Tak w afekcie. To nie wynika z jakiegoś sądu, że ona coś komuś ukradła, zatem jest bogata, lecz ze świadomości, że istnieje wielu uczciwie pracujących ludzi, którzy nigdy nie zobaczą takich pieniędzy.... Poderżnać gardło – oto jest dzisiejszy mój toast? Już widzę te komentarze: „To takie ukraińskie”... ale prawilne bicie to powinno dosięgnąć polityków i biurokratów. I to najlepiej batem po plecach, bo malowanie facjaty to zaledwie robienie darmowego liftingu...
- Gównoburza, ludowa drama.
- Dzień jak co dzień. Zarzucają mi, że z gówna robię problemy, że zachowuję się, jak histeryczna nastolatka. Ale to uodparnia na większe kopy Systemu. Bo koniunkturalnym ludziom się wydaje, że jak masz głupią gębę, to można cię bezkarnie kopnąć z tyłu w dupę. Ja nie kapryszę, ale lubię mnieć poczucie sprawczości, i nie lubię, jak ktoś próbuje zrobić ze mnie frajera. Człowiek, który sam sobie ustanawia prawa, może wszystko. Może planować, a może zwariować. Może być spontaniczny albo zdyscyplinowany, i nikt mu nie przeszkodzi, a żadna pierdoła nie zawadzi w działaniu. Do tego dobrze też być zaradnym. Ktoś powie, że aby robić tzw. rzeczy wielkie, to trza mnieć służbę, a samemu leżeć i dumać. Bo to chcesz dokonać czynu wielkiego, a tu ci kibel wybił i chleb zapleśniał. Ale właśnie takie leżenie i odstawianie filozofa prowadzi do stagnacji i intelektualnego rozleniwienia.  A z banalnych sytuacji biorą się często głębsze przemyślenia o życiu, o mechanizmach działania systemów. Dziś zabronią kierowcy busa ubrać szorty w upał, i zdechnie z przegrzania – ale za to z fasonem, aligancki taki...a jutro w imię boskiego i społecznego ładu jakaś amerykańska firma ułoży nam plan na życie i dobierze mundurki „dopasowane do twojej osobowości”, którą oczywiście zna lepiej, niż ty. Zawsze imidż, fasada są najważniejsze. 100 proc. normy, 200 proc. wyrobionego dupodnia.
Owszem, dla kogoś mogę być rozhisteryzowanym babskiem albo rozpuszczonym bachorem. A dla siebie będę berserkerem w amoku. Bo ludzie lubią dorabiać „gęby”, mówiąc Gombrowiczem. I oczekują, że my tę „gębę” zaakceptujemy. Targetowanie, tagowanie, hashtag, który ma stać się tożsamością. Mamy sami stać się tym, czym zdefiniowali nas inni. Albo równać do kogoś. „Jak nie zrobię tak, to już nie będę buntownikiem, tylko pierdołą”, „Muszę być bardziej”. To już nie jest ideologia, tylko lajfstajl. Czy skoro ktoś mnie jakoś nazwie, to nagle to będzie na tyle sprawcze, że przestanę być sobą? To kiedy nią byłam? Oczywiście już słyszę: „usprawiedliwianie siebie”, „tylko winny się tłumaczy”, „zmiękła rura, a kozaka odstawia”.
- No właśnie. Na chuj ci praca naukowa? Co z ciebie za buntowniczka?
- Przecież nie robię w korpo, i nie przestrzegam dresskodów! Nie stałam się „kołczem” w trumniaku ani przemądrzałą ciotką, która wszystkich poucza, a jak coś „w poprzek”, to linijką po łapie. Wiedza naukowa może uczynić cię mesjaszem, geniuszem zła albo karierowiczem. Naukowiec, który się nie zaprzeda, ma szansę stać się współczesnym Rasputinem. Bo tylko on wie, jak i kiedy uruchomić walizkę atomową. To po pierwsze, i to jest swego rodzaju „trzecia droga” między romantycznym zrywem a ideowym bumelanctwem.  Po drugie: ideowy obraz świata. Człowiek próbuje sobie tłumaczyć i oswajać świat, który odbiera. Korzysta z własnych przemyśleń albo gotowych modelów.  Ja często mówię o (â)Mazovïï. Teraz jest najlepszy moment, bo od czasów Masůava i Xênstfa Maz. była swoista próżnia. A teraz idea swobodnej Mazovii nie ma wzięcia, zatem nikt jej jeszcze nie skomercjalizował, nie przerobił na modne gacie. Mamy odległe tradycje – do czerpania zeń, ale mamy też ten moment na modelowanie własnego dyskursu historiozoficznego, narracji, tworzenie swoistej ideomatrycy pod nową (â)Mazovê. Jeszcze nikt tego nie zawłaszczył, to piłka jest po mojej stronie. Wiele europejskich narodów za romantyzmu miało taki moment autokreacji, ale potem przyszedł zastój. A ten jest najgorszy, bo wiedzie do bezradności, która paraliżuje działanie.  Ergo – dlatego naukowcy zarabiają albo głodowe stawki, albo zostają „grantożercami” przy systemowych projektach. System wynagradza tych, którzy spełniają jego oczekiwania, robią w jego „projektach”. Jestem przeciwko gospodarce, która istnieje tylko dla zaspokajania politycznych wizji, ale też przeciwko systemowi, w którym twój byt zależy jedynie od kaprysów konsumpcjonistów (dyktatura komerchy). Próby życia poza Systemem są jednakże utrudniane przez biurokratyczne regulacje albo kaprysy sąsiada, kierującego się estetyką otoczenia, dyktatem smaku i stylówy. Zawsze lepiej być ciapowatym wywrotowcem, którego nie stać na bombę, takim „Olsenem” (kontr)rewolucji, aniżeli „królem życia” – szmalcownikiem Pantokracji.
- A potem zostaje się filozofem, który coś ględzi do siebie z głową w chmurach, podczas gdy inni nadstawiają karki...
- To zależy. Niektórzy idą na rozróbę, aby zrobić sobie selfie, a inni boją się wyrażać opinię, bo ktoś mógłby uznać, że są „niegrzeczni”. Tak, ja nie chcę, żeby mi się w dupie poprzewracało. Strefa komfortu też boli, może dawać jedynie pozory poczucia kontroli, sprawczości. Może przytępiać, „usypiać”, szczególnie w momentach zmęczenia polityką. Ja przez całe moje świadome ideologicznie życie rzucam się między pragnieniem zrywu, czynu a budową własnej twierdzy, prywatnej utopii jedynie na własny użytek. Czasem mam ochotę pomodlić się, żeby zabrali mnie do Guantanamo czy jinszego pantokratycznego kacetu. To taki przewrotny akt buntu – przeciwko Systemowi i przeciwko samej sobie. Sama bym się zgłosiła. Ktoś powie, że to fanaberia – jak u celebrytów, którzy mają już wszystko, i szukają mocnych wrażeń. Albo chęć zwrócenia na się uwagi czy dowartościowania. A to jest ucieczka ze złotej klatki do świata, gdzie od jednej twojej decyzji, strategii zależy, czy będziesz gównem czy cwaniakiem-sabotażystą, który każdego kapo zrobi w trąbę (jak np. Grzesiuk) albo tym, który wybrał śmierć w formie oporu zamiast „ustawowej” śmierci obozowej.
- Zatem, cytując „depeszów”: „Where is the revolution?!”
- Ja wcale nie chcę „zrzucić pana”, aby stać się „panem”. Nie chcę być na miejscu mych wrogów – właśnie dlatego są moimi wrogami, bo neguję ich styl życia, sposób postępowania, motywacje. Co to za rebelia, jeśli jutro nadejdzie moda na bycie mną – to „w imię buntu” ja nagle mam stać się, powiedzmy, G. W. Bushem albo Dżoaną Krupą? Nic z tego. Gdyby wszystko, co wrogie, cudownie zniknęło, to negowałabym ich jako twór hipotetyczny. A tymczasem jeśli chce się działać skutecznie, to trza reagować na bieżąco na różne sytuacje i rozwiązywać konkretny problem, oczywiście po swojemu.
- Bóg zapłać...
-...za hiperinflację



13-14.06.19

Ogłoszenie parafialne
Atencja!

W ramach akcji wyborczej, mającej na celu kooperatywę tradycji i nowoczesności, cHamerykany i rząd Korony ogłaszają akcję promującą narodowy freeganizm. W jej ramach przedstawiciele rządowi będą grzebać w jankeskich śmieciach na koszt polskiego podatnika, robiąc z tego priorytet strategiczny polityki (między)narodowej. Zbiorą również odpadki ze stołu negocjacyjnego USA, Izraela, Rosji i Chin. Wszak nie może być tak, że „ciemnogród” idzie oddzielnie z plebanem, a „cioty” – z Goldman Sachs. Fuzja to przyszłość gospodarki. Również należy ograniczyć plastik, zredukować ilość pustaków, propagować recycling. W związku z powyższem, w zgodzie z doktrynami brukselskimi i waszyngtońskimi, oraz obecnemi trendami modowemi, ziemię Najjaśniejszej nawiedzą wojska USrAńskie (akcja SZAMPo), które w ramach redukcji śmiecia na planecie, będą zderzać się ze sobą, grzęznąć w błocie, srać do rowów użyźniając tym samym glebę (dzięki temu Polska uniezależni się od unijnych dopłat i ruskiego czy arabskiego gazu), umierać śmiercią głodową z powodu braku burgerów. Owo ekologiczne samounicestwienie ukaże światu akt najwyższego poświęcenia i hartu ducha w imię demokracji. Może kogoś wyruchają, rozjadą - ale przynajmniej nie ukradną Snickersa, bo są „praworządni”.
Pragnę w tym miejscu zgłosić postulat nagromadzenia na jednym obszarze bazy cHamerykańskiej wszystkich „pustaków”, lanserów, katabasów, urzędasów, jaśniepanów lokalnych i obcych, pachołków Pantokracji (można wykorzystać moją autorską listę, którą ongiś zamieściłam na blogu). Nic tak nie integruje, jak wspólna zabawa. Jestem w stanie partycypować w kosztach, jeśli będę mieć gwarancję, że to całe towarzystwo wzajemnej adoracji się tam wzajemnie potopi w gnojowniku. I tak są zbyt zadufani, aby zauważyć własną śmieszność. Ale gdyby zauważyli, to zrobiliby wszystko, aby przerobić łajno na kiełbasę wyborczą. Niech się nią udławią, to nie dla mnie zagrycha.


Maj//czerwiec

[Symptomatyczny sygnał gospodarczy do ogłoszenia w telewizji śniadaniowej: w minimarkecie składniki na bombę chodzą taniej, aniżeli składniki do kolacji]

Wolność wyboru...koloru mundurka, smaku trucizny – oto postęp, modernizacja i optymalizacja. Wybory przy urnie to dla mnie wybór dizajnu celi. Nie mam wobec was żadnych „obywatelskich obowiązków”. To nie jest żaden „tumiwisizm” czy hipsterstwo z mojej strony, tylko świadoma ideowa decyzja. To u was panuje zabawa w „rynek idei”, a ja po prostu mam światopogląd, którym nie handluje i nie wystawiam na jarmarkach. Moja rebelia została skierowana nie tylko przeciwko Pantokracji. Jestem mazowszańską kontrrewolucjonistką m.in. gdyż duża ilość (choć nie wszystkie!) manifestacji, „rewolucji”, „zamieszek” to produkt Systemu, który steruje stadnymi emocjami, aby dalej ugrać coś dla siebie w momencie kryzysu. Jankesi i biurokraci wyprowadzają „obywateli” na ulice, komercjalizują idee (bo nie mają własnych) i wkurw. Czynią zeń target, produkt. Robią to na wzór i podobieństwo „spontanicznych” pochodów, znanych z „republik ludowych”. Tak, należy się buntować, wkurwiać, robić rebelię, używać zarówno argumentów,  jak i przemocy, transgresji, sabotażu itp. Ale nie pod przefarbowanemi sztandarami. To ja decyduje, kiedy i jak walczę, a nie pachołkowie Pantokracji, udający buntowników niczem małpa w reklamie. Rozliczanie i osądzenie władzy państwowej oraz kościelnej powinno być inicjatywą samej „trzody”, a tem czasem to urzędnicy odwalają za nich część roboty – aby kanalizując społeczny wkurw - ugrać cuś dla siebie. Pewne patologie wychodzą na jaw – i dobrze, ale nie zawsze w takim stopniu, w jakim powinny. Czasem rzuca się jakieś pozory, ochłapy, a sam problem pozostaje nierozwiązany albo skierowany na inne tory.
Teraz, gdy nareszcie i w pełni słusznie zabrano się za zboczeńców w sutannach, to rząd szuka okazji, żeby wzmocnić cały aparat represji. Tak samo systemy totalitarne przeprowadzały „czystki”: najpierw ku uciesze ludu rzucały na pożarcie zbrodniarzy z własnej ekipy, by potem wszystkim nieposłusznym dorabiać gębę „wroga narodu//ludu”. Obecnie będzie to łatka „hejtera” albo „zwyrodnialca”. Paragraf zawsze się jakiś znajdzie – zależnie od mody. I Tao się kręci, wszak „trudno jest rządzić ludem, kiedy mu się daje zbyt dużą wiedzę”.  Nie chodzi o to, aby nic nie robić i być chorobliwe podejrzliwym.; Buntujcie się, ale nie dajcie się nabrać – analizujcie i przeprowadzajcie operacje umysłowe!
Ja nie popieram ani tych świętojeblywych PiSdusiów ani równie koniunkturalnej, pokazowo „postępowej” „opozycji”. Nie mam zamiaru kłaniać sie przed Wiejską, Waszyngtonem, Brukselą, Rzymem, Moskwą, Pekinem, Teheranem, Mediolanem.
Hejtuję Pantokrację i dyskryminuję pachołków Systemu. Jestem konserwatystką barbarzyńskiego sposobu bycia. Oskarżam złodziejski koroniarski (od „Najświętszej Korony - Rzeczypospolitej” – tak Mazurzy przezywaly Polszczan) rząd (ten i poprzednie) i jego hodowlę – tych operetkowych „naturalizowanych” amerykanów (trochę sztucznie brzmi, bo jankesi nie są narodem tylko sztucznym mutantem, ale chodzi o tych wszystkich aspirujących do „amer. stylu życia”, do którego odwołuje się niemal cała papka medialna i wiele elementów otoczenia). Jestem za prawdziwą rebelią, a nie erzacem marki własnej „made in System//USA”.

Politycy do obozów pracy!



Kwiecień//maj

Manifest Zarazy

Kolejny znamienny symbol zgnilyzny komercalyzacyjnej i degrengolady: warsiaską Cepelię, nomen-omen o statusie zabytku, przeflancują na SrakDonaldsa, czyly świątynię koprofilii. Uradują się zarówno „gimbusy”, dla których ów przybytek służy romantyzmowi i życiu towarzyskiemu, jak i neosarmaci-„kolibry”, gardzące wszystkim co „chamskie” i „wsiurskie”. O pożarze w Notre-Dame nie mówiono, że spłonął zabytek, lecz że upadła świątynia, ucierpiały relikwie. Mówiono zatem w odwołaniu do mitologii i kodów katolickich, za pomocą dyskursu człowieka wierzącego. Swoją drogą, to teraz Macron będzie miał dobry pretekst, żeby w końcu przykręcić Francuzom finansową śrubę. Również rzekomo uboga Rzeczypospolyta, co to nie ma dla różnych grup zawodowych, ta sama, w której człowiek nauki bieduje – pierwsza wyrywa się do pomocy finansowej na odbudowę kościoła. Tak samo z resztą, jak do sponsorowania zbrodniczych jankeskich żołdaków i ich zabawek – podczas gdy np. Japonia wreszcie odważyła na wyroki akonto zbrodni umundurowanych USrAńców. Rząd koroniarski natomiast marzy zapewne o dmuchanych zamkach i czołgach w Myszkie Mickey. Na rocznicę NATO pierwszy na świecie park rozrywki „Fort Trump” z foodtruckiem z burgerami a la grochówka.
Bo obecna epoka jest nieco inna, aniżeli dwudziestowieczne reżymy. Wielu lubi się odwoływać do powstań narodowych i do męczenników, zakatowanych za opór. Ale wtedy nieco inaczej rozkładały się akcenty, bo i technologie były inne, a zatem i inaczej odbierano bodźce. Chłop feudalny czy Żyd za Hitlera mogli trwać w jarzmie w oczekiwaniu na przemiał albo zginąć jako buntownik. Zabicie pana było aktem transgresji, powstania – wyborem rodzaju śmierci, a nie operacją strategiczną. W państwie stalinowskim wor na zonie był sam sobie panem – bo to on wszystkich stawiał do pionu, choć był uwięziony. A raczej po prostu odgrodzony od świata biurokracji i strachu. On odrzucił koncepcję życia jako wartości, odrzucił strach śmierci i przeszedł próg bólu. Takiemu zwisa eugenika i socjotechnika.
To narzucony dyskurs ustawia emocjonalne bodźce: wbudowuje społeczeństwu koncepcje „dobra”, „zła”, „władzy”. Tworzy pola semantyczne „boskiego porządku świata”, „mowy nienawiści” itp. Pierwszym krokiem do oporu jest zatem transgresja – przekroczenie własnego oporu we własnej głowie, a dopiero potem dalsze działanie. Nie ważne co robisz – ważne na ile ŚWIADOMIE to robisz. Stąd większą moc mają akty małego, często indywidualnego oporu, np. walki pracownicze, ruchy społeczne, samotni terroryści, niezależni naukowcy. Masówki z natury bazują na instynktach stadnych i umożlywiają tym samym lans karierowiczom. Krwawe rewolty zaczynają przyciągać, bo „must have”, trzeba tam niczym w modnym klubie. ...A potem ktoś znowu wygrywa wybory...
„Nie być jak Chrystus z każdem układny, głoszący wszechmiłość. Nie być jak Jahwe i Allah, co za najmniejsze naruszenie tradycyjnego ładu kamienują i całopalą. Nie być jak Szatan, przepełniony pychą, nadęty ponad miarę. Nie być jak Babilon, celem którego jeno błyszczeć. Nie być jak Budda, co wolność upatruje w pełnem zrzeczeniu się samego siebie, co lęka się robaczka krzywdzić. Nie być jak przemądrzały sceptyk, któremu zarozumialstwo nałożyło embargo na wyobraźnię i fantazję. Nie być jak czołgająca się przed piorunem i tiarą dewotka”
Obecnie nie ma łapanek na ulicy i szubienic przy drodze. Ale jest wielka farmacja, koncerny i GMO. Satelity, media, propaganda, stymulowanie magnetyczne. Nie ma pańszczyzny, lecz jest pracoholizm, kultura korporacyjna. Jest kult doskonałości i dobrobytu, zatem jest mniej bólu, więcej kandyzowanej rzeczywistości. Zwierzę w klatce ma przed nosem zestaw zabawek i miskę – to na nich skupia uwagę, a nie na kratach, które znajdują się dalej w polu widzenia. Nie na smyczy, która jest bardziej humanitarna – nie kłuje w szyję, daje możliwości chodzenia w każde stronę. Wkurw z czasem się stępia, zdycha (kontr)rewolucyjna czujność, bo na farmazon biorą wszyscy – nie tylko reklamodawcy czy politycy. Skoro ktoś daje się robić na cacy tzw. „swoim bliskim” – właśnie z racji relacji rodzinnej czy towarzyskiej, to tem bardziej nie zauważy oszustw na większą skalę. Małe oszustwo w sklepiku osiedlowem jest logiczną konsekwencją szacherek dużych sieci i grup finansowych. Nie chodzi o to, żeby popadać w paranoję – ale warto analizować to, co dzieje się wokół nas, i nie bać się być czasem „pieniaczem”, jeśli ktoś ewidentnie nas oszukuje. System opiera się na mitach i iluzji, i przysypia czujność swego „targetu”. Dobrze mają się stare mity o istnieniu czegoś takiego jak „miłość”, strach przed nieznanym i bezradność są podtrzymywane przez systemy wierzeń. W tych ostatnich nie chodzi o to, że rzeczywiście mogą istnieć istoty bardziej rozwinięte od człowieka oraz zjawiska, których jeszcze nie zrozumiemy. Chodzi tylko o kształtowanie mentalności bezradności i pokory. W obecnym świecie prawdziwą zbrodnię stanowi obraza czyichś uczuć...estetycznych. Oraz negacja utrwalonych mitów i konceptów. Dlatego osoby, które są winne tychże – muszą być wyśmiewane (trzeba zneutralizować , zniwelować siłę rażenia ich przekazu) bądź ignorowane. Albo rzucone „lwom na pożarcie” – robi się z nich widowisko, pokazowa kara, wykrzywia ich obraz, dorabia „gębę”. Lecz ci, którzy mają władzę, sami są zakładnikami ambicji, mitów. Boją się wyśmiania, biedy, brzydoty, chorób.
W szkole nadano mi kiedyś przezwisko „zaraza”, bo byłam tą inną – brzydszą, biedniejszą, inaczej ubraną, mówiącą i robiącą dziwne rzeczy. I właśnie tym chcę być – bronią biologiczną, która pocałunkiem Judasza zakazi wrogów. Dotykiem brzydoty i rebelii. Gnojówką, którą karnie pod nahajką i lufą będą chędożyć wielcy tego świata, malaryczną gorączką, która zainfekuje ciało i umysł wizjami obozy pracy, lękami przed „zwykłym życiem”. Gwałcicielką waszych bogów, bohaterów, demonów, waszej kultury i etykiety. Ironistka-dekonstruktorką uniwersalnych pantokratycznych mitów, demaskatorką propagandowej papki, antytargetem. Bronią magnetyczną, wykrzywiającą wasz przekaz i hakującą wasze dyskursywne audycje propagandy. Moje biopole magnetyczne i neuronienormatywność przeciwko waszym technologicznym atakom. Każde uświadamianie sobie przepaści czy różnicy między mną a otaczającymi „obywatelami” czy biurokratami i karierowiczami -  jest powodem do dumy. Aby być ucieleśnieniem mojej idei – muszę zostać waszą francą.


 
Marzec-kwiecień 2019

Pāra[kontr]revoλϫcyâ недокамікадзе trwa, zmagania „wieśniaków” i „brzydali”, „odmieńców”, którym brak funduszy i bazy edukacyjnej na bombę termojądrową. Cóż wasze modły na ironię losu? Wasza kpina i podśmiechujki nie powstrzymają naszej ironii, opresyjność-postfeudalność waszej Ψântokrācyï nie wyhamuje naszych, choćby nieporadnych, prób dywersji, sabotażu. Ten System jest dla nas jak paraolimpiada – codzienne pokonywanie uniformizmu, przeszkód i siebie. Jak już ongiś było tu napisane: „nihilgewaltysta to jednocześnie ironiczny faszysta/socjalista/anarchista/schizmatyk/liberał/wariat/nihilista/abnegat/Mazur/kozok”. Rebelia to voλa, a nie PiaR i gadżety. Jej siłę nie waszymi miarami mierzyć, to nie rokosz jaśniepaniątek, co od kaprysów zależny.
Nie uda nam się, pozostaniemy klubem anonimowych morderców, „luzerów”? Też dobrze – nie zawłaszczycie i nie skomercjalyzujecie naszych idei i osiągów. Zbyt wielu zaprzedało swe umiejętności, pracując dla przemysłu reżymowego, zamiast samemu modelować rzeczywistość, zbyt wielu zmarnowało możliwości, poświęcając się życiu jak z płytkiego filmidła (pieluchy i kwiatki), zbyt wielu "dla sprawy" zblatowało się z politykierami i biurokracją. Honor po naszej stronie! Uda się? Tym lepiej, a wrogom biada: mojïm ψânem, chamerykanem benda ůorać ve gnojovnïkϫ ůojcam śfantem a karbovym bronovać!


Luty-marzec 2019

System budują i podtrzymują tzw. normalni -  osoby dopasowane, przestrzegające pewnych kanonów, dresskodów, konsumenci dóbr i „niusów”. Pantokracja  to sieć zależności – rządy, świątynie, centra handlowe, reklama, propaganda, media. Dęte sensacje, polityczne połajanki, poradniki na każde okazje czy ckliwe historyjki o kotkach, chorych dzieciach, Tele-romansidła. Wodzowie narodu i ruchów, „kołcze”, eksperci od wszystkiego, jutuberzy i osobiste Jezusy na telefon. Koniunkturaliści lubią robić z siebie cielaków, które trzeba prowadzać na pastwisko, a z drugiej strony chętnie pozują na niezłomnych i niepokornych, niczym gimnazjalysta, który robi na złość matce w odwecie za szlaban na smarkfona albo embargo na szoping. Bunt dla samego robienia na przekór  - z czasem także samemu sobie - staje się rutyną, REŻYMEM.
A odwieczni bogowie, szatanowie, prorocy, bohaterowie, autorytety czy gwiazdy – to przez dekady ten sam schemat, sztampa. Większość znanych osób to po prostu manekiny, wieszaki na modne ubrania i popularne hasła, pomalowane wydmuszki.
Dlatego oporując Pantokracji należy nie być targetem. Bohaterstwem nie jest znalezienie się w odpowiednim czasie i momencie. Czasem ktoś ma wybitny moment pomiędzy przeszłym i przyszłym pływaniu w szambie. Czasem ktoś gotów jest poświęcić wiele w imię mody – w społeczeństwie konsumpcyjnym pójdzie zatem do salonu piękności albo zrobi ryzykowne selfie, ale w czasach ekstremalnych pójdzie na barykady czy wojnę. Nie dla idei, lecz dlatego, że tak wypada.
Ja za kluczowe uznaję bycie sobą, zachowanie honoru i poczucia wewnętrznej swobody bez względu na okoliczności. System wyrzuca na bruk, odbiera zasoby i zdrowie. W tak skrajnej sytuacji jednak już lepiej ześwirować, niż prosić o jałmużnę, tem samym zdając się na łaskę i niełaskę. Prosząc o coś zawsze coś poświęcamy. Wybudujemy wam studnię, ale dajcie nam wasze zasoby. Wyremontujemy wasz dom i wyleczymy dziecko, ale wyeksponujcie się w telewizji. Podpiszcie lojalkę, zostańcie informatorem. Przecież     lubicie to poczucie stabilności.
Państwo lubi uderzać w nienormatywnych oraz w ludzi nauki. Bo się nie wpisują w schemat. A też nie zawsze starczy im determinacji, cierpliwości i możliwości na opór.
Ale skoro zdecydowaliśmy się na rebelię, to warto świadomie postawić na wariactwo, o czym już kiedyś wspominałam. Świadomie, czyli nie z przyczyn czynników od nas niezależnych (genów, zdrowia, farmacji). Tak, by móc swobodnie się „przełączać” z trybu psychozy na tryb rzeczywistości – choćby po to, aby uzupełnić zasoby energetyczne i wzmocnić się fizycznie. Aby mieć jednocześnie poczucie własnej kontroli nad wszystkim i możliwość zanurzenia się w chaosie, improwizacji. Aby móc stawić także opór fizyczny i nie tracić tzw. czujności (kontr) rewolucyjnej. Aby wiedzieć, kim się jest, jaki mamy światopogląd. Nie wytrzymałabym długo w tzw. nirwanie, gdyż lubię się konfrontować. Instytucje systemowe mogłyby mi wypłacić odszkodowanie, bo zawsze gdy analizuję ich poczynania, to mam odruchy wymiotne, a czasu i słów mi nie starcza na komentowanie każdego gówna, wytworzonego przez rządy i ich przydupasów. Ale bycie wariatem oznacza o jednego mniej: wyborcy, konsumenta, klienta, parafianina. Mam tu na myśli rodzaj wariata, niepodatnego na manipulacje. Wariat nie rozumie obietnic rządu. Nie łapie mechanizmu reklam. Nie umie się zachować i ubrać, nie pojmuje idei etykiety, moralności, zasad społecznych, konwenansów. Często jest bardziej odporny na bodźce zewn. albo nie rozumie ich (głód, temperatura, ból). Nie przejmuje się konsekwencjami działań. Inaczej postrzega czas i przestrzeń, wręcz go one nie dotyczą. Czy wiąże się to z ryzykiem? Na pewno w takim stopniu, jak każda niepokora. W państwach totalitarnych wysyłali do psychuszki za to, że ktoś prawomyślny po prostu usłyszał antyrządowy dowcip albo ktoś na niego doniósł, a statystykie trza wyrobić na milicji. A w USA niemal z łapanki, pod różnemi pozorami brali ludzi na eksperymenty medyczne. Cały System jest eksperymentem, klatką w ZOO. Ileż to razy we współczesnych szkołach sugerowano rodzicom, żeby wysłali dziecko do psychologa tylko dlatego, że nikt go lubi. Nikt go nie lubi, bo ma „gorsze” ciuchy i nie ma smarkfona albo konta na portalu. Albo lubi fizykę kwantową czy heavy metal („Szatan”!) zamiast podkładu do rzęs. Albo ma inne poglądy na jakąś kwestię społeczną, a to grozi „mową nienawiści”, więc nauczyciele wolą kandyzowane klasy bez odmieńców. Zatem lepiej od razu się obstawić w pozycji wariata, albo próbować się giąć pod różnemi kątami i robić z siebie gacie na każdą dupę.
A Pantokracja potrzebuje publiki, zysków, klikalności. I bezmyślności – to oni są od prowadzania za rączkie, wyznaczania trendów, obiecywania, po co im ktoś, kto rozmyśla, analyzuje, tworzy idee i wynalazki, swoje strategie albo zwyczajnie buja w obłokach czy lata w amoku?
 

 

Luty 2019

[audycja zawiera mowę nienawiści tudzież lokowanie produktów w kontekście nihilgewaltystycznej krytyki]

Wyszedł temat rolnictwa. A propaganda przez lata hodowała ignorancję i kandyzowany obraz świata.
Najłatwiej utrzymywać społeczeństwo w przekonaniu, że kiełbasa rośnie na drzewie, a chleb w magazynach dyskontu. Jaka epoka, taka manna z nieba. Dopóki mamy „maka” i „kebsa”, to nie ma kryzysu. Zróbmy temat zastępczy z mięsa, cukru, soli, alkoholu – żeby nie mówić o koprofagii, czyli sieciówkach ze sztucznym żarciem. Wyrzucimy gluten i słoninę, to nikt nie zauważy GMO i pestycydów. A potem zróbmy parę pouczających kampanii, które skupiają się tylko na tem, że ktoś jest gruby – czyli nie spełnia norm kanonów modowych i estetycznych. Wynika to ze snobistycznych przesłanek, skrzyżowanych z korpo-kulturą. Trenuje się ciało, nie po to, aby pokonywać siebie – lecz aby atrakcyjnie się prezentować. Nie ćwiczy się umysłu (myślenia) lecz przyucza algorytmów. Jedzenie ma być albo ładne, albo szybkie. Wszystko, co nas otacza musi mieć funkcję ozdobną i dizajnerską, rząd i idee również. Pracownik – albo tępo przerzuca papiery i przekłada segregatory, produkując tony nowej papirologii w biurach. Albo w korporacji sekcja gier i zabaw – zapierdalaj, a w nagrodę porozwiązujemy sobie na szkoleniu psychotesty. I jeszcze seminarium z tego, jak wypoczywać (to zamiast urlopu). Kaszanka no sugar z Disneya i bezglutenowe placuszki Stalina „po ukraińsku”. I główny problem życiowy – czy przyszłej teściowej smakuje moje danie. Czy rodzice polubią tego chłopaka, a on czy polubi tę stylizację.

A moja nowa medialna propozycja brzmi: zamiast tradycyjnego obozu pracy czy zadymy zróbmy reality show, roboczy tytuł „Auschwitz-GUŁAG-Bereza-Rewolucja-Rwanda 2.0: celebryci”. Wśród ludzi wyższych sfer panuje moda na poznawanie „prawdziwego życia” i „odnajdywanie siebie” oraz na ekstremalne przeżycia. Na chwilę idą popracować, pogrzebać w gównie, pożebrać albo wypić bełta, kamera kameruje, telewizja pokazuje. Tu przedstawiciele rządu, kleru, funkcjonariusze, gwiazdy, osoby z wyższych sfer, wszelcy lanserzy będą sobie mogły na żywo przeżyć wiele. Z tem wyjątkiem, że staną się brzydcy w ramach gratisu (New look). Będzie tyż trochę powtórki z historii (taka misja telewizji) na żywo, trochę jak konwent graczy, ale bardziej na żywo, i jeszcze ostra dieta oraz trening (np. z kilofami). Będą słit-focie na barykadach i koło gilotyny. Lud będzie miał igrzyska, a ofiary – lans. A jak główni uczestnicy będą mieli dosyć, to się ich poszczuje na koncern medialny, który miał na tym zarobić, i w efekcie się wytłuką między sobą.

Wybory = segregacja odpadów, ergo Skuteczna reforma = utylyzacja.
Ameryka to rzeczywiście cud dziejowy. Jankesi nie tylko nie stanowią narodu [Poniżej stwierdzenie faktu, zatem to nie rasizm] Jankesi to płazińce, reklamujące się jako Homo Sapiens – to się nazywa skuteczny PiaR i dobra stylizacja.
Zatem na okazję święta patrona chorych na padaczki darmową operację plastyczną wraz z masażem – raz sierpem a raz młotem, aż gwiazdki ze sztandarów cHamerykańskich i unijnych się ukażą.
Wszak rządy swojskie i ogólnoświatowe,  i inne „pasterze” mają dla nas tak wiele. A konkretnie życzenia szczęścia, zdrowia i uczuć. Bo nawet na pocałowanie w dupę trzeba mieć specjalny glejt.  Ale ta ostatnia czynność grozi zarażeniem ASF.



styczeń 2019

 Czy blokując, słusznie z resztą (jak wiadomo, gdy złodziej czuje bat koło dupy, to nawet jest skłonny do mądrego posunięcia) ACTA2, rząd nie zechce pod stołem przepchnąć jakieś ustawy przeciwko „mowie nienawiści”? Prezesowi, który oczekuje, aby comiesięcznie każdy czołgał się przed wizerunkiem jego brata, urąga wszak minuta ciszy nad obcym partyjnie. Każdy ma swego męczennika. Ale do rzeczy – istnieje podejrzenie, że teraz każda krytyka rządu czy protest będą traktowane jako mowa nienawiści czy akt ekstremizmu.

 Jednakże, jak to się mówi, jak nie kijem go, to pałką. Aby walczyć z Systemem, nie trzeba się babrać w partyjnym bagienku – grozi to zarażeniem świńską grypą. Oni już od tylu lat, od lewa do prawa potrafili jedynie szczuć. Wykorzystywali kumulacje emocji społecznych dla własnego koryta.

Ale już starożytni strategowie dowodzili, że w wojnie chodzi o pokonanie wroga, zadanie mu ciosu, który ZABOLI. Jest na to wiele sposobów. Wywieranie presji poprzez zamieszki. Ale też sabotaż z wykorzystaniem ironii losu, a przede wszystkiem słabości i namiętności kukiełek Pantokracji. Czyli umiłowania władzy, konsumpcjonizmu, kultu mody i urody, landrynkowatości, neosarmatyzmu, wiary w miłość czy moralność, albo w zamorskich sojuszników czy też boski ład wszechświata.

Tak naprawdę pierwsze są mity i idee – tworzą fundament pod czyny. Kto posiadł wiedzę, ten zna działanie mechanizmów. Kto świadomie włada językiem – kontroluje dyskurs. Kto posiadł klucz do pamięci historycznej i mitów – ten modeluje przyszłość. Kto poznał dzikość, ten poradzi sobie, gdy wyłączą prąd. „Kto potrafi zdychać , ten żyje swobodnie”. Kto zna neuroróżnorodność i amok, ten jest mniej podatny na algorytm.
Gwałt na Kubusiu Puchatku i kaszanka z Hello Kitty. Mazowszańska kolonia… karna – obóz pracy na eksterytorialnej prywatnej wyspie, gdzie nikt się nie upomni o prawa więźnia.
Jesteśmy waszym krzywym lustrem, ukazującym wasz strach przed brzydotą, odrzuceniem, bezpieczeństwem, utratą władzy i przywilejów.  
Oni robią selfie, a ty buduj swą (kontrr)rewolucyjną legendę. Macież – 3 droga pomiędzy rewolucją a kontrrewolucją. Oni tworzą swoją narrację, a my – kontrnarrację. Budujmy swą ideologiczną transgresyjną – nihilgewaltystyczną matcyzne, dekonstrukcja Pantokracji!



19-21.11.18

Dzisiaj jeszcze dowalę w temacie tzw. wiary w miłość. Otóż w tak zwanej popkulturze pojawił się TFUr, który bardzo dobrze pasuje na hymn tego krytykowanego i negowanego przeze mnie zabobonu.
Jest nim pioseneczka Domagały, w której niemal na wstępie autor odrzuca wolność na rzecz miłości. Za to z resztą dokopały mu różne dyskursy jenternetowe. Autor nie definiuje, o jaką wolność chodzi (polityczną, osobistą, wolność sumienia, wyobraźni, dzika swoboda itd.), więc chyba całkowicie odrzuca ją jako koncept - na rzecz ckliwych bajeczek. Z resztą do landrynkowego obrazu dorzuca jeszcze religię ("Ciebie mam//Największą przygodę jaką zesłał mi Pan" ). Tekst "Nie chcę żyć polityką, kiedy tłumy na mieście//Ja córkom zrobię jeść//Nic nie muszę, ja wszystko mam" brzmi zatem jak deklaracja rozkapryszonego dzieciaka. No, niech się cieszy, że ma co do gara włożyć... To z resztą niewiele tłumaczy. Ja na ten przykład nie zaznałam mieszkania w zagrzybionej kamienicy na Pradze i nie pochodzę z tzw. rodziny patologicznej, ale nie oznacza to jeszcze, że funkcjonuję w jakimś mentalnym Disneylandzie.
Do rzeczy. Mnie też polityka wkurwia, i nie pojmuję, jak można się rajcować tym, jak jedna miernota drugiej miernocie nacharkała w kaptur w studio telewizyjnym. Albo zamiast omawiać KONKRETNE posunięcia rządu (ustawy, głosowania sejmowe, przewały finansowe, tworzenie z kraju wycieraczki dla obcych mocarstw za publiczne pieniądze) - maglować poszczególne wypowiedzi polityków, które same w sobie nic jeszcze nie wnoszą - tak jakby to były jakieś złote myśli. Mnie też nie jest obca mentalna ucieczka, nie potępiam emigracji wewn., ucieczki w alternatywne światy czy zdystansowania - mogą one służyć neutralizowaniu wpływu Systemu na nasze funkcjonowanie. Tworzenie własnego reżimu albo alternatywnej rzeczywistości może być ścieżką buntu przeciwko zasadom Systemu. Ale wiara w miłość czy inne przesądy, skłaniające do rezygnacji z bycia sobą, aby zaskarbić sobie względy innej osoby (albo bytu nadprzyrodzonego - zatem mamy w jednym zbiorze i tzw. miłość, i religie, i lizusostwo np. w pracy, czy podążanie za modą, wytycznymi estetyzmu, etyki, panującego dyskursu), tumiwisizm wynikający z rozpieszczenia (w przeciwieństwie do np. dekadencji, motywowanej nihilizmem anarchistycznym) to są te postawy, które neguję. To, że może istnieć Bóg i Diabeł - nie oznacza, że trzeba przestać być sobą.To, że istnieje rząd, System, HAARP, Pantokracja, okupacja, uznane wartości czy propagowane autorytety i idole - nie oznacza, że należy zrezygnować z choćby prób samodzielnego podejmowania decyzji i z procesów myślenia. Z resztą samodzielne myślenie i wybór wariactwa mogą iść w parze. Ja pracuję umysłowo, opracowuję też konspiracyjno-sabotażowe plany, a jednocześnie bywam w amoku, transgresji, chaosie. Kluczowym jest nie sama czynność - lecz jej motywacja, gdyż za tą idzie funkcja, jaką wypełni. Czyli w ostateczności skutek.
Warto też pamiętać, że wszelkie "wyjścia awaryjne" z Systemu też mogą być wykorzystane przez tenże do celowego odciągnięcia człeka od tzw. polityki - aby niczym się nie interesował, i tym samym, aby nie próbował wpływać. Bezpieczniej mu zająć czymś czas. Randkami, serialami, grami komputerowymi i portalami społ., zakupami i rozrywkami. Albo sztucznie go stymulować informacjami ze świata polityki i szołbizu.
A co do aktywizmu. Protesty, demonstracje - to zawsze jest potrzebne. Ale w jakiej formie? Z rządem nie ma dialogu. 99% obecnych protestów to delegacje dziadów proszczalnych albo rokosze legalistów.
Negocjując z rządem, przyjmujemy pozycję rumuna, pełzającego po tramwaju na kolanach. I vice versa - rząd postrzega to jedynie jako namolne przerywanie słodkiego błogostanu przez jakichś symulantów i marudów.
Nie wyciągaj ręki, wyciągnij pięść! Bądź sobą albo oddaj życie w jasyr!

matcyzna-мѧтежь!
Do ůbozϫf!


                   *********************
"Bajka o transgresji albo Chata chuja Sama"

MW i NZ kierowały się w stronę pastelowego budynku, obwieszonego atrybutami amerykańskiego snu. Flagi, symbole państwa i popkultury, napis "Bóg kocha USA", pacyfki i kult "gana". Pierwszą lekcję rozpoczyna wspólna modlitwa. "Podziękujmy Bogu, że my - dumni Sarmaci mamy honor dzięki tej szkole liznąć amerykańskiego snu" - mawiał dyrektor, potomek starego magnackiego rodu, pyszałek i pobożniś. "To ma być zaszczyt dla nas, polskich panów, móc dostąpić przepustki do wolnego świata. Nie wolno wam zapominać: ta szkoła to kuźnia elit. Tu dobry smak oraz piękno, kreatywność i zaradność, błogosławieństwo boże i odwieczny uniwersalny ład są jedynym programem nauczania". A amerykańska nauczycielka, zatrudniona w tej szkole na terenie Rzeczypospolitej, dodawała: "W nas w USA każdego dnia wszelakie indiańskie i azjatyckie brudasy dostępują oświecenia. W amerykańskich szkołach ochoczo każdego dnia chwalą naszego Boga i śpiewają hymn, aby podziękować za swobodę, której ich nauczyliśmy. Pokazaliśmy im, czym jest życie prawdziwe, uczyniliśmy ludźmi umożliwiając dostęp do Coca-coli i hamburgerów, otwierając przed nimi tajniki markowego, modnego i wysmakowanego ubierania się. Ale nie zapominajcie, tego, o czym i z dyrektorem mówimy: każdego dnia plebs, wieśniacka hołota z sąsiedztwa, ale i ciapate czy ruskie tałatajstwo czyha na nasz wolny świat, na boży porządek. Raj niebieski został umeblowany na wzór amerykański. Jednak cham i dzikus patrzy nań z zawiścią, jest zbyt leniwy, aby nam dorównać, i zbyt ograniczony, aby mieć nasze aspiracje czy podzielać nasz system wartości. Lecz my uśmiechamy się do każdego, a w domu mamy rewolwer. Kochamy cały świat, i dlatego chcemy go chronić. Aby codziennie były walentynki, aby każde dziecko miało różową kokardkę i Big-Maca zamiast przaśnej bułki. Bombardujemy świat miłością i błyszczykiem do ust.". Przy tych słowach nauczycielka przerwała i skierowała krytyczny wzrok na jedną z uczennic, po czym rzekła: " Lulu, dziecko, czy patrzyłaś dziś w lustro? Czy uważasz, że twój dzisiejszy wygląd jest należnym podziękowaniem dla kultury, którą podziwia świat? Zrozum, amerykanie każdego dnia niosą freedom do Azji czy Talibanu za pomocą przemysłu kosmetycznego, modowego, gadżeciarskiego. To jedyna droga wyzwolenia. Jedna maskara-jedna rewolucja. Prawem naszej młodzieży jest być do przesady oryginalnym, choćby to wyglądało przerysowanym i na pokaz. Nie obchodzi mnie, czy to jest szczere. Nie potrzebujemy ideowych buntowników, lecz osób, które świetnie sprzedadzą swój bunt. Które można pokazać w mediach. A poza tym jeśli jutro zbyt dużo osób będzie w butach Nike, to właśnie dobrze by było, zebyś ubrała jakąś chińską podróbę. Musimy dbać o poprawność polityczną i pluralizm. Na tym polega demokracja. Dlatego pozwoliliśmy dołączyć do naszej szkoły niepełnosprawnej, Afroamerykaninowi. Myślimy nawet o eksperymentalnym włączeniu do programu Aurory-nihilgewaltystki, ale jest tak tępo krnąbrna, że z pewnością stanie okoniem. No, chyba że w ramach represji rząd ją tu deleguje na resocjalizację.  Bo w jej przypadku psychoterapia u kosmetyczki, warsztaty z przytulania , ba - nawet teksańskie seminarium z ganem - nie skutkują. Nie czuje bluesa..." "Czego oczekiwać od wsiura" - rzuciła MW. "Brzydkie kaczątko, które próbuje się wyróżniać. Pyskuje - i mamy striptiz dla ubogich" - perorowała elokwentnie wiecznie błyskotliwa NZ. Tymczasem nauczycielka miała niusa: "Czeka nas casting. Wygraną jest wyjazd do USA. Oczywiście do pracy, przecież wszyscy o tym marzymy! Podczas castingu sprawdzimy wiele waszych najróżniejszych predyspozycji. Zmierzymy wymiary, obejrzymy prezencję. Będziecie pozować godzinami i mierzyć ciuchy. Ale liczy się także pracowitość, dana od Boga. Waszym zadaniem będzie zaprezentowanie, jak godzinami sprzątacie luksusowy żydowski dom, dogadzacie podstarzałemu celebrycie i sprzedajecie burgery". "WOW!!!!!!" - ryknęło uczniowstwo. "Bo w Ameryce jest lepsza, amerykańska wersja Raju, Mediolanu, Watykanu, Thai, konfucjanizmu, Korony. Honorem dać dupy i zrobić laskę dla Pantokracji!".
Jednak pewnego dnia casting został przerwany przez inną wzmożoną aktywność, tudzież krzyk mody. Przemówił dyrektor na apelu, odziany w strój szlachecki z włoskich i francuskich materii: " Dear lovely beautyfull friends! Kilka lat temu w smaku było z kibolami dymić przeciwko tłustym kotom z PO. Nasza piękna młodzież chodziła na zadymy niczem dawni rokoszanie. Potem przyszło przaśne PiS i dobry ton wymaga wzmożenia obywatelskiego. Byliśmy jak powstańcy, bądźmy jak wyklęci. Byliśmy konfederatami, bądźmy demokratami. Dobra zmiana wymaga płodozmianu, gdyż tylko my, czyli już-prawie-hamerykany -  jesteśmy prawdziwym adwokatem Chrystusa-Króla i nasieniem Ojców Załozycieli". Zatem jak ongiś, z nowymi modelami kuloodpornych (ale nie cenzuro- i inwigiloodpornych) smartfonów i superwytrzymałych tipsów wyruszono podymić sobie. MW odziała koronę z gwiazdek europejskich i odkurzyła biało-czerwoną opaskę z czasów antytusku, a NZ nawet założyła beret z czerwoną gwiazdą. Prosocjalne hasła fruwały jak motyle, lamentowano nad klepiącym biedę sędzią, przepracowanym policjantem, a nawet babcią ze starej Pragi, której główną niedolą nie była wszak niestabilność lokalowa, lecz odcięcie od płodów kultury - takich jak lody ze Zbawika, najnowsza produkcja Disneya i karnet do butiku. W ramach walki z marnowaniem żywności,  głodem i publicznym rozdawnictwem - dokarmiano gołębie. Po mieście jeździły autobusy spalinowe, reklamujące walkę ze smogiem. Zwijającym się codziennie z bólu nieuleczalnie chorym dzieciom rozdawano pluszowych wujków Samów i różańce, zagrzybionym i zagłodzonym dano poradniki lepszego życia i księgi złotych myśli. Nawet były na polskim zajęcia o buncie młodzieńczym, i dziewczęta ochoczo nawyprządki wołały: "a ja uciekłam z domu, jak mi mama nie chciała dać na nowe dżinsy!"
Nihilgewaltystka odstawiła zatem haomę i zaczęła się znów plątać między barykadami ze swoimi własnymi hasłami - tak "zeschizowanymi" dla ludzi polityki, kościołów, korporacji i wymienionej wyżej szkoły. Wszak Varsaza - stolyca sfobody a niepokory!
Amerykańska nauczycielka na jej widok załamała ręce tak,  jak czynią to nadopiekuńcze mamuśki i ciotki nad dzieckiem, które znów ubabrało sobie buzię dżemem, i rzekła: "Moje dziecko, przed nami naprawdę nie musisz się popisywać. Przy okazji - mogłabyś staranniej dobrać kolory. Nie martw się, myślę, że znajdziesz tu chłopaka, i jakoś się ułoży. Nawet tobie". Tymczasem MW była jak zwykle mniej zatroskana: "Przecież ona nam zazdrości, tylko tego nie przyzna. Gdzie dotąd byłaś? Teraz przyszłaś się lansować? A może to ja wymyśliłam te hasła, które krzyczysz, tylko teraz dorosłam do lepszych?", a NZ dorzuciła: "Nosi podróby, to i sama jest podróbą . Podróbą pomysłów, podróbą buntu, rewolucji i kontrrewolucji. Dobrej Zmiany nawet". Nihilgewaltystka odwarknęła: "Nie mam prawa do protestu. Mam wolę rebelyi!".
"Rozkapryszony bachor" - zabrzmiała konkluzja. Nihilgewaltystka znała dobrze ten scenariusz: najpierw protesty, ale potem politycy zbiorą frukta, wypłyną nowe szumowiny. Ale gniew ludowy piecze, wkurw i bunt nie zgasły, amok i szał bojowy powracały do Aurory, a ona ma wolę robić swoje w różnych warunkach i konfiguracjach. Przepuścić sytuację rewolucyjną i czekać na lepszy moment, długo i solidnie się przygotowując, aby zrobić raz a dobrze insurekcję, czy dać się porwać zewowi kosztem Matcyzny, która potem jeszcze mocniej wyląduje pod butem Pantokracji, skolonizowana jankeskimi i watykańskimi bazami, fast-foodami i butikami, zalana łajnem otępiającej propagandy i medialnej papki?
"A pamietasz, Aurorko jak w podstawówce, zanim zaczęłaś się buntować, ale już się wieśniacko ubierałaś, pamiętasz jak ogłosiłaś się Księżniczką z Księżyca? Bardzo rewolucyjne to było, a potem na Dzień Wiosny malowałam ci gębę kosmetykami twej matki", peroruje NZ o tem jedynem epizodzie, gdy przez chwilę była nawet miła dla niej, bo zobaczyła kosmetyczkę. A może w tym szaleństwie jest metoda, może to już taka tradycja przodków, że robimy mistyfikację dla większego sabotażu, a swoich rozstrzeliwujemy w imię jeszcze większej transgresji? Kiedyś перевертень znaczył wilkołaka, wojownika-zwierza. Potem przyszedł racjonalizm i przetłumaczyli zdrajcą. Trzeba zagrać tą kartą jak Rasputin. (â)Mazovâ zatruta jadem Koroniarzy czeka nawet nie na Masůava czy NaЛyvajke, ale na dziedziczkę galyndzkiej czarownicy, co została królową Amazonek. Pragniecie fałszywego proroka? Zrobić bunt w krainie buntu. A potem pójść do komory gazowej, przedstawiając się imionami swego wroga.
Gdy zobaczyła, jak samozwańcze "szwadrony american bitch" z MW i NZ na czele próbują przeflancować jej wizje na landryńsko-sarmacką manierę, wpleść nihilgewaltyzm w machinę przemysłu komercji jankeskiej, to podjęła aktywność.
"I wy siebie zwiecie konserwatystami, narodowcami? Najpierw łacinnicy dali wam włosiennice, potem hołdowaliście zagranicznym modom, wyśmiewaliście mazurzenie bo szpanowaliście francuskim, wasz sarmacki strój miał paryską metkę. Co nazywacie tradycją? Festiwal Kultury Kresowej, mitologię Parandowskiego, ikonę Madonny, Licheń? Wściekacie się, że negują czyn Jezusa, a sami bojkotujecie wiatr od Słońca.
Nazywacie się cywilizacją, bo zamiast haomy i tatara praktykujecie kawę, wytrwane wino, carpaccio czy hummus. Nawet wasza krwiożerczość jest multiplikacją. Bo wasza osobowość została wykreowana w biurze w excellu, i dlatego uważacie, że jest bardziej autentyczna od schizofrenika, która uważa się za Napoleona albo Hitlera. Perfumowane różowe kajdanki i moskiewskie dymy - tak samo ograniczają.
Zanim zaczęliście mówić : jedni  o wyzwoleniu kobiet, inni o szacunku do damy - nasze kobiety pędziły konno w pełnym rynsztunku ze stepów na ziemie mazowieckie i pruskie. Zanim zaczęliście mówić o ładzie społecznym - u nas kobieta czy mężczyzna mogli zajmować się magią, wojną albo rodziną, a dwie królowe z podziałem kompetencji wzajemnie się kontrolowały. Mówiliście o walce ras, o dyskryminacji gatunków, hodowli - a my zajmowaliśmy się animagią i transmutacją. Wam się wydaje, że mięso rośnie w supermarkecie. Podpalacie żywcem bezdomnych, a hodujecie ozdobne pieski, które nigdy nie będą na siebie zarabiać. Nawet porzucając kościoły, bijecie pokłony: autorytetom naukowym, publicystom, jutuberom, celebrytom.
Mam gdzieś zarówno baby rozhisteryzowane, wierzące w romantyczne bajki i koncerny kosmetyczne oraz w terapeutyczną moc shoppingu czy rodzinnych obiadków, jak i nadętych, narcystycznych czteropaków, robiących za bomkie na fallusie. Możecie się oflagować - lecz wasz sztandar pozostanie kondomem-kagańcem. Będziecie przez najbliższe sto lat rajcować się, że przeżyliście chwile krwiożerczej grozy na korporacyjnym helołinowym przyjęciu korporacyjnym oraz chwile adrenaliny a la dżungla amazońska na spacerze po warsiaskiej Pradze, a potem jeszcze będziecie się chwalić, że jako międzynarodowa firma odpowiedzialna społecznie zorganizowaliscie dla gringos dwudniowe seminarium z prawdziwego życia w skłocie. Wasze życie to bal przebierańców, disney mall, romansidło wampira z Bambi. A moje plemię chce flaków naturalnego, czystego pochodzenia  zamiast megawypasionego burgera sterydowego czy  wegańskiej kaszany.
Zamiast ględzenia o moralności i tzw. uniwersalnych wartościach, zamiast hipokryzji i pozorów - wyznawaliśmy koncepcje dualistyczne. Nasi bogowie zmagali się między sobą, całe światy były jak diabelski młyn.  Wy kurwicie się znakiem osiągnięcia luksusu, my - by gwałtem zarażać, by przeorać kiłą plony waszej kolonii - bo wiemy, że jesteście słabi poprzez waszą próżność.
Jestem ultrakonserwatystką krainy buntu - zrodzonej z krwi i transgresji. Jestem patriotką ferajny jako określonej idei"
I poszło.
Obozy pracy, "золотая мечта". Wszystko przebiegało, realizowało się wedle nihilgewaltystycznej wizji i planu Aurory.
Ale nic nie trwa wiecznie. To byłoby zbyt nudne, a wojna ideologiczna powinna się kulać. Młyn, z angielska Helter-Skelter, się kręci dalej. Było tak, jak miało być, ale potem się skończyło.
Wchodzi inkwizytor. Nihilgewaltystka zastanawia się, co ją czeka: FEMA? A może lobotomia czy inna psychiatryczna obróbka? Bombardowanie lukrem czy tortury elektromagnetyczne? Pranie mózgu? Ale inkwizytor mówi tylko: "Wracaj do codziennego życia. Wszyscy jesteśmy tak samo zmęczeni. Pobawiliśmy się, i tyle. Budyń stygnie, praca czeka. Idź do domu."
Czy tak ma się skończyć ta bajka?

(â)Mazovâ - nezaversena ïdeâ. Niemożebność żyć wiecznie - nawet w utopii wedle własnego zamysłu. mAZOWSE zacana sa ako akt rebzelyi, potem psysła Korona, RP, Pantokracja - idea nie rozwinęła się w pełni. Stąd dualystycna fyzjonomya Syreny, co to ji tak tera je uładzona. Січ, қозақiя - podneszly sable, ale polegly, kdyz zrychtuvaly System.
Akt (â)Mazovï - ciągła rebzȝeλâ

11.11.18

Pokłony przed aktami papierowymi - urzędnik rodzimy dogadał się z biurokratami zagranicznymi - i iluminacja zapałała. Co z tego, że dalej na chwałę rzekomej ojczyzny dalej traciło się zdrowie w fabrykach - dziś w korpo, że książka była gównem wobec propagandy, martyrologii i kabaretu  - to pomniki bedą uświęcone. Jeden papier, jedna pieśń i modlitwa - macie swoją wolnośc. MIerzoną aktami prawnymi, paroma ustawami, hasełkami, fajerwerkami, mszami, potem - akcjami promocyjnymi w sklepach. Tacyście wolni - wybierzcie sobie, na którego karbowego będzieta pracować: kościelnego czy postnowoczesnego, wschodniego czy zachodniego. Pejczem czy postronkiem?

Art. 127.
§ 1. Kto, mając na celu pozbawienie niepodległości, oderwanie części obszaru lub zmianę przemocą konstytucyjnego ustroju Rzeczypospolitej Polskiej, podejmuje w porozumieniu z innymi osobami działalność zmierzającą bezpośrednio do urzeczywistnienia tego celu, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 10, karze 25 lat pozbawienia wolności albo karze dożywotniego pozbawienia wolności.

Sfobodnō (â)Mazovâ bez cHamerykansko-vatykansko-ψânksystycno-bzïϫrokratycnej ψântokracyï! вільна қозақiя!

 Art. 136. Czynna napaść lub znieważenie przedstawiciela obcego państwa
§ 1. Kto na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej dopuszcza się czynnej napaści na głowę obcego państwa lub akredytowanego szefa przedstawicielstwa dyplomatycznego takiego państwa albo osobę korzystającą z podobnej ochrony na mocy ustaw, umów lub powszechnie uznanych zwyczajów międzynarodowych,

FUCK USA, VATICANO, NWO, postKoncucjanizm itp., Najjaśniejsza Korona i cała Pantokracja!

preambuła+Art. 126b. Dopuszczenie do popełnienia przestępstw przeciwko pokojowi, ludzkości oraz przestępstw wojennych

Precz z pacyfizmem,  dyktatem piękn a i dobra - schizmatyzm,transgresyâ, nϊhϊλgêvaλtyzm!

Art. 226. Znieważenie funkcjonariusza publicznego lub organu konstytucyjnego RP

j.w., por. poprzednie wpisy,

Do ůbozϫf!

 


sierp-paźdz. 2018

Transgresje i natłok landrynkowego dyktatu, pacyfistycznego zakandyzowania oraz zmaganie z Pantokracją i jej  technologiami należy odchorować. Z dumą przyznaję, że moją antysysyemową twierdzę stanowią napady klasycznego amoku, związanego z poczuciem honoru, oraz szału bojowego, znanego berserkerom, a spowodowanego w moim przypadku rebelianckim światopoglądem.
Wolę być tym, czym jestem, aniżeli obrzydlywym włazidupem, płaszczącym się przed mocarstwami i kościołami, i jeszcze parszywie twierdzącym, ze czyni to "w imieniu całego narodu".
Lepiej być ubogim w surowce, piaszczystym kraikiem, na którym nie opłaca się stawiać obcych baz wojskowych, fast-foodów, punktów poboru opłat (i tak nie ma z czego ich wyzyskać) i stref ekonomicznych, dojących miejscową ludność. Ale obozy pracy dla kurew z rządu i kandydatów do władzy zawsze mi się opłacą.

Wielu ludzi twierdzi, że dopiero teraz zaczęło chodzić na protesty. Są i tacy, którzy byli zawsze przeciętni, bezideowi, a w momencie próby wykazywali najwyższe bohaterstwo. A potem wracali do tzw. życia codziennego. Albo raz dokonali jakiejś transgresji, a potem - jak w wierszu - wspominali do końca zycia "bycie rewolucjonistą". Stąd sama mam ochotę zastygnąć we własnej idei, stać się pomnikiem siebie. Z Systemem, z rządem nie ma dialogu. Nie wierzę w wybory czy w tzw. obywatelskość. To jest poruszanie się w ramach jednego paradygmatu. Tak jak modelka otyła czy z widocznymi chorobami przełamując ustalony kanon, schemat - nie walczy z samym uniformizmem i lookizmem, tak jak wyzwolony chłop działa w ramach, ustalonych przez feudalizm czy kolonializm, tak Murzyn negocjuje warunki swej swobody, a rokoszanin - przywileje. Honoru się nie kupuje, a wola nie jest jałmużną. Czy nie lepiej wybrać sabotaż, walkę albo świadome wariactwo?
Ludzie często są podatni na manipulacje. Dorośli, często z różnoraką wiedzą, a za nos wodzą ich rozkapryszone dzieciaki albo zwierzęta domowe. To i politycy nie muszą się trudzić z obiecankami i propagandą. A co do samej wiedzy - tacy naukowcy dziela się jak reszta: na konformistów//koniunkturalistów i ludzi idei. Ci pierwsi są przekupni, i w końcu lądują na usługach Systemu. Ci drudzy kreują dzieje, wymyslając broń, idee, dyskursy. Zatem żaden System nie lubi samodzielnego myślenia i stosuje metody otumanienia.


czerwiec-lypec 2018

Obecnie mam mniej  aktywności na tego bloga, gdyż nie zamierzam sztucznie tworzyć tzw. fejmu, a to co tu już opublikowałam - POZOSTAJE AKTUALNE I NIEODWOŁALNE. Co z tego, iż pewne kwestie były poruszane dawno - to tylko przesądy chronologiczne, natomiast pewne idee trwają oraz dojrzewają. Oczywiście zaraz pojawiają się teorie, że "tylko krowa nie zmienia poglądów", że "czas dorosnąć", bo inaczej nie będzie postępu. Nie każdy zamysł ma jednak charakter liniowy, a tzw. społeczeństwo myśli schematycznie, wydzielając pewien odcinek czasu na "bunt" i "szaleństwo", aby potem lecieć schematem "zwykłego życia", które nie wychodzi poza ramy codziennych sprawunków, meblowania kuchni, uzupełniania garderoby, tworzenia związków czy życia rodzinnego. Poza nimi jest już tylko bezrefleksyjna pustka, w której nie wydzielono miejsca na aktywność umysłową, ideologiczną. Uczyniono tak z wygodnictwa, a nie z powodu przytłoczenia tzw. przyziemnymi sprawami.

Ponadto obecny świat to epoka pola bitwy różnorakich źródeł bodźców: elektrowstrząsów, HAARP, używek, crossfitu, biometeo, idei, wariactwa i technik medytacyjnych- ja sama codziennie lawiruję pomiędzy ich sygnałami. Osoby zbuntowane, transgresywne, "rozfilozofowane" czy wykolejone - dostają po deklu od Pantokracji.
Sfobodnō (â)Mazovâ bez cHamerykansko-vatykansko-ψânksystycno-bzïϫrokratycnej ψântokracyï!
Niech każdy dzień będzie aktem transgresji i nϊhϊλgêvaλtyzmϫ.
 Ideologiczna Wojna Totalna trwa.
Do ůbozϫf!


Maj 2018 c.d.  coaching i coolonializm

[Pytanie mego pokolenia: czy to już strach czy jeszcze znużenie wszechotaczającym zalewem szamba i skurwienia?]

poprowadzą cię za rączkie do „bycia sobą”, zapłacisz im za warstat bycia swobodnym, zorganizują ci event z niepokory, rewolucji//kontrrewolucji, wyprosisz sobie godność, narysują ci światopogląd, a miłościwy car w końcu wypisze przywilej,
a więc skąd to oburzenie, skoro archetypicznie było przyjęte, że to władca był „żywicielem”, a zatem wszelkie klęski i plagi, nawet nieurodzaje były uznawane za jego winę? Chłopi karali nawet przedstawienia świętych za brak skuteczności, ale jednocześnie nie każdy potrafił postawić się bezpośredniemu panu, bo wolał „swego” – znanego tyrana, niż niepewną przyszłość...
transgresja w rezerwacie, bunt w ramach (programie) obchodów święta państwowego albo urodzin galerii handlowej, zatańcz taniec wojenny dzikiego ludu uwieńczony wegańskim lunchem, zapłać złotą kartą za podróż do Szambali albo ucztę u Odyna, nowe wrażenia dla tych, którym znudziło się już "American dream", tymczasem "twój" bank z twego konta pokryje jakąś zacną inicjatywę, jak pomnik Reagana albo Kaczyńskiego, czy inna kampania wyborcza lub impreza kościelna,
wysuszona ziemia podbita studniami, pomoc potrzebującym w zamian za udział w telewizyjnym peep-show, głód leczony hostią i zatrutą sztuczną żywnością, wolicie zdechnąć czy być zbawieni? Cola dopasowana do smaku dzikusa w zamian za przejęcie praw autorskich do ludowej obrzędowości i tradycyjnej kultury, "wyzwolenie" z szariatu poprzez stawanie się wieszakiem na modne gadżety, alternatywa dla głodowej dyktatury - zbombardowanie kawaii-gadżetami,
wyżej wspomniane "American dream" zostanie niebawem wpisane do wszystkich sylabusów - jako podstawowa potrzeba "wyższa", jej zaszczepianie będzie zadaniem pedagogów i psychologów,  w ramach praktyk studenckich albo uczniowskiego czynu społecznego obowiązkowo chłopcy będą usługiwać księżom, a dziewczęta robić w modelingu w ramach dumnego programu "American bitch" (dyktatura lookismu, dawanie dupy - na jedno wychodzi) - wszystko w imię takich bajdurzeń jak "Dobro i Piękno".
A ja dostanę mandat nie za propagowanie obozów pracy, ale za fakt, że dalej neguję wiarę w miłość - co jeszcze to ludzi dziwi, ale czyż nie było dawniej dziwnym istnienie ateistów albo tych, którzy nie wierzyli w płaską ziemię?

Wolę robić nϊhϊλgêvaλtyzm w pełni, nawet opieszale, aniżeli z doskoku - aby moje dzieło nie przeistaczało się w parodię samej siebie albo w uniwersalną szmatę


majowe świątki 2018 [chaotyczne zarysy]

- czymże tzw. święta narodowe dla tych, którym ojczyzną//matcyzno Walhalla, Szambała, Kraina Wiecznych Łowów,  dom eksperymentów czy nἲhἲлgêvaлtystycno (â)Mazovâ-Қoзақiя, a ustrojem Wolna Mata, Rebelia, Transgresja-Schizmatyzm, Obóz Pracy.
Od dawna popieram koncepcje ojczyzn ideologicznych. A System tradycyjnie z jednej strony nadyma plastykowe jasełka patriotyczne, a z drugiej masowo, długotrwale zaszczepia kompleksy wobec tzw. Zachodu. Gadanie o pedagogice wstydu, aby odwrócić uwagie od wieloletniego faszerowania społeczeństwa anglosaskim, feudalno-świętojebliwym i postkonfucjańskim (myślenie prosystemowe, koncept boskości władzy -  te wszystkie koncepty, które potem rozwinęły się we wschodnie imperia, systemy kastowe, szariat, pracoholizm rasy żółtej) kodem kulturowym, głównie poprzez media, popkulturę, modę, komerchę, ale także przekazy rządowe (np. bajania najpierw o roli kościoła, poprzez "przyjaźń" polsko-radziecką, a na polsko-amerykańskich "sojuszach" kończąc)
- algorytmizacja i rozwój technologii, które wyręczają  = > upadek wyobraźni, szwankuje myślenie w kategoriach czasoprzestrzennych i myślenie eksperymentalne. Stąd brak tzw. epokowych odkryć i wsteczny analfabetyzm. Człowiek grzebiący się w nauce zazwyczaj kończy albo jako wariat albo jako trybik, wysługujący się rządowi czy korporacjom w zamian za granty i dobre oceny. Inni nieprzystosowani niekiedy od skurwienia uciekają w psychozę, a od państwowej opresji w szpony nałogów. Sama samozwańcza prawica podtrzymuje i sponsoruje kolonialny status polskiej myśli naukowej (por. np. https://strajk.eu/nauka-english-only/), bo hodowla bezmyślności i konformizmu opłaca się Systemowi. A takie grupy jak choćby niepełnosprawni, którzy dla rządu nie są żadnym targetem - bierze ten ostatni na przetrzymanie (zagłodzenie). Będę kartą przetargową, zakładnikami.


kwiecień-maj 2018 Transgresyâ схізматизм көтеріліс Nϊhϊλgęvaλtyzm

"Кабы было кольцо кругом всей земли,
Кругом всей земли, кругом всей орды.
Мы всю землю Святорусскую повернули,
Самого бы царя в полон взяли.
Кабы была на небе лестница, -
Всю небесную силу присекли,
Самого бы Христа в полон взяли"

"w codziennych machinalnych czynnościach - i tak podświadomie trwa trening kontr//rewolucjonisty, dla was to proza życia, a dla mnie - transgresja"
Lepiej nieco odwlec robotę, aniżeli robić byle jak i poprzez to zhańbić sprawę, zamysł oraz siebie wrogom na pociechę. Lepiej zrobić jedno porządne Wunderwaffe, aniżeli taśmowo babrać się w fajansie. Nie jestem łykendową grupą rekonstrukcyjną, która bawi się w imitacje, erzatz, przebieranki - zamiast robić coś z przekonania. Wystarczy, że świat zalewają odtwórcze fabryki śmiecia i biurokratyczne molochy.
Nie chcę grać na zasadach społeczeństwa i Systemu - więc nie kandyduję, nie promuję się w sieci i na portalach społecznościowych, nie zaśmiecam kosmosu reklamami swej aparycji i wpisami-mleniem po próżnicy. Nie zamierzam żebrać o lobbing, sponsora kampanii, granty, zasięg i wyznawców, ani o okruchy z rządowego stołu.
Co napisałam//powiedziałam//pokazałam - było, jest i będzie aktualne dla nihilgewaltyzmu.
Nie jestem kiełbasą z reklamy, "gorącym towarem do brania", guru za pieniądze.  Dla idei - я готова на самопожертву, a z drugiej strony-  w warunkach mordoru korpokracji potrafię być wyrachowana.
Sama-m sobie Bogiem, Szatanem i negacjonistą.

Zakaz sejmowy, spór o przepustki i wszelkie tem podobne represje, czyli tworzenie z Wiejskiej zamkniętej twierdzy (sami sobie budują więzienie?, wyręczą tem samem innych. Niech tam się zamurują i siedzą do końca we własnym łajnie) mają głębsze przyczyny. Obywatele RP to tylko medialny pretekst, przykrywka (z całem szaconkiem dla determinacji tychże). Dążą, aby żadna ulotka nie zaśmieciła już trawnika, żadna wlepa nie oszpeciła okolycy, żadna rura nie wybiła. Żadnych domów wariatów w formie jurty pod sejmem ze mną na dostawkie w funkcji transgranicznego inwalidy wojennego.
«Увидев безобразные лица страшных гуннов, европейские воины слабели в коленях и не могли им противостоять»... Społeczeństwo jest tak zakandyzowane i wydelikacone, że niszczy ich najpierw nie broń czy nawet obraza uczuć religijnych, a takie osobniki jak politycy czy inne sprzedajne pachołki Systemu nie posiadają godności, więc urażony honor nie boli. Nimi wstrząsa szok przy obrazie uczuć estetycznych. Złotej Ordzie wystarczyło podrzucić jednego gnijącego trupa do broniącej się twierdzy, aby wielka epidemia zarazy skosiła Europę i kawałek Azji. Tego nie osiągnął żaden późniejszy geniusz wojny. Żadna bomba atomowa czy termojądrowa nie może się równać z wirusem, który infekuje w sposób konkretnie zaplanowany i nakierowany, infekuje i telepie długo. Dzisiejsze wunderwaffe i концтабір - to minimum infrastruktury, a maksimum doznań. Po co budować gilotynę czy kamieniołomy, skoro można - chemicznie, biologicznie, wirtualnie- zaaplikować antagoniście alternatywną rzeczywistość, z której nie ucieknie. Gorączkowe wizje trudów obozu pracy i ukrzyżowania przez rebeliantów ukoronowane nieuleczalnymi, długotrwałymi, skrajnie nieestetycznemi dolegliwościami cielesnymi. Atakującymi tylko określone cele, rozlewające się po Ameryce, Watykanie, domach mody, budynkach rządowych, pańskich folwarkach, korporacjach, systemowych świątyniach itepe.  


luty-marzec 2018 [ідеологічне навантаження]

To właśnie w czasach demokracji wyczynem jest rebelia. Bo ona usypia czujność, reguluje smycz - raz w stronę "wolności" (np. pod hasłem obrony jakiejś uciskanej grupy), a inną razą pod hasłem bezpieczeństwa albo obrony honoru narodowego - skraca zakres ruchu. Raz upupia landrynkowym pacyfizmem, abyś przy pierwszych oznakach jakiegoś zdenerwowania, frustracji, dzikości czy agresji - sam czuł wyrzuty sumienia, że możesz kogoś urazić albo skrzywdzić. Bądź grzeczny, a zasłużysz na nagrodę. Innym razem skieruje niespożytkowane pokłady twego wkurwu na cel, który sama wyznaczyła - ale najpierw przygotuje cię psychicznie, abyś nie miał wątpliwości przy ataku. Abyś nie drążył.
W warunkach wojny domowej czy kraju, przepełnionego bandytyzmem czy kraju skoszarowanego - dostęp do broni jest łatwiejszy, bicie, gwałty czy grabieże przychodzą łatwiej, bo moralna smycz została rozluźniona. Oczywiście dotyczy to osób, które akceptują jakiś ład, godzą się na jakieś zasady. Krawaciarzy i perfekcyjnych lejdis, którzy obedrą cię ze skóry - bo dzisiaj można. A jutro pomalują i poświęcą jajka, bo tak wypada. I kupią kilka modnych gadżetów. Społeczeństwo - to gra z zasadami. O 12.00 do kościoła, o 18.00 na protest. Mamy się podniecać politykami, celebrytami, "naszymi bliskimi" - został ustalony zakres i ładunek emocji. System raz usypia i otępia - masz być zmęczony od przesytu. Potem cię napuszcza. Społeczeństwo również wymaga kompromisu, nawet na barykadach - tu bij, tu się dogadaj, tu "no logo", tu bądź miły dla pana opozycjonisty, bo jest po naszej stronie, mimo że jak się dorwie do koryta, to i tak nas wychuja. Albo bądź łaskaw dla żołnierzy, boś ich ojciec-dowódca.
To jest poruszanie się w systemowym paradygmacie. Co z tego, że się przesiądziesz, skoro dalej kręcisz się na karuzeli Pantokracji. W lewo, w prawo - ale dalej w obrębie klatki. Nawet protesty odbywają się wedle zasad gry Systemu. Bo kto nauczony płynąć z prądem, ten łatwo bezrefleksyjnie da się porwać. Czasem kreowanie i wiara we własny mit na swój temat jest pancerzem ochronnym przed propagandą, iluzjami pachołków systemowych, społecznych.
Ale tyż wiele zależy od zakresu woli i samoświadomości. Їrońâ doлy
Na ile rewolucyjny był Rasputin? Czy ktoś, kto odrzuca stosunki feudalne, buntując się przeciwko korporacjonizmowi, powinien dawać coś innym, czyniąc ich de facto swoimi utrzymankami? Czy Roksolana z haremu rządziła polityką swego pana? Czy to był układ wzajemnej wyrachowanej eksploatacji? Złota klatka jako cena?

Gdy spróbowano mnie wyzyskiwać - zamieniłam czyn społeczny na siłownię. W końcu się nie zabiłam - nie dlatego, że zaczęłam szanować życie. Po prostu wir transgresji i rebelii porywa. Z pociętymi nadgarstkami trudniej się trzyma szablę//karabin. A w pojedynku są równe, sprawiedliwe szanse na śmierć ideową.  Lawiruję pomiędzy nirwaną emigracji wewn. a samotnymi wyprawami w Dzikie Pola w poszukiwaniu konfrontacji.
A ja walczę, bawię się, gwałcę, rozmyślam, wariuję, gram, edukuję - wtedy, kiedy mnie się chcę, gdy sobie ubzduram, a nie - gdy dostaję sygnał. Czasem ucieczka na wojnę, a nie na pustynię jest aktem pełnej realizacji twórczej woli-swobody. Bo woli się podejmować decyzje na poziomie strategii albo dzikich instynktów, a nie dusić się w sprawach tzw. życia codziennego. Bo zapędy do bycia ůbermenschem, do wielkich porywów bywają blokowane przez zapchany kibel, schorzenia, przyziemne pierdoły. Wielcy ludzie niekiedy umierają jako alkoholicy albo "warzywa". Albo dokonają jednej monumentalnej "koronkowej roboty", którą potem do starości wspominają pomiędzy nudną tzw. prozą życia modelowego, wegetacji.  
Zamordyzm wobec samej siebie może być skrajnym aktem wyzwolenia od czynników zewnętrznych. A chaotyczne wariactwo, transgresja - buntem wobec Pantokracji.
Pantokracja do obozów pracy!

styczeń, cz. 2

Należy walczyć o swoje, buntować się, ale również pamiętać o pewnej kwestii: gdy już nie ma żadnych szans, gdy System nas dojeżdża - ratunkiem jest albo aktywne samobójstwo (powstanie skazane na porażkie, rzucanie się pod czołgi itepe) albo wytworzenie sobie możliwe jaknajmocniejszej autonomii wewnętrznej. Nie chodzi o banalną strefę komfortu, o siedzenie w kawiarni i wyobrażanie sobie, jacy to jesteśmy ironiczni wobec Systemu. Choć oczywiście trochę wyrachowania w czasach konsumpcjonizmu nie zaszkodzi - w myśl zasady "okradania złodziei". Ale nie w tym rzecz. Autonomia wewnętrzna zaczyna się w głowie, a konkretnie w wyobraźni i idei. Może się ograniczać do swoistej ucieczki w bycie wariatem, "człowiekiem chorym", a może się rozszerzać na tworzenie obszernych, precyzyjnych scenariuszy życiowych - wszystko zawiera się w kwestii, na ile to my "meblujemy" nasze myśli i uczynki. Gdy nie ma nadziei, tworzy się swoją utopię i trzeba się jej kurczowo, absurdalnie trzymać - nawet wbrew rzeczywistości. Bo System chce przede wszystkim naszej apatii i zrezygnowania. Chce sam stymulować nasze bodźce - za pomocą medycyny, technologii, konsumpcjonizmu, propagandy. Chce rozgrywać nasze zachowania. Chce ludzi, którzy albo z entuzjazmem mu czapkują, albo są już na tyle bezsilni, że się mu poddają. Bo uważają, że i tak nie mają innego wyjścia. Bo tak jest lżej i łatwiej. Dlatego najpierw walka, ale tyż "upór maniaka". Dlaczego mamy im ustąpić pola w zakresie swych zamysłów i swego czasu?
Ale System durny nie jest. Większość przekazu reklamowo-propagandowego odwołuje się do kwestii spożywania i wydalania. Kibel niczym pole zmagań i papier toaletowy jako stroik. Wszechobecne teorie, o dominującej roli brzucha jako stymulatora emocji i działań. Dlaczego? Bo, pochodząc zapewne od zwierząt, jeszcze potrzebujemy jeść. A za pomocą głodu najłatwiej człowieka złamać. Więc najpierw trzeba go przekarmić, a także przekonać, że kupowanie jest lekiem na wszystko. Zamiast refleksji i idei - aspiracje, szpan. Wszystkie totalitaryzmy głodziły zniewolonych. Feudalizm opierał się na zależności ekonomicznej. A im bardziej człowiek jest rozpieszczony, tym trudniej mu rezygnować z dóbr - a zatem łatwiej może iść na kompromis, aby zachować komfort. To on ustępuje pola, ulega - zamiast stawiać warunki, negocjować, albo jeszcze lepiej - próbować przechytrzyć, sabotować, pozorować.
Ale nawet w getcie czy łagrze wybuchały bunty. Nawet tam próbowano wytworzyć sobie namiastki jakichś własnych "domów", prywatnych intymnych przestrzeni, kurczowo chwytano się idei, mitów, bezsilnych nadziei. To było naiwne, ale jednak pozwalało zachować resztki godności, było ostatnim bastionem przed ostatecznym schyleniem karku. Bo System zawsze będzie dawał do zrozumienia, że przegraliśmy. Ale wariata nic nie rusza. bo i co ma do stracenia? I czy myśli tymi samymi kategoriami, co System i obywatele?
Oczywista, to jest skrajnie ostateczny scenariusz, i trzeba walczyć o swoje do końca. NIe dać się ruchać rządom i opozycjom, czy innym samozwańczym cudotwórcom. Oni wycisną cię jak szmatę. A pan, który łatwo daje, jeszcze łatwiej może zabrać - zależnie od kaprysu. Dlaczego zatem ludzie od razu stawiają się w charakterze petenta, po prośbie - a nie np. jako negocjator czy choćby żądacz? Oczywiście wpływ Systemu na nas należy, moim zdaniem, możliwie minimalizować. I się buntować, uprawiać transgresję.
Pantokracja do obozów pracy!

styczeń 2018

Minęły wieki od czasów pańszczyzny, handlu niewolnikami, kolonializmu. Od czasów rewolucji, powstań, przemian technologicznych. Wymyśliliśmy koło, maszyny parowe, gilotynę, bombę atomową, komputery. I mamy czasy, gdy ludność uważa podatki (oddawanie części wypracowanych własnymi siłami zysków do czarnej dziury Systemu) i chodzenie na wybory (wybór kolejnej prostytuującej się świni do darmowego koryta) za akt patriotyzmu. Czasy dobrowolnego wystawiania się niczym koń na targu, aby zyskać poklask innych; kult atrakcyjności, utowarowienia swego ja. Tak jest podczas starań o pracę, podczas starań o przyjęcie do "paczki", o męża (bo trzeba być w relacji, ostatnio na własne uszy słyszałam, jak lekarz sportowy doradzał w przypadku nadmiaru zajęć...zakochanie się. A was dziwi klauzula sumienia. Gwałt ideologiczny niejedno ma imię.), masowy udział w reality show, uczynienie ze swego życia ciągłego lokowania produktu. Zamiast poszukiwań własnej drogi - codzienny wybieg. Nie trzeba było totalitaryzmu, aby ludzie sami wystawili się w mediach i spowiadali się na bieżąco urbi et orbi z całego swego (?) życia.
(p.s. Cóż znaczą męki Chrystusa wobec dzisiejszych katorżniczych treningów ?)
Dawniej najmowano się na służbę do pana, i dziś poszukuje się "opiekunów", aby "być w towarzystwie", aby się "ustawić", także z natury systemowa instytucja rodziny nie zmieniła swego feudalnego charakteru, a komercha jej sprzyja.
To nie możliwości technologiczne Systemu są lepsze, niż kiedyś. Dawniej ład był zapewniany poprzez utrzymywanie wiary w prowidencjalizm, w uświęcony porządek, poprzez bojaźń bożą i uzależnienie feudalne. Dziś wielu samodzielnie się obnażyło, samoczynnie wierząc w dobroczyńców ludzkości za konsoletą, na trybunie, na ołtarzu, na ekranie. Czym się różnią "Ręce, które leczą" od rządowej propagandy sukcesu (tych i poprzednich rządów) albo od mitów "amerykańskiego snu"? Dziś się płaci za możliwość bycia wydojonym, za wystawianie się na pośmiewisko albo hejt. Disneyland niewiele różni się od jasełek. Ale wydaje mi się, że dawniej ludzie, pomimo braku wiedzy, byli bardziej pragmatyczni, a ich działania magiczne miały jakiś charakter praktyczny. Dziś wydaje się pieniądze na coś, co "ma wyglądać" albo ukazywać status, by szpanować. I nie wiąże się to nawet z żadną tęsknotą za fantazją czy szaleństwem, z triumfem wyobraźni. To tylko pogoń za modą i dyktatem estetyzmu.
Formuła protestów też się wyczerpała, bo ludzie są pogrążeni w apatii. A politycy, władza, pachołkowie Systemu bardziej niż gilotyny boją się upokorzenia, ośmieszenia. Po ukraińskim Majdanie częste były przypadki wrzucania przez protestujących sędziów czy polityków do kosza na śmieci. Efekt był o wiele lepszy. Polityk, na którym wykonano wyrok, staje się męczennikiem, a niekiedy i świętym (ostatni car Rosji). A ci, którzy przeżyli, grzeją się w jego aureoli, onanizują się samym faktem, że narazili się "motłochowi", i też mogą ponieść karę. Męczeństwo jest zaraźliwe. Natomiast dyktator, poddawany torturom czy przetrzymywany w kiciu, choćby był świnią i sadystą, ale może z czasem wywołać współczucie opinii publicznej. "Więzień polityczny", "obrona praw człowieka", "bądźmy humanitarni" - i całe wcześniejsze rządowe kurestwo poszło w niepamięć, bo zostały zagłuszone lamentem. A polityk ośmieszony zostaje udokumentowany i pokazywany na całym globie gwoli uciechy gawiedzi niczym małpa w klatce. Więc zapewne skuteczniejszym byłoby takie działanie, które obnażałoby absurdy Systemu, i sprowadzało do poziomu kibla tych, którzy marzą o wielkości.
W związku z powyższym ja także zmodyfikowałam moją koncepcję obozu pracy. Nie żadne kamieniołomy czy kopanie węgla, nie Auschwitz, nie łagier, nie Bereza. To będzie praca w domu wariatów, głównie w kiblach, a także praca z obornikiem na powietrzu, może też jakieś świniobicia itp. (to przy okazji będzie korzyść gospodarcza, a może i ekologiczna). Ale nie będzie to żadne "Arbeit macht frei", bo nie będzie nadziei. To nie jest program telewizyjny czy eksperyment społeczny, że trochę "survivalu", a potem do domu, i można się przechwalać nowymi doświadczeniami. To ma być praca bez żadnych perspektyw, na zawsze, bez nagrody, w warunkach tzw. urągających. W odchodach, odpadach, w chlewach, wśród ludzi Innych, niesestetycznych, dziwnych, niepojętych, nieprzewidywalnych. Wcale nie uważam, że uszlachetni to ukaranych, że uwrażliwi ich i ułatwi brutalne zderzenie z rzeczywistością. Po prostu mają się czuć źle, niekomfortowo, obrzydliwie. A wariaci będą spełniać wobec nich rolę swoistych jurodiwych i przedstawicieli karnawału, dawnej kultury śmiechu, która wywlekała i wytykała patologie bez żadnych zahamowań. A praca nie dość, że będzie ciężka, to jeszcze do tego nieprzyjemna. A ukarani będą żyli w świadomości, że cały świat ma ich za frajerów, i będą modlić się o gilotynę w zestawie z Tupolewem.


grudzień 2017 "Witajcie w naszej bajce (grze)"

Człowiek jest ponoć zwierzęciem, zatem często podąża za tym, kto go karmi. Choćby dostawał ochłapy z pańskiego stołu - lepsze to, niż bycie głodnym, i bezpieczniejsze, wygodniejsze, aniżeli ryzykowanie zdrowia, poświęcanie czasu na samodzielne zdobywanie. Ma on więc wrażenie, że dysponuje większą ilością wolnego czasu - może iść na zakupy, może wypić piwo i włączyć telewizję, zabrać "bliskich" do "maka". Z drugiej strony System się nie wykopyrtnie, bo równoważy go armia pracoholików, którzy niczym Azjaci mają rozpisaną każdą minutę życia, aby nie mieli czasu na przemyślenia i narzekania. Pracują wiele, aby potem się nadymać przed "nierobami", że stać ich na luksusowe wczasy (wpisane w grafik?) oraz leczenie hemoroidów i napięć w uznanych klinikach czy podczas medytacji u guru.
Człowiek, który nie ma nic do stracenia, walczy dzielniej, bo ryzykowniej. Człowiek ustabilizowany siedzi wygodnie na dupie. Wiele haseł brzmi abstrakcyjnie w obliczu tzw. życia codziennego, a znany dyktator jest bezpieczniejszy - przewidywalniejszy od nieznanego trybuna. Człowiek o kruchej stabilizacji, zmiennej sytuacji,  często dokłada starań do zachowania status quo. Dlatego Stalin, gdy nie radził sobie z oporem, to wywołał głód. Armie dzielnych żołnierzy, głoszących wzniosłe ideały legną na polu bitwy nie od kul, a zdjęte sraczką, pokonane przez bakterie. Człowiek, który chciałby wysadzać pociągi, musi się użerać z zapchanym kiblem. Bojownicy szczerze dla dobra sprawy głodują, marzną, nadstawiają głowy i dupy, podpalają, a przedstawiciele Systemu gapią się przez okno z ciepłego gabinetu, popijając i zakanszając, umierają ze śmiechu, uważając ich za frajerów. Bo to oni się męczą.
Rząd musi się bać, musi czuć bat.

Kto chce wyrwać sobie swobodę, ten sam może ją sobie odebrać, ryzykując i obierając strategie. Ale tylko sam decyduje, sam rozpisuje granice, kreśli pole boju, pisze oprogramowanie we własnym języku - przybiera postaci wariata, filozofa w beczce, Rasputina, samozwańca, dobrowolnego służbisty, człowieka luźnego, jogina, zdyscyplinowanego działacza itepe.
Mamy nowoczesne technologie, mamy też starożytne mądrości  o praktycznym znaczeniu, mamy możliwości hartowania woli i ciała, mamy techniki świadomościowe i eksperymenty umysłowe. Obrzucą cię błotem z prawa i lewa, od strony Partii, kościoła, hipsterów i Totalnej Opozycji. Bo wypada być tu i tam. Bo nawet rzekoma amerykańska różnorodność, to tak naprawdę przymus luzu, skomercjalizowany "bunt", uniformizm wyróżniania się gwoli pozerstwa. Barbie w glanach i arafatce nie przestaje być plastikowa.
A ty jesteś zwyczajnie na innym "levelu", i to oni nic nie rozumieją. Nie ich "target".


Spostrzeżenia (wrzesień-październik-listopad 2017)

Rząd nagłaśnia przewały swych poprzedników, aby ukryć, iż sam planuje iść tą samą drogą: https://wolnemedia.net/morawiecki-sciaga-do-polski-banksterow/

Władza czapkuje Watykanowi i USrAelowi, a opozycja Brukseli i szerokopojętemu Wschodowi, więc adekwatną odpowiedzią jest Sfobodnō (â)Mazovâ

Politycy nas rozgrywają za pomocą emocji - bezsilny wkurw, czołobitne uwielbienie, marazm, zmęczenie i chęć ucieczki. Same media wykreowały ich na trybunów, których wyskoki i słowotoki mają wywoływać reakcje, być bodźcem. Podczas interakcji z ludźmi, zarówno za pomocą rozmowy, jak i poprzez media, jedna ze stron bardzo często próbuje nam narzucić swoje zasady dyskursu, odpowiednio sformułowane pytania, nakierowane dialogi mają za zadanie wciągnąć do swojej "gry", w zgodzie z jakimś kodem kulturowym czy światopoglądem. To zjawisko opiera się na podobnej zasadzie, co słynna "ironia sokratejska". Człowiek wchodzi w zniewolenie znaczeń, których sam nie zdefiniował.
Starsze pokolenie mówi o młodych, że podali im wszystko na tacy, więc ci nie potrafią walczyć. Młodzi mają większy dostęp do alternatywnych światów, więc obudzą się, gdy zabraknie prądu i galerii handlowych. Ale poprzednie pokolenia żyły w czasach czynu społecznego i odbudowy powojennych ruin, także bieda jednoczyła. Natomiast obecnie idealista jest potencjalnym obiektem "wyruchania", wyzysku. Także zatem instytucja rodziny bierze udział w systemowej grze, szantażując "pępowiną".
NЇhЇлЇzm, cynЇcny ânãrchokaψЇtaлyzm ψecЇfko konsϫmpcônЇzmovЇ Ї korψôkracyЇ.
Warto stać twardo na glebie, ale z łbem skierowanym na kosmos. Nie być frajerem, ale tyż nie tworzyć oślizgłej masy, elastycznej niczem guma od gaci. Trzecia droga pomiędzy monumentalnymi ideami a problemami prostego człeka. Na społeczeństwo nie należy liczyć, bo jak każda instytucja systemowa, nakłada ono kaganiec Innemu, nienormatywnemu. Z drugiej strony żadnego nadętego "arystokratyzmu ducha", żadnego wmawiania sobie, że świat jest jednowymiarowy, że istnieją uniwersalne rozwiązania i piękne algorytmy - odpowiedniki bajkowych zaklęć. Choroby, gnijące ciała, psychozy, robaki, głód i hiperinflacja są jednak częścią wszechświata.

Również pojęcie czasu jest narzędziem szantażu. Reżim, plany mogą być źródłem zniewolenia i uwikłania, ale też mogą służyć obronie przed wszelkimi dyktatorami od asapów, fatalizmem, przed różnorakimi uwarunkowaniami. W myśl zasady - jeśli sam nie zaplanujesz, to ktoś lub coś ci umebluje twój świat.
Obecne technologie zdezaktualizowały tradycyjne pojęcie czasu, które i tak jest względne. Cóż znaczy kalendarz gregoriański wobec metadanych, wirtualizacji czy potoku świadomości, wyobraźni.
ψecЇfko fЇzônomńЇce, ô neϫrochaos! zoofagi i nekrofagi przeciwko koprofagom (vide "restauracja mcdonalds" itepe), trzecia droga pomiędzy szyszkizmem a landrynkowym weganizmem!

Nawet wojny i polowania podlegają dyktatowi estetyki i hipokryzji, utraciły swój dziki, pierwotny korzeń. Dawniej człowiek stał z wrogiem twarzą w twarz, walka była rodzajem relacji, i trzeba było być mentalnie gotowym i zdecydowanym na unicestwienie przeciwnika albo własną śmierć. Znano pojęcie szału bojowego. Dziś żołnierze chowają się za "dekoracjami", a dowódcy i prowokatorzy siedzą w ciepłych gabinetach i plotą farmazony. Są oderwani od rzeczywistości tak samo jak politycy od świata realnych, przyziemnych problemów.  Drzewiej również polowanie było postrzegane w kategoriach pojedynku, dziś jest rozrywką snobów w wygodnych autach, którzy każą obmyć zabitego z krwi, aby dobrze wyszedł na zdjęciu. Po drugiej stronie barykady tyż nie lepiej: jedni są prawdziwymi ideowcami - rzucają wszystko, i jadą do Puszczy odpierać siepaczy Szyszki, a inni jeno w hipsterskich mediach bronią pand i małych Murzyniątek, tylko dlatego, że te "są słodkie". Ci ostatni - to taki współczesny odpowiednik jaśniepanów-dobroczyńców, którzy raz do roku "fraternizowali się" z ludem, i starali się nie zatykać nosa.

Specyfika systemowej biurokracji polega na tym, iż rządzący biorą pieniądze za rzekome rozwiązywanie problemów kraju. Ale że wbrew propagandzie nie są specami w każdej dziedzinie, i już dawno żyją w swoich kandyzowanych, sterylnych światach, to do pomocy zatrudniają tzw. ekspertów. Stanowiska się mnożą, więcej lukrstywnych pensji się wypłaca, tempo przyspiesza, i znów ktoś to musi "ogarnąć", więc biurokracja znów rośnie. Ale zamiast zatrudnić kilku speców od jednej wąskiej dziedziny, to lepiej wedle zasady "ręką rękę myje", i powołać komitet do spraw problemów z rozwiązywaniem problemów.



10-13.08.17

Poza przejęciem jednej grupy przestępczej przez inną (oczywista mam na myśli położenie łapy przez rząd na sądach, mediach, oświacie itepe) i różnymi formami nacisku na protestujących - o czem pewne media jeszcze wspominają,
ja dorzucę od siebie, w co należałoby jeszcze uderzyć rebelią:
- Macierewicz planuje "system obronny" pod nazwą "Sarna", jednym z elementów ma być, cyt. "Zapewnienie prowadzenia monitoringu informacji z naziemnych oraz satelitarnych stacji telewizyjnych w celu zbierania aktualnych informacji niezbędnych do analizy oraz sporządzanie meldunków i produktów oddziaływania psychologicznego" (więcej: http://silyzbrojne.plportal.pl/artykuly/wiadomosci/mon-chce-miec-sprzet-do-monitorowania-internetu-i-mediow). Szczególnie to ostatnie kojarzy mi się ze zjawiskami, wspomnianymi w notce z czerwca - z gwen/haarp, gwałt na polu elektromagnetycznym człowieka,
- dyktat estetyzmu, o którem wielokrotnie się rozpisywałam -tą razą prezes go pobłogosławił: " Otóż wspólnota, o tym też już wspominałem to także piękno. To poczucie piękna. Chcemy, żeby Polska była piękna",
- dykatura mody- fakt, iż tzw. społeczeństwo odwróciło się od metroseksualnych kreatorów na rzecz tzw. odzieży patriotycznej, nie oznacza jeszcze ideologicznego przebudzenia. Raczej prowadzi do sytuacji, iż zamiast starcia rebeliantów z konformistami mamy szarpaniny hipsterów z brunatnymi mundurkami, hołdowników Watykanu i USrAela z hołdownikami Brukseli i Waszyngtonu. By potem i tak spotkać się w fastfoodzie albo w sejmie nowej kadencji.  Kilka obecnych pokoleń nie doświadczyło wojny, ani nawet porządnych rozruchów, i bywa przytłumione, upupione, spacyfikowane popkulturą i zacukrzone propagandą. Często na siłę szuka silnych bodźców albo autorytetów.
Niestety, jak już ongiś bywało, wkurwienie ludzkie także zostanie przekształcone w "kapitał społeczny", aby ktoś mógł się dorwać do koryta. Tak, trzeba się buntować, lecz w swoim buntownym marszu klawo by było  jeszcze patrzeć  pod nogi, aby nie wdepnąć w gówno. Szkoda rebelianckiego ognia na polityczny obornik.

"Jedyna droga na wolność prowadzi przez komin.
Czasem ktoś krzyknie, ktoś ryknie, a karuzela będzie się kręcić. Wielka loteria- można wygrać bilet - bilet wstępu na Helter Skelter. Tu świśnie pała, tam chlaśnie bebecha, a karuzela będzie się kręcić. Musi się kręcić; pula biletów będzie wykorzystana. Karuzela jest arcydemokratyczna - każdego usadzi, każdego wychuśta, jeszcze się pobiją o bilet. Bo więcej osób przyszło obejrzeć niemiecką trupę akrobatyczną, aniżeli patrzeć na kapitulację Warszawy"

Rewolucja//kontrrewolucja to nie zmiana koloru tipsów. To ciągła szarpanina pomiędzy aktywnym samobójstwem a długaśną robotą na taśmie z bombami.



18-19.07.17
O tym, jak System łamie kręgosłupy

no pewnie, że trzeba uchwalić nowe daniny - wszak palisady wokół budynków rządowych i obstawa milicyjna w asyście ciężkiej techniki kosztuje. Cały naród buduje Dobrą Zmianę. Niewdzięczny suweren niech robi zrzutkie. Szantaż finansowy jednak zawsze działa najlepiej. Materialne dobra - te wszystkie paciorki dla Indian i dżinsy dla bikiniarzy, te 500+ ... kij i marchewka. Dla pijanych kierowców czy gwałcicieli nie ma dotkliwych, uciążliwych kar. Natomiast wystarczy groźba wysokiej grzywny, aby na demonstracje zaczęli chodzić jedynie celebryci mediów i polityki - ich i tak stać na adwokatów, kaucje, a jeszcze będą mieć darmową reklamę w telewizji. Natomiast tzw. zwykły człowiek zazwyczaj nie ma zbyt wiele forsy, zatem nie stać go na założenie sprawy w sądzie przeciwko tym, którzy reprezentują aparat opresji. Przeciwko psom, którzy boją się, że w notatnikach spisanych nie wyrobią norm. Przeciwko klice polityczno-urzędowo-sądowej, która tak naprawdę jest współzależna (Bo zbrodniarzy w togach niebawem zastąpią teraz inni zbrodniarze w togach, a ludzie nadal nie będą mieli żadnego wpływu i kontroli nad władzą sądowniczą). Człek zapłaci mandat, to albo nie da jeść dzieciom albo obciąży zapracowanych rodziców kosztami. A sama instytucja rodziny jeszcze go opierdzieli, że mógł siedzieć na dupie w domu zamiast się wyrywać przed szereg. Dlatego chyba wszystkie reżimy tak doceniały tę postfeudalną tkankę społeczną - bo związki rodzinne mogą spełniać funkcję dyscyplinującą. Mogą grać na szantaż psychiczny, a jeśli rodzina jest dysfunkcyjna - to można ją kupić za pomocą programów socjalnych. Oprócz rodziny mamy jeszcze społeczeństwo - trochę większy system, który na każdem kroku kradnie nasz czas. Czas, który można poświęcić choćby na samorealizację, jest marnotrawiony na proszonych obiadkach, na wycieraniu klamek w przychodniach i urzędach, na przymusowych pogadankach, na wymuszonych koleżeństwach (wszak nie wypada być innym, odludkiem), na rozmowach o pierdołach. Na pracy, która albo przybiera formę pańszczyzny albo tępego wykonywania bezsensownych powtarzalnych czynności albo znów na plotkowaniu przy "stoliczku". Ludzie spinają się na odgrywaniu ról, aby osiągnąć jakiś odległy, często materialny cel, a życie przelewa się jak gówno. Podobno nic nie zastąpi doświadczeń z prawdziwego życia i obcowania z ludźmi. Ale czy życie społeczne nie przybiera często form tresury albo jakiegoś teatru lalkowego? Są alternatywy, ale wielu nawet w świecie wirtualnym i medialnym wybiera to, co aktualnie jest modne, aby nie wypaść z gry. Gra na kompie tak samo bezmyślnie jak pracuje w życiu realnym. Z resztą poza wyobraźnią - wszystkie alternatywy są reglamentowane. Tak jak woda czy żarcie zostały sprywatyzowane i obłożone daniną, tak płatne są używki, internet, książki. Aby się uniezależnić gospodarczo, mieć własne źródła energii czy swojskie uprawy - trzeba mieć wkład kapitałowy i uzyskać pozwolenia. Aby dla odmiany zostać ascetą, odlecieć jak jogini - trzeba się wyrzec wszystkiego - także samego siebie, swego charakteru - rozpłynąć się w niebycie. Nawet choroby psychiczne wiążą się z zależnością. Także na myślenie i wyobraźnię podejmowane są zamachy za pomocą propagandy, socjotechniki, farmacji i fal elektromagnetycznych.
Ergo: System nie zaczyna się najpierw w sejmie czy prokuraturze - władza i polityka bazuje na zależnościach społecznych, na namiętnościach słabych ludzi, na wykorzystywaniu sytuacji materialnej. Oddziaływuje za pomocą mody, etyki i etykiety, religii, szantażu psychicznego. Z resztą ideowość walczących też można wykorzystać - szczując ich, podburzając, sugerując, że teraz albo nigdy, że oto jest moment rewolucyjny. Można też ludzi rozpalić, i czekać, aż się wypalą - poczują zniechęcenie, marazm, zmęczenie, przestaną już reagować na kolejne kopy.
Ciężki to bój, i wielopiętrowy. Zaczyna się w domu, poprzez zakłady pracy, może się kończyć na ulicy.
Ale bomba wybucha raz - a dobrze.
Czas na wyzwolenie. Drogę do niego każdy powinien mieć swoją.
                                                                           ******************
My, (â)MazovâkЇ- nÏhÏлgêvaлtysty, my - straśńЇse âk rϫznē HÏtлery, Staлyny, TϫtsÏ, PÏnoćety, Machno, kozϫny-kozokÏ, Â.Szeлa Ï Ïnse. Fsak nasa rebǮêлâ-bϫrsovańê, gvaůty, revoлϫcyje-konttrēvoлϫcyje, henocyda, akty terrorϫ - êk tak totaлne, ze Ïch ńê vǮâna do makϫfkÏ. Szok Ï zabobona ńê da vam zavêzyć v takê trãnsgresyê. My bojofce ńêÏnstńêûncej voâckÏ.

07.07.17
wydarzenie rangi histerycznej

Jaki wspaniały kolonializm: dobry wujek z Chameryki uczył dziki lud rezerwatu "IV Najjaśniejsza im. Chrystusa króla" jego własnej historii, choć zapewne nie zna własnej. A jego kobiety dadzą wytyczne, jak należy wyglądać. Od dziś w szkole modlimy się słowami "God bless America. Pis ent loff". Trawa była odmalowana, papierowe wioski poustawiane, lud nazwożony - zapewniono im coś pomiędzy dawnym gapieniem się ludu na karetę przejeżdżającego "jaśniepanocka" a wizytą w zoo. Czy ludzie sami godzą się na to traktowanie siebie jak stereotypowych wioskowych głuptasów?
(Ale skoro rządy zabierają się za propagowanie rozrodczości poprzez zabieranie forsy na edukację, zamiast budować swoiste laboratoria - "fabryki" Nowych Polaków-  to jest głupszy od Hitlera, który rzeczywiście spełnił wszystkie obietnice. Ale jednolitym społeczeństwem płazińców [jeść-srać-produkować własne klony] najłatwiej sterować)

A to wieloletnie bagno zawdzięczamy całej plejadzie przewałek biznesowych - od kryzysów centralnie kierowanej (do odpowiednie kieszeni) gospodarki, poprzez złodziejskie umowy Pawlaka z Rosjanami - jakimś cudem tylko Polska przepłacała za rosyjski gaz - Lepper, który miał białoruskie kontakty, znał szczegóły. A skończywszy na złodziejskich umowach offsetowych z jankesami - kupic złom, i jeszcze dopłacać za jego obsługę, serwisowanie. Zatem obecnie trwają przymiarki - równie "korzystne" dla budżetu - do jankeskiego gazu i zakupu kolejnego złomu. Nastroje histeryczne w społeczeństwie mają sprzyjać kolejnym wałkom gospodarczym, czyly prostytucji, sponsorowanej z naszych zarobków i emerytur. A na osłodę przedłużenie konkordatu.



28-30.06.17
Globalizacja i pantokracja  wczoraj i dziś

Już parokrotnie maglowałam temat pantokracji - wszechwładzy pod hasełkami uniformizmu, wiary w miłość, bajeczek o pokoju i pięknie. Władze i pany przez wieki chętnie pacyfikowali wszelakich rebelizantów, transgresyjnych - wszystko na rzecz utworzenia stada łagodnych baranów i cieląt "gapiących się na malowane wrota", tzn. podziwiających majestat władzy, podążających za modą, łatwo poddającym się romantycznym mitom i porywom estetycznym - aby jak najrychlej powielić System w skali mikro- założyć rodzinę, harować, konsumować, dawać na tacę, płacić podatki.  Tak, panie Herbert, to też była "kwestia smaku", bo ludzie z różnych stron barykady często zachowawali się tak samo. Zamiast rozmyślać - wąchali kwiaty i kupowali burgery. Albo pisali listy miłosne do podstawionych kochanków. Albo na wieki tonęli w pieluchach i garach, "wspominając czasy, gdy byli rewolucjonistami". Z resztą już dany temat omawiałam wcześniej i szerzej.
I mity, służące jako narzędzie budowania wielowarstwowego Systemu Pantokracji i globalizowania planety, mają swe dawne korzenie. Przykładem z naszego podwórka jest tekst Unii Horodelskiej - pod hasłami "miłości (...) ktora tworzy prawa, rządzi królestwami, zakłada miasta, prowadzi do dobrego stanu Rzeczypospolitej" otworzyła drogę panom ciarachom najpierw do podporządkowania Rusi i chłopstwa, a z czasem do prób pacyfikacji Mazowsza i Dzikich Pól. Wielu dało się nabrać na mity, bo sami bujali w obłokach, wielu tyż dało się kupić - niczym współcześni, prostytuujący się za "paciorki" - hamburgera, dżinsy, tytuły. Nie tylko goła siła zbrojna władzy, ale współgra z nią propaganda, socjotechnika.


czerwiec 2017

Wrogi sianowne, i ewentualni fanatycy mojej rebelii, rewolucji//kontrrewolucji. Pragnę przypomnieć, iż wszelkie postulaty, protesty, wkurwy i idee tego bloga są nadal aktualnemi, i fakt, iż coraz rzadziej tu publikuję, w żaden sposób tego nie zmienia. Nadal głoszę nihilgewaltyzm, nic się nie zmieniło w kwestii rebelianckiej i światopoglądowej. Wszak kurwy pozostały kurwami, a złodzieje - złodziejami. Natomiast ja sama jestem pochłonięta knuciem, treningami, przemyśleniami, badaniami terenowymi, psychozami-wariactwem oraz walką z terrorem elektromagnetycznym. O tem ostaniem wielu mogło usłyszeć, ale w kontekście wykrzywionym - jest to sprawa poważna, zatem wielu stara się ją ośmieszyć, albo ukazać w innym kontekście. Technologie, tak jak idee - mogą służyć i władzy i rebelii. Mamy tu dualizm, ambiwalencję. Broń czy sztuki walki oznaczają wpierdol - celem wyłudzenia, zastraszenia - albo mogą służyć (samo)obronie, używki mogą zgnoić, uzależnić, albo otworzyć podświadomość czy być elementem rytuału, albo narzędziem wewnętrznej emigracji. Dzisiejsze represje to nie tylko pacyfikowanie ulycznech protestów, cenzura, blokowanie internetu i mediów. Gdy buntownika boli głowa - to może być efekt zmagania wolnej myśli z gwen//haarp. Gdy coraz więcej ludzi zdycha na raka, choruje - to może być efekt zalewu rynku i przyrody trującymi substancjami. Mózg, kosmos, media, fabryki, bomby - emitują fale. I to na poziomie fal, pola elektromagnetycznego, biopola - rozgrywa się cała hulanka. Ongiś często wspominałam o ironii losu, o teorii chaosu. To ich wykorzystanie jest skuteczne w walce - o czym tyż się kiedyś rozwijałam.

Ale jednego łamią ultradźwiękiem, a innego wystarczy propagandą, reklamą, obietnicą. Każdy ma swój "target".  Ja nie mam aspiracji do bycia mesjaszem czy Andersem na białym koniu - stąd nie poszłam w politykie czy w tzw. struktury pozarządowe. Po prostu jestem zwyczajną buntowniczką ze swoim światopoglądem, która drze koty nie tylko z pasterzami, ale także z ich owcami. Świat zawsze był podzielony - jedni konstruowali bomby albo maszyny, pisali manifesty - a inni kontemplowali odchody swoich potomków i zredukowali swe żywoty do funkcji płazińca czy robota kuchennego. Obecnie w uproszczeniu mamy dwa obozy konformistów: tradycyjny i awangardowy. Do tego pierwszego uderzają politycy obiecujący, a także reklamy, które epatują infantylizmem, "upupianiem", kultem powierchowności i lukrowania wszystkiego na około: papier toaletowy musi być kawaii, a sranie jawi się niczym akt sztuki, pranie gaci to akt prometejski wręcz i szczyty aktywności umysłowej. Nie, nie mam zamiaru, wzorem Kory Jackowskiej upatrywać tu jakiegoś konfliktu pomiędzy poszukiwaczami rzekomego "autentycznego piękna", wyzwalającej sztuki - a tandeciarzami, odpustowiczami i kiczem. Dla mnie to wojenka domowa w ramach tego samego estetyczno-uniformistycznego dyskursu, jałowa dyskusja o gustach. Po prostu ja nie wierzę w bajeczki i etyczno-estetyczne zabobony - a głoszą je zarówno "sebixy", "pińcetplusy", jak i przemądrzałe autorytety ze świata nauki i sztuki. A mnie wystarczy być sobą, zamiast stroić miny przed lustrem. A tym, którzy wierzą w mity - można sprzedać wiele - kwestia opakowania. Nawet mnie próbują czasem coś podsunąć, choć jestem biedna i marudna. Do tematu jednak - drugi typ konformisty - "awangardowy", to te wszystkie "wyzwolone" dzieciaki MTV, które można kupić gadżetami, które są rozkapryszone - a nie zbuntowane. Do nich uderza popkultura (najpierw barbie, potem goła dupa celebrytki, która przecież "robi, co chce" - bo ma duże łóżko i kupuje bez umiaru), do nich uderzają portale społecznościowe i kultura korporacyjna - wyrosła z kultury biurowej. To ostatnie - to wyrasta jeszcze ze sztucznych zwyczajów częstowania cukierkami na urodziny (wszystkich- żeby nie obrabiali dupy), potem pokazowe przyjęcia dzieci i młodzieży, potem ciastka do pracy, aż w końcu "imprezy integracyjne". Portale i firmy pasą jednocześnie narcyzm - zesrać się, a nie dać się - i kult dyspozycyjności - być na każde zawołanie, być "pod telefonem", online, spowiadać się zarówno przyjaciołom jak i wrogom ze swojego życia. Swojego?
Nie dla was mnie budować barykady, nie dla was by mnie ukrzyżowali, gdyby nie oszczędzali (sic!) na drewnie.
 
Nihilgewaltyzm!


25.04.17
trzeba terroryzmu? potrzeba wojny z prawdziwego zdarzenia?
http://www.defence24.pl/582291,czarna-seria-katastrof-amerykanskich-smiglowcow
lepiej wam wychodzi machanie pomponami. Tak samo jak polszczańskim polytykom lepiej wychodzą modły, aniżeli robota. Sami dla siebie stanowicie zagroenie, a co dopiero dla swiata


19/20/04.17
hołdownicy kaczyzmu kontra hołdownicy tuskizmu. Świętojeblywcy kontra eurozajoby. Nie mój cyrk, nie moje małpy, bo ja bym wszystkie pocje polityczne powsadzała do obozów, mimo iż ich przestępstwa zapewne różnią się od siebie (rodzajem przewał, nie kalibrem). Ponadto nie czuję się częścią jakiegoś europejskiego czy katolicko-narodowego systemu wartości, bo mam swój nihilgewaltyzm, który się w to wszystko nie wpisuje. Dali trochę wina, teraz nadają igrzyska. Taki wentyl bezpieczeństwa. Szkoda tylko, że ta polityczna piaskownica jest finansowana z publicznych pieniędzy.


7/8.04.17
Wybieraliście. Intronizowaliście. Na ulicy krzyczeliście. Obcym wojskom bazy pobudowaliście. I co, manna nie spadła z nieba, piwo nie wyrosło na drzewach. Rzeki nie płynęły ani krwią ani mlekiem, jeno zgniłemi rybami. Портрет Сталіна - Свята ікона - Катерина II - Oмелян Пугачoв.
Gdzie jest teraz wasza hetmanka? Gdzie jest teraz wasz Chrystus król? Gdzie jest teraz wasz pan prezes? Gdzie jest teraz wasza opozycja? Dzielą po równo zyski na Malediwach.
Żydzi też czekali mesjasza - doczekali Hitlera. Te wszystkie dziejowe zmiany - genetyczne modyfikowanie gówna, przemalowywanie nieświeżej kiełbasy wyborczej.
Nie wyciągaj ręki. Wyciągnij kastet.


03.04.17
Co za klincz. Z jednej strony rząd wprost marzy, żeby mu jakaś bomba 10.04 wybuchła, albo żeby była jakaś zadyma, afera. Bo wtedy można dalej brnąć w propagandowe bajki o wrogach narodu, i dokręcać śrubę. Z drugiej strony jeśliby solidarnie olać obchody, wręcz gdyby wszyscy w kraju, poza rządem, zapomnieli o 10.04, to PiSiory zamiast ubolewać, że każdy ma ich w dupie, i tylko rządowa telewizja ich pokazała - skakaliby z podniecenia, że wreszcie cały polszczański teatrzyk należy do nich, i już nikt nie śmie mordy otworzyć wobec majestatu. I tak jest nie tylko w omawianym przypadku.
                ********
Wy macie swoje świątki, a dawniej miewaliśmy procesy bogów. Wy macie swoich frasobliwych, a nam jest na rękę Ironia Losu. Taka, co to auta rządowe i jankeskie wojskowe wykoleja - że w końcu fajtłapy same się skrzywdzą.  
                     **********
"Hey scum, hey scum
What have you ever done for anyone?
Hey scum, hey scum
What will you do when judgement time has come

And you,re kneeling
And you're squealing
And you're looking for someone
To bear witness
To your goodness
You can't even find your son" (Depeche Mode, "Scum")


Miejsce polityków jest w obozie pracy, a nie na szubienicy (szkoda drzew), krześle elektrycznym (prąd jest w cenie) czy na pustelni (ascetyczny, ale jednak urlop. Co prawda bez wszechobecnej adoracji ze strony me(n)diów, ale nadal można się opierdalać). Próbowaliście przez lata uczynić nas niewolnikami, zatem pomódlcie się do swych bogów, aby praca uczyniła was wolnymi.


18.03.17
toć mówiłam, że zdrowe swojskie produkty wykończą jankeskich dzikusów, nie potrzeba broni biologicznej, aby zgładzić homo americanus i im podobnych zhamburgeryzowanych, zamerykanizowanych osobników
http://pikio.pl/amerykanscy-zolnierze-rozczarowani-polska-jest-kuriozalny-bunt-w-garnizonie/#

22.02-1.03

"помути, бог, народ - накорми воєвод"
"wasal mojego wasala nie jest moim wasalem"

Złodziej rzecze tak: "Nie możemy traktować wkładu emerytalnego jako swego rodzaju rachunku oszczędnościowego na starość – mówił podczas ostatniego posiedzenia sejmowej komisji polityki społecznej i rodziny wiceminister pracy Marcin Zieleniecki"
to po chuj, złodziejska bando, zmuszacie nas od lat do wpłacania?! Żeby nas okraść, rzecz jasna. Teraz wreszcie się przyznaliście. (https://wolnemedia.net/kombinuja-jak-nie-wyplacac-najnizszych-emerytur/) A Rostowski niech nie będzie taki wyrywny do osądzania, bo przyganiał kocioł garnkowi. Po prostu jego ekipa miała inne metody przestępcze.
A dobrać się do forsy jako takiej, ma być łatwiej, dzięki nowym obostrzeniam: http://bezkarnoscpolicji.info/kontrakontrola/kkwydarzenia/centralna-baza-rachunkow-poczatkiem-totalnej-inwigilacji-kont/
Tak wygląda postępowy nowoczesny feudalizm w Najjaśniejszej, a tera będzie jeszcze o kondom-inium. Otóż mamy takie oznaki postępu dziejowego: początkiem stanu wojennego był nagły brak "Teleranka". Oznaką "dobrej zmiany" jest natomiast Antoś M. w "Teleranku". Podczas jednej z propagandowo-sportowych imprez wysrał z siebie formułkie: „Biegną z nami także żołnierze amerykańscy, którzy stacjonują po raz pierwszy od wielu, wielu dziesiątków lat na polskiej ziemi i chcą się przyłączyć do tego wielkiego biegu pamięci o Niezłomnych. Chcą się przyłączyć tak, jak przyłączyli się do polskiego wojska, by ramię w ramię bronić naszej niepodległości”
Żałosne plemię, co myśli, że ich rzekoma swoboda zależy od łaski obcej siły. Po raz kolejny jestem dumna z bycia nihilgewaltystyczną (â)Mazovsanką, która nie musi żebrać i dotować wasalizacji.
Swoją drogą to dobrze, że jankesi faszerują się żywnością z antybiotykami - szerokie dupy im się przydadzą, bo zarówno rząd, jak i tzw. opozycja tam włażą - np. wizyta Tuska w USA.

I nie ma żadnego wyboru dla ludzi z moimi poglądami, jeno wybór własnej drogi. Bo naokoło albo "ludzkie pany" Kaczyńskiego (tak się wyraził, ciarach jeden) albo jacyś rokoszanie - arystokraci ducha, pogrobowcy Herberta, dla których "bunt" stanowi zaledwie (ich zdaniem aż) wybór estetyczny. Więc mamy walkę pięknisiów i dewotów, kotłowanki różnych neosarmatów, "wyklętych", hipsterów, hamburgerożerców. A mnie rozpiera prawacka wola mocy , ale i czuję lewacką sztamę z prostą "hołotą".
Tak się ostatnio zastanawiałam, czy ci wszyscy ludzie, którzy o coś walczyli - na barykadach, po lasach, na demonstracjach, majdanach - czy czuli się potem wychujani? Bo ile razy tak było, że różnym politykierom zachciewało się, aby z buntownika zrobić psa łańcuchowego, którego można napuścić na swego oponenta. Obecnie, w czasach wszechobecnego ekshibicjonizmu i kultu dyspozycyjności, to wrażenie tylko się nasila. Masz maszerować "z nami", a dopiero potem "w imię" czy "do boju". Masz pięć minut dumnie wyprostowanego karku za cenę stu lat niewoli. Przysługuje ci przerwa na dziką swobodę pomiędzy dyżurami w polu. Czy o to chodziło?!
Ale warto być sobą, i się buntować. Ironiczna emigracja wewnętrzna to dobra propozycja, ale warto tyż popróbować jakoś obrócić to ostrze naczyń połączonych współczesnego globalnego świata. Nie będzie łatwo, bo to System i systemowa opozycja mają pieniądze, fundacje, wpływy, technologie, sztandary. Mają fundusze od sponsorów, i są właścicielami pobliskich sklepów oraz punktów usługowych - panami folwarcznymi. Mają gazety i nasze dane. Ale czy to powód, aby jeszcze gratisowo wystawić im dupę i rozszerzyć nogi?
Mam prawo do własnej strategii, sama je sobie wzięłam.


25.//27.01

Przegląd patologii ostatnich dni, czyly krótki raport z sąsiedniej Najjaśniejszej Rzeczypospolytej dla sfobodnēch nἲhἲлgêvaлtystycnēch (â)Mazovâkϫf:
[Będziewa publikować po polszczańsku, coby świadome Polszczany takoż orientowały się i buntowały]:
Nierząd polski po raz kolejny nagłaśnia sprawę smogu, najprawdopodobniej jest to pretekst dla kolejnej przewalanki finansowej: kręcenia lodów z Rydzykiem, a także celem podpisania kontraktów z zagraniczniakami, którzy wyprodukują urządzenia grzewcze spełniające wyśrubowane normy unijne: http://wolnemedia.net/10-miliardow-zl-na-programy-ochrony-powietrza/
Sama kwestia smogu mogła nieprzypadkowo pojawić się akurat teraz . A po kieszeni i tak, jak zwykle, dostanie zwykły, naiwny podatnik. Tak samo było za poprzedniego burdelu, gdy w imię "zdrowego odżywiania" zamiast uderzyć w sieci fastfoodów ukręcono łeb małym sklepikom. Zdelegalizowano sól i cukier, godząc się na GMO. Tak działa unijno-transatlantycka ekologia. I nikt nawet nie odważy się "bluźnić", iż ukraińska połać słoniny jest zdrowsza i bardziej probiotyczna, aniżeli sztucznie polakierowane-powazelinowane zachodnie jabłko. Jeśli McDonalds to rzekomo restauracja, a tablice Mendelejewa w wersji instant to zdrowa dieta, to czemu czarnobylskie płody natury nie mogą być odżywką białkową, a samogon lekiem???

A skoro już poruszyliśmy sprawę grabieży, zwanej podatkiem, otóż wspólnem wysiłkiem rządów samozwańczych lewic i prawic, POPiSów, przy współudziale niejakiego "Chrystusa króla" i "Maryi Królowej Polski", obsługa administracji podatkowej rozrosła się do tego stopnia, iż samo "ogarnianie" danin i zapomog kosztuje krocie: http://wolnemedia.net/polska-na-3-miejscu-najdrozszych-administracji-podatkowych-swiata/, choć można by to przeznaczyć na łatanie tzw. dziury budżetowej. Ale przecież nie o efektywne gospodarkie się rozchodzi, ale o nabranie kredytów u finansjery. A ludziom rzuci się jakiś ochłap, żeby nie pyskowali, tylko zatkali się chwilową konsumpcją. Politycy natomiast po skończonej kadencji zostaną nagrodzeni posadką w jakimś banku czy innej grupie kasożerczej.

Kaczyński jest uniformistą - ocenia za wygląd, niczym moje współuczennice z czasów "gimbazy" (czyli za czasów, gdy rządził "świętej pamięci"):  https://oko.press/kod-niedorozwinieci-kaczynski-nowy-epitet-okreslenie-opozycji/ Może przygotowuje sobie grunt propagandowy pod dzisiejszą złotą młodzież, choć ich ponoć korwiniści zagospodarowali... Nie dziwi mnie to zupełnie postawa Prezesa. Od lat, niczem warsiaska katarynka, powtarzam motyw, iż uniformizm oraz ustanawianie odgórnych norm estetycznych i modowych to nieodłączny element Systemu. Moi wrogowie zawsze najpierw sięgali po argumenty, odnoszące się do mojego wyglądu, ubioru. Społeczeństwo konsumpcyjne (a o taki target chyba chodzi partii) jest zafiksowane na "szopingu" i pracoholizmie. W Polsce ludzie pracują bardzo dużo i długo, bo albo są bardzo biedni albo chciwi i zarozumiali.

A na deser pierwsze efekty pobytu "najwspanialszej armii świata" na terenie rezerwatu polskiego: http://strajk.eu/kolejne-ofiary-amerykanskich-zolnierzy-dwie-osoby-ranne/. Armii, które zdarzało się już gubić różne "drobne" rzeczy: http://technowinki.onet.pl/militaria/amerykanie-zgubili-supertajny-pojazd-wojskowy/6zzz8, http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,151128,19991622,amerykanie-zgubili-bombe.html, bywały i insze "wypadki przy pracy": http://www.tvp.info/25840588/na-okinawie-nie-chca-amerykanow-japonczycy-maja-dosc-gwaltow-i-agresji, http://pikio.pl/pomylka-amerykanow-o-ktorej-milczy-swiat-wlasnie-zabili-90-osob/#
Takich atrakcji nie ma nawet praskie ZOO, ale tam i dzicz mniejsza, aniżeli w bazach obcych wojsk (nie tylko jankeskich, ale tych akurat mamy obecnie najbliżej), na Wiejskiej i w innych siedzibach władzy, a także w kościelnych domach rozpusty.


16//18.01.17

nie zdziwiłabym się, gdyby się okazało, iż to co się rozgrywa w kraju, stanowi efekt jakiegoś paktu pomiędzy politykami z rządu i tzw. opozycji. Jedni zobowiązali się "dymić", a drudzy dokręcać przysłowiwoą śrubę. PiS odpowiednio ślizga się po zmiennych społecznego nastroju (marazm-gniew), i dzięki temu przepycha swoje ustawy. "Ponowocześni" natomiast robią ludziom wentyl bezpieczeństwa, niczym Jarocin w PRL. Natomiast organizacje prorosyjskie ("Zmiana", kawiorowa lewica) spełniają rolę "prowokatorów", aby ułatwić wejście jankesów do Polski. Społeczeństwo jest na coś przygotowywane za pomocą wprowadzania obcych wojsk, za pomocą produkcji propagandowych (np. "Szopka" Wolskiego, film "Pucz"), ale także: z jednej strony świętojebliwe przedstawienia (intronizacja Chrystusa), a z drugiej wigilijno-sylwestrowe "majdany" na Wiejskiej.
Zła wiadomość jest taka, iż gdyby teraz dokonać jakiegoś aktu akcji bezpośredniej, to kaczyzm albo ponowocześni wykorzystają go na swój użytek. Jak Hitler po spaleniu Reichstagu albo oligarchowie po kijowskim Majdanie. Z drugiej strony naumyślna bierność może się jawić jako ironiczny akt buntu przeciwko rokoszom. Ale może też służyć rozkręcaniu się Systemu, przepychaniu nowych bandyckich ustaw.

Pierwszy krok w rzeczonej sytuacji, to wyzwolenie. Uniezależnienie się od ideologiczne spod władzy partii, kleru, amerykańsko-watykańskich i neokonfucjańskich (służaków wschodnich imperiów) kolaborantów. Odrzucenie "Chrystusa-króla" i paradygmatów, narzuconych przez "zachodnie demokracje" i "wschodnie reżimy" - na rzecz własnej drogi (nihilgewaltyzm). Mazowsze NIE MUSI WYBIERAĆ między Waszyngtonem a Rosją, między lewicą a prawicą. I tak nikogo nie obchodzimy z naszymi piaskami wiślanemi, nie mamy ropy naftowej. Prof. Samsonowicz pisał artykuł o "przesłankach tworzenia narodu mazowieckiego" (zostały sztucznie przerwane), i teraz one powróciły.
Zatem jeszcze wyzwolenie gospodarcze, póki nie wszędzie "weszło" GMO (małe gospodarstwa rodzinne, ogródki, sady, rzeźnie). Wyzwolenie terytorialne...z pomocą nowych technologii, tzn. poprzez tworzenie alternatywnej rzeczywistości wirtualnej. W dobie robotyzacji, komputerów, nanotechnologii - wyzwolona "komuna" czy nowoutworzone państwo nie musi mieć stałego terytorium, może mieć charakter koczowniczy dzięki rozwojowi internetu i wręcz "kieszonkowych" fabryk. Nawiasem mówiąc, już lepiej, ażeby społeczeństwo "pływało" w cybernarkotykach, niżby miało wspierać System.  
Ponadto inwestujmy w wariatów oraz osoby zagrożone zesłaniem na przymusowe leczenie psychiatryczne. Wariat nie głosuje, wariat zawsze "wie swoje" i nie ma oporów społeczno-moralnych, bywa tyż genialny, wariat inaczej reaguje na reklamy i propagandę (nie stanowi mainstreamowego "targetu"), więc System albo go ignoruje i wyśmiewa albo przymusowo neutralizuje. A więc (â)Mazovâ ekstremistów, rebeliantów, wariatów, wieśniaków-plebsu, honornych cwaniaków, szalonych technokratów...
Proklamuję.
Skoro pajace z rządu sobie ogłaszają jakieś akta i konwenta, tworzą swe wizje rzeczywistości, to ja nie mogę? System miał swoje "plany pięcioletnie", a ja mam plany nihilgewaltystycznego Mazowsza, i obozu pracy dla pantokratycznych świń.


grudzień//styczeń

Jestem tak wkurwiona tym politycznym syfem, tymi walkami o koryto przeplatanymi ślinotokiem peanów na cześć najazdu dzikich małp (oficjalnie zwanych "wojskami amerykańskimi"), że żadne słowo nie odda głębi buntu i wkurwu mego. Chyba tylko atak jakiegoś wunderwaffe byłby godnym odzwierciedleniem mej reakcji. Czas na secesję Mazowsza. To my powinniśmy postawić drut kolczasty i czołgi wokół swego terytorium, a nie to bydło z Wiejskiej. Z resztą żaden mur im nie pomoże. Od lewa do prawa jesteście siebie warci, a polityczną kurwą można być także niebędąc w rządzie. Wystarczy wysługiwać się temu systemowemu pantokratycznemu syfilisowi.

 


17.12.16

Ja tak przeczuwałam, że w atmosferze przedświątecznego otumanienia w sejmie , tzn. korycie, cuś odwalą, i się doczekałam...
Precz z propagandą, siłę ma ten, co myśli samodzielnie - choćby był wariatem!
Politycy, myślicie, że jesteście tacy ważni, że jesteście gwiazdami i napoleonami jednocześnie, a jesteście stadem pasożytów i pieniaczy! Mówią o was, bo czyż nie mówi się o zanieczyszczonej murawie? Owszem, gówno też odgrywa jakąś rolę w przyrodzie...
Nie dajmy sobą rozgrywać!
Moja rebelia to nie wasze wojenki o koryto!

Politycy do obozów pracy na katorżnicze darmowe roboty!
WSZYSCY, ZARÓWNO Z RZĄDU, JAK I Z TZW. OPOZYCJI!
A jak wam będzie za ciężko, to zaproponuję, że się za was pomodlę, niczym pani premier do rodziny górników.


12.12.16

Trochę luźnych, cynicznych  dygresji:

Nowa podstawa programowa. Świętojebliwe "wychowanie do życia w rodzinie" - generalnie z tym przedmiotem jest taki problem, że albo się go wykłada jak na katechezie, albo opowiada farmazony o odpowiedzialności i rzekomych uczuciach. Jedno moralizatorstwo pod różnemi sztandarami. Zalegalizowanie dyktatu estetyzmu i uniformizmu, oraz ciąg dalszy moralizatorstwa - cytaty z planowanej reformy (za oko.press): "(uczeń) określa wartości estetyczne poznawanych tekstów literackich”, „Wprowadzanie uczniów w świat wartości, w tym ofiarności, współpracy, solidarności, altruizmu, patriotyzmu, szacunku dla tradycji, wskazywanie wzorców postępowania i budowanie relacji społecznych, sprzyjających bezpiecznemu rozwojowi ucznia (rodzina, przyjaciele). (…) Rozwijanie zdolności dostrzegania prawdy, dobra, piękna, szacunku dla człowieka i kierowania się tymi wartościami”, Czyli klasowa suka podokucza brzydkiej, niemodnie ubranej koleżance, a potem ładnie ją przeprosi. A obowiązywać będzie jakiś jedyny wyznacznik "dzieła literackiego", a uczniowie, pozbawieni uczuć estetycznych (tacy ludzie istnieją, jestem tego przykładem), będą mieli problemy ze zdaniem do następnej klasy. A ja w czasach szkolnych myślałam, że nie ma większego absurdu, niż kolekcjonowanie pał z muzyki za nieumiejętność śpiewu. Tak jakby każdy musiał być przyszłym artystą czy siatkarzem. A propos tego drugiego: z WF-u też miałam kiepskie oceny, bo miałam talent gimnastyczny, ale ciągle graliśmy piłką.

Bronicie (zależnie od opcji): Trybunału, pamięci waszych bohaterów, ołtarzy, różnych uwięzionych, bronicie jedynie w imię argumentu, że "wszyscy jesteśmy takimi samymi ludźmi". Ale żaden z was nigdy nie stanie w obronie np. wszelkich wariatów, czyly osób demokratycznie bądź odgórnie uznanych za odmieńców - z tą konsekwencją, co zwie się ubezwłasnowolnienie. Czyly że nie zamkniesz ich do kicia, ale już zrobić z nich srające pod siebie warzywo na odmóźdżających lekach - można. Nikt się nigdy o nich nie dowie, bo oni już nie krzyczą, a otoczenie ich sprzedało. Bo nie byli wystarczająco estetyczni - w przeciwieństwie do słodkich zwierzątek i zawsze uczesanych obywateli; nie pasowali do waszego "kawai" - kandyzowanego - świata. Bo mieli własne zdanie, widzieli co innego, patrząc w te same strone.
Organizujecie akcje dobroczynne w przerwach między szopingiem, i cieszycie się, że podczas Wigilii żaden niespodziewany gość, dla którego zostawiacie puste miejsce, nie przeszkodził wam w rodzinnym chlaniu i obżarstwie. To są spostrzeżenia, a nie dowody na to, że ja sama jestem świętością fruwającą nad ziemią. Po prostu moje zło objawia się w innych dziedzinach, co wynika zapewne z innego sposobu życia. Różnice między ludźmi, szczególnie światopoglądowe, są faktem.

Nie dajmy się spacyfikować!
Nie bierz ich leków! Nie jedz ich karmy! nie słuchaj//nie czytaj//nie oglądaj//nie wchłaniaj ich propagandy! nie kłaniaj się!


4-5.12.16

Oto i mamy nową tzw. "ustawę o zgromadzeniach", dzięki której "dać głos" na ulicy, czyly występować w charakterze głosu ludu//narodu będą mieć prawo głównie przedstawiciele zorganizowanej  religii oraz urzędnicy Systemu. Wzorem ustrojów tzw. demoludowych głos ulicy stanowić będą "spontaniczne" pochody, tudzież procesje.
 I w tym szaleństwie jest metoda: z jednej strony populizm (wszystko za darmo, 500+, ułatwienia dla gospodarki), z drugiej działania magiczne (wykopywanie trupów, polityka historyczna, jasełka - "uroczystości religijne" z udziałem władzy), a w międzyczasie dokręcanie śruby (rzeczona ustawa, podejścia do GMO i CETA, błaganie jankeskiej dziczy o kolonizację naszej ziemi przy pomocy pordzewiałego pomilitarnego ustrojstwa). I tak oto zarządza się za pomocą mętliku i rozmydlania ludziom orientacji w sprawach politycznych. Władza wychodzi z założenia, że ludność zapcha się kredytami i zapomogami, a głównie strawą duchową pod postacią obietnic, haseł i imprez - i w dupie będzie mieć opór.
Z drugiej strony ja też mogie powiedzieć, że w dupie mam zgromadzenia, bo jak chcę zamanifestować swoje zdania, to i tak nikogo nie pytam o zgodę. A poza tym, jak pokazują przykłady z historii, jak komuś nie pozwalają protestować, to zamiast maszerować idzie napierdalać. Przy tej okazji jedna praktyczna i użyteczna dygresja: w nastrój bojowy za pomocą transu wprowadza zarówno zbiorowe miarowe maszerowanie ("jak jeden mąż"), które uaktywnia instynkty zbiorowe, stadne, ale i źródłem nastroju może być amok, adrenalina - wtedy tran bojowy jest bardziej "dziki", zwierzęcy.

Ale nie w tym rzecz. Nie w tym, na co nam pozwalają, a za co pasem w dupę. Rozchodzi się o to, że świnie u koryta po raz enty zapomniały, że to oni mają służyć ludowi, bo na to zostali wybrani. A jak nie, to kopa w dupę. I, moim zdaniem, choć na nich nie głosowałam, nie mają oni żadnego prawa ustawodawczo szczekać "rozejść się!". Bo i z jakiego tytułu?
Oczywiście ustawa tradycyjnie została przepchnięta. I dlatego tym bardziej nie można popadać w marazm, bo wtedy System nabierze rozpędu, i pójdzie dalej.
I trzeba go atakować także z kilku frontów: od strony praktycznej, od strony symbolicznej, kontrkulturowej. Tworzyć swój reżim życia, swoje obrzędy, politykę, historię, aktywność. Technologią i duszą.
I nie dać się mendom politycznym z "opozycji", którzy będą rozgrywać swoją politykę na możliwym konflikcie.
I warto pamiętać: upokorzenie boli najmocniej. Ukraiński pobity biurokrata, wrzucany do kosza na śmieci przez wkurwiony "motłoch" czuł się bardziej niekomforotowo, niż król pod gilotyną.


«Кабы было кольцо кругом всей земли, Кругом всей земли, кругом всей орды, Мы всю землю святорусскую вниз повернули, Самого бы царя в полон взяли; Кабы была на небо лестница, – Мы бы выстали на небо, Всю небесную силу присекли, Самого бы Христа в полон взяли». "Відтепер твоє ім’я буде не Яків, а Ізра́їль, бо ти боровся з Богом і з людьми та переміг"
Biegłam wilkiem krukiem gryzłam ich ciała pod brzozą, a potem upiłam się krwią waszego boga, ale była wytrawna, я коктейль із ідей тотальних та бунтівних; я ферментація-перегонка
piję krew króla Rzeczypospolitej, kąpie się w kwasie chlebowym Pantokratora
teraz idę po was, aby zrobić z waszych skurwionych charakterów ekologicznego tatara

Powołuję Związek Zawodowy Związku Wyznaniowego Gwałcicieli Skurwionych Zombie



28.11.16

Za chyba każdym działaniem człowieka stoi albo jakaś motywacja działania albo manipulacja.
Społeczeństwo gotowe jest uznać, iż kiedyś pewien Jezus postanowić poddać się katordze, aby zbawić innych. Gotowi są czytać romantyczne historie o "cierpieniu za miliony". A jednocześnie napotkawszy na zarzyganego leżącego, nieznanego im, osobnika, łatwo uznają go za "śmierdzącego żula" - po cóż kontekst, po cóż dane biograficzne?
A potem wrócą do domu i włączą telewizor, a tam jakiś, powiedzmy,  "projekt Chrystus", czy inny reporterski eksperyment. Albo taki "odkrywczy" artykuł: http://wolnemedia.net/gazeta-wyborcza-odkrywa-trudy-pracy-gornikow/  - bardzo przypomina popularne ostatnio programy, w których samozwańcze gwiazdy i inne, oderwane od rzeczywistości „selebritis” jadą na wieś albo na inny kontynent, i nagle doznają szoku, że istnieje coś innego, niż ich kandyzowana szklarnia, w której się chowają. To, co dla tzw. zwykłego człowieka jest w miarę znane, choćby ze słyszenia, dla nich stanowi swoisty kulturowy szok, i w ogóle trauma, biegiem do psychologa! Tutaj też: ojej, musiała zmienić ciuchy, nie mogła się domyć! I pewnie tips jej się okleił przy łopacie. Ale zaraz wróci do swego getta, i przez miesiąc będzie wspominać, jak to ona była dzielna, bo przez godzinę była w kopalni. To straszne, że na targach bywają nieforemne pomidory, mięso  w "dziwnym" kolorze i banany w kropki! Czy naprawdę są ludzie, którzy jedzą słoninę i skwarki? To jajko jest naturalne? Przecież nie ma certyfikatu gospodarstwa ekologicznego!
Człowiek, który większość życia spędza, przykładowo, w pałacu, wyłoży grubą forsę, aby na kilka dni pojechać do slumsów, albo pofotografować sobie murzynków. Zrobią to wydelikacone osóbki, które przeraża śnieg w grudniu, oburzenie wywołuje bożonarodzeniowa piosenka we wrześniu, ale nadzieje pioseneczka o lecie, puszczana w zimie i ferie zimowe w ciepłych krajach. Pojadą do dżungli amazońskiej, aby potem w samolocie dostać wodę Nestle od sponsora.  A potem powie jeden z drugim, iż poznał tzw. „prawdziwe życie”,  że zrozumiał problemy innych, niż on. Równie dobrze mógłby się przejść warszawskimi podwórkami - bomba w pompon gratis w pakiecie plus makijaż pod okiem. Nie piszę tego dla moralizatorstwa, nigdy tego nie robię. Bardziej z cynizmu. Natomiast zawsze przeciwstawiam się bezideowości.

W rozprawkach szkolnych dobrze, poprawnie jest napisać, iż "Campo di Fiori" osądza ludzką obojętność. A czymże są "black friday"? Czy człowiek, który dostał ataku choroby podczas zakupów, nie zostanie zadeptany obcasami osób, "odwiedzających galerie"? Nastroje tłumu łatwo się udzielają, stara prawda - owczy pęd. Holocaust w centrum handlowym. Wszak wszelkie odstępstwa od kandyzowowanej dekoracji są niewskazane. A poza tym kostka do kibla w promocji.
A potem nasza mała stabilizacja, za którą płacimy i jednocześnie nam płacą, czyli wszechotaczająca biurwość. Opiera się to na masowej produkcji baz danych, automatycznym przerzucaniu papierów i "przedstawianiu ofert", a wszystko przeplatane przerwą na "kawusię, bigmaka i papieroska". Cały kraj to jedno wielkie call center, w którym na każdym rogu ci coś wciskają, i nikt cię nie słucha, bo nie o to chodzi w algorytmie.  Sztampowe jałowe lub wymuszone drinkami dialogi albo "życie towarzyskie" na "dobrowolnych" korporacyjnych integracjach, obiady w "restauracji McDonalds", "zabawa z dziećmi" w centrum handlowym. A także dobrowolne wystawianie siebie na końskim targu.

Ale durnie od kreowania rzeczywistości, od stymulowania bodźców - zdają się nie zauważać, iż każdy kij ma dwa końce. Wybór konsumencki, banalne wyjście do sklepu może być aktem politycznym. Zdobywanie i obracanie gotówką - aktem dywersji, sabotażu. Ludowy rytuał - praktyczną wprawką. Wyjście na spacer - myleniem tropów, tworzeniem fałszywej tożsamości. Aktywność fizyczna, trud albo sport - przygotowaniem obronnym, wyrabianiem nawyków samodyscypliny (kontr)rewolucyjnej.

Śmierć uniformizmowi! Śmierć totalitarnej fizjonomice! (vide, np. http://wolnemedia.net/sztuczna-inteligencja-odroznia-kryminalistow-od-praworzadnych-obywateli/ - oto kolejny krok w kierunku pantokracji)


19.11.16

a ja oświadczam, że nie zamierzam się poddawać jurysdykcji państwowej i boskiej, jako i szatańskiej czy korporacyjnej. Chrystus nie jest moim królem//panem itp., tak jak nie jest nim prezydent, proboszcz, możni tego świata, Szatan, bóstwa różne i demony wszelakie oraz korporacje czy "eksperci" z firm i laboratoriów czy reklam oraz dyktatorzy mody, stylów, trendów. Wara wam ode mnie. Nawet jeśli popełniam błędy, to chuj wam do tego. I żadna kurwa nie ma prawa wypowiadać się w mym imieniu.


13.11.16 "polska droga do niepodległości"

od lewej, od prawej
 od centrum, od zada
do ręki czy do ust?
laska czy bez wazelyny?
gładkie przejście z pieska do klinczu
wszystkie drogi prowadzą DO


6.11.2016 "dla mnie bomba"

W polskojęzycznych mendiach projankeski pierdolec sięga zenitu, i po kilkakroć zmiata siłą rażenia tradycyjne listopadowe martyrologiczne wrzutki. W tym samym czasie w ukraińskich internetach przeleciała infa o poradzieckiej broni jądrowej, przejętej i ponoć nawet użytej przez "ukropów" - co istotne, za cichym przyzwoleniem jankesów (http://ermalex76.livejournal.com/774760.html). A w rosyjskim i jankeskim - oba ponoć alternatywne wobec oficjalnych - o tego właśnie typu broni (ale też innych "konspiracjach"), która może zostać użyta u USrAńców w ramach jakiejś kolejnej "fałszywej flagi" w kontekście "wyborów" (http://anvictory.org/konspirologiya-vyborov-2016-v-ssha/).
...nie od dziś wiadomo, iż  strumień informacji - falowy czy świetlny - wpływa na bio-pole człowieka, mówiąc potocznie, lasuje mu mózg. To działa w kilka stron, bando pantokratycznych debili, i wy, ogłupieni oportuniści.
 

30.10.16

Ci, którzy twierdzą, że z buntu i/albo światopoglądu się wyrasta, zaświadczają tem samem, iż od samego początku swej drogi byli kolaborantami i/albo prostytutkami

4.10.16

Mówiłam już dawno, że to rząd to banda kolaborantów: http://wpolityce.pl/polityka/310706-dziwna-nominacja-w-msz-czyli-podazamy-za-przykladem-ukrainy
...a potem się nie ma co dziwić, iż próbują przepchnąć takie GóMwNO jak CETA, TTIP, i sprowadzają do kraju tony odpadów technicznych i ludzkich z USrAela, a kobiety wpychają w ramiona zagranicznej farmacji, jednocześnie robiąc dobrze Watykanowi (zakusy aborcyjne, przymykanie oka na zbrodnie kościoła itp.). Liski Rabusie w swej wiernopoddańczej pazerności bujają się od klamki do klamki „wielkich tego świata”, włażąc między wódkie a zakąskie na raucie burdeltatów ze Wschodu i Zachodu (przedstawicieli świata władzy, finansów, korporacji, mody i urody, wszelakich fabryk piękna i reklamy totalnej, bogoróbstwa czyly władz religijnych). Wszyscy oni razem budują pospołu świat pantokratyczny na najlepszych wzorcach feudalizmu; neokonfucjanizmu, NWO, mondializmu, uniformizmu, umiejętnie i zależnie od potrzeby żonglując biznesem zbrojnym (zysk), emocjami tłumu (niech tłumy gryzą się między sobą, podczas gdy oni realizują swe przewały) i pacyfizmem (bo trzeba uspokoić ludzkość, aby się nie buntowała, nie prowokowała „zachowań rasistowskich”, „ekstremistycznych”, aby „patrzyła na świat i (wszystkich) ludzi oczami zakochanego idioty”. Celem danego działania jest zamazanie w ludziach świadomości światopoglądowej, wprowadzenie zamętu w głowach tych, którzy próbują być sobą oraz ostateczne otępienie konformistów i oportunistów.


23.09.16

niniejszym proponuję oficjalnie otworzyć na Wiejskiej filię ośrodka dla uchodźców, która będzie zajmować się świadczeniem usług erotycznych – hetero oraz homoseksualnych. Usługi będą świadczyć także żony i dzieci (p)osłów, a potem będą przymusowo rodzić, wszak aborcję już prawie zdelegalizowano. Posłowie i tak hurtem dają dupy USrAńcom, Izraelitom, Watykanowi i jego miejscowej kadrze, Chujni Europejskiej, Moskwie i dyktatorom mody, i wielu innym, więc co im ubędzie, jak jeszcze kogoś obsłużą? A potem jeszcze pięćset wezmą za małego Ahmedka.

Ja wiem, co to za strategia. Za jakiś czas wyrosną NOWE POKOLENIA WYBORCÓW, demokratyczna większość. Dzieci chore i upośledzone zamiast leczenia i ulgi w cierpieniu dostaną przymusową drogę krzyżową. I wtedy już nie będzie problemu z ustanawianiem państwa policyjnego – bo obywatel potrzebuje opieki, bo obywatel potrzebuje pomocy, gdyż sam nie podejmie decyzji, bo jest upośledzony – nie ważne, jak bardzo. Bo syn Ahmeda może być śmiertelnie niebezpieczny, a syn żulika-gwałciciela to potencjalny bandyta, więc inwigilujmy wszystkich obywateli dla własnego bezpieczeństwa. A jak łatwo ich będzie przekonać do głosowania i zaufania rządowi, szczególnie tych genetycznie obciążonych nałogiem…. i tych, którzy i tak umierają z głodu….


22.09.16

http://wolnemedia.net/szlachcice-czaja-sie-na-michalowice/
WON!!!!!!!!
Ѯêń v śpektory ůōrać, a v pāny bronovać!
Związek Szlachty Polskiej – pod nahajki kozackie!


12.09.16

kilka pierwszych z brzegu absurdów...

...w kraju, gdzie naukowcy i sportowcy dostaną za swą pracę mniej na rękie, aniżeli wielodzietna matka za akt masowej produkcji podobnych jej osobników, gdzie z jednej strony „zieloni” są obiektem kpin, ale jednocześnie zmuszani jesteśmy do wegetarianizmu poprzez masowe produkty mięsopodobne, a karma dla zwierząt jest jedynym naturalnym źródłem białka. Bo ludzie niby mają w dupie środowisko, ale z drugiej strony roślinność i zwierzęta domowe mają w ich domach więcej praw i przywilejów, aniżeli sami właściciele, choć to dom/blok jest środowiskiem naturalnym człowieka współczesnego. Więc i nie dziwi, że kwiaciarnie mają większe strategiczne znaczenie, są dłużej otwarte, niż spożywczak. Bo ludzkość jest chętna wykładać forsę na to, co jeno „umaja” - bez praktycznego zastosowania – jest to wyższa forma hedonizmu, bo już samo nieumiarkowane żarcie i chlanie to za mało, więc trzeba dorzucić sobie jeszcze galerie (handlowe i te ze snobistyczną sztuką) i kościoły do pakietu „all inclusive”. Zatem nie dziwią azjatyckie zglobalizowane byłe republiki radzieckie, gdzie mamy całodobowe salony piękności i takież kwiaciarnie, ale jednocześnie nie ma możliwości godnego skorzystania z toalety.
Dlatego właśnie ludzkość zgodziła się płacić za rzeczy ogólnodostępne, jak woda, powietrze, pozwoliła zagranicznym koncernom je zapakować i ustawić na półce. Pozwoliła sobie na unikanie opodatkowania, by jednocześnie te same flote wydać na lotto i shopping, a więc i tak waluta wpadła do kieszeni Systemu. Złodziejom wszak jest wszystko jedno, czy ktoś im odda swój zarobek poprzez ZUS czy poprzez tacę w kościele czy może poprzez rajd po sklepach i usługach albo płacąc za obietnice łatwego szczęścia/wygranej/szybkiego dostatku.
Mamy zatem kulturę popularną oraz wyższą – obie opierają się na sile sugestii, na wmawianiu ludziom, co ma im się podobać, aby „dobrze się bawili” albo „mieli wysublimowany elitarny gust” - zamiast być sobą, i samemu decydować, co ci się podoba. No i jeszcze kultura ludowa: przeżytki feudalizmu pod postacią wszelkych „dożynek prezydenckich”, gdzie jaśniepan dostaje od chamów łan, ksiądz lata z kropidłem, a media się tym onanizują.

Rewolucja/kontrrewolucja? Walka o wolność i honor, powstanie? Tylko w pełnym makijażu, i ze sprzętem do selfie.

Dlatego wybieram nihilgewaltyzm.

 

sierpien 2016 




9.07.16

Zaiste, jacy wy wszyscy jesteście, kurwa, żałośni;
rządząca szajka i szajka KOD-u, ścigające się w drodze do anglosaskiej dupy – pod hasłami bezpieczeństwa i/lub demokracji, UsrAńscy bandyci, robiący jak zwykle za przemądrzałych strażników demokracji na świecie – grożący Antoniemu palcem i chcący dogadać się z Rosją, oraz wschodni bandyci, turlający się ze śmiechu akonto tego całego cyrku. Czy to już orgia w korycie czy li dopiero sadomasochistyczna gra wstępna pod amboną? 

 

28.06.16

Prężcie dalej muskuły, bo tylko to wam pozostało. Urządzajcie sobie igrzyska i międzynarodowe balangi – szczytowanie z NATO, z papieżem - ale na swój koszt – ten cyrk i tak jest skazany na bankructwo. Opłakujcie sobie „Brexit”. Ja i mnie podobni codziennie możemy uświadamiać sobie, jak bardzo jesteśmy waszymi wrogami i przeciwieństwem.
Przeciwko zbrodniarzom UsrAńskim, biurokratom unijnym i neokonfucjanistom ze wschodnich imperiów, przeciwko watykańskim dewiantom i pantokracji. Przeciwko uniformistycznym zamysłom, jak ten z Lubina: zakaz suszenia „gaci” na balkonie, bo obrażają „smak” i „estetykę”. Dziś własny balkon, a jutro? Zakaz pokazywania się na ulicy posiadaczom „zakazanej gęby” i srogie reglamentujące dozwolony ubiór? Takie przepis już działały na Jawie, w Indiach, w państwach muzułmańskich. Obrazę uczuć religijnych już mamy, tak samo jak kary za obrazę „funkcjonariuszy publicznych”. Jutro? Kara za obrazę gustu, smaku, estetyki? Przymusowa resocjalizacja u jakiejś pani pokroju Rozenek? Kary za jakąkolwiek obrazę „naszych sojuszników”? Przymus rodzenia dzieci z gwałtu, dokonanego przez stacjonujące w Polsce obce wojska? A dzieci poczęte z kapłana? Zakaz krytyki polityki rządu?
To poproszę mnie wsadzić profilaktycznie za skrajny ekstremizm. Bo obóz pracy i gnojówka na miarę Systemu są moim dążeniem. I nie musicie się sami wystawiać na różnych szczytach i obchodach. „Jest świnia – znajdzie się rzeźnia”.


16/17.06.16 „Dali-mi-banana”

Dobiega końca wielka propagandowa hucpa pt. Anakonda 16. I jedno trzeba organizatorom przyznać, że im się udało...co mianowicie? Agitpropowe lanie wody. Zarówno ze strony polskiej władzy kolaboranckiej, jak i ze strony samego gestNATO. Ci ostatni szczególnie odnaleźli się we wpajaniu młodemu pokoleniu swego wypaczonego stylu bycia (vide np. http://anakonda.do.wp.mil.pl/pl/1_559.html), a także zabawianiu tubylców swymi codziennymi cyrkowymi występami. Istny rezerwat. Ale że „paciorków” żadnych nie rozdawali, to i za pokaz tresury nie dostali banana. Przy okazji ponoć UsrAńscy słudzy wyjątkowo zainteresowali się poszukiwaniami tzw. „złotego pociągu”, co daje nam świetlistą nadzieję na jakąś przyszłą misję „demokratyzowania” naszego kraju przez uczynnych żydoamerykańskich misjonarzy - ku uciesze innych bandytów - ze wschodu, pardons – braci w wierze (w pantokrację i komerchę). Bo już wam uczynna propaganda publiczna i prywatna przecież nie powie, ile z zaplanowanych ćwiczeń się nie odbyło, gdyż przerosły one możliwości naszych nadętych przyjaciół, obawiających się ponadto różnych reakcji tubylców. Przykład pierwszy z brzegu – operacja „Gniewosz” w wodociągach – kanalizacji w Koszalinie, atak biologiczny. Jak widać, ścieki i szczury w kanale - to zbyt wiele. Strach pomyśleć, co by było, gdyby między sejmem a usrańską ambasadą wywaliła rura, fundując kąpiel możnym tego świata w ich własnych korytach – darmowa gnojówka jak się patrzy. Dodajmy do tego awarię energetyczną, i całą waszą wojnę technologiczną, strategie bezpieczeństwa – szlag trafi. Akurat mnie to wszystko nie dziwi, wszak żyjemy w świecie „cywilizacji”, naznaczonym wzrostem przemysłu medycznego i spożywczego, dzięki czemu mieszkańcy okolic Czarnobyla, odżywiający się zmutowanymi grzybami, skażonym mięsem i świecącym samogonem, są zdrowsi i bardziej długowieczni od tzw. człowieka zachodniego. A po wschodnich, za przeproszeniem, drogach, nawet czołg nie jest w stanie przejechać, choć wyboje przypominają leje po bombach.

Na pocieszenie w przyszłym roku radzę poćwiczyć musztrę, może żołnierkom-akrobatkom z Korei Północnej dorównacie, choć do klasyki III Rzeszy wam jeszcze brakuje.



7-8.06.16

(„moim największym marzeniem było zobaczenie Paryża” Adolf Hitler)

Zatem funkcjonujemy w wielowymiarowej rzeczywistości, gdzie buntownicy są profilowani jako zwyczajne przypadki psychiatryczne („nie miał kolegów //zawód miłosny, więc teraz jest rozgoryczony, zatem zebrało mu się na postawę negującą, a swą frustrację przelał na otoczenie, na politykę, rząd i kościół”), natomiast gwoli gładkiego zaprowadzenia stanu wojennego (tzw. ustawa antyterrorystyczna) tworzy się wywrotowców na zlecenie rządu. Szczytowi NATO i ŚDM zagraża ponadto...strefa kibica na pl. Defilad – i tak już niemal wykupionym przez ciarachów (nowych Sarmatów – na wzór „noworuskich”) za weksle spopielonych przedstawicieli „narodu wybranego”.
Mamy wojnę hybrydową; wojnę światów, gdzie mieszają się autentyczne akty protestu i walki – z aktami prowokacji rządowych i systemowej opozycji.
Jak za dawnych partyzanckich czasów bohaterstwo, transgresja, nihilizm, strategie zarządzania, pospolity bandytyzm i warcholstwo – mieszają się ze sobą, współtworząc rodzimy krajobraz. Należy z tego korzystać!

Może jakaś Wojna Oczyszczająca zmiecie przy okazji inne scenki rodzajowe świata współczesnego (poza opisywanemi przeze mnie drzewiej elementami Systemu): - Biurwy, harmonijnie łączące w sobie cechy „demoludowej” urzędaski („praca”, polegająca na wielogodzinnym tworzeniu papierologii, stanowiącej sztukę dla sztuki na chwałę Systemu, przerywana „kawusią” i plotkowaniem, telefonem-alarmem pt. „w pokoju 3684 pani Irenka ma ciasto”, „pani Małgosia ma dziś urodziny – pokój 7639”, by po ośmiu godzinach siedzenia za biurkiem posiedzieć przed telewizorem albo przy kolejnej mdło-wymuszonej paplaninie o przysłowiowej dupie Maryni) z cechami współczesnego mordorowego korpoluda. Bo „trzeba” mieć rodzinę//partnerów, mieszkanie i smartfona, i koleżanki z pracy, i jeszcze estetyczne zboczenia zamiast idei (łatwiej mieć gadżet aniżeli światopogląd, stąd plagi zbieractwa i zakupoholizmu). Integrować się ze społeczeństwem. Wysłać dzieci na obóz pracy do USA („work and travel”).
- jedyne zalecane przez reżim wybory: między PiS a PO, między lewicą a prawicą, między Wschodem a Zachodem, między rozpasanym hedonizmem a skrajnymi wyrzeczeniami na rzecz zaspokajania estetycznych podniet (modeling, „bycie fit”, luksusowa prostytucja itp.).
- kawiarnianych lanserów spod Muzeum Powstania Warszawskiego, ale przede wszystkiem tych komercjalizatorów od kubeczków na kawę z „kotwicą” i im podobnych...żydów przerobiono na mydło, aby aryjczyk mógł się umyć, symbole natomiast przerobiono na gadżety. Tak, powstańcy też byli młodzi, też chcieli się bawić, a nie wciąż się bać. Obce mi są argumenty, że „coś nie wypada”, ale czasem pytam, czy brat mojego dziadka rzeczywiście walczył o to, aby oni pili bezrefleksyjnie tę swoją pierdoloną kawusię akurat tutaj? Aby logo jankeskiego trującego napoju świeciło przy wyjściu z wystawy o stalinizmie w Polsce? Już kiedyś pisałam, że debilne media wciskały nam różne ckliwe historyjki o „dzielnych” bikiniarzach, o tym, iż obalono „komunę”, bo „było szaro” i nie było zachodniej popkultury. Tymczasem zarówno wszelcy pionierzy i komsomolcy byli takimi samymi uniformistami co wszelkiej maści modnisie „konspiracyjnie” rozmiłowani w zachodniej (wspak)kulturze. Po prostu mieli inne smaki, więc i inną modę – paradygmat pozostał ten sam. Bo społeczeństwo należy ogłupiać, a najłatwiejsze obecnie są obrazki, przeplatające obsesyjną martyrologię z wzorcami konsumpcjonistycznymi. Zrób zakupy i polegnij. Ale nie zadawaj pytań i nie podejmuj decyzji.
Світ кожного дня закандизовує тебе живим, продає солодку отруту, яка має нейтралізувати твій радикалізм, адже безпомічною дитиною легше правити - даш шоколадку, поласкаєш, приспіш. Війна має бути рожевою, серйозні розмови дозволено вести лише у гламурних кав"ярнях дбаючу про дресскод. Адже усі герої нашого народу були гарні вродою, такі шоколадні. Наступна революція здариться у рекламі.

Politycy do obozów! Політиків в концтабір!Poλytykϊ do ůobozᴕf robƺϊć!


13.05.16
Brawo dla Redzikowa za protest!!!!!!!!!! Zakaz wstępu dla JAKICHKOLWIEK OBCYCH wojsk!

komentarz obrazkowy: //img.webme.com/pic/d/dm136697/dorobotynihilgewaltyzm.PNG

p.s. Szydło i Kempa pojechały po instrukcje do Watykanu? Proponuję tam pozostać, i tak spełniacie w Polsce role watykańskich służbistów na wychódźtwie – tak jak większość dotychczasowych rządów, choć ci niekiedy służyly wielu panom (Rosji, USA, Izraelowi, Chinom[?], itd.)

12.05.16
i niech was gnojowica zaleje: świnie rządowe, systemowe, pantokratyczne, jankeskie, watykańskie, wschodnio-neokonfucjańskie, landryńskie-ciarachowskie, modowo-uniformistyczne, komercyjne-walentynkowe-kandyzowane-pacyfistyczne itp., a my będziem patrzeć, jak dajecie pokazy pływania w szambie i wreszcie garniecie się do roboty – bo gnój z własnego obejścia trza wszak wywieść

wsadźcie sobie swoje podatki, opłaty, prawa państwowe i moralne, swoje mity, święta państwowe i odpusty, swoje modyfikowane pasze i kandyzowaną rzeczywistość, udławicie się słodkimi rzygami obietnic, pożywimy się waszą padliną

6.05.16  Do roboty!

Ten świat ma to do siebie, iż każda idea, ideologia i akcja ma swe skomerszałe lustro. Komercha ma taką opcję przerabiania na różowe mydło wszystkiego, na co natrafi. Nie ma się co łudzić: na brzydali, „wieśniaków/wsiurów” - abnegatów i niesarmacki plebs też przyjdzie moda. Na rebelię, nawet na mnie. Moje wrogi jeszcze mi będą dopłacać, żebym zamknęła ich w obozie – bo takich wywczasów jeszcze nie mniely. „Коба Кабана, Adik H. Market, Glamour ISIS, Żul- Haute couture, wysokiem aktem łask nakazuję i dyktuję chaos i anarchię, darowuję i zarządzam swobodę absolutną totalną wolą nieba, ziemi, piekła i kosmosu”. Chrześcijanin, nabywający męczeńską śmierć w promocji, królowie i szlachta płacący za gilotynę, Żyd fundujący sobie Auschwitz, Nowoukrainiec z Noworuskim na wczasach luks z Wielkim Głodem w pakiecie, zwierzęta kupujące bilety do rzeźni. I bądź tu wrogiem publicznym! Jakąż zatem ripostę przygotować? Wszak zamiaruję być sobą i przestrzegam jedynie tego, co sama sobie ustanawiam, a złodziei się każe, zamiast spełniać ich zachcianki – choć byznes byłby niewąski. Zostawaj wariatem albo radykałem – masz zagwarantowaną płatną posadę małpki, zabawiającej dwór. Na pewno nie skorzystam z infantylnej strategii lustra: wrogi przebierają się za rebeliantów, to ja im na złość przebiorę się za lalkę Barbie. Niby po co mam grać według ich zasad – zasad oportunistycznych imitatorów? A samo obserwowanie z mściwą satysfakcją ironii losu np. pod postacią wykańczającej się pogonią za trendami świni (ileż to było takich: to się krynoliną zadusiła, to zagłodziła, to szpanowała rzekomymi skłonnościami depresyjnymi) to nuda. Ile można obserwować gryzonia, dla którego najlepszą rozrywką jest bieganie w kółku w swej klatce? Swoją drogą to ciekawe, na ile taki gryzoń zdaje sobie sprawę z zamkniętości, z ograniczenia przestrzeni, z tego, że ile energii by nie włożył, to zawsze będzie w tym samym miejscu – przynajmniej fizycznie? A może to właśnie gryzoń uważa się za kreatora zarówno swej klatki, jak i osoby właściciela, który go karmi?
Jakby tam nie było, wszystko układa się wedle hierarchicznego układu – nawet jeśli jest to układ skarnawalizowany. Nie ma tu pierwotnego honornego pojedynku, jak choćby sytuacja opisana pod koniec tej prozy: http://chomikuj.pl/explosion0000/136697,5345172944.docx

Bynajmniej nie zaczęłam wątpić w swoją rebelię, po prostu preferuję skuteczność w działaniu, stąd niektóre akcje odwlekam na dłużej, dopracowywuję pewne kwestie. I nie ma ochoty dać się sformatować.
Z historii (ironii losu) wiemy, że wszelakich „ruchawek” dokonywali Mazowszanie na obczyźnie: Rogala Wisiel, Jakub Obłom, K. Kosiński (ten od powstania kozackiego), Kostka-Napierski, Jakub Szela, Edward Dembowski, w końcu takoż sam B. Chmielnicki – zresztą więcej na dany temat na pierwszej internetowej stronie w języku mazowszańskim: http://mazoviaki.prv.pl/ Перевертень - це не завжди той, хто продав, юда. Це може бути той, хто ЗУМІВ, навчився перевтілювати себе ким йому захочеться. Він сам собі вибирає, пити йому вино чи кров (й чию). Це каламутня віднайдує його. Czasem lepszy jest amok, trans bojowy, a czasem skomplikowana pajęczyna strategiczna.
Kolejna odsłona mej „ostatniej wieczerzy” to ma być coś bardziej niż wunderwaffe i очищувальна війна, i ostrzej aniżeli nekrofilski gwałt z dyktatorami, wywrotowcami i (kontr)kulturowymi idolami niegrzecznej młodzieży. Oczywiście zaraz dowiem się od rzeszy ekspertów i autorytetów, że mam coś nie po kolei, potrzebuję przyjaciół, chłopa, randki, akceptacji i kredytu na mieszkanie. Wtedy będę normalna, wszak bunt buntem, a i tak wymagany model to dom, praca, rodzina/związek (może być wyznaniowy) – jak w serialu czy reklamie. Pogadajcie sobie, i tak wam nie ulży.


26.04.16

Zakaz zgromadzeń podczas zjazdu złodziei i szajki bandytów (zwanej dla niepoznaki NATO)?
Co, rurka wam zmiękła, że waszych sojuszników kochanych ktoś zechce w tyłek kopnąć, choćby słownie? Szabesgoj zwany dla niepoznaki polskim prezydentem zamarzył sobie stanu wojennego? A pocałujta nas gdzieś, i tak się doczekacie swojego, jak nie teraz to jutro. Âmazovâ bez ânkesȣf, dȉntojra Vȇjskȇj! Politycy do obozów pracy, imperia i systemowe pantokratyczne świnie do gnojówki!



4.04.16

 

Szanowna pani Szydło, przedstawicielko rządu ponoć narodowego! Odwagi! Kryzys imigrancki sprawił, iż jest tylu muzułmanów, gotowych spłodzić dziecko w ramach gwałtu. Proszę dać przykład, sprowokować ich (wszak taka natura kobiety, to kobieta zawsze winna, prawda politrucy watykańscy i arabscy?), a potem urodzić małego Ahmeda, który będzie miał dominujące geny swego dzielnego taty. Może pani sobie od razu wypłacić 500 zł na poczet patriotycznego religijnego wychowania tegoż oseska tak niepokalanie poczętego. I może na chrzest starczy. A katabasów to ja bym przymusowo ZATRUDNIŁA do opieki nad dziećmi z ciężką niepełnosprawnością – za stawki „pielęgnacyjne”, czyly takie, jakie dostaje zwykły Polak na opiekę nad takim dzieckiem.

I kościelni zboczeńcy niech się odpieprzą od takich jak ja, bo i tak żyję bo swojemu. I żadnej mendzie z Watykanu, Arabii Saudyjskiej, Moskwy, Waszyngtonu, Pekinu, Mediolanu, Hollywood czy Wiejskiej nic do tego.

p.s. jak ten burdel ma się nie rozpieprzyć, kiedy papierowe powiadomienie (koperta, znaczek, komunikat na kartce) o waloryzacji emerytury kosztuje więcej niż wynosi sama stawka waloryzacji? Także wypłaty dla urzędasów i sama obsługa programu „pińdźset-plus” jest droższa, a niżeli sama zapomoga. Bo kraj ma program „biurokracie na łyskej, ludowi na mózgotrzepa”.

 


27.03.16

Wszystkiego najlepszego życzą Służby Specjalne.
Na kolana, bydlęta, bo was, kurwa, powsadzamy, wywrotowce jedne.
I cieszyć się, że tym razem macie w telewizorze Teleranek.

...wybór między dżumą a cholerą - między ponoć swoim rządem a zagranicznymi terrorystami.


15.02.16 Wikisriks:

pis: czas dofinansować Rydzyka...ale broń boże, nie ze swoich... no przecież płaci lud podatki. Z resztą powie im się, że to na źródła geotermalne...o kuźwa, amerykańce nas znów podsłuchują...
usa: idziemy po was! ropę już mamy, łupki też, czas zabrać się za to geo-coś-tam!
W obronie demokracji i wolności! a w tym czasie niech Putin tańczy na Donbasie!
PO, PiS i reszta: aj-waj! Dogadajmy się!
PO: Majdan! Rejtingi!
PiS: Intronizacja! Reszta to i tak pic, tak jak z łupkami
USA: Nie stać was; kochajmy się jak bracia, rozliczajmy się jak Żydzi...

Dwa tygodnie później: Kryzys międzynarodowy zażegnany! FED obiecało pożyczkę na łapówkę za pożyczkę na obsługę budżetu. Powstała nowa rządowa koalicja na okazję rocznicy Chrztu Polski. Jej zadaniem będzie praca nad scenariuszem tego wydarzenia: jedna strona (tzw. opozycja) zorganizuje zamieszki, a druga (tzw. rządząca opcja patriotyczna) zorganizuje milicję obywatelską i straż moralności.
Papież znów spotkał się z Patriarchą Wszechrusi, ale już w Pekinie. Tysiące
Syryjczyków przyjechało obsługiwać poszukiwania rzekomych źródeł geotermalnych. Stanowią oni zaplecze seksualne oraz gastronomiczne.  


4.02.16

Jakoś we wtorek w reżymowej telewizji była debata dotycząca bezpieczeństwa publicznego. Towarzyszyło jej straszenie ludności oraz tzw. głosowanie publiczności, z które wyszło, iż oto znaczna większość biorących udział zgadza się na ograniczenie ich wolności w momencie zagrożenia. Jaką można wyciągnąć konkluzję z programu? Albo taką, że społeczeństwo jakaś część społeczeństwa rzeczywiście już jest gotowa poprosić o zainstalowanie stopniowego (przebiegającego fazowo) totalitaryzmu w zamian za samo poczucie bezpieczeństwa (nawet nie gwarancję). Albo taką, iż głosowanie było dęte, a całym zadaniem programu było nastraszenie oraz przekonanie widzów do wprowadzenia stanu wyjątkowego w kraju. Oswajanie ich z nadchodzącym wzięciem za pysk dla ich „własnego dobra”. Kaganiec na ryj – a w zamian pączki, paciorki, amerykańskie filmy i dopłata na dziecko. To byłaby dopiero umowa społeczna: System przekona ludność, iż są dziećmi specjalnej troski. Iż są bezbronni i bezradni, głosu nie mają, gdy duzi rozmawiają o sprawach ważkich. A ludność to kupi, bo tak będzie łatwiej.
Ktoś pozwolił na politykę migracyjną, polegającą na wstrzymywaniu, eskalacji, a potem wpuszczaniu dużej liczby uciekinierów.
Ktoś pozwolił na połączenie firm handlujących ropą, energią, i firm handlujących bronią, technologiami.
Ktoś skomercjalizował wojny i ukradł nam nasze ideowe boje.
Ktoś pozwolił na rozprzestrzenianie się wszelkich świńskich gryp itp. epidemii.
Ktoś pozwolił komuś innemu wygrać wybory.
Wszyscy jesteśmy pacjentami wielkiego domu wariatów.
Albo idee albo prostytucja. Ewentualnie jakaś trzecia droga, bądź wewnętrzna emigracja – transgresja (w piąty wymiar czy inny cyberhaj).


24.01.16

 

Wieść gminna niesie, iż polityczne świnie powróciły do swego kolaboranckiego pomysłu zhołdowania Redzikowa Jankesom pod bazę. Do jej ochrony szkolone są liczne zastępy wojsk, a nawet psy policyjne. Jak zwykle kraj próbuje się trzymać w klinczu: z jednej strony Żydoameryka, z drugiej probrukselski KOD, za plecami proputinowscy proDNR narodowcy, i fala azjatycka na karku. Taka sytuacja ma sprzyjać wprowadzeniu stanu wyjątkowego, takiego jak we Francji: http://wolnemedia.net/polityka/francja-przedluza-stan-wyjatkowy-na-czas-nieokreslony/ - najpierw konflikty polityczne wykorzystujące napięcia społeczne, potem wojska na ulicach, a rodak godzinami przy maszynie ramię w ramię z Chińczykiem (kto kogo?) i pozory stabilizacji z dopłatą na dzieci (które i tak mają być przyznawane bez względu na sytuację materialną... a w Polsce wszak rodzą tylko bogacze – bo ich stać, oraz tzw. patologia)
„Ujawnijcie się, wracajcie do zakładów pracy, czekają też na nas spokojne ulice naszych miast, żony, dzieci..” (film „Stan strachu”)

Bazy w PiSdu! Nie dla psa kiełbasa! Odpowiedź na klincz  to unik-spiętrzenie-wpierdol!

Nie jankeskie, nie brukselskie, nie moskiewskie -

(â)Mazovâ dƛa nȉhȉƛgêvaƛtystɤf!

 


18.01.16

„Świat to boska maszynka do mięsa”
Obecny spór wokół islamskich hord, a także wokół sytuacji politycznej w kraju toczy się często w obrębie jedynego paradygmatu. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest skłonność do determinizmu, stąd mamy fanatyków boskiego porządku, ale także afirmatorów dogmatów naukowych, swoistych „fenomenów”, czyli bytów, które mają istnieć bez względu na czas, miejsce i nasze widzimisie (częsty przykład dawnych filozofów-naukowców to formuły matematyczne). Wśród osób religijnych mamy islamskich fundamentalistów czołgających się przed Allachem, wśród krajan spotykamy przykościółkowych świętojebliwców, dla których wcielenie bóstwa wszelakiego stanowi proboszcz. Natomiast we Wschodu przybywają jeszcze tłumy postkonfucjanistów, gotowych pokornie i uprzejmie pracować za przysłowiową miskę ryżu, trwających w przekonaniu, iż wszystko składa się z hierarchicznego porządku. Ponadto mamy jeszcze zachodnich internacjonalistów, którym roją się landrynkowe wizje z „Imagine” Lennona. Łączy te grupy właśnie skłonność do poszukiwania determinizmu. Powstaje zatem pytanie, czy strategowie GMO, Pantokracji wszelakiej, nie zechcą tego wykorzystać? Oczywiście do każdej grupy (targetu za przeproszeniem) dostosują inne chwyty, ale ich baza będzie jedna. Więc niech dewotki się tak nie cieszą, że modlą się stajenki z Jezuskiem, zamiast adorować Koran, matematykę albo telewizor i konsumpcjonizm. Dlatego ja pójdę z narodowymi katolikami przeciwko islamskim fundamentalistom. Wjadę nawet czołgiem do siedziby NATO wraz z Antonio. Będę flirtować z europejską cywilizacją śmierci przy narodowym świcie.  Gniew narodowców trzeba skierować na JudeoAmerykę. Gniew „postępowców”, prodemokratów – na Watykan i jego miejscowych urzędników, na krajowych cenzorów od etyki, estetyki i obyczajowości. Tak, aby macki światowego Systemu były podgryzane gniewem społecznym z różnych stron i pobudek. Nie lubią w społeczeństwie naszem Moskwy, Islamu. Nie lubią Izraela, a ten inwestuje w USA i NATO. Nie wszyscy lubią obyczajowy kaganiec i religijne nakazy. Nie wszyscy lubią feminizm, i nie wszyscy – islamski dyktat patriarchalny. Ale tereny Eurazji były poza tym, miały Scytyjskie kobiety-wojowniczki, potem Polska i Ruś miała „stepowe wilczyce” – jest się do czego odwołać. Taki ani „liberastycznych” ani fundamentalistycznych odwołań znalazło by się zapewne więcej.
„Widok skrzyżowania dróg stanowi bowiem w najprawdziwszym sensie tych słów znak krzyża. (...): wyrazistego połączenia wolności i ograniczenia, które zwykło nazywać się wyborem. Skręt w prawo lub w lewo, podobnie jak dobro i zło, to kwestia swobodnej decyzji” (Chesterton)
 Owszem, nie wszyscy w społeczeństwie są ideowcami, większość ludzkości to oportuniści, z którymi rebeliant się nie utożsamia. Co do skrajnych konformistów, którzy swój opasły żywot chcą narzucać innym – należy po prostu zbudować im getto. Wejdą do niego dobrowolnie, bo będą tam mieli centra handlowe, w których wykończą się morderczym shoppingiem, i racje żywnościowe z GMO prosto z fastfooda, którymi się wytrują. Należy im rozmnożyć to, czym żyją – a pękną z przeżarcia. Zaowocuje to choćby powstaniem stref Amerikanenfrei. A co do starcia KOD- PIS, żadna z sił ostatecznie mnie nie zawłaszczy. Podczas Wojny Domowej w Rosji też wydawało się, że są tylko „biali” i „czerwoni”, a jednak pojawiły się rozproszone oddziały partyzanckie („zieloni”). Współczesne korpospołeczeństwo wymusza dyspozycyjność, „mobilność”, także w kontaktach międzyludzkich. Każdy od każdego oczekuje: masz być na każde zawołanie, masz z nimi iść (do kina, na demo, na piwo, i wszędzie tam, gdzie „wypada być”), masz się ze wszystkiego tłumaczyć i opowiadać innym o sobie. A jednocześnie wiele osób boi się publicznie wykrzyczeć swą pozycję ideologiczną. Szukają dla siebie wspólnoty i oparcia. Zamiast iść swoją drogą i korzystać ze światowego zamieszania.



10.01.16

Tak przy okazji, żeby nie było. To, że często „oram” Kościół i katolictwo, nie oznacza, że kibicuję islamskim radykałom. Żaden bóg, szatan, tzw. autorytet czy polityk nie ma władzy nade mną (bez względu na to, czy istnieją). Choć sama wszechmocna nie jestem – ale nie mam takich aspiracji, więc nie o egoizm się rozchodzi. Nie chcę być ani bóstwem ani niewolnikiem, myślę innymi kategoriami. Nie życzę sobie dyktatu islamistów w moim mnieście, tak jak nigdy nie dałam się dosiąść plebanom. Chrześcijaństwo, które wytępiło wierzenia Słowian, nie jest dla mnie żadną tarczą przed syjonistami i islamistami. Ja nie muszę wybierać między Izraelem, Watykanem a Mekką – bo to żaden wolny wybór. Moją tarczę stanowi jeno nihilgewaltyzm


styczeń 2016 cudawianki

 

Ja tam jestem bezbożnik i emerytowany szatanista, ale na chłopski rozum mi wychodzi, że te szopki, które się wczoraj odprawiały, to nawet sto lat temu byłyby niemożliwe. Zabobon i kłanianie się bałwanom – a to ostatnie ponoć Biblia potępia. A że XXI wiek śmierdzi rozbuchaną komercją i hollywoodyzacją, to „bydlęta klękają”, całują plastikowe lalki po nogach, robią bale przebierańców, a miłościwie nam panujący im przyśpiewuje – ze śpiewnika, coby jego „Esterka” nie pomyliła tekstu. Gdyby jakiś współczesny Chrystus zaczął demolować te targowiska próżności i luksusowego judenwurstu, to zostałby aresztowany jako antysystemowy ekstremista, a może i posądzony o powiązania z Państwem Islamskim.

Za czasów CCCP w domach dziecka proszono wychowanków, aby pomodliły się o cukierki. Modliły się zatem bez efektu. Potem wychowawcy zasuwali im propagandowe gadkie o Stalinie-dobroczyńcy, który kocha wszystkie dzieci Kraju Rad – a specjalne „magiczne” ustrojstwo zrzucało z sufitu cukierki – od „Wujka Stalina”. To były najprawdziwsze cuda. A na plakatach radziecki kosmonauta przemierzał niebo szukając Boga.

Tamtejsze społeczeństwo, tak jak i obecne, pragnęło igrzysk. A konformiści zarażali swą biernością i naiwnością wszystkich dookoła. Dziś mamy to samo. PiS robi dokładnie to samo co PO – cenzuruje media, obsadza stanowiska swoimi, szykuje się do państwa policyjnego. Ale ma lepszy PiaR, i zdołał przekonać podkurwiony platfusami lud, że robi wszystko dla ich dobra. I oto społeczeństwo przestało rozumnieć, że gówno w innem kolorze i o innej woni – nadal jest gównem. Mamy zatem ustawę o podatku bankowym – git, niech złodzieje nie obracają kradzioną flotą, niech nie wywożą twardej waluty z kraju stacjonowania. Tylko że usłużne media nie raczyły wspomnieć, iż ustawa, która kopie po łydkach jednych – nobilituje innych, tzn. SKOK-i. *http://wolnemedia.net/gospodarka/podatek-bankowy-przyjety-przez-senat/ Mamy więc mydlenie oczu, przesunięcie akcentu, aby zyskać poklask w społeczeństwie. Tak, złodzieje dostaną odrobinkie po dolynie, ale i tak społeczeństwo będzie dalej płakać i płacić – na innych beneficjentów. A jenteres musi się kręcić, PiS tak naprawdę NIGDY nie postawi się banksterom, gdyż… państwo ma dług i się zapożycza (robiło to także za Lecha Kaczyńskiego), vide „(...)wprowadzenia do ustawy innej autopoprawki – mówiła ona o wyłączeniu z podstawy opodatkowania kwot obligacji, które zostały zakupione na finansowanie długu publicznego”. Oczywiście zaraz usłyszymy, że nie mogą się postawić, ale chcą. Bo przeciwnik jest mocny, ale przynajmniej próbują. Wielu nie przyjmie do wiadomości, że to jedna klika. Wielu zapomniało (albo nie pamięta), jak Kaczor przyjmował Traktat Lizboński, jak ścielił się pod watykańskich pedofilów i latał na Chanukę. Osoby, które zdawały się świadome, teraz dają sobie wchodzić na głowę – niech ocenzurują media, skoro mają być „narodowe”. Niech obstawią kraj policją, nawet niemiecką – byleby chronił przed „wrogami narodu”. Mieli refundować leki – wspaniale! Jednak nie zrefundują? Jeszcze lepiej, nie otrują nam dziadków! (nawiasem mówiąc, to leki rzeczywiście trują), dadzą na dzieci – cudnie, dzieci to nasza przyszłość! Nie dadzą albo dadzą mniej? Wspaniale, patologia nie będzie rodzić i przepijać! Szkoda tylko, że ludzie tak łatwo zmieniają swe oceny. Że brakuje im dystansu. PO tak bardzo wszystkich wkurwił, że teraz łykają jak pelikany gierki ich oponentów z PiS. I dojdzie do wojny domowej, bo o to zawsze chodziło karierowiczom z obu partii (i innych politycznych złodziei, którzy pragną jasyru). Społeczeństwo zostało wytresowane tak, aby pragnąć bezpieczeństwa i telewizora. Jest dom z mediami, do którego żaden ciapaty nie wejdzie – i chwatit. Najważniejszy problem dnia dzisiejszego – kto szuka żony, która gwiazda pokazała dupę, i o której msza. Ploteczki, życie czyimś życiem, ersatz. Postawią wam fast-fooda? Cudownie, nareszcie pójdziemy w niedzielę do restauracji! Tak, przy okazji trzeba będzie wyrzucić trochę żywności, bo „te jabłka są brzydkie”. Estetyzm dołożył swą cegiełkę do głodu. Jak zwykle łatwiej jest uznać coś za brzydkie, niż podjąć głębszą analizę. Lepiej postawić „Maka” niż teatr, lepiej otępić, aniżeli dać szanse rozwoju. W listopadzie napchamy się pączków od Cygana pod samem grobem w ramach corocznego „jarmarku mortropa”, potem pooglądamy sobie jakiegoś kandyzowanego redaktorka, który w ramach „poznawania prawdziwego życia” przebierze się na godzinę za bezdomnego albo Indianina. Dawniej jeździło się na randki do getta. Jako masochistka obejrzałam raz jakiś ukraiński program – dwie rozkapryszone kretynki jeżdżą po świecie, by spełniać swe zachcianki. Na przykład nocują wśród Masajów (kolejny przykład zbrodniczej komercjalizacji rdzennego ludu, ale może to wina samego ludu, że dał z siebie robić hamburgery?), pijąc wino i komentując. I śmiesznie i strasznie patrzy się na to, jak te panienki przeżywają swe załamania nerwowe w dzikiej scenerii. Jak pozują na dobroczynność – dając parę dolarów Murzynkom (obowiązkowa fotka na pamiątkie), a potem wydając forsę na jakieś pierdoły na targu. Tak, ja też jestem totalitarystką, jak kaczyści: chciałabym, aby te panny wzięły udział w reality show, które zapewni im doznania Wielkiego Głodu. Może wtedy coś do nich dotrze. No właśnie – to programy typu reality show miały nauczyć społeczeństwo ekshibicjonizmu. Potem przyszły portale społecznościowe i kamery na ulicach. Dlatego dziś nikt nie potrzebuje śledczych wyciągających zeznania. A ponadto lud kupuje to, co potrafi się sprzedać – stąd zachodnie panienki, które niedawno szalały w klubach i na zakupach, a teraz twierdzą, że ISIL jest „cool”.

Na ile się wyceniacie? Ile kosztują gwoździe do waszego krzyża?



14.12.15

Jeszcze nas nie raz zrobią w konia w tem kraju. Teraz idą tzw. święta, więc rozkład bodźców jest nieco inny – wciskają pożyczki - trzeba się postawić, „zesrać się, a nie dać się” - kupić jak najwięcej, aby się  miało co kurzyć, i jeszcze te 12 potraw, które potem się wyrzuci – bo przecież nie odda potrzebującym. Prezenty się daje, żeby inni nie gadali, że się samemu pokazać. A prawdziwe problemy dla kraju, to czy znów będzie „Kevin” wyświetlany, i czy firma znanego GMO-napoju już zalała mniasto swemi radosnemi krasnoludami w ciężarówkach.
Ale jest jeszcze jedna sprawa, która zaczęła się wcześniej, i będzie się jeszcze ciągnąć – rozgrywka polityczna mianowicie. Tu już szachownica przygotowana, politycy za pieniądze Sorosów, Rydzyków, Waszyngtonu, Rzymu, Moskwy, Mediolanu (itp., itd.) chcą rozgrywać społeczeństwem. Dlatego nawet jeśli decydujemy się na udział w manifestacjach – bądźmy świadomi! Opracujmy własną długotrwałą strategię działania – na wczoraj i na jutro! Bo inaczej ktoś opłacony zrobi to za nas, i okaże się, że nie krzyczymy w imieniu własnym, a jeno szczekamy na rozkaz. Wbijta sobie do głowy: nie musicie wybierać pomiędzy Kaczorami a Petru i Popaprańcami, pomiędzy Moskwą a USA-Watykanem, bo jedynym prawem dla was ma być to, które sami spisujecie dla siebie! No chyba że godzicie się być chłopami pańszczyźnianymi. Złota, duża klatka pozostaje klatką! Wasze hasła mogą być zbieżne z czyimiś, ale wszystko będzie git, dopóki jesteście świadomi tego, co krzyczycie, i po co to robicie. Analizujta wszystkie sygnały i bodźce i przeflancowujta na swój ład! Świat jest spamowany sztucznymi bodźcami, i tresowany za ich pomocą, ale rozwój technologii, postęp wiedzy oraz niezależna wyobraźnia znacznie przybliżają możliwości emigracji wewnętrznej i tworzenia struktur własnych państw podziemnych. Dlatego indywidualna dywersja jest dziś najlepszym sposobem działania.


24.11.15

Przygotowywali nas na PiS od dawna. Piosenkami o Wyklętych, wykonywanymi przez rzekomo apolityczne piosenkareczki i pacyfistycznych z definicji dredziarzy chociażby. Poparciem narodu Prusów dla PiS. Potem przyszedł czas na zneutralizowanie protestów. Od wielu lat chodzę na protesty, demonstrację. Ostatniemi czasu prześladowało mnie wrażenie pewnej fasadowości tychże. Że ten ogień to tylko takie fajerwerki. Na początku nawet podejrzewałam, że to mnie się radykalizm stępił i mantykuję znakiem tego. Ale idę na SIO i widzę krzyż i słyszę o PiS. Idę do rolników – to samo. Idę do niepełnosprawnych – i nagle okazuje się, że „jedynym kandydatem Andrzej Duda”. To tylko niektóre przykłady. Powtórzyliśmy model Majdanu, ale w wersji soft, tzn. skumulowano energię społeczeństwa, jego frustrację w jednym miejscu – by zneutralizować ją Dudą. To był projekt Duda. Projekt, który miał za zadanie nie dopuścić do prawdziwego wybuchu wkurwu. Wykorzystano obywatelską potrzebę mitu, tzw. uczucia religijne, zagrano dobrym populizmem. Podstawiono różnych watażków protestów. Lud to kupił, bo był zmęczony. Bo chciał mieć się do kogo modlić i posiadać gwaranta stabilności. I z tych samych przesłanek, o których wspominam we wcześniejszych wpisach. PiS to wentyl bezpieczeństwa.
Żyjemy w popierdolonych czasach (moi przodkowie pewnie tyż tak mawialy). W czasach, gdzie wyrzuca się jedzenie, bo „potrawa brzydko wygląda”. Gdzie wydaje się budżet np. na zainstalowanie maszyny, w której za złotówkie można kupić karmę dla kaczek (to i tak dobrze, że nie dla gołębi), a weterani Powstania, budowniczowie stolycy czy osoby chore mieszkają po śmietnikach. Pobieżne bodźce estetyczne zastąpiły głębszą refleksję. Znów wygrał mit.
Ale bujać to my, a nie nas. Jeszcze zobaczymy, kto kogo, panowie złodzieje i oportuniści.


15/16.11.15

Upupianie i zakandyzowanie –
Z owym totalnym działaniem spotykam się na co dzień – osobiście, a także jako świadek. Wynika ono z kilku wzajemnie powiązanych ze sobą czynników, które krok po kroku przedstawię. Zacznijmy ode mnie – otóż mój bunt i ideologia ma głębokie korzenie, sięgające wieku gówniarskiego. Wtedy rozwój ciała nie nadążał za moją głową, potem ciało przestało nadążać za wiekiem. W związku z powyższym pod nogi pchali mi się obywatele, wychodzący z założenia, że:
- miejsce dziecka jest w świecie Disneya, i wyżej dupy nie podskoczy
- osoba o wyglądzie małolata, nawet jeśli rzeczywiście jest starsza, to z pewnością i tak musi być niedorozwinięta
- osoba, która „tak wygląda”, na pewno nie ma nic mądrego do powiedzenia (to ostatnie przekonanie często kamufluje bezideowość samych oskarżycieli). Nie wypisuję tego gwoli samoukrzyżowania-samogwałtu. Chcę na własnej tkance zwrócić uwagę na pewne zjawisko totalne: obopólne upupianie systemowe. Obywatele upupiają się i kandyzują wzajemnie, aby na to samo potem pozwolić rządom w stosunku do siebie (o tym później). Wszystko zaczyna się w dzieciństwie – dzieci należy zacukrzyć, zapudrować, ubrać na różowo i do Decathlona posłać na hulajnogę albo przed telewizor, coby mieć przez pół dnia spokój (a i samemu shoppingiem się zająć, o czym też jeszcze będzie mowa). Dziecko MUSI być przepisowo słodkie. Potem może się zbuntować, ale ma to być bunt kontrolowany, czyli przejaw rozkapryszenia – jak podrośnie, to się go łatwo zneutralizuje komercyją. Wchodzi tu również skłonność do oceniania ludzi według wyglądu – bo tak łatwiej, bo odgórne przypisywanie cech jest łatwe, upraszcza świat. Ergo: umacnia uniformizm. Wszyscy są trendy, a ci co nie są – to tak naprawdę chcą być, ale frustracja i zawiść im troszkie przeszkadza (mniema obywatel). Ludzie więc mogą się różnić mundurkami, maskami – ale nie ideami. Osoba, która nie pasuje do hollywoodzkiego obrazka, zawsze będzie się tłumaczyć – z poglądów i z codziennych wyborów. W sklepie, na ulicy, na barykadzie. Działa to jednak w dwie strony, mianowicie kandyzatorzy sami kochają bezpieczeństwo, stabilność, harmonię. Za spokojny byt pozbawiony ryzyka wyborów (ideowych, światopoglądowych) gotowi poświęcić wiele. I rządy im to dadzą: kaszka-nocniczek-wina-igrzyska. Życie oparte na defekacji i konsumpcji. Większość państw, jeśli nie wszystkie, to tak naprawdę szkoły specjalne dla obywateli specjalnej troski. Gotowych oduczyć się czytania, pisania, liczenia, samodzielnego wypróżniania, bo o samodzielnym myśleniu nawet nie wspomnę. Jaki jest czynnik wspólny Wielkiego Głodu na Ukrainie i konsumpcyjnego zajoba w USA? Jeden dominujący bodziec, wypierający inne. Człowiek zagłodzony walczy o okruszek chleba – to wypełnia jego byt. Człowiek skomercjalizowany trwoni życie na wymyślanie, na co wyda pieniądze i czego się nażre (on nie je a żre). Na ideowe refleksje czy bunt nie starcza czasu, bo czas jest wypełniony innym bodźcem. Człowiek został zatem ZNEUTRALIZOWANY. Tak jakby zaszczepiono mu pewien bodziec dominujący. Sprzężyło mu się poczucie szczęścia z określoną czynnością. Telewizja, poeci, agitatorzy, politycy, reklamy, kaznodzieje przeprowadzają nam operacje na mózgownicy – i w wielu przypadkach zabieg łatwo się udaje. Bo tak jest lżej obywatelowi. Oczywiście każdy inaczej się do tego zabiera: inaczej upupiało PO, inaczej zrobi to PIS. Czasem mamy totalitaryzm, a czasem totalne centrum handlowe. Można neutralizować religią, wiarą w miłość, w piękno, prezencikami, zamordyzmem. Sposobów jest dużo, bo ludzie miewają różne preferencje a podobne słabostki. Można też wykorzystać sytuację materialną, np. człowiek z małej miejscowości pójdzie na ustępstwa, jeśli chce mieć pracę, mieć co jeść – a cała mikrogospodarka jest obsadzona przez partię i ich krewnych. Człowieka bardziej rozfilozofowanego można natomiast wpuścić w pułapkę kategorii: np. dobra i zła totalnego, albo estetyki. Estetyka to taki pogląd, że wszystkie kategorie, emocje odniesienia – odnoszą się do piękna. Wkurw to np. wypozycjonowanie siebie w opozycji do tego, co piękne (czyli zbiór rzeczy pozytywnych). A więc nawet jeśli nie uważasz siebie za osobę obdarzoną uczuciami, poczuciami estetycznymi – to i tak, zdaniem zwolenników estetyki, prowadzisz swoisty dialog z pięknem. Mamy więc tutaj zamykanie się w kategoriach, definicjach, z których ucieczką może być chyba tylko wariactwo albo beznamiętność. Oba jednak wiążą się z rozmyciem własnego ja.  A chodzi tylko o to, że obywatele albo nie chcą w ogóle używać mózgownicy, albo mają zajoba na punkcie definiowania wszystkiego. I System to wszystko wykorzystuje – by nas stępiać. By nas czymś zająć, co odciągnie nas od buntu jeszcze na poziomoe samej świadomości, a nie działania.

25.10

 
18/19.10.2015

Dziki tłum, dla którego wydarzeniem życia było otwarcie warszawskiego modowego molocha z butikami i ciuchlandami. W tym momencie chciałam być terrorystą i mieć ładunek wybuchowy. To nie są moi rodacy. To jakaś obca rasa. Tak obca, że nie widzę ich nawet w roli mięsa armatniego mej barykady... Za poprzedniego ustroju były braki, niedobory – więc ludzie byli łakomi konsumpcji. Być może wielu z nich poparło zmianę ustroju właśnie z powodu konsumpcji. Inną skrajnością jest nadmierny dobrobyt, od którego przewraca się w przysłowiowej dupie. To sprawia, iż bananowa młodzież zaczyna się bawić w wyjazdy na wojnę (wyjazd na Donbas czy do Kurdystanu nie jest taki tani!) albo w rewolucjonistów czy terrorystów, albo eksperymentują z życiem ekologicznym. Jednak bez względu na ustrój i warunki – tam, gdzie nie ma idei – zawsze będzie królować duch konsumpcji i rozkapryszenia. Dlatego prawdziwi watażkowie byli sprzedawani Systemowi przez wczorajszych współbojowników. A dziś ich biografie są obiektem badań panienek z dobrych domów. Polskie panieneczki – wnuczki dam, czytają książki o rozbójnikach i kozackiej wolnicy, narodowi harcerze bawią się w Dzikie Pola, a amerykańska klasa średnia i wyższa dostaje granty na badania anarchonihilizmu. By potem można było zrobić o tym reklamę i gadżety. A wokół króluje apatia, której czasem po prostu brakuje bodźca. Kaganiec społeczny, bariera. „Rzucę kamieniem w Sejm, ale najpierw niech inni rzucą”. „Uważam, że to złodzieje, że rządzi nami banda – ale ja tego nie powiem. Mogę jednak przytaknąć”. Jest jeszcze jedna kwestia formalna: idee są nieprzetłumaczalne. Gdy wychodzą poza obszar osoby głoszącej – wchodzą w obszar interpretacji. Dlatego idee głosi się dla samego siebie, a hasła tworzy się dla otoczenia.
 Nie potrzeba trzody, nie trza pasterza!
Żeby zrozumieć banalność codzienności to trzeba pojechać na front, bo tylko wojna oczyszcza z banału i ohydy. Dzisiejszym emerytom nikt niczego nie obiecywał – sami musieli bić się o swój chleb. Dziś dostają głodowe emerytury a w tramwaju nikt im nie ustąpi miejsca – bo dziś ustępuje się tylko matkom z małymi dziećmi – oczywiście po to, aby dzieciak nie wydzierał się na cały tramwaj, że chce siedzieć. To dziecko od małego będzie przyzwyczajane, że wszystko mu się podtyka pod nos – i z kandyzowanego świata domu rodzinnego pójdzie w świat z postawą roszczeniową.
Ale wojny też mają swych sponsorów, bo wszystko jest albo projektem ideowym albo biznesowym. Obecnie to islam jest kartą przetargową. Rosja za kilkanaście lat może stać się państwem muzułmańskim. Czeczeni i talibowie, którzy przydają się w roli najemników imperiów. Krym, który także mógł być rozsadnikiem islamu na Ukrainę. Syria, Kaukaz, zabójstwo Kadaffiego, który ostrzegał świat, że jeśli podniesie rękę na jego region, to Europę zaleje fala uchodźców. Amerykańskie plany NWO. A między tym wszystkim azjatycki współczesny konfucjanizm.
NWO, konfucjanizm, pantokracja, totalizm. Chaos jest bezkształtny, a porządek nakłada kaganiec, wiarę i naukę łączy umiłowanie determinizmu. Dlatego JewSA, Watykan, Azja (Rosja, Chiny, islamiści itp. krąg postfeudalny), Mediolan (tu: symbol dyktatury mody), a także banki i koncerny tak precyzyjnie prowadzą swe rozgrywki.
Oto wrogi nihilgewaltystycznej rebelii. Це й є вороги нігільґевальтської коромоли. Ůon vraźêvê nἲhἲлgêvaлckἲho bϫrsōvanâ.


2.10.15

Polska nowoczesnością, sprawiedliwością i jawnością stoi. Po tym, jak areszty nie mieszczą złodziei batoników i pijanych rowerzystów, aresztowania tymczasowe i wydobywcze kwitnie, lokalne filie Guantanamo rozsławiają kraj, a pedofile spacerują po ulicy, a władza nie żałuje sobie podwyżek, … po tym przyszedł czas na rozliczenia. I tak oto kasy fiskalne trafiły do babć klozetowych w prowincjonalnych dworcowych toaletach. Nie udało się w kancelariach i urzędach, a tu się udało! Już żadna łapówka, żadna machlojka i przewała nie dotknie tej ziemi!

…. czy chciałbyś obywatelu, aby w majestacie prawa cię okradano? Czy samoczynnie, z własnej woli oddałbyś złodziejowi swój pulares? Czy przy obietnicy względnego bezpieczeństwa, gwarancji jednostajności i inercji gotów byłbyś płacić wysoki haracz i zrzec się wolności i honoru?
Czy byłbyś skłonny trzymać pracownika i płacić mu, gdy ten nie wykonuje należycie swej pracy? Czy do przedłużenia mu umowy wystarczyłaby ci sama obietnica poprawy? Czy zamiast jego pracy płaciłbyś mu za obietnicę pracy? Czy gotów byłbyś na prostytucję, skoro taka byłaby zatwierdzona obyczajem i prawem?
Czy zatem dlatego chodzisz na wybory i nie podnosisz ręki na System?


28.09.15  Z cyrku „RP”

Prezydent Dupa najpierw w Anglii krytykował Polskę, a teraz w JewSA namawia dorobkiewiczów i kolabów na powrót do kraju. Laska + lobby to polski (rządowy) model gospodarczy
Cymański jechał ostatnio TLK „Pobrzeże” - zapewne w ramach kampanii wyborczej. Objawił się ludowi prostemu na korytarzu wagonu drugiej klasy, gdzie pół podróży spędził na czytaniu „Faktu”, a kawałek na głośnym wyłuszczaniu swoich poglądów n.t. uchodźców i, zdaje się, roli kościoła. Ponadto nudził się nierozpoznany, by zostać zapytanym o jakże ważką kwestię strategiczną, tzn. którędy do barowego.
Młodemu Lepperowi komornik wszedł na miedzę – podobno w związku z długami, z powodu których podobno powiesił się jego ojciec. Dzięki temu trudniej będzie nagłośnić skandaliczne praktyki polskiego komornictwa – bo tzw. demokratyczna większość, choćby zbuntowana, nie lubi uchodzić za populistów lub wariatów. Więc czasem nie o wszystkim krzyczy. Bawiąc się w konwenanse, nie zrobi zadymy w stylu greckim. Internetowa pyskówka czy raz na rok mały proteścik im wystarczy. Taki rodzaj przerwy na kawę. Zamiast oporu mamy opory – bo pokolenie demokracji nie lubi być inne, nielubiane, „śmieszne”. Może przywalić Azjacie, ale nie biurokracie, który ukradł im dużo więcej, a i tegoż Azjatę im sprowadził.
Więc aby namieszać w kraju – trzeba w nim inaczej rozstawić akcenty, zamieszać dekoracje, zagrać konwencjami - samemu nie brudząc rąk.


23.09.15

Ostatnio co jakiś czas wybuchają protesty wszelkiego sortu funkcjonariuszy, którzy to funkcjonariusze, sami będąc częścią Systemu, nazywają złodziei z rządu po imieniu. Jednocześnie mamy sytuację, gdy tacy sobie kelnerzy tak po prostu kogoś z rządowego koryta podsłuchują.
W międzyczasie umarł kolejny człowiek, zamieszany w politykę (były działacz Samoobrony, epizody z LPR i PiS) oraz w porachunki mafijne (gang zapaśników z Koszalina uznał go za konfidenta). Przed nim „wyhuśtał się” sam Lepper, otruto Chaveza, a na Ukrainie zamordowano szemranego narodowca Олександра Музичко. Na samej Ukrainie obecnie trwa realna walka pomiędzy oligarchicznymi klanami, mafią i „frontowikami”.
Z powyższego wynika, że walczyć z Systemem należy także metodami mafijnymi – bo to jest żywa specyfika naszej szerokości geograficznej.
Tak samo jak w genotypie Azjaty jest zapisana mordercza praca – zaszczepiona jeszcze w czasach feudalnych, i to Azjaci będą kolejną siłą, która podbije świat – za pomocą taniej siły roboczej. Nie ma sensu próbować im dorównać, a walczyć na własnym terenie należy z wykorzystaniem miejscowej specyfiki.
Obecne zagrożenia to (m.in.) oczywiście złodziejska i wiernopoddańcza polityka, rozrost biurokracji, powszechny konformizm i mentalna prostytucja (odrzekanie się od prób bycia sobą i od buntu), banksterska okupacja, watykańskie biznesy, komercyjny kulturkampf napierający z USA i Izraela (m.in. Hollywood, muzyka, moda, reklamy, produkty, fast-foody, język, polityczna poprawność), Moskwy (filmy i muzyka, język), Watykanu (religia, dogmaty, obrzędowość), tenże realizowany przez ponadnarodowe korporacje (produkty, moda, kredyty), a także w sporej mierze azjatyckie biznesy (ale można spróbować je umiejętnie wykorzystać na swoją korzyść) i azjatycka postfeudalna mentalność.

Nie jesteśmy elektoratem – jesteśmy ideowymi wariatami!
Okradać złodziei, budować obozy pracy!

**********
Brzydzi mnie komercjalizacja wszystkich sfer życia. Mam chęć wykastrować // powiesić za jaja ultrakonserwatywnych talibów i hindusów z kwasem, i mam chęć zbombardować liżące się „słodkopierdzące” pary. Rzygam kandyzacją, „upupianiem” życia i totalitaryzmem, oraz w równym stopniu naukowym determinizmem i przekonaniem o boskim odwiecznym porządku. Zbrodnią przeciwko tożsamości było podpalenie skansenu w Kadzidle. Taką samą jak wysadzanie w powietrze przez talibów niemuzułmańskich starożytności. Okupacja Donbasu, Krymu = Okupacja Iraku, Afganistanu, amerykański kult mody i urody nie wyzwoli islamskiej i hinduskiej kobiety, komercha amerykańska i azjatycka nie uratuje północnego Koreańczyka. Uczeń współczesnej szkoły może wybierać jedynie pomiędzy czipsami a katechezą, aby w przyszłości iść na wybory – pomiędzy dżumą a cholerą.

http://chomikuj.pl/fucktheusa/Dokumenty/fdhg,4868437635.docx
Реальність неважлива — важливе те, якою я сприймаю їі.
Є така розповідь, “сон Макара” називається, вона донезмогу актуальна — про експлуатацію, про мрії втекти від феодального світовлаштування, про те, що навіть у домовині не чекає тебе спокій, що завжди буде пізно. Привчили нас думати, що час детермінує нашу долю, звідти й вражіння, що завжди усе запізно. “Не мій час”, „я вже не встигну бути революціонером”, “не зумію докінця...”, “я не гуляй-душа, але я й не sXe”, ні-то філозоф, ні-то раб; “кохався з Вкраїною, а тут якесь сесесер наздогнало”… суспільний лад привчає оглядати себе у зеркалі погляду інших, підганяє менталітет під зразкову парадигму, перетворює епос на рекламу.
... а можливостей втечі завжди більше аніж заняттій втеча в хворобу, на природу, у донбас, у безприютність, у смірть, ідеологію, амок, псих, у медитацію, екстаз, психоактивні речовини, гібернацію, анабіоз


31.08.15

Nie ma funduszy na edukację i rozwój nauki, bo są na kretyńskie programy w telewizji. Nie ma funduszy na pomoc ofiarom Systemu, bo są na podwyżki dla politycznej bandy (np. http://strajk.eu/nowi-poslowie-zrobia-jeszcze-wiecej-niz-dotychczasowi/), dla uchodźców czyli ofiar kolonialnej polityki zachodnich mocarstw (dostaną więcej niż rodzimi beneficjenci pomocy socjalnej), są na wsparcie strefy euro i banksterów (kiedy następne otwarcie linii kredytowej w MFW?!). Przy okazji bezczelne jankeskie żydostwo (z takimi by zrobić porządek) wespół z Rosjanami czy Niemcami podzieli się „złotym pociągiem”, którego nie ma. Ale co to za problem, prezydent im to zrekompensuje, niczym kościelnej mafii – z nawiązką. Kamienice już wszystkie oddane pełnomocnikom zaginionych jaśniepanów w kontuszach i pejsach, a także watykańskim kasożercom, więc teraz coś innego się wymyśli. Przy okazji parę doraźnych rozwiązań się rzuci w lud: sklepiki szkolne ze zdrową żywnością – w kraju, gdzie większość miast jest pod zaborem wszelakich fast-foodów (począwszy od korporacyjnych gigantów, którzy weszli tu jako pierwsi – za zgodą polityków). Ale łatwiej wykończyć mały sklepik, anizeli zorganizować pogadanki o szkoldliwości GMO. Albo przymusowe lekcje WF-u zamiast jakiejkolwiek refleksji nad tym, dlaczego te lekcje są takie beznadziejne (maksimum piłki, minimum gimnastyki). To samo było z matematyką: lepiej zmusić do matury, aniżeli reformować lekcje. Bo zamiast być mądrym – trzeba być „cool”, zamiast wytrwałym - „być fit”, a bunt i własne zdanie – w ramach określonych modą i ustawą, normami. Wszystko pod kontrolą, szczekaj w kagańcu.
A potem jeszcze poudajemy, że kogoś obchodzimy, że to my ustalamy, kto z kim i o czym będzie dyskutował w skali międzynarodowej. A potem i tak nikt nas nie zaprosi na rozmowy do Łukaszenki, i jankesi z chińczykami będą umierać ze śmiechu.
В Yкраїні тимчасом вже давно торгують державою. Для чужинських махінаторів від разу було громадянство і місце у владі. А для героїв війни ні ґромадянства, ні грошей — лише тюрма, часом на вибір: “своя” або москальська.
...Bo tu chodzi o tresurę bezmyślnego społeczeństwa. Zamknąć mu gębę referendum, które nie ma mocy sprawczej, bo i tak sejm musi „klepnąć” odpowiednie ustawy, aby zrealizować postulaty referendalne, a i same pytania są niekonkretne. Kłaść do głów propagandową papkę, być świętszym od papieża i bardziej (pro)amerykańskim od Ameryki.
Ja mam taką propozycję dla rządu: zamiast wydawać forsę na złom z Ameryki, na podróże po rodzimych wioskach potiomkinowskich – odłóżcie trochę i zróbcie pewien biznes z Japończykami. Oni tam mają u siebie roboty humanoidalne, które mogą spełniać funkcje rządu. Będą robić show w waszym imieniu, potrafią odpowiadać na proste pytania, dobrze się prezentują zewnętrznie. I nie trzeba się z nimi dzielić zyskiem. Roboty będą czatować ze społeczeństwem, a wy będziecie w tym czasie kręcić swoje lody.
...Dopóki nie nadejdzie czas przymusowej pracy w obozach dla świń.


24.08.15

Wsadźcie sobie w dupę swój represyjny projekt p.t. „Doktryna Bezpieczeństwa Informacyjnego RP”. Tak, jestem, byłam i będę siłą antypaństwową, i dopóki mnie nie zutylizujecie, tudzież nie zrobicie mi lobotomii,
to będę mówić, że jesteście bandą złodziei i ideowych kurew, które płaszczą się przed Żydoameryką, Watykanem, ale także przed banksterami, domami mody, Chujnią, Moskwą i Chinami. Brzydzę się waszą
świętojebliwą, kolaborancką, spekulacyjną linią polityczną. Potępiam waszą tzw. politykę międzynarodową. Jest to z mojej strony "agresywne działanie propagandowe", ekstremizm, cyberterroryzm, od dawna tworzę konflikt społeczny, bo w dupie mam "peace and love", a także różowy totalitaryzm spod znaku "Manifestu światowej waluty"(http://wolnemedia.net/gospodarka/manifest-swiatowej-waluty/). Ponadto jestem agentką "wrogiego wpływu" mazowszańskich i kozackich rebeliantów (NIE MYLIĆ Z BANDYTAMI Z DNR!!!), przebrzydłych abnegatów-paszczurów-wieśniaków-plebsu niesarmackiego, rozsadnikiem nihilgewaltyzmu
i wariatem do sześcianu. Nie uznaję władzy waszej, ogólnoświatowej, modowej, medialnej, lobbystycznej, boskiej, szatańskiej, naukowej. Pragnę dalej kształtować wasz negatywny obraz, wy złodzieje kraju, w którym się urodziłam.
Itp.


17.08.15

Dziś prezydent Białorusi wykopał 70 (podobno) worków kartofli. A ty, polski polityku, co dziś robiłeś?


13.08.15

Ćêchanϫf ἲ âMazovâ bez ânkesϫf! cHameryka prec! Nasā Mātcyzna – svobodna ůod chamerykan, moskaлa ἲ ἲnśech ńêbracnech eлementϫf! Nas rodny byt – ê naszom strategô!
Dἲntojra Vêjskêj!
- Mazovsko hoůota
http://mazoviaki.prv.pl/

11.08.15

В моїй хаті була й майже-біда, й майже-богатство, батькі відчули смак безробіття тай регіональної політикі. Коли в людини є все - вона нудьгує. А коли майже нічого нема, тоді людина стає креативною. Але коли зовсім нічого нема або є влада тотальна - то людина стає людожером. А я всього два раза буваю насправді щасливою: коли повертаюся з саботажу, й коли я на переправі. Саботаж - це й щира акція протесту, марш, лістівкі, наліпки, вибухівкі тощо. Переправа - тут також кльовий момент виходу до людей: я брудненька, в крові ноги-руки, очі божевільні, дико-козацькі. Повна абнегація та виклик суспільству. Чому не заживу я там назавжди? щоби не привикати- щоби це не стало ман"єрою. Тоді загине фантазія, відчай, ідея. Воля стане тоталітаризмом. Корисно завжди шукати можливість евакуації.


7.08.15

Z masochizmu zaryzykowałam obejrzenie przez chwilę jednej stacji telewizji publicznej i jednej komercyjnej głównego nurtu. Obie zorganizowały sobie swoisty konkurs na godnego następcę „Trybuny ludu” czy innego tego typu organu propagandowego – oczywiście po świętojebliwym liftingu. Nie żeby Donek&Bronek nie siali propagandowej dezinformacji. Po prostu wcześniej obowiązywał mdły kotylionizm, a obecnie mamy rozmodlony dudyzm. Zamienił stryjek sierp na młot, zamienił chłop ciaracha na plebana...

Przy okazji propagandowych orgii jeszcze dwie, które mnie nieco podkurwiły (oprócz tradycyjnego wkurwu na proamerykańskie/prokościelne/promoskalskie/proNWO trajlowanie):
Masowe hołdy i wyśpiewywanie hymnów na cześć Kulczyka - także wśród tzw. gospodarczej lewicy i rzekomo antyoligarchicznych wolnościowców. Pokłońcie wy się lepiej śmierci (nie tej konkretnej, tylko w ogóle), a nie cudzym spekulacyjnym miliardom.
Zawłaszczanie Powstania Warszawskiego przez różne opcje polityczne i byznesowe. Ten trend trwa już sporo czasu, a z każdem rokiem się nasila. Nie zgadzam się z nim. Bo brat mojego dziadka był w Powstaniu. Bo uważam Powstanie za swego rodzaju dobro narodowe, do którego prawo ma tak wielu różnych ludzi - bo nadstawiali w nim karki nie tylko ci modni obecnie bohaterowie, ale także m.in. anarchosyndykaliści, „zadrużanie”, radykalni narodowcy, narwane małolaty. Bo Powstanie powinno być obiektem badań naukowych, solidnej debaty, prowadzącej do dyskusji, wniosków, refleksji. A nie obiektem hollywoodyzacji, formującej ckliwy disneyowski obrazek  pięknych dziewuszek i chłopaczków, hasających w słońcu z karabinem i modlitewnikiem. A ci, którzy lansują się na micie Powstania, niech się lepiej już teraz zaczną zastanawiać, za ile kilo cukru są gotowi wyrzucić Żyda z okna, i za jaki ciuch rozłożą nogi przed okupantem.
 

2/5 sierpień 2015

Najpierw jeszcze w nawiązaniu do maglowanego wcześniej tematu: teraz Chińczycy coś bliżej się zainteresowali naszą (g)łupkomanią: http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,18360540,bedzie-polsko-chinska-wspolpraca-ws-gazu-z-lupkow.html#ixzz3g9TEpjSr

Przy okazji, jak zwykle bez medialnego echa (bo oczywiście są „ważniejsze”, bardziej „lajfstajlowe” sprawy), przepycha się dwie GROŹNE USTAWY: o zgromadzeniach (http://sierp.libertarianizm.pl/?p=1329) i częściowo złagodzoną pod wpływem organizacji lokatorskich – o rewitalizacji (http://cia.media.pl/projekt_ustawy_o_rewitalizacji_zostal_zmieniony) . Oczywiście trwa oswojanie ludności z nadciągającą hordą amerykańską – poprzez medialny koktajl złożony z fobii oraz popkultury. A tymczasem jankesi w dupie mają bronienie kogokolwiek: Ukrainę już dawno przehandlowali (http://banderivets.org.ua/vchorashnye-golosuvannya-v-radi-zakriplennya-kolonialnogo-statusu-ukrayiny.html), a Państwu Islamskiemu sami wraz z Izraelem produkują rakiety. Duda doskonale o tym wie, ale wykorzystuje patriotyczne odium wytworzone przez jego piarystów, aby wciskać ludziom bajer na Grójec i brać za to pensje oraz prezenciki od zagranicznych mocodawców. Wybory w Polsce to jedynie zmiana małpy w klatce. Klatka pozostaje ta sama, choć czasem odmalowana. Prawdziwym zarządcą w kraju jest dress-kod z dodatkiem różnych komercyjnych mitów (religia, wiara w miłość, tzw. uczucia estetyczne). „Alpejskie mleczko jest z Waszyngtonu, ta jak kebab i włoska pizza, konopie indyjskie też tam rosną, jankeski hamburger with polish ham, amerykańska fabryka wyprodukuje ci twą tradycję… tu się sra dla USA, tu się robi ser dla ZSRR! Z taśmy schodzą rodzinne wspomnienia, boże Narodzenie zaplanowane w Hollywood, polska gleba genetycznie zmodyfikowana – zrobili ją w Nju Jorku by sprzedać w biedronce… pejsaty jankes zaplanuje ci łykend i rozpisze dietę, jego przedsiębiorstwo doskonale zna twe sentymenty i namiętności, zna cie lepiej niż ty sam i twoja matka… historia świata, dzieje państw i twej rodziny, folklor i mitologia z waszyngtońskiej taśmy fabrycznej – Bo jedyny możliwy protest to przeciwko zdjęciu „Kevina” z anteny, bo jedyna dopuszczalna rewolucja – to w makijażu, bo jedyne legalne zbiegowisko – to pielgrzymka. Wiem, co to honor, dziwko, bo umiem ładnie jeść widelcem przy stole i dobierać elitarnie kolory, wiem, co to sarmacka wolność – bo biję chłopa po mordzie, wiem co to liberty – mam przecież amerykańskie ciuchy”.
W USA i Japonii doskonale widać tresurę społeczeństwa poprzez pracę (w Japonii jest to normowane także feudalną tradycją). Człowiek zostaje wtoczony do pewnego kieratu, który na tyle wypełnia mu czas, iż obywatel nie ma czasu na „głupoty” typu przemyślenia, refleksje, niepopularne (t.j. niemodne) rozrywki. Kierat sprawia, iż się zapomina o wszystkim, co nie należy do kieratu – a otaczająca rzeczywistość jest postrzegana w sposób automatyczny – bezrefleksyjny. Człowiek może być chaotyczny albo mieć własne zasady – ale w pewnym momencie społeczeństwo bierze go za ryj. To może się stać jeszcze w dzieciństwie, ale i „z nadejściem dojrzałości” (sic!). I prawa świata mogą być dla człowieka niezrozumiałe – a w związku z tym albo poddaje im się bezmyślnie albo prosi innych, aby „tylko na początku” poprowadzili go za rączkę przez świat. I nakładają smycz. Na długo. Można też zacząć wnikać, rozmyślać, analizować – aż się zaplączesz, i logika tego świata sprawi, że potkniesz się o własne nogi. Człowiek, który sam sobie  nic nie zaplanuje – może liczyć, że zrobią to za niego inni. I często instynktownie nie wierzy, że ludzie, którym za coś płaci – mogą mu wcisnąć kit. Że trucizny bywają najsłodsze. "Він був на війні. А була це інша війна, нетипічна. Ніколи не був маміним синком, знав, що таке ордунґ, знав, хто ворог, хто друг, нехтував теплою периною. А там сталося щось таке... Він, ворог, вправи...але акценти перемістилися - зрозумів це лише у моменті випробування - його вчили мистецтву війни, а йому чомусь несподівано в голову заліз пуддінг з цукром. Він і ворог - рівні, тому й він йому - ворог, й ти - йому. Ви рідні вороги, ваша війна - навчання для тебе і його, експеримент. Переможеш себе - переможеш ворога, тобі треба залізти у душу його, тай принести в жертву Вальгалі. Будеш самим собою - і зможеш перевернути світ, змінти в ньому акценти. Нема вічного порядку - є лише різні сили та іронія долі. Використай іронію долі й свою честь. Працюй так своїм бунтом, як і своїм режимом, й ще своїм вар’яцтвом" (роман "Іронічне айкідо")  

Kwestia następna – naiwnym jest ten, kto sądzi, że w Polsce można się wyleczyć. Można się jedynie zaćpać. W kraju autorytet plebana czy lokalnych kacyków to tajemnica Poliszynela. A autorytet lekarza i farmaceuty? Jest on doskonale wykorzystywany przez lobbing farmaceutyczny. Znajoma farmaceutka zebrała ostatnio ochrzan za to, że zbyt rzadko sugeruje bądź poleca klientom leki pewnej określonej firmy. Oczywiście apteki i kliniki nie mogą przyjmować korzyści finansowych od lobbystów. Ale mogą dostawać gadżety, prezenciki – w podzięce albo na zachętę. A potem „nagle” lekarze z danej kliniki przepisują określone produkty medyczne, a pani z apteki udziela „dobrych rad”. Niektóre leki są w promocji, co ma duże znaczenie przy ogólnej drożyźnie w aptekach. Emeryci i biedni kupują więc produkty danej firmy – choć ich nie potrzebują. Apteki są rozliczane za ilość sprzedanych specyfików. Niektóre specyfiki są wręcz dopiero testowane – na pacjentach. Firmy potrafią się obrazić za małą skuteczność sprzedaży ich produktów – wtedy wycofują nakład, bywa on rozprzedawany za granicę, a specyfiki nie są często niczym zastępowane. Prywatne apteki mają wyższe ceny, więc lepiej interes się kręci w aptekach działających pod „opieką” koncernów farmaceutycznych, oferujących specyfiki na wszystko i w korzystnych cenach.


12.07.15

W kontekście wpisu z 7/9.07.15: no, coś jest na rzeczy z temi kwestiami klimatyczno-gospodarczymi, już rydzykowcy podjęli temat: http://wsksim.edu.pl/konferencja-w-stolicy/
Współorganizatorami są także m.in. klub parlamentarny PiS oraz „Solidarność”. Ciekawe, czy w danej kwestii w końcu da głos środowisko Kukiza – tego samego, którego kampanię wyborczą wspomogła Kompania Węglowa...


11.07.15

Z frontu zachodniopomorskiego, ale przykład obrazuje ogólne podejście do problematyki czytelnictwa i umiejętności myślenia. Koszalin likwiduje kolejną księgarnię – w zasadzie ostatnią wolno stojącą. Przychodzi zasłużona była polonistka – kobieta, która potrafiła zacytować uczniom „Pana Tadeusza” z pamięci, gdy w szkole wyłączyli prąd podczas lekcji. Przyszła na zakupy. A właściwie to przyszła kupić książki na zeszyt, bo już nie ma pieniędzy. Jest na emeryturze. W tym samym czasie jakiś palant z telewizji wraz z wieszakiem na modne ciuchy dostaną kupę forsy na kolejny ogłupiający program telewizyjny. Na wcześniejszą emeryturę odejdzie rzesza kurwokratów z dobrą odprawą. W ZUSie podwyżka. Kolejny polski naukowiec skusi się na pracę dla jakiejś zbrodniczej mendy z USA, Chin czy Rosji. Po co komu umiejętność czytania czy liczenia? Po co takie fanaberie w obliczu całodobowych programów telewizyjnych, teledurniejów, pokazów mód i targowisk próżności, w obliczu wyścigu świń do koryta, w epoce gwiazd internetowych filmików o sraniu na żywo?
To jest starannie zaplanowana strategia gwałtu. Kto się sprzeciwi? Gimbaza, która boi się klasowych szpanerów, choć ich poprzednicy stali oko w oko z okupantem?

7/9.07.15

Sprawy krajowo-światowe układają się w pewną logiczną (oczywista, wedle logiki kasożerczej) całość. Benzyna podrożała, z dnia na dzień, na tzw. ścianie wschodniej polikwidowano sporo stacji benzynowych. Gospodarka UsrAńców jest w recesji, i Duda rzucił się ją ratować – chce skupować kolejny złom oraz instalować w kraju obce wojska – NA KOSZT POLSKIEGO PODATNIKA. W ten oto sposób będziewa utrzymywać nie tylko cyrk z Wiejskiej, rabusiów z ZUSów, ale także obcą armię. Ten sam los czeka klika innych krajów Europy środkowo-wschodniej, a Ukrainę jankesi wezmą za darmo (Monsanto już ma czarnoziemy, й справа не в антимосковської конфронтації. Ні, просто американці — вони-ж самі собою генетична помилка, не можуть пережити, що чорнобильська діета набагато корисніша для здоров'я, аніж фаст-фуд. Амбіція та бізнес...). Kazachstanem podzielą się z Moskalem i Chińczykiem, gdyż bogaty Kazachstan robi ten błąd, że mało produkuje - wytwórstwo, wydobycie, inwestycje oddaje innym.
Także u nas odwierty łupków miały się odbywać głównie na terenie dawnych poligonów, terenów woskowych (vide: mapki na stronie Ministerstwa Gospodarki).
Pisałam już kiedyś, że na Krymie ziemię pod dzierżawę zaczęli skupować Chińczycy – i zaraz potem na Krym weszli Moskale. Oto dalsze wątki chińskie z ostatniej chwili:
a) Polskie interesiki, czyly już wiadomo, dlaczego Chińczyki nas doją legalnie: http://wolnemedia.net/gospodarka/chinska-pulapka-na-dude/
b) Bank Watykański ucieka do USA (recesja!), a Chiny skupują długi banksterów: http://itccs.org/2015/07/05/the-vatican-china-ltd-a-tragic-comedy-to-be-broadcast/  http://kevinannett.com/2015/07/05/the-vatican-china-ltd-a-tragic-comedy-to-be-broadcast/
Ponadto przypomnijmy sobie tematy niedawnego Klubu Bilderberg, gdzie jednym z gości była żona Sikorskiego. Tego Sikorskiego, który ma ponoć szansę na pracę u USrAńców (http://wpolityce.pl/polityka/257105-sikorski-emigruje-do-usa-ponoc-ma-juz-posade-za-co-najmniej-100-tys-dolarow-rocznie-zona-zalatwila). Ale do tematów spotkania, były nimi m.in. Sztuczna inteligencja, cyberbezpieczeństwo, bezgotówkowe społeczeństwo, kryzys ekonomiczny (a jakże!), Grecja, Rosja, terroryzm (pamiętacie, jak Wielka Brytania straszyła terrorystami, i potem „nagle” strzelanina w Tunezji?), wybory w USA (tą razą „kryszę” ma dostać Hillary). Przy okazji w Polsce postraszono nas kryzysem energetycznym (benzyna!): https://obywatelekontroluja.pl/konferencja-kryzys-surowcowy-a-bezpieczenstwo-energetyczne-polski/. O kwestii energetycznej, i prawdziwym kryzysie w tej sferze pisałam tu: http://dm136697.blogi.pl/comments/beznowygazow
Tak to, w dużym uproszczeniu, się układa. Co do referendum, to prawdziwie istotne pytanie, które powinno się tam znaleźć, to takie, które dotyczy obecności obcych wojsk. Czy powinny stacjonować, na czyj koszt, jeśli tak, to w jakich okolicznościach (choć te można łatwo sfabrykować aby wprowadzić w kraju stan wyjątkowy). Ale tego pytania nikt nawet nie zgłosi, tak jak nikt nie zapyta, czy dalej chcemy łożyć na premie biurokratów. Na obecnej fali ponownego projankeskiego orgazmu (ich święto rzekomej niepodległości odtrąbili w mendiach niczym dawniej день победы, że już nie wspomnę o codziennej pronatowskiej papce) nie ma szans racjonalnie przekazać ludziom plusów i minusów obcej obecności. Wszyscy boją się Rosji, ale ona raczej skierowała swe niecne cele na byłe republiki radzieckie – ze względów ambicjonalnych i gospodarczych (czarnoziem, kurorty). Z resztą co to za wybór między dżumą a cholerą?!
Kwestia następna, którą powinnam była poruszyć już wcześniej: samobójstwo naszego mazowieckiego rodaka – gimnazjalisty z Bieżunia. Jak zwykle media maglowały i mieliły temat, ale tak, aby nie dostrzegać istoty problemu, czyly dyktatury uniformizmu, i przy okazji tego, że szkołom chodzi tylko o PiaR i tresurę młodych. Bo na tej sytuacji jak zwykle można coś ugrać: z jednej strony ultrakonserwatyści zawyją, że już im się nakłada kaganiec, że to koniec wolności słowa i galopujący dżender, z drugiej System rzeczywiście może w pewien sposób ukrócić wolność wypowiedzi poprzez sztuczne utrwalanie kandyzowanego świata wszechmiłości (i tu przypomina mi się moje gimnazjum: gdy ktoś próbował mnie wyśmiewać, to nauczyciele mieli to gdzieś. Gdy natomiast się z kimś pobiłam, to ryczeli, że w szkołach XXI wieku nie może być bójek i konfliktów– nawet pojedynków za obopólną zgodą czy zabawowych szarpanek, które są charakterystyczne dla wielu młodych energicznych ludzi). Ale mamy jeszcze jedną stronę konfliktu, tzn. reżym brukselski, który chce kupić całe środowisko LGTB. Moim zdaniem niech każdy uprawia seks jak lubi, natomiast jestem przeciw upolitycznianiu różnych środowisk. Tymczasem na Paradach Równości widywałam osoby z wizerunkami Obamy i flagami U€, i reżym brukselki także spróbuje tu ugrać coś dla siebie. Będzie więc zbijanie kapitału politycznego z różnych stron. Natomiast sytuacja w kraju jest taka, że mamy kult opakowania – i może ono być albo jednolite albo krzykliwe – ale nigdy nie może zawierać czegoś głębokiego. Jeszcze trochę, i bez problemu wszelkie stanowiska w kraju zajmą manekiny wystawowe, a ludzie przeistoczą się w wieszaki na ubrania. I nie interesują mnie spory typu: bo w antycznej Grecji propagowali piękne zdrowe ciało a teraz feminazistki propagują brzydotę i patologię. Nie interesują mnie, bo dla mnie to jest jedna strona tego samego medalu: opakowania. Nie interesuje mnie, czy opakowanie jest „ładne” czy „brzydkie”, „trendy” czy „megaoryginalne”. Moje myśli idą drogą wariata i ideologa, a nie estety czy kontemplatora.
A jak tak dalej pójdzie, że różne środowiska będą ino stroić piórka i podgryzać się między sobą, to doczekamy pod sejmem miasteczka namiotowego...polityków, a także pierwszomajowych pochodów księży i marszy o godną płacę skarbówki, prokuratorów, finansistów, bankierów. Na barykady wyjdą modelki i reklamoroby. Załopocze sztandar Hannah Montana, Hello Kitty (czy co tam teraz jest „bohaterem”). I wtedy powiem, że nie wszystkie demonstracje są słuszne. Że rebelizant nie chodzi na rokosze.
Dlaczego piszę o tych wszystkich patologiach z pewnym (jak na mnie) spokojem? Może z cynicznego przekonania, że jednak przeznaczeniem świni jest kiełbasa?

"Bo to już tak jest, że najpierw się modlą, aby ktoś coś z tym burdlem zrobił, a jak już ktoś weźmie sprawy w swoje ręcę, to mówią, że ludobójstwo...":
p.s. http://chomikuj.pl/fucktheusa/Dokumenty/fdhg,4868437635.docx


12.06.15

Gratulacje udanego spotkania z klanem niedorozwiniętych umysłowo zbrodniarzy wojennych.
Telewizja – za publiczne pieniądze codzienne transmisje mistrzostw Polski w robieniu lachy przy ul. Wiejskiej. To jest prawdziwa dewiacja – świnie z genetycznie modyfikowanymi małpami (władza z jankesami) – dlatego ceny abonamentu rosną.

7/8.06.15

Jeden wycinał kotyliony, drugi pląsa do świętojeblywych piosenek, a każden jeden włazi w dupę mocarstwom, lobby i korporacjom. Bynajmniej nie za swoje. I jak tu ma być normalnie?
Tak, ukrzyżują cię w zamian za talon do salonu piękności.

nἲhyлgêvaлtystycnā rebǯêлâ – лa nἲhyлgêvaлtystϫf! konformἲstom - obdȝa!
Nihilgewaltystyczna rebelia dla nihilgewaltystów, konformistom - łańcuch! нігільґевальтистська коромола - для нігільґевальтистів, конформістам - ланцюг!

31.05.15

Американізована куртизана-махінатор Саакшвілі, прогнана своїм-же народом, зараз призначена губернатором Одеси. Хана; цім способом зайчик-побігайчик Порошенко просрав остатній патріотичний регіон у російськомовній Україні. Регіон щирих українців, які ненавидять янків, а путіни їм, м"яко кажучи, до лампочки. Й тому цей крок шоколадного резидента - чиста діверсія. Одеса була за Україну - й за часів пронатівського бжоловода, й за часів сепарської окпуації. Одеса була регіоном правосекторівської люстрації - і це ось відплата столичного Києва. Просрали усе. Дочекаєтесь ще, снайпер прийде й за вами.

п.с. а все-ж я тут у Мазовії заздіраю української народної розправи. Якби так Варшава задавалася питанням: у мусор його чи під стінку?

 





 

19/21.05.15

Życie współczesne wyznaczane posiłkami, zakupami, pracą. Przestrzeń życiowa umeblowana według najnowszej mody biurowej. Emocje to telewizor, kosmetyki, burgery. Bunt to teledysk MTV, a gniew to amerykański film. Biurowe przyjaźnie. Posiadanie tzn. znajomych to jak mieć szefa – wciąż coś od ciebie chcą i żądają twego czasu. Czasem na pocieszenie trochę folkloru: bohaterskie pieśni o pięknych brankach tureckich, którym obiecywano władzę i luksusy, ale one nie zgodziły się porzucać swej ziemi, „я не буду панувати», i jeszcze film dokumentalno-socjologiczny o takich, co to wszystko rzucili, i poszli do lasu albo zamiast praw człowiek woleli się wysadzić w powietrze. Rozmowy na przerwie papierosowej o czarodziejskiej wyspie bez podatków, odległych ludach nihilistów i miłujących swobodę przodkach.  Dzieci jeszcze miewają wyobraźnię, choć są pół-płazińcami, dorośli natomiast rzadko widzą w nocy sny. A ich ewentualna wyobraźnia została wpisana w grafik rozwoju korporacji i przemianowana na kreatywność. A pustkę w głowie można wypełnić sztucznymi symulatorami. Estetyka, etyka, prawa wiary i fizyki, potępianie/wyśmiewanie paradoksów,  „Wszystko ulega przekształceniu w swoje przeciwieństwo po to, by przetrwać w oczyszczonej formie. Wszelka władza, wszelkie instytucje mówią o sobie przez zaprzeczenie, by poprzez symulowaną śmierć podjąć próbę uniknięcia rzeczywistej agonii”. Matma przewiduje pseudaria i zakłada występowanie zjawisk chaotycznych.
Bunt przyjdzie pod postacią kontrrewolucji. Prawdziwym nihilizmem okaże się paleo-konserwatyzm (wersja dla darwinistów), rajski ogród z nietkniętym Drzewem Poznania (wersja dla wierzących),  pierwotny chaos (dla buddystów, kosmistów itp.).
A my, nihilgewaltyści będziemy dalej ohydnie cyniczni i ironiczni ze swym lawirowaniem, o którym była mowa poprzednio. Bo mamy się do czego przyjebać zarówno w obecnej sytuacji społeczno-politycznej, jak i w różnych totalitaryzmach (faszystowskich, pacyfistycznych) i w różnych stanach świadomości. Bo nie chcemy się nadmiernie przywiązywać i nie chcemy być zmuszani do rezygnowania. Bo lubimy łączyć przyziemność, nienormalną fantazję i bunt.


8.05.15

„Nie o takie Polskie...”

Na maratonach, przejazdach rolkarskich czy rowerowych jest więcej ludzi, niż na demonstracjach. Być może połowa z nich po maratonie pójdzie na hamburgera/papierosa. Wczoraj widziałam już takich. A jednocześnie Warszawa jest tym miastem, gdzie prawie codziennie można iść na jakieś demo albo chociaż do któregoś z rzędu miasteczka namiotowego.

Ludzie podążają za owczym pędem. A ci, którzy są wkurwieni na System, stają się wkurwieni na protesty. Bo włażą pod koła. Bo chleją w namiocie, podczas gdy kogoś System robi w bambo. Bo najpierw jest zapał i ogień, a potem zachowują się tak, jakby przyszli pod sejm na darmową imprezę albo na casting p.t. „gwiazdy skaczą na barykadzie”. Owszem, możemy sami zorganizować lepsze demo. Albo coś wysadzić. Albo kandydować. Tylko czy wtedy nie będziemy musieli w pewnym momencie zacząć grać pod publiczkę? Żeby coś zmienić, to trzeba trzymać w łapie jakąś strategiczną gałąź gospodarki. Albo chociaż sterroryzować osiedle. Jak wysadzisz w powietrze sejm, to zrobią ze złodziei męczenników. Obozy pracy są lepszym, bardziej praktycznym, ekonomicznym i przyjemniejszym rozwiązaniem.

System wie, że jak lud będzie się miał z kogo ponaśmiewać – to nie będzie się nadmiernie wkurwiał. To się wszelkich wyborów (castingów na króla złodziei) tyczy.

Świat jest zbyt różnorodny, aby go urządzać. Dlatego aby trzymać to za mordę, System tworzy mity i gra na instynktach.

A kwestia wolności? Uzależnienie od instytucji rodziny (kieszonkowe od rodziców, a potem własne dzieci do wykarmienia), od systemowego kapitału (wyjście na swoje czyly tzw. legalna praca), od przyrody (własne gospodarstwo), od choroby (ucieczka w psychozę), od negacji (tzn. bycie dokładnie odwrotnie PROPORCJONALNYM do Systemu, „wiecznych prawd”, moralności, praw fizyki, biologii czy wiary). Rzeczywistość geopolityczna to zatkany kibel, gówniana sauna „wielkich tego świata”, której potok wpada nam codziennie do pokoju. Jednych porywa, i płyną z prądem. Inni zaczynają wierzyć, że trzeba kupić szczotkę do kibla – i ten problem zajmuje ich już przez całe życie. Są i tacy, którzy robią sobie maskę gazową, w kieszeni mają żrący kwas - i idą swoją drogą.

Arkadij Babczenko napisał kiedyś: „Реальна только война и это поле. Я ж тебе говорю, мне здесь нравится. Мне здесь интересно. Я здесь свободен. У меня здесь никаких обязательств, я здесь ни о ком не забочусь и ни за кого не отвечаю — ни за мать, ни за детей, ни за кого. Только за себя. Хочу — умру, хочу — выживу, хочу — вернусь, хочу — пропаду без вести. Как хочу, так и живу. Как хочу, так и умираю. Такой свободы не будет больше никогда в жизни, уж поверь мне, я уже возвращался с войны. Это сейчас домой хочется так, что мочи нет, а там… Там будет только тоска. Мелочные они все там, такие неинтересные. Думают, что живут, а жизни и не знают. Куклы.”

Dlatego nihilgewaltysta lawiruje pomiędzy wojną i zgniłym naturalizmem a nirwaną, między amokiem/transgresją i rebelią/коромолою a cyniczną strategią, między improwizacją a światopoglądową dyscypliną, narratywem swego „ja”.



23.04.15 pokolenie 00

 

Za nami tęskni jeno szubienica, o nas pyta już tylko ZUS// kiełbasa, smartfon, od komornika miłosny list// dla nas już tylko zasiłek pogrzebowy i gęba zatkana kartą wyborczą// jesteśmy komuś potrzebni – rzeszy urzędników i paniom z call-center// każda „kurwa” z waszych ust to hymn na naszą cześć// zawierzamy swe ciała robactwu, my- grillowi rewolucjoniści// zawsze w centrum uwagi// miejskiego monitoringu//piszą o nas sztuki na komisariatach// podpaska z „bravo-girl” jako archetyp// my – socjaliści z „trudnych spraw”// Budują nam na wymiar urny// na 10 maja// Kazaliście wybierać: rabuś albo złodziej, NATO albo Azja, piekło boga-despoty albo raj rozkapryszonego skurwienia// totalitaryzm albo konsumpcjonizm// wiedzieliście, jak formułować pytania// Jeszcze utoniecie w naszych aktach// jeszcze się zadławicie słowotokiem// jeszcze będziecie zmuszeni eksmitować nas na księżyc// czy już wzięliście publiczne lekcje pływania w gównie własnego wytwórstwa?///

Jeden klik- krach.
Jedna przelotna myśl – bomba.



22.04.15

Żyję tak krótko, a widziałam już tyle politycznych morderstw i protestacyjnych samobójstw. Tyle skomercjalizowanych idei i odkupionych rewolucji. Tyle zawłaszczeń i komercjalizacji rówieśników
i towarzyszy. Stałam na skrzyżowaniach protestów i wielokątach konfliktów zbrojnych, grając w swoje gry, i wybierając strony.
Wszyscy zwariujemy
tylko bomba nas wyzwoli


19.04.15  Патріотичний аборт

Запитання усім дівчаткам-націоналісткам (та їхнім батькам). Від разу поясню мою позицію: я українська націоналістка тому, що люблю хаос та безголов"я. Адже, в нас зараз війна. Я знаю, що більшість націоналістів проти абортів, їхній аргумент - процвітання нації, якій загрожує наїзд інших рас. Ще ключовий аргумент - дитя завжди безвинне, безпомічних не вбивають. В свою чергу всякий пацифізм та співчуття- "лівацьке". Ну добре, нехай, а тепер до речі. Маємо патріотичну дівчину-українку, яку жорстоко ґвалтував москаль. Дівча не змогло типа захистити себе, вона завагітнила. І що? "Бог так хотів?", смирися, чадо? А я запитую: котра з вас зможе ласкати-плекати-виховувати таке дитя? Дитя, в якого частина генотипу від ворога, якого "оченята" каждий раз нагадують "ласку" збоченця? Вже чую вашу мову барвінкову: усіх дітей любити, усіх безвинних... лівацтво й пацифізм, ні? Подумайте самі -  таке дитя матимуть й риси "вашого" москаля, воно-ж покруч. Ну й може вродитися в батька. Виховування тут не поможе, йому все-ж таки колись дізнатиси, хто такий батько. Й тоді бути може так, що воно попаде у відчай чи шизофренію, або заріже матір свою. То як з цім абортом? він геноцид від ліваків чи селекція від англосакскіх нацистів?


12.04.15

Przeczytałam kilka razy, bo myślałam, że to jakieś głupie żarty: http://www.zw.com.pl/artykul/14,667567-Badacze-kosmosu-pojda-na-bruk.html
No tak, lokatorów już można legalnie wyjebać, także byłych Powstańców, budowniczych tego miasta, to czemu nie naukowców? Wszak właściciel zawsze ma racja, do kurwy nędzy... Rezerwat, strefa gazy, a nie żadna stolica... Na ogłupiające kretyńskie programy i „iwenty” to flota jest, ale żeby naukę wspomóc, to już nie łaska. Powinniście im w zębach przynieść te pieniądze, świnie polityczne! A potem się dziwi jeden z drugim, że gówno mamy, a nie naukę, technikę czy armię. Łatwiej złom z Zachodu sprowadzić, szmalcownikowi kamienicę oddać, sterować ogłupionym społeczeństwem, aniżeli w postęp inwestować Wywieść to rządowe dziadostwo na taczkach na targ papuaski i jako nawóz buszmenom sprzedawać wazeliną karmionych w tyłek lizanych, za konkurencję córom Koryntu robiących w sygnety i sikory drapanych!


2.04.15 (?!)

Protesty można tłumić, ośmieszać albo ignorować. Buntowników można neutralizować, pouczać albo nie pojmować. Można mówić mentorskim tonem, że „z tego się wyrasta”, „zakocha się, założy rodzinę – to się zmieni”, „to nie poglądy – to zawiść i kaprysy”, „dostanie raka jelit- to uwierzy”, „zmieni tę czarną bluzkę na różową, to się uspokoi”. Bo bunt stał się towarem i modą. Bo wiecznie żyją mity o pięknie zbawiającym świat. A w ogóle, to крамола суть соблазн. Człowiek dokonujący codziennego gwałtu na uczuciach estetycznych rodaków i przestępstw przeciwko pokojowi na świecie – może dostać karę. Ale im bardziej będzie na nią czekał, tym bardziej doczeka się czegoś innego. Bo im bardziej jesteś, tym bardziej to niewiarygodne (choć próbują wam wmówić coś innego – tworząc wentyl bezpieczeństwa pod postacią konfliktu tradycji z dżenderem). Wszelki holocaust musi się mieścić w ustalonym scenariuszu – czy to talmudyczno-martyrologicznym, czy romantycznym, albo chociaż niech przypomina amerykański film, grę komputerową, program wyborczy, radziecką maszynkę do mięsa. Inaczej ludzie nie uwierzą, że to się dzieje. I zatem nie wierzą zarówno w Nowy Porządek Świata, jak i w nihilgewaltyzm. Klatkę i łańcuchy można wystylizować na sielankę. A co do tego drugiego – po prostu wystarczy powtórzyć sobie parę razy: przecież nie można mieć (takich) poglądów. Przecież nie można być takim człowiekiem. Kiedyś miałam wrogów, z którymi od serca obijaliśmy sobie ryje. Oraz takich, z którymi dyskutowaliśmy, toczyliśmy wojny na manifesty. Dziś odzywają się do mnie osoby, które są dumne z wyjazdu na roboty do JewSA i ustaw dyktujących estetykę publiczną. Choć słyszały moje poglądy na ten temat. Nie, nie są tolerancyjne. Po prostu myślą, że ja tylko udaję. Wmawiają sobie, że cały świat kocha to, co one. Wypierają gwałt na swoim ułożonym świecie. Jutro zadzwonią do mnie z Hoolywood, aby zaproponować dubbing w jakimś ohydnem Disneyu. Jutro zaproszą mnie do komitetów poparcia ci, na których czekają obozy pracy. Порошенко przyśle mi czekoladki, a сепaры – flaszkę. A po mojej śmierci spróbują wykorzystać moje idee w reklamie i propagandzie. Bo w moim wieku wypada ładnie się ubierać, planować albo mieć rodzinę (tzn. „być dojrzałym i dorosłym”), podpisać komuś listę wyborczą, pochodzić do kościoła/-ów, albo chociaż poczytać horoskop, wystąpić w reklamie. Można też być innym- oczywiście wedle norm i propagandy unijnej. Albo w ramach „szalejących hormonów” i „gimbazy”. Można zachowywać się skandalicznie – oczywiście w kolorowych gazetach i telewizji. Grzechy też mają swój scenariusz. Gdy dawniej chłopi czy Kozacy robili zadymy, to wyższe sfery i żydzi-arendarze najpierw podnosili lament – a potem (ci, co przeżyli) pisali fantazyjne i poczytne utwory literackie o rycerzach światła i burzycielach boskiego ładu. Stąd specyficzne wrażenie, że rewolucje i kontrrewolucje przebiegają tylko w głowie ich uczestników. Tak, następny genocyd zostanie przeprowadzony na estetyce. Od tego zaczniemy.

 

***********

„Stoję między Abchazją a Debalcewem, i szukam zagubionego kałasza”.
Kacapy łoją gringos, u których ich własna wierchuszka ma majątki i konta bankowe. Ci sami gringos mają dług u Chińczyków, a wszyscy grzecznie zapożyczyli się u pejsacza. Ukraina ukraińska była przez wieki rusyfikowana, podczas gdy diaspora – amerykanizowana. Ale to zawsze ludność rdzenna ma rację, więc jedynym wyjściem przy obecnej sytuacji geopolitycznej (jakże podobnej do CCCP lat 20-ych) jest Қoɜaқiя – państwo kozackie niezależne od Kijowa i Moskwy, bez natowskiego protektoratu, w sojuszu strategicznym z (Â)māzovôm – niezależną od Wiejskiej.
 

***********

Statystyczny element Systemu boi się utraty zainteresowania ze strony me(n)diów i publiki, utraty dotychczasowej Arkadii - nawet samodzielny spacer po tzw. „zwykłym osiedlu” to trauma. A pamiętacie Kaczyńskiego w sklepie? Ilu polityków samotnie zapuści się na miasto? A spotkania wyborcze? Zawsze w otoczeniu borowików, zawsze z obowiązkową grupką osób popierających, wiwatujących. Żeby nie daj, lacki boże, zostać sam na sam z grupą kontestujących. I żeby co jakiś czas o tobie mówili, cokolwiek. I żeby na starość nie zbierać puszek. Można srać pod siebie – byleby ktoś basen podawał. Taka to mentalność. Gringos jak jadą w teren – to tylko na czołgach. I po określonych trasach. Jak kilku pijanych jankesów zapuściło się w miasto – od razu był wpierdol od miejscowych (i dobrze!). Dlatego np. ukraińska milicja czy rosyjska policja dba, aby na dzielniach były meliny „siłowików”czyly oprychów, których kupili. No chyba że to miasto fabryk przynależnych oligarchom – wtedy to funkcjonariusz jest ich psem.
Zatem obozy pracy muszą być w miarę na odludziu. Żadnego spraszania mediów na miejsce, ewentualnie jakaś wewnętrzna dokumentacja (zdjęcia, filmy, karty pracy). Córki ostatniego cara Rosji z ogolonemi głowami zdjęły peruki do zdjęcia – bo jak przyszły media, to od razu im się humor poprawił. Zapomniały, że umrą, że już nie wyglądają jak laleczki. Ważne, że znów ktoś na nie patrzy.
Ponadto nadzór nad więźniami winni sprawować pokrzywdzeni przez System, a więźniowie nie powinni pracować w dużych grupach „swoich”. Obecność „swojego” - nawet ze znienawidzonej partii – daje nadzieję, dodaje otuchy. Nadziei żadnej być nie może. Jeno bezsilność i poczucie, że świat o nich zapomniał, że nikt się nie upomni. Ze nawet jeśli wrócą do świata, to nikt nie będzie na nich czekał. Nawet w telewizji. Azylu też nikt nie da, ani kredytu – bo to już nieopłacalne. Za darmo to tylko wpierdol.
A bardziej technologicznemu wrogowi (gringos z zachodu i wschodu) – gwałt na raty, bo oni i tak nie odróżniają świata wirtualnego od realnego. Więc niech się męczą po wsze czasy, niech miotają między światami w paranoi molestującej bezmyślny mózg. Zhakować american dream i русский мир. Psom Watykanu – surowa asceza. Urzędasom – papierologia i biurokracja, która doprowadzi ich do ostrej psychozy. 


22.03.15

Siemioniak, ty kolaborancka kurwo, kto ci dał prawo składać hołdy USrAńcom W IMIENIU POLAKÓW?! sam im właź w dupę, a od nas wara!!!!!!!!!!!!! Mazovâ bez ânkesϫf!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
System do resetu! коромола on/off!
Nastał czas przygotowań. Nie do szybkiego, impulsywnego natychmiastowego powstania. Do wielkiej wojny, nad którą długo się pracuje.
Niczego wam, złodzieje, nie zapomnimy.

19.03.15

Protest niepełnosprawnych. Osły z Kancelarii Rady Ministrów bali się wpuścić niepełnosprawne dzieci do środka, aby skorzystały z toalety. Dopiero gdy protestujący zagrozili wdarciem się do budynku, to złodzieje łaskawie ustąpili. Oczywiście nikt nie miał odwagi wyjść do protestujących. Rząd boi się niepełnosprawnych. Oto właśnie cała nędza Systemu w pełnej krasie. Tchórzostwo i brak honoru. Co do samego protestu, to jak zwykle – słuszna idea została spierdolona. Protest przeistoczył się w wiec polityczny na cześć Andrzeja Dudy. Każdy jest, kurwa, mądry, póki w „opozycji”. Mijał nas autobus z młodzieżą, część w mundurach, więc pewnie klasa mundurowa. Spojrzałam na wyraz ich facjat: to były gęby ludzi, którzy za kilka lat będą do nas strzelać...

Luty 2015

Żyjemy w społeczeństwie obrazkowym. Dlatego przeciętny obywatel uwierzy, jeśli jakaś landrynka na potrzeby reklamy przebierze się za buntowniczkę. Dlatego wierzą również w świnie przebrane za mężów stanu. Na plakatach propagujących ideologie, postawy – świecą facjaty zgodne z obecnymi estetycznymi i modowymi wyznacznikami. Ludzie są w pierwszej kolejności modelami, a dopiero potem są ewentualnie jakieś indywidualne czy światopoglądowe wybory. Gdybyście zobaczyli mnie na manifestacji albo treningu, na który przyszedł także mój wróg – czy to oznacza, iż któreś z nas upodobniło się do tego drugiego? Niekoniecznie, ponieważ nasza motywacja mogła być skrajnie inna, choć zaprowadziła nas w to samo miejsce. Wszystko zaczyna się w głowie. Począwszy od wydarzeń kulturalnych a skończywszy na walce na barykadach – spotykamy tam zarówno ideowców, jak i szpanerów. Rzecz w tym, kto będzie miał przewagę. Czy pracujący w amerykańskiej korporacji garniturzak będzie dobrym obrońcą Ojczyzny? Czy wypacykowana lala rozumie życie slumsów? Czy stały bywalec protestów jest w duszy buntownikiem? Itd.
W warszawskiej komunikacji wśród przepisów jest taki, który mówi, iż kierowca ma prawo wyrzucić z pojazdu pasażera (nawet jeśli opłacił przejazd), jeśli ten jest osobą „wywołującą odczucie odrazy”. Co oznacza konkretnie ten przepis? Jak można go zastosować? Otóż tak jak każdy odgórny przepis – wedle własnego widzi-misie. A więc także w celach uniformistycznych i lookistycznych. Mam ochotę zapytać twórców przepisów, jak daleko są w stanie się posunąć w stosowaniu tego przepisu. Czy jeśli tramwajem będą jechać radykalne landrynki, które nie lubią określonego stylu ubierania albo komuś nie spodoba się czyjaś dziura w rajstopach, albo jakiś nadgorliwy mentalny potomek ubeka uzna, iż pasażer wygląda „podejrzanie” - to uprawnionym jest wyrzucenie takiej osoby z pojazdu? Wiele mamy raportów i kontroli dotyczących dyskryminacji, inwigilacji, zagrożeń wolności, nadużyć. Ale czy ktoś na dłuższą metę zajął się sprawą uniformistyczno-estetycznego dyktatu? Czy jest jakieś opracowanie dotyczące tego jak wzorce estetyczne, wymogi dresskodu oraz modowa propaganda wpływają na kształtowanie postaw światopoglądowych, społecznych i politycznych? Czy w końcu ktoś zastanowił się nad tym, jak (wzorem okupacyjnej żydoamerykańskiej wspakultury i „русского мира» na wschodzie) dane czynniki dyskretnie zawłaszczyły ludzkie umysły wpajając im określony styl życia i ustawiając do pionu całe społeczeństwa. Tak, władają nami i okupują nas banksterzy i koncerny, politycy, watykańska mafia, obce kultury i dyktatorzy mody. Tak łatwo zaczęliśmy chodzić do McDonaldsa i świętować Walentyki, helołiny... tak łatwo zaczęliśmy mówić u siebie najpierw po francusku, potem po angielsku/rosyjsku. Tak łatwo daliśmy się ubrać i pomalować. Tak po prostu nasza ocena rzeczywistości zaczęła zależeć od opakowania, a nie jego zawartości, składników.
A propos Walentynki – powinnam zaskarżyć o umysłowe molestowanie te wszystkie media, sklepy, przestrzenie publiczne. Nie można było normalnie wyjść z domu, aby nie zostać zgwałconym serduszkami. Nie wierzę w miłość – to część mojego światopoglądu. Ale 14 lutego w Polsce (i nie tylko tu) nie mam do niego prawa. Co nie zmienia faktu, że obstaję przy swoim, i będę to robić. Mogłabym pogrążyć się w medytacji, i starym aryjskim sposobem wymiksować się na wieki z tego systemu. Ale nie zrobię tego w 100 %, bo lubię pozycjonować siebie wśród wrogów. Lubię być w konflikcie, i to mnie trzyma w świecie doczesnym. To jak pierwszy pobyt na froncie – najpierw strach, potem adrenalina... aż w końcu uzależnienie. Styl życia. Nie chcę wyrzec się swego „ja” (азҍ) na rzecz Nirwany. Wolę wysadzić się w powietrze aniżeli modlić się o życie wieczne w raju. Człowiek, który raz był na wojnie już nigdy nie wpasuje się w kandyzowany świat plastikowych różowych kwiatków. Dlatego lawiruję na granicy Systemu.
Co do wojny i kandyzowanego świata. Dawniej chociaż obowiązkowo organizowano (dla wszystkich grup wiekowych – także dzieci i starców) masowe mordobicia przy okazji różnych świąt – gwoli rozładowania emocji. Teraz narzuca się od małego kult „grzeczności”, więc wyjazd na wojnę jest lekiem na problemy, bo oczyszcza duszę oraz napięcia w kraju.
A skoro już jesteśmy przy tematach okołofrontowych – u nas korpo-plankton bawi się w militaria (obozy harcersko-surwiwalowe, integra na poligonie, rekonstrukcje, zabawy w wojnę), a taka ukraińska armia ledwo ma na zardzewiałe karabiny. Albo to - bogaty zwolennik wolności i własności prywatnej wykupi pół miasta i narzuci drugiej połowie swoje zasady i wzorce. Albo paradoks polskich protestów – czy prawdziwie pokrzywdzonego w tym systemie stać na to, aby rzucić wszystko i przyjechać pod sejm? Czy polskie demo jest dla średniozamożnych oraz osób szukających dodatkowego zajęcia między fitnessem i biurem? I czy mentalnie jesteśmy gotowi do oporu? A jeśli tak, to co z przygotowaniem technicznym? Wszak dzisiejsze wojny to nie bieganie z karabinkiem po lesie. Brutalna prawda jest taka, iż działania wojenne (ostrzały, bomby, czołgi) – to tylko dodatek, fasada. Prawdziwy konflikt odbywa się na poziomie komputerów, kreowania różnych wersji rzeczywistości. Przygotować się do niego możemy najpierw na poziomie umysłu. Karabin pozostawmy na koniec – będziemy z niego dobrze strzelać, jeśli wcześniej: przyzwyczaimy się w głowie do własnej wersji i oceny rzeczywistości. To sprawi, iż będziemy mogli zafunkcjonować wedle własnego klucza – i to wtedy, gdy tego zechcemy. „Moje ja on/off”. Potem także będziemy kontrolować swoje ciało, projektować jego ruchy i reakcje. A wtedy z czasem zarówno z karabinem, jak i z „ogarnięciem” klucza nowych technologii pójdzie łatwo.

A na dobranoc jedna z wielu subtelnych propozycji nałożenia społeczeństwu kagańca: http://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/polska-staje-sie-panstwem-policyjnym-urzednicy-zyskaja-kolejne-systemy-wspomagajace-nekani (z niesubtelnych mamy choćby amerykańskie prace nad kontrolą umysłu za pomocą sprzętu komputerowego – bez użycia czipów, bez spamu. Bez włączania przez delikwenta jakiegokolwiek sprzętu)


 

24.01.15 Dzisiaj na proteście

 

wystąpiły pewne tarcia między „frankowcami” a przeciwnikami GMO. Ogólna zawiść o to, że jednym pozwolono na protest a drugim nie. „Przeciwko kukurydzy protestują” - kąśliwa uwaga miłośnika kredytu. W tym samym czasie przeciwnicy trucia owoców trują się lulkami – coby nikt nie posądził ich o nadmierny ekoterroryzm. Organizator prosi o pokojowy przebieg, po czem odczytuje z kartki, że trzeba rządowi obić mordy. Potem słuszna krytyka GMO i pieprzenie o tym, jak to Putin dba o swój naród, bo zabronił szczepionek i GMO - i "żeby u nas był taki prezydent". Problem w tym, że Ukraina (i nie tylko ona) jest polem bitwy między bandytami z Zachodu i bandytami ze Wschodu. Więc modły do Putina, Obamy, PE czy jakiegoś kalifackiego, watykańskiego albo chińskiego kasożercy gówno tu zmienią. Tradycyjnie nie brakło i prowokatora: jakiś picuś-glancuś podszedł do anty-GMO aktywisty aby mu nabluzgać, liczył widocznie na wpierdol – na który zdawał się być gotowy. Ale nikt mu nie przefasonował galantnej facjaty. Gieneralnie te same facjaty co zazwyczaj, pewien bałagan organizacyjny i marazm. No i mogło być więcej osób.
W ostatnich latach to albo legalne protesty-spacerki albo z pozoru zadyma – a potem i tak związkowcy czy inni działacze podzielą forsę z władzą – i radykalizm się kończy...



II połowa stycznia 2015
Моє перемир’я тобто рідний бурлеск

Ogłaszam, iż w najbliższym czasie nie wyjebie w kosmos parszywych jankesów z Drawska i okolicy. Jest mi na rękę przelew krwi między usrańcami i moskalami, tak samo jak gospodarczy konflikt pomiędzy Ameryką, Rosją, międzynarodowymi koncernami i azjatyckimi oraz islamskimi kasożercami. Niech świnia się wykrwawia. Główne zmartwienie na teraz to neutralizacja ukraińskich strat cywilnych  oraz zadbanie, aby żydowskie interesy takoż dostały po dupie.  Dlatego konflikt islamsko-żydowski jest oczekiwany. Także należy mieć na uwadze, iż System wprowadzi wzmożony program inwigilacji „dla naszego dobra”. Wiele konfliktów może być sfingowanych, ale gdzie chodzi o flote, tam prędzej czy później poleje się jucha. Dlatego psy powinny się zagryźć. Dla ogólnej higieny.
Pozostałe kwestie do rozpatrzenia:
- odwierty amerykańskie – wyznaczone głównie w okolicach dawnych poligonów i obszarów wojskowych
- jankesi z Tuskiem sprowokowali  neofeudalizm czyly skąd się wzięła wzmożona „reprywatyzacja” dla żydów i ciarachów (http://wolnemedia.net/ekologia/sprzedaz-lasow-ma-sfinansowac-odszkodowania-dla-zydow/)
- do oporu kwestie komercjalizacji idei, ale także folkloru; zorganizowana prostytucja czyli „work & travel” , „american schools” i „рідні школи” – порівняльний аналіз
- kwestie gospodarcze: Mosanto kupuje Ukrainę, Kazachstan i  jego wyprzedana gospodarka bez własnego wyrobnictwa ale z bogactwem naturalnym, polskie przewały.

Codzienny gwałt ojczyzny na obywatelu trwa.

Nie chcę być wodzem. Chcę być nihilgewaltystą. Ja w przeciwieństwie do wszelkich politycznych świń nie mam rozbuchanych ambicji, a ponadto znam siebie, i wiem, że mój indywidualizm nie da mi ukrzyżować się „ludzki naród” i „cierpieć za miliony”. Tym bardziej, że jako jednostka ideologiczna też dzielę ludzi na swoich i wrogów. Stąd ta moja bezczelna cyniczna uczciwość. Ponadto jako osoba zbuntowana neguję system panów i poddanych, bogów i robaków, więc nie zostaję jego elementem.  Nie lubię, gdy osoba, którą „poratowałam” całuję mnie w rękę, więc nie patrzę żebrakom w oczy. Wrogom tak. Ponadto nie potrafię spuścić manny z nieba ani rozmnażać chleba, więc jak wytłumaczę społeczeństwu, że nie każdemu mogę pomóc? A ponadto bycie bohaterem narodowym wymaga zrobienie z siebie gaci na każdą polityczną dupę – aby różne opcje mogły ci dawać medale, handlować twoimi sztandarami, robić sobie PiaR na twoich barykadach. Oraz pogodzić się z własną porażką: zrobić wolnościowe powstanie, które otworzy drzwi totalizmowi.
Dlatego bardziej opłaca się być swoistym operatorem ideologicznych machin wojennych. Taki Grigorij Rasputin – pijany chłopski zbereźnik, który został świętym prorokiem, i rozgrywał władzą niczym szachista. Zamordowali go, poczem jego własna przepowiednia się spełniła: „Po mojej śmierci Rosja upadnie”. Partyzanci Wojny Domowej to było jego mięso armatnie.
(A i dziś ci, do których można było równać, stali się karykaturami zarówno samych siebie jak i  mokrych snów  niedoszłych kontr- i rewolucjonistów. Bo ci, którzy kiedyś do ich równali, wreszcie zaczęli być sobą.)
Bo tylko w takich krajach jak (â)Mazovâ, Русь czy Қoзаķія możliwy jest radykalny buntowny centryzm, skrajny terceryzm-ambiwalencja. Możliwe jest bycie jednocześnie Bogiem, Wielką Nierządnicą i prostaczkiem – i jeszcze robić to po swojemu.


трансґресія

Jeśli ktoś ze znajomych ideologów, buntowników zacznie przemawiać do was w sposób, który uznacie za bełkot…
Amok to reakcja człowieka honorowego”


Dzisiejszy System to już nie tylko policja na ulicach i polityk-złodziej w telewizji. To coś więcej aniżeli wyzyskiwacz w pracy i wyśmiewające się z inności  gimnazjalne suki. Owszem, to wszystko jest nieodłączną składową Systemu – ale na niższym szczeblu. Bo współczesny System składa się także z takich elementów jak kreacja sztucznej rzeczywistości - nowoczesny zamiennik dawnej propagandy, który sprawia np. że dzisiejszy chłop pańszczyźniany sam biegnie do roboty.  Obecne wahania gospodarcze wymagają zarówno umiejętności survivalowych jak i wysokiej wiedzy technologicznej. Dziś masz elektrownie i zrobotyzowaną fabrykę, a jutro może będziesz siedzieć na drzewie. Podejrzewali to filozofowie i postmoderniści. Dzisiejszy światopoglądowy człowiek funkcjonuje w wielu wymiarach świadomości. Dawniej rzucało się wszystko – i uciekało w stepy. Albo kidnęło się bombą w cara i potem „przymierzało naszyjnik”. Dziś tego samego dnia jednostka transgresyjna wśród książek pisze i planuje projekt naukowy dla przyszłych pokoleń, ale także jednocześnie przygotowuje się na zamach samobójczy albo walkę na barykadach. W każdym momencie swojej aktywności, w każdym swoim wcieleniu  jest tu i teraz, i w pełni.  Walczy, tworzy, gwałci, pije.  Jest myślicielem, przodownikiem, buntownikiem, żulem, wariatem. To jak wielowymiarowa, wielowarstwowa gra komputerowa. Nieuchwytność i ulotność, lawirowanie pomiędzy życiem i śmiercią. Walka z Systemem wymaga transgresji. Jedyne, co może ją ograniczać, nie być jej elementem – to zdrada samego siebie. Samego siebie – czyly jakiegoś elementu (cechy?) splatającego wszystkie nasze wcielenia. Walka w pracy, w nauce, na ulicy, na imprezie, w twórczości, na froncie.

 

 
  Dzisiaj stronę odwiedziło już 7 odwiedzający (8 wejścia) tutaj!  
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja